W końcu zostałem sam z Marco i szliśmy przed siebie, nagle ujrzeliśmy CZARNEGO BUSA BEZ REJESTRACJI.
-Co robimy? -szepnąłem do Reus'a
Położył palec na ustach dając mi do zrozumienia, że mam być cicho. Szedł w stronę auta, a ja za nim.
-Marco, to bez sensu. Zobaczą nas w lusterkach -powiedziałem.
-Jejku, daj się człowiekowi poczuć jak w filmie- rzucił i na luzie podszedł do drzwi kierowcy.
Zmarszczył czoło. Podszedłem do niego i zapytałem co jest grane. Zamiast odpowiedzi otworzył drzwi i wziął kartkę leżącą na kierownicy : Myślicie, że tak łatwo ją znajdziecie? Mylicie się. Szukajcie dalej. Alice na was liczy. Miłej pracy ;)
-Jaka Alice? -zastanawiał się Reus na głos
-Pewnie zmieniła imię, by nie rozszyfrowali jej tożsamości. Proste. Ja też tak robię- wyjaśniłem.
-Ahaa...? Dzwoń na policję, ja dzwonię po resztę.
Tak też zrobiliśmy. Po 10 minutach dotarła policja, a po 30 była już nasza paczka w komplecie.
-Więc jak państwo znaleźli tego busa? -zapytał policjant
##############################
W tym samym czasie (oczami Agi)
Obudziłam się. Gdy przypomniałam sobie co się stało wolałam udawać, że śpię. Nie słyszałam żadnych głosów, więc szybko pojawiła się we mnie myśl, że to był tylko zły sen. Otworzyłam oczy i wtedy nadzieja umarła. To była prawda. Byłam teraz w białym pokoju z wiadrem, oknem, małą lampką na podłodze i łóżkiem. A ... no i poduszką. Nic więcej. Kompletnie nic. Bałam się. I to jak cholera. Usiadłam i usiłowałam znaleźć coś w moich kieszeniach. Nie wiem czego się spodziewałam, że znajdę pistolet, albo przynajmniej nóż? Niestety znalazłam tylko paczkę gum do żucia. Wstałam i usiłowałam obmyślić plan ucieczki. Ale jak tu się skupić kiedy jest się porwanym?! Zaczęłam płakać. Przecież oni mnie tu zabiją -myślałam.Usłyszałam pukanie do drzwi. Wszedł jakiś facet z bronią w ręku. Przełknęłam głośno ślinę.
Nie powiedział ani słowa. Tylko patrzył na mnie lodowato. Zbliżał się do mnie. Zrobiłam krok w tył, później kolejny, kolejny i walnęłam w ścianę. On się zbliżał i był coraz bliżej i bliżej. I ta wspaniała myśl pojawiła się w mojej głowie. Jeśli mają mnie zabić to co za różnica kiedy.
-Co pan robi? -zapytałam, ale on to zignorował
Ponowiłam więc próbę.
-Co robisz?! -krzyknęłam
Wymierzył we mnie bronią.
-A teraz co robisz? -zapytałam ze znudzeniem
Po cholere mi to było, bo strzelił mi w nogę. Zaklęłam głośno.
-Jesteś nienormalny?!
Pociągnął mnie później za nadgarstek i wyszliśmy z pokoju. Wskazał głową, że mam iść za nim.
Ten ból nogi, który miałam w tamtej chwili był straszny. Wręcz nie do opisania. A co w tym wszystkim było najlepsze? Za cholerę nie wiedziałam już jak mam grać. Jak będę ciuchutka, niewinna to poczują się pewniej, a jak będę grać w sposób nieco agresywny no to nie będą do końca pewni, czy wszystko pójdzie po ich myśli. Zresztą jak mają mnie zabić to bez różnicy kiedy. Mniej cierpień...
Upadłam i złapałam się za nogę. ''Przewodnik'' spojrzał na mnie agresywnie.
-Co się gapisz?! Strzeliłeś mi w nogę, a teraz masz wąty, że nie mam siły iść?!
Przewrócił oczami i wziął mnie na ręce,
-Masz charakterek- mruknął.
I o to mi chodziło! -pomyślałam
Szliśmy, właściwie to szedł ciemnym korytarzem. Na końcu były tylko jedne, metalowe drzwi (jak każde).
Postawił mnie na ziemię i wyjął klucze z kieszeni.
Zaświeciła mi się czerwona lampka. Ten koleś miał klucze, do pokoi. I ta druga myśl, że jest tu wiele innych osób. Ale czy same dziewczyny? Jeśli tak to... bałam się nawet o tym pomyśleć.
Otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka, a sam sobie poszedł. Przy biurku siedział inny mężczyzna. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Ja odwzajemniałam uśmiech, starałam się by był chamski, po czym wróciłam do normalnej miny.
-Jak masz na imię? -zapytał facet
-Alice- odpowiedziałam patrząc na niego wrogo.
-Alice, Alice, Alice... Ta Alice?
-Zależy co przez to rozumiesz.
-No,no charakterek po tacie, czy po mamie?
-Sama sobie taki wyrobiłam -uśmiechnęłam się.
-Niech zgadnę -zupełnie zignorował moją wypowiedź- to ty jesteś tą gadułą?
-Możliwe.
-Jakie masz plany na chwilę obecną?
-Uciec z tego durnego przesłuchania do jakiegoś medyka, bo ta dzika świnia strzeliła mi w nogę.
-Ostra, takie są droższe- zamyślił się.
Prawie udławiłam się śliną.
-Jak to droższe?!
-Normalnie. Warte są naprawdę dużo.
-Aa... sprzedajecie kobiety. Mądre. Może ja zacznę handlować mężczyznami jak stąd wyjdę? -udałam zamyślenie
-Powodzenia złotko, powodzenia. Tylko wątpię czy masz w ogóle jakieś doświadczenie- zaśmiał się.
-No cóż... Mama ma własną firmę ... -kłamałam.
-Własną firmę? Jakie są dochody?
-Nie wiem nie mówią mi. Tak na około miesięczne okołu 50 tysięcy, może 70...
-Dobrze. Powiedz Kills'owi, że ma cię zaprowadzić do doktora, by opatrzył ranę.
Jego ksywka mnie przeraziła. Kills?! No i to wyjaśnia dlaczego mnie zranił...
Wyszłam. Przed drzwiami stał już ''Mój Przewodnik Kills'' (jeju jak to brzmi).
-Ten pan stamtąd -wskazałam na drzwi. -Powiedział, że masz mnie zaprowadzić do lekarza.
Tak jak przewidziałam, nie uwierzył mi.
-Czyżby? My dla nikogo nie mamy litości.
-Człowieku, po co miałabym kłamać? Żeby się jeszcze bardziej narazić? Daj spokój. Jak nie wierzysz to idź i zapytaj.
Powoli zaczynało mnie to wkurzać.
Skręciliśmy w jakiś inny korytarz. Ujrzałam otwarte drzwi. Weszliśmy tam. Ujrzałam pokój nie dużo różniący się od ''mojego''. Różnice były trzy: były dwa łóżka, były świeczki i apteczka.
-Warunki jak na wojnie -mruknęłam.
Kills mnie pchnął i wylądowałam na podłodze. Zamknął drzwi i wyszedł.
-Dałnie nie rozumiesz, że to mnie boli?! -krzyknęłam marzący by to usłyszał
Wrócił się, a mi serce podskoczyło do gardła. Jednak nie dałam się tak łatwo. Lepiej żeby mnie zabił, niż mam żyć w męczarniach.
-Strzelaj we mnie! No dalej, zabij mnie!
Wymierzył we mnie pistoletem, a mi w oczach pojawiły się łzy...
##############################
W tym samym czasie (oczami Kevina)
-Na pewno nic więcej nie wiecie? -zapytał policjant, gdy opowiedzieliśmy jak się tu znaleźliśmy
-Na pewno! -krzyknąłem równo z Dagą zniecierpliwiony
-Dobrze jutro...
-Jakie jutro?! -krzyknął Reus- Ona może już nie żyć, a wy, że jutro się tym zajmiecie? W dupie z wami. Sam ją znajdę zobaczycie. Upokorzę was tak, że...
-Obrażanie i groźby policji są karalne -powiedział Gregor (jeden z policjantów).
-I w dupie to mam. Postawcie się na naszym miejscu! Wy naprawdę nie rozumiecie? -Marco niecierpliwie wykonywał rękoma różne gesty. -ONA MOŻE JUŻ NIE ŻYĆ! A wy oczywiście! Najlepiej zdrzemnąć się, a rano przy kawce pomyśleć jak się tym zająć. Gdzieś mam taką pomoc! Sam sobie poradzę.
-Marco -położyła mu Dagmara dłoń na ramieniu.
-Co Marco?! Wierzysz w ich pomoc?! -krzyczał
Jejku musiało go naprawdę ponieść. Na meczach też często kłóci się z sędzią, no ale bez przesady. Zresztą...szczerze mówiąc sam miałem ochotę tak powiedzieć.
-Nie, ja po prostu ci pomogę- oznajmiła przyjaciółka.
-Dziękuję panom za pomoc. My sobie poradzimy- kiwnął głową pomocnik.
-Jutro sprawdzimy ile zgłoszeń było o podobnym porwaniu- dokończył policjant.
-A dziś, jak tylko przywiozą nam potrzebne rzeczy sprawdzimy odciski butów, oraz palców w busie- uzupełnił wypowiedź drugi policjant, Tobias.
Wszystkie oczy wlepiły się w Reus'a. Widać było, że poczuł się głupio.
-No to przepraszam, zwracam honor. Ale niech państwo zrozumieją, nam na prawdę zależy na znalezieniu przyjaciółki.
-Przyjaciółki? -zdziwili się oby dwaj
-No tak - spojrzał niepewnie.
Policjanci tylko się uśmiechnęli i kiwnęli głowami. Im mogło się tak wydawać, bo nie znali Marco. Bez względu na to, czy byłby to przyjaciel, czy dziewczyna, zależy mu na nich tak samo. I gdybym to ja zaginął, jestem pewny, że on zachował by się tak samo.
-Państwo mogą iść do domu- odezwał się Gregor.
-Ale jak będziecie coś wiedzieli to będziecie dzwonili? -upewniłem się.
-Tak.
- Możecie dzwonić nawet co minutę-ponownie się odezwałem.
-Rozumiemy, będziemy informować.
-Mieliście podobne zgłoszenia? -zapytała Ania
-Tak.
-I wiecie coś na ten temat? -zapytał Robert
-Niestety. Nigdy nie trafiliśmy na żaden ślad. Państwo są piersi.
-No dziękuję -kiwnął głową Marco.
-Ale nie zauważył pan, że w busie nie ma paliwa. Pewnie to ich zmusiło do przesiadki -wyjaśnił Tobias.
-Skąd wiadomo, że się przesiedli, a nie ukryli gdzieś tu? -zapytałem
-Zbyt wczesna pora, za dużo ludzi- odezwał się Lewandowski.
-Zgadza się- potwierdził policjant.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu Reus'a. Usiedliśmy wszyscy w kółku na podłodze w salonie. Wszyscy wpatrywaliśmy się w podłogę. Gdy usłyszałem szloch Dagmary, odruchowo na nią spojrzałem. Była wtulona w Jonas'a, który podobnie jak Mats nic od dłuższego czasu nie mówił. Bolał mnie ten widok. Ale jak to mówią wystarczy zacząć. Po Dadze popłakała się Ania przytulając do Roberta. Później ja, Jonas i Mats. Marco nie.
-Myślicie, że płaczem coś zdziałacie? -zapytał spokojnie widząc w jakim stanie jesteśmy- Postawcie się na miejscu Agi. Na pewno siedzi teraz zamknięta w jakimś zimnym pokoju i wpieprza suchy chleb, lub jest jeszcze gorzej. A wy siedzicie i płaczecie. To nic nie da. Trzeba działać.
-Ale co ? Nic nie jesteśmy w stanie jeszcze zrobić...- odezwał się Mats.
-Hummels cholera jasna! -Marco wstał- Wcześniej też tak myśleliście, a poszliśmy się przejść i bum! Bus!
-Następna wycieczka? -zapytała Daga
Nasz ''Power (MR)'' zastanowił się przez chwilę.
-Dobra wiem. Która godzina? -zapytałem
-23:50 -odpowiedziała Ania.
-Dobra idźcie spać. Lewy i Marco ze mną.
-My też pójdziemy -powiedział Jonas.
-Nie... wy połóżcie dziewczyny spać i sami się zdrzemnijcie. Wiem, że to dla was nie jest łatwe.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do mojego samochodu. Gaz do dechy i jechałem tam gdzie niedawno byliśmy. Na miejscu było dużo jednostek policji. Pan Gregor wpuścił nas przez taśmę.
-Wiadomo już coś? -zapytałem
-Tak. To znaczy nie. Znaczy: Znaleźliśmy włos. Oprócz tego odciski palców, ale sądzę, że będę one pani Agnieszki.Porywacze na pewno nie zostawiliby swoich śladów bądź jakich kolwiek wskazówek. By się upewnić oddaliśmy je do analizy. Mamy prośbę, mogliby państwo dostarczyć nam zdjęcie pani Majewskiej?
-Oczywiście. Jutro dostarczymy- odezwałem się.
-W porządku. Niech państwo przyjdą o 13.
Kiwnąłem głową.
-Oczywiście. Jutro dostarczymy- odezwałem się.
-W porządku. Niech państwo przyjdą o 13.
Kiwnąłem głową.
-Czyli wiadomo tylko to, że tam była? -upewniał się Robert
-Tak. Jednak oni nie przemyśleli jednego...
-Kto oni? -dopytywałem
-No porywacze- wyjaśnił policjant.
-Czego?
-Że mamy ich na haczyku...
-Jak to ? -nie mogłem pojąć
-Wrócą po tego busa. Przecież nie wiedza, że go ktokolwiek znalazł -wyjaśnił.
-Dobra, wszystko co możliwe zabraliście z busa? -zapytał Reus
-Tak.
-Oni nas mogą obserwować- szepnął.
Policjanci wymienili spojrzenia.
-Oni nas mogą obserwować- szepnął.
Policjanci wymienili spojrzenia.
-To już. Raz, raz! Zmykać stąd. Chu...skąd mamy pewność, że nikt z jego ludzi nas nie obserwuje. Kiwajcie przecząco głowami, rozkładajcie ramiona i zbierajcie się.
Marco miał racje. Był w stanie przewidzieć wszystko. Czyżby aż tak zależało mu na Adze?
Policja już miała zamiar odjechać, gdy zaczepiłem Tobiasa.
-Możemy jechać sprawdzić te porwania ? -zapytałem
-Wsiadajcie.
-Nie rozumiecie mnie? -dopytywał zniecierpliwiony Marco - Oni nas na bang obserwują. To znaczy tego busa. Pójdziemy na komisariat pieszo.
Tak też zrobiliśmy. O pierwszej byliśmy na komisariacie i czekaliśmy aż policjant poinformuje nas, czy były podobne sytuacje. Okazało się, że... ... były. A konkretnie sześć (nie licząc naszego). Wszystkie zeznania brzmiały tak samo: Porwali ją dwaj mężczyźni. Jeden wysiadł porwał ją, a drugi cały czas był za kierownicą. Jechali czarnym busem bez rejestracji. Policjant nie mógł nam zdradzić kto to taki, ale powiedział nam imiona dziewcząt, a my w zamian obiecaliśmy pomoc w śledztwie 24 na dobę.
-Imiona dziewcząt, których porwanie zostało zgłoszone to : Agnieszka, która przedstawiła się porywaczom jako Aliece...
-To wiemy -wtrącił się niecierpliwy Robert w słowo Tobiasa.
-Emilie, Lisa, Rebecca, Camilla, Eva i Nicole, która podobnie jak pani Agnieszka, zachowała spokój i przedstawiła się im jako Olivia- zakończył.
-Skąd wiecie jak się przedstawiła? -zapytałem
-Gdy ją porywali telefon schowała jak najszybciej do buta.
-Jak to do buta ? -nie dowierzał Robert
-Był deszcz. Ona miała kozaki...
-Aaa... i co dalej? -zapytałem
-Napisała mamie SMSa, w którym było napisane, że... Zaczekajcie przeczytam wam- poszedł do biura i po chwili wrócił z kartką. - ,,Mamo, boję się. Jestem zamknięta w jakimś pokoju, gdzie jest bardzo zimno. Nie wiem co się ze mną działo bo walnęli mnie w busie w głowę i zemdlałam. Obudziłam się przed chwilą. Boję się. Jakby co jestem Olivia. Tak dla bezpieczeństwa. Proszę wyciągnij mnie stąd.'' Ten SMS został wysłany pięć dni temu.
Ja jak i pozostali zrobiliśmy wielkie oczy, a mi znów po policzku spłynęła łza.
-Nie namierzyliście jej telefonu? -zapytał Marco
-Niestety.
-A próbowaliście oddzwonić? -zapytał Robert
-Odzywa się sekretarka.
-I nie wiecie nic więcej? -zapytałem
-Przykro mi, ale nie...
-I co teraz zrobicie? -dopytywał napastnik BVB
-Wysłałem dwóch ludzi, by obserwowali bus, w tej chwili nie możemy zrobić nic innego jak czekać jeszcze na wynik analizy.
Wyszliśmy z komisariatu i skierowaliśmy się tam gdzie ten głupi bus.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Sehr gut moim zdaniem ^^ ;)) No,no... :D Ja jestem bardzo zadowolona. A Wam się podoba?
Komentujcie !
Bardzo się podoba :D Współczuję Adze ;/ A Marco raczej zmienia nastawienie do Agnieszki ;D Super rozdział, czekam na następny ;) Pozdrawiam - Karu ;>
OdpowiedzUsuńSuper rozdział...Taka historia kryminalna...Czekam na next
OdpowiedzUsuńMania :*