środa, 24 lipca 2013

Rozdział 5

2 września 2013 
Otworzyłam oczy z niechęcią. Jednak od razu uśmiechnęłam się gdy przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Po prostu lepszego dnia, nigdy nie przeżyłam. Na chwilę obecną, bo zapowiada się ciekawy pobyt w Dortmundzie.
Zeszłam z kanapy i poszłam do kuchni. Daga robiła już śniadanie. Spojrzałam na zegarek. Była 12.
-No witam, kogo my tu mamy? Co tak długo spałaś ?- zapytała przyjaciółka polewając płatki owsiane miodem
Takie śniadanie zaproponowała nam Anna, więc Dagmara postanowiła dziś wypróbować.
-Spać mi nie dałaś. Ciągle ręce miałaś na mojej głowie- powiedziałam siadając na stołek.
-Ta jasne... A swoją drogą od kogo ty w nocy SMSa dostałaś?
Popatrzyłam na nią marszcząc brwi. Po chwili mi się przypomniało i ... wyścig kto pierwszy dobiegnie do mojego telefonu. Niestety szybciej dobiegła ona. Przeczytała i zrobiła wielkie oczy, a później zaczęła się śmiać. Wyrwałam jej komórkę z rąk. Spojrzałam na ekran. ,,Nie chcę byście myślały, że o was nikt nie rozmyśla, więc piszę: kolorowych snów ;) PS.Kevin z Jonasem jak wczoraj tańczyli tą Macarenę to wyglądali jakby mieli kostki lodu w gaciach. :D Wasz Marco ;) ''
-Jejku ten to nie ma co w nocy robić-zaśmiałam się.
Nie odpisałam i poszłam zjeść z Dagmarą śniadanie.
-A może byś poszła tutaj na studia? -zapytała
-Nie... wolę iść do pracy.
-Aha. Ale ty maturę masz co nie? -upewniła się
-No mam.
-To może ci załatwię pracę ze mną.
-Ja się chyba nie nadaję.
-Nadajesz.
-Przemyślę to. Do kiedy masz wolne?
-Do środy. Możemy dzisiaj po śniadaniu iść do parku, poćwiczysz. 
-Okey...
   ##############################
Trening BVB (oczami Kevina)
-Jeszcze chwilę pograjcie i koniec -krzyknął do nas trener i opuścił boisko.
Jak to my mieliśmy w zwyczaju od razu usiedliśmy na murawę. Przysiadłem się do Lewego i Marco.
-O czym gadacie? -zapytałem
-Nie daje mi spokoju ta Agnieszka... tyle przeszła- zamyślił się Robert- Ja bym chyba nie dał rady psychicznie.
-Właśnie to w niej podziwiam. Nie poddaje się, mimo że kilka razy już prawie chciała- wyznałem.
-Kevin czy ty na nią lecisz? -zapytał mnie Marco
Bardzo polubiłem Agę. Jest miła, koleżeńska i zabawna. Jednak pytanie Marco mnie powaliło.
-Aż tak to widać? -zapytałem z trudem zachowując powagę
-Na serio ? -zapytał
Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Oberwałem od Reus'a w prawe ramię.
-Nie złość się, spokojnie- zaśmiałem się i po chwili spoważniałem.- Marco, ale jeśli ją skrzywdzisz...
-Hahaha... ale dowaliłeś -zaśmiał się Lewandowski.
Marco zaśmiał się i albo mi się wydawało, albo się zarumienił... No ale to jego sprawy. Jednak jeżeli on, albo ktokolwiek inny, skrzywdzi Agnieszkę, nie przeżyje ani dnia dłużej. Przecież ona nie zasługuje na to jak potraktował ją los. Musimy jej to życie umilić.
-Chłopaki, wiecie co? Musimy udowodnić Agnieszce, no i Dadze, jakie życie potrafi być cudowne -zwróciłem się do Lewego, Marco i Jonasa, który się do nas przysiadł.
-Co masz na myśli ? -zapytał Hofmann
-Zobaczysz, ale nie bierzemy Matsa. Mówił mi dzisiaj w szatni, że rodzice do niego przyjechali, więc nie będziemy mu przeszkadzali w spotkaniu z ukochaną mamusią i ukochanym tatusiem.
-Dobra, jaki plan ? -zapytał Jonas
  ##############################
Dagmara poinformowała mnie, że u niej w zakładzie pracy, poszukują kogoś na miesiąc. Zawsze coś, więc zgodziłam się. Jednak nie mam poświadczenia i przyjaciółka zaproponowała bym poszła z nią do parku potrenować robienie zdjęć. Kocham fotografię, jednak nigdy nie angażowałam się w to głębiej. 
-Gotowa ? -zapytała Daga 
-Gotowa - powiedziałam chowając mój i jej aparat do torby.
Miałyśmy już zamiar wyjść. Daga właśnie chciała nacisnąć klamkę, a tym czasem ktoś zapukał do drzwi. Wymieniłyśmy spojrzenia.
-Nikogo nie ma w domu -krzyknęłam.
-Poetko, ty moja, jedyna. Proszę otwórz te drzwi a stanę się najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi widząc twój szczery uśmiech na twarzy i te piękne oczy, przypominające morskie fale -usłyszałam Marco. 
-Oh...Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!-krzyknęłam, a reszta znajomych się śmiała.
-Ale ja mam na imię Marco -próbował powiedzieć to poważnie, ale się zaśmiał.
Otworzyłyśmy w końcu te drzwi. Moim oczom ukazał się Reus, Lewandowski, Grosskreutz i Hofmann. Wszyscy byli uśmiechnięci, więc wyglądało to trochę podejrzanie.
-My się właśnie wybieramy do parku...-zaczęła Daga, ale Jonas jej przerwał.
-A my do was.
-Chcecie to możecie iść z nami- zaproponowała.
Zgodzili się. Hm... był tylko jeden problem. Miejsc jest 5 , a nas 6.
-To ja się przejdę na pieszo- zaproponowałam.
-A jakaś ochrona? -zasugerował Jonas
-Kevin...- wypowiedziałam jego imię szukając pomocy.
-Spokojnie, Jonas to spokojny chłopak. Nic ci nie grozi - odpowiedział mój ''brat''.
-A może tak na wypadek pójdę z wami ? -zaproponował Marco
Wszystkie oczy spoglądały na mnie.
-No dobra, ale ja, Marco, Jonas. Dziękuję do widzenia. Zobaczymy się w parku.
W końcu czarne BMW odjechało, a my  mogliśmy spokojnie iść. Chłopacy oczywiście musieli założyć kaptur i okulary. Szłam pomiędzy nimi.
-Dlaczego nic nie mówicie? -zapytał Jonas
-No nie wiem...Możemy porozmawiać o... o waszym samopoczuciu- zaproponowałam.
-Rewelacyjnie- przyznał MR.
-Ujdzie...
-Ej, co jest? -walnęłam Hofmann'a w ramię.
-To wszystko wokoło, jest takie bezsensu. Przyuważ gdzie byś nie stała, zawsze jesteś w środku jednego wielkiego kółka, gdzie byś nie spojrzała widzisz niebo stykające się z ziemią. Gdy patrzysz na las i dostrzegasz, że właśnie tam jest koniec chmur, idziesz w to miejsce i okazuje się, że jednak nie. Wiesz do czego zmierzam?
Zaimponował mi tą wypowiedziom, kocham takie rozmyślenia.
-Może dlatego, że ziemia jest elipsom ? -zgasił go Marco
Zignorowałam to.
-Chodzi ci o to, że w życiu wszystko jest nieosiągalne, tak jak nieosiągalne jest zobaczenie końca nieba? -wolałam sie upewnić
Spojrzał na mnie radosnymi oczami i niepewnym usmiechem.
-Ty naprawdę zrozumiałaś -uśmiechnął się.
-No nie do końca... mam rozumieć, że jesteś przygnębiony iż nie osiągnąłeś celu i twoje życie zaczyna tracić sens?
Kolega kiwnął głową. Czułam na sobie wzrok Marco. Trochę mnie to drażniło, ale cóż...po to ma oczy.
-Hofmann jasna cholera!-krzyknęłam ponieważ akurat nikt nie przechodził obok- Chodź- pociągnęłam go za rękę i stanęłam z nim na środku alejki, która prowadziła do wejścia do parku.
-Masz zrobić pięć kroków, krzycząc jak bardzo kochasz życie.
Obydwaj towarzysze spojrzeli na mnie jakbym była UFO. Wzruszyłam ramionami.
-W porządku, każde z nas to zrobi. Ja zacznę- stanęłam na środku alejki. - Kocham swoje życie!!! - krzyczałam najgłośniej jak umiałam- Kocham ludzi, którym mam przy sobie!!! Kocham Dortmund!
Skończyłam i uśmiechnęłam się do chłopaków.
-Teraz wy.
Zaczęli się śmiać.
Usiadłam po turecku, tam gdzie stałam.
-Wstawaj, ty moja wariatko -podał mi rękę Marco.
-Nie- udawałam obrażona.
-Hm... kobiety ponoć lubią komplementy... a ty lubisz  Szekspira... -zastanowił się chwilę po czym zacytował.-Ach, Julio! Jakżeś ty jeszcze piękna! Mamże...-nie dokończył bo mu przerwałam.
-Marco, to scena śmierci- z trudem powstrzymywałam śmiech.
Jednak gdy usłyszałam Jonasa jak się śmiał, też zaczęłam. Mieliśmy łzy w oczach, a Marco strzelił focha, jednak widać było, że powstrzymuje śmiech. Z Jonasem leżeliśmy dosłownie na alejce i śmialiśmy się. Po chwili ochłonęliśmy. Położyłam dłoń na ramieniu Reus'a. 
-Marco! Kiepski z ciebie Romeo! Wyrzecz się cytowania Szekspira, w tej, że sytuacji. Lub jeśli tego nie możesz uczynić, przysiąż myśleć nad tym co mówisz. A ja przestanę siedzieć na środku alejki- przerobiłam Romeo i Julię.
-Hehe... bardzo zabawne- zaśmiał się Marco.
-Idziemy? Oni już pewnie na nas czekają- przypomniał Jonas.
-Ej! Masz krzyczeć- rozkazałam.
Spoglądnął na mnie i lekko się uśmiechnął. Pociągnęłam go za rękę i staliśmy na środku alejki. Wciąż trzymałam go za nadgarstek.
-Jak wtedy na plaży -wspomniał śmiejąc się. - Boisz się czegoś?
-Nie, teraz ja chcę ci pomóc- uśmiechnęłam się ciepło.
-Kocham Dortmund. Kocham wczorajszy i dzisiejszy dzień. Kocham wszystkich, którzy mnie otaczają!
-Dobrze. I co lepiej?
-Na pewno. Dziękuję.
-Nie ma za co.
Szliśmy dalej. Oczywiście nie odbyło się bez śmiania. W końcu dotarliśmy do parku. Był cudowny.
Zaczynał się wrzesień , tym samym nadchodziła jesień . Jedna z najbardziej kolorowych pór roku . Liście spadały wszędzie dosłownie, wyglądało to cudownie.Ptaki ćwierkały przeskakując z gałęzi na gałąź... i znów ta myśl, jakby to było mieć skrzydła
-Jesteście w końcu! - krzyknęła Dagmara siedząc na ławce
Nie wiem jak to się stało, że ich nie zauważyłam. Może przesadnie dałam się ponieść wyobraźni i nieco ubarwiłam to miejsce, pomijając to co jest wokoło.
-To co robimy te zdjęcia?
Z przyjaciółką robiłyśmy zdjęcia rośliną, ptakom i wszystkiemu co w około, poza chłopakami, z którymi przyjechaliśmy. Mówili, że mają dosyć zdjęć.
-Dziewczyny, może już starczy? -zapytał Kevin
-No właśnie. Nie jesteście tu same- dołączył się Lewy
-Już ponad pół godziny robicie te zdjęcia- upomniał mnie i Dagę Jonas.
-Dobra ja kończę- spojrzałam na Dagę.
No ile można robić te zdjęcia? Po chwili zaczęło brakować obiektów, które można było fotografować.
-Daga przestań! -podszedł do neij Kevin wziął od niej aparat i rzucił do chłopaków.
Po chwili zaczął ją rzucać liściami. No wystarczy zacząć... po chwili była woja na liście. Fotografowałam to zdarzenie, bo wyglądało na prawdę zabawnie. Nagle poczułam, że ktoś od tyłu obejmuje mnie w pasie. Obróciłam głowę w prawą stronę, by sprawdzić kto to. Nie przejęłam się faktem, kim on był, ale tym, że nasze twarze były tak blisko, bardzo blisko...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wiem rozdział miał być w  czwartek...  ale wyjeżdżam i dodałam wcześniej by poinformować, że kolejny rozdział pojawi się dopiero za tydzień, lub troszkę później. No chyba, że będę miała internet ^^  Nie jestem pewna, czy będę miała też czas i warunki (mówię o osobach spoglądających w ekran laptopa). Jeśli będzie możliwość napisania rozdziału to ->Następny w sobotkę albo niedzielę. ;)
POZDRAWIAM I DZIĘKUJĘ za ponad 300 wyświetleń, miłe komentarze i nominacje. Jesteście kochane ;*
Komentujcie bo to motywuje ! ;)

wtorek, 23 lipca 2013

LIEBSTER AWARDS (2)

,,Liebster Award polega na tym że jakaś osoba Cię nominuje. Ty musisz odpowiedzieć na jej pytania które zadała w swoim poście.
Później też nominujesz 11 osób do Liebster Award i ty piszesz im pytania.''


DZIĘKUJĘ BARDZO ZA NOMINACJĘ ;*

Moje nominacje na chwilę obecną : 
1. http://marco-kamila-bvb.blogspot.com
2. http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com
3. http://marco-reus-bvb.blogspot.com
4. http://echte-liebe-bvb.blogspot.com
5. http://co-los-ze-soba-przyniesie.blogspot.co.uk
6. http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com
7. http://bezciebiezycieniemialobysensu.blogspot.com
8.
9.
10.
11.

Zostałam nominowana przez : 
-Klaudia Nowak. (18.lipca.2013r.)

Pytania:
1.Jak masz na imię .?
2.Ile masz lat ?
3.Ile masz blogów ?
4.Ulubiony piłkarz .
5.Jakie są Twoje zainteresowania ?
6.Jakie sporty Cię interesują ? 
7.Czy trenujesz jakąś dyscyplinę .?
8.Byłaś / eś w życiu na jakimś meczu ? Jakim ?
9.Jakiej drużynie kibicujesz ? (Klub , może byś też reprezentacja)
10.Kim chcesz zostać w przyszłości ?
11.Co sądzisz o transferze Mario Gotze i Leo Bittencourt?
 
Moje odpowiedzi: 
1. Zuzanna
2. 14
3. 1
4. Kevin Grosskreutz, Marco Reus, Robert Lewandowski, Jordi Alba.
5. Piłka nożna.
6. Piłka nożna i trochę siatkówka. 
7. Nie.
8. Nie.
9. klub: BVB rep.: Polska i Hiszpania.
10. Nie wiem.
11. Mario zachował się chamsko. O Leo nic nie powiem.
  
-Ewelina Hummels (23.lipca 2013r.)

Pytania :
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiony klub?
4. Ulubiony sport?
5. Ulubiony piłkarz?
6. Kim chciałabyś/ chciałbyś zostać w przyszłości?
7. Ulubiony film?
8. Czy wierzysz w awans reprezentacji Polski na Mundial w Brazylii?
9. Ulubiona piosenka?
10. Leo Messi czy Cristiano Ronaldo.
11. Ulubiony polski piłkarz?

1. Zuzanna.
2. 14
3. BVB
4. Piłka nożna.
5. Kevin Grosskreutz, Marco Reus, Robert Lewandowski, Jordi Alba.
6. Nie wiem jeszcze.
7. Szkoła uczuć.
8. Wiara czyni cuda...
9. El canto del loco - Loco
10. L.M 10#
11. Piszczu i Lewy ;)

Moje pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat? 
3. Jaką dyscyplinę sportu lubisz najbardziej?
4. Ulubiony klub ?
5. Ulubiona reprezentacja
6. Ulubiony piłkarz? 
7. Ile masz blogów?
8. Na ilu meczach byłeś/byłaś?
9. Na jaki mecz byś chciał/chciała pojechać?
10. Wymarzone miejsce zamieszkania?
11. Co myślisz o postępowaniach Robrta Lewandowskiego.

Rozdział 4

1 września 2013 (godz. 13:00)
(do czytania polecam wolną piosenkę. bardziej się wczujecie ;) Słuchajcie tego do momentu, gdy napotkacie czerwoną kropkę;) )
 Jechaliśmy i nie wiem kiedy zasnęłam. W sumie nic dziwnego, pół nocy nie spałam.
Śniło mi się, że siedzę z ciocią na kanapie w salonie jej domu...
Położyła dłoń na moim kolanie i spojrzała mi w oczy. Na twarzy miała uśmiech. Przed śmiercią nie widziałam by się uśmiechała, więc jej wyraz twarzy mnie uszczęśliwił.
-Ciociu...-chciałam zacząć coś mówić, ale mi przerwała.
-Aga, cieszę się twoim szczęściem, więc proszę cię tylko o jedno.
 Spojrzałam na nią nie wiedząc o co jej chodzi.
 -Korzystaj z życia, tak jak cieszyłaś się gdy byłyśmy razem. Bądź zawsze uśmiechnięta, śmiej się ze wszystkiego i zapomnij o mnie. Zapomnij o życiu w Polsce. Ja będę nad tobą czuwać.
-Nie mogę o tobie zapomnieć! - krzyknęłam ze łzami w oczach
-Ja chcę byś była szczęśliwa. Twój uśmiech wywołuje mój.
Obudziłam się. Otworzyłam oczy i gwałtownie podniosłam głowę. W jednym momencie to wszystko: wspomnienia, cierpienia, te wszystkie przeżycia, powróciły.
-Marco stój! -krzyknęłam
Reus się wystraszył... Nie dziwię się. Mój okrzyk nastąpił zaraz po przebudzeniu.
Zahamował gwałtownie.
-Stało się coś?
Spojrzałam na niego i na auto przed nami, które także stanęło. Wybiegłam z samochodu. Pobiegłam do lasu, który był tuż przy drodze. Usiadłam na pieńku. Łokcie oparłam na kolana, a twarz schowałam w dłoniach.
Zaczęłam płakać. Tak bardzo bym chciała  mieć ciocię teraz przy sobie. Dlaczego inni mają rodzinę, a ja nie? Ja nie mam nikogo!
-Do cholery , dlaczego ja?! Co ja złego zrobiłam ? -pytałam siebie
Poczułam podmuch wiatru.
-Aga...- kucnęła obok mnie Daga.
-Nic nie rozumiesz...
-Masz rację, nie mogę ciebie zrozumieć, ponieważ nie jestem w takiej sytuacji. Jednak to nie zmienia faktu, że mogę cię podnieść na duchu. Pamiętasz jak zawarłyśmy umowę : Siostry na zawsze?
-Miałyśmy wtedy z jakieś 7 lat.
-A teraz mamy 20 i dalej się przyjaźnimy. Mieszkamy razem, jak siostry. Masz mnie. Dasz radę.
Przytuliłam ją. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Cieszyłam się, że komuś na mnie zależy, że jednak nie jestem sama... Daga na prawdę jest najlepszą przyjaciółką pod słońcem.
-Może już wracajmy...-zaproponowała.
Otarłam łzy i wróciłyśmy do auta. Wszyscy stali na drodze. Gdy nas zobaczyli podeszli.
-Co się stało ? -zapytał Kevin
-Nic wymiotowałam- skłamałam.
-Nie mógł ci mój koktajl ? -zdziwiła się Ania
Robert patrzał na mnie podejrzliwie.
-Nasza rozmowa przez telefon -powiedział do mnie po polsku, więc nikt z chłopaków nie zrozumiał.
-Ale co? -zapytałam
-Ania jest w toalecie. A co do Kevina... mówił o sytuacji jaką ma Agnieszka? -zacytował mnie
-Lewy, to nie o to teraz chodzi.
-Jak to nie? Jesteś zapłakana, roztrzęsiona. Widzę, że coś cię gryzie.
-Dobrze opowiem wam później na plaży.
Chłopaki oczywiście chcieli wiedzieć jak brzmiał ten dialog. Ania powiedziała, że gadaliśmy o koktajlu. Dzięki Bogu, uwierzyli.
Miałam wątpliwości, czy dobrze robię mając zamiar opowiedzieć im o mojej sytuacji, ale cóż... co mam do stracenia.
Po krótkich kłótniach stwierdziliśmy, że jedziemy tak jak jechaliśmy. Wsiadłam z Dagą do samochodu Marco.
-A tak serio co się stało? -zapytał
-Dowiesz się na plaży- odpowiedziałam .
Jechaliśmy już z jakieś 10 minut.
Otworzyłam szybę i wystawiłam dłoń. Chciałabym umieć latać. Wznosić się do chmur, a potem opadać czując ten wiatr we włosach...Marzenia.
-Dlaczego nic nie mówicie? Zaraz dojedziemy , a my nic podczas jazdy nie mówiliśmy - powiedział Marco.
-No właśnie. Ty gaduła, co tak cicho siedzisz? -zapytała Daga zwracając się do mnie
-Nie wiem co mówić.
-Mów o czym teraz rozmyślałaś.- zaśmiał się Reus.
-Teraz? O tym jaki wpływ na życie mają przyjaciele. Myślisz: Upadłem tak, że nikt nie pomoże mi wstać. A tym czasem okazuje się, że przyjaciele są twoją deską ratunku. Pomagają bez względu na wszystko. Wypełniają twoją pustkę w sercu. Sprawiają, że samotność nigdy cię nie dopadnie, bo oni będą przy tobie. Przyjaciel , lub przyjaciółka jest twoim bratem czy siostrą. Razem rozwiązujecie problemy i pokonujecie wszelkie trudności. Wiesz Marco... fakt mam jedną przyjaciółkę, ale ona jest najcenniejsza w moim życiu - skończyłam mówić.
-Dziękuję Aga, też cię kocham -powiedziała przyjaciółka.
-Piszesz wiersze? -zapytał - Bardzo ładne słowa.
-No czy od razu wiersze. Blogi popisuję czasami- machnęłam ręką.
-Aha... ale czekaj, to Kevin nie jest twoim przyjacielem ?
-No co ty? My się znamy dwa dni. Ale przyznam chciałabym się z nim zaprzyjaźnić, w sumie, nie tylko z nim. Ile Jonas ma lat ? -zapytałam ze śmiechem dobrze znając jego wiek
-A o Marco to nikt nie myśli -znowu posmutniał.
-Daga myśli. Co nie? -zapytałam przyjaciółkę
Zapadła cisza, więc odwróciłam się, by zobaczyć co robi Dagmara. Patrzała przez szybkę nie mrugając. Krzyknęłam jej imię i wtedy się ocknęła.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-A ty o czym? -zapytał MR11
-Jakby to było mieć starszego brata. Zawsze o tym marzyłam -wyznała.
-No patrz, obecnie masz pięciu do wyboru -zaśmiał się. -Jak poznasz resztę drużyny, wybór będzie trudniejszy.
Rozmawialiśmy o wszystkim.W pewnym momencie nasz kierowca kazał zamknąć nam oczy. Lubiłam niespodzianki, więc nie podglądałam. Zgasił samochód po czym trzasnął drzwiami. Otworzył następnie moje i Dagi.
-Wychodźcie, ale nie otwierajcie oczu.
Złapał nas za ręce i prowadził ostrożnie.
-Marco, jak je skrzywdzisz będziesz miał ze mną do czynienia ! -śmiał się Kevin
-Szybko wiejemy do lasu za nim nas dogoni -odpowiedział mu kolega.
Szłyśmy bardzo ostrożnie. To znaczy ja mówię za siebie, ale sądzę, że Daga też uważała. Szliśmy i szliśmy. Co jakiś czas słychać było śmiechy chłopaków. 
-Wszyscy chłopcy, poza Marco! Kto pierwszy w wodzie! -krzyknął Mats
Yhym ...potem to słyszałam tylko zoo.
-Jak dzieci -podeszła do nas Ania.
-Masz kluczyki Kevina co nie? -upewnił się Marco, a Anna potwierdziła- Weź moje też.
Szliśmy jeszcze kawałek i wtedy pozwolił nam otworzyć oczy.
Ukazał się nieziemski widok. Nieduże jezioro, z czystą wodą. W niej piękne odbicie tego co w około. A najlepsze było to, że nikogo poza nami nie było.
-Cudownie - oznajmiłam.
-Wiedziałem, że poetce się spodoba -zaśmiał się.
Rozłożyliśmy ręczniki i pozbieraliśmy ubrania chłopaków. Jak się okazało biegnąc do wody zrzucali z siebie ubrania.
Położyliśmy się w czwórkę na ręcznikach. 
-Marco chodź do nas ! - krzyknął Lewy
-Zaraz! - odkrzyknął po czym zwrócił się do Ani leżącej (podobnie jak Daga) w stroju - Mogę twoją spódnice?
Anna pozwoliła... Ja chyba bym nie ryzykowała.
Reus ściągnął wszystko z siebie i został w samych kąpielówkach. Założył cienką spódnicę koleżanki i pobiegł do chłopaków na most.
-Reus, co ty odwalasz? -zapytał Mats
-Aaaaloooha hej... aaaaloooha hej -machał rękoma i biodrami.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Tańczył to jak tancerka hula. Wolno i spokojnie falując rękoma, to w prawo, to w lewo.
-Dobra... mamy tylko dwie godziny, bo mecz, więc musimy korzystać -poinformował Kevin.
-Okey korzystam- Lewy stanął obok przyjaciela i zaczął go naśladować.- Aalooha hej...
Niecodzienny widok.
Wstałam i szłam w stronę mostu podziwiając otoczenie. Kochałam ten widok gdy w wodzie odbijały się chmury i słońce... często myślałam, że pod wodą jest inny świat. Zawsze marzyłam o tym, by zobaczyć na żywo rafę koralową i poczuć się pod wodą bezpiecznie. Jednak pewien wypadek za czasów gimnazjum, sprawił, że od pięciu lat, wchodząc do wody, nigdy nie byłam głębiej niż po pas. Bałam się. Na dodatek nie umiem pływać...
Usiadłam na most i zamoczyłam nogi w wodzie. Teraz patrzałam jak Mats pokazywał chłopakom jak się skacze z mostu. Jonas oczywiście twierdził, że on to umie najlepiej...
-Aga! Chodź ocenisz nasze skoki -zawołał mnie Mats.
-Ja się was boję.
Grosskreutz podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Będę twoim starszym bratem. Będę się tobą opiekował. Zaufaj mi, nic ci się nie stanie. No chyba, że zostaniesz z nimi sama -zaśmiał się.
Zatrzymałam się i spojrzałam mu w oczy.
-Kevin dziękuję -przytuliłam go.
-Ale za co ? -zapytał odwzajemniając uścisk
-Za to, że będziesz moim bratem.
-Nie ma za co. Ja z chłopakami będziemy dla ciebie taką rodziną, o której inni mogą tylko pomarzyć. Obiecuję ci to -pocałował mnie w czoło.
Poczułam się wtedy jak mała dziewczynka, która cieszy się, że dostała lizaka. A przecież miałam mieć ''nową rodzinę''. Cieszyłam się na tą myśl i to bardzo.
Oceniałam skoki chłopaków. Moim zdaniem najlepszy był skok Jonasa...Jak się później dowiedziałam nie najlepiej było mówić to na głos. Zaraz zaczęły się pretensje. Ale szybko wróciliśmy do ''normalnej'' rozmowy.
-Dlaczego nie jesteś w stroju? -zapytał Marco
-Nie lubię...
-To wrzucimy cię do wody w ciuchach!- stwierdził Mats zbliżając się do mnie
Obok mnie stał Jonas, złapałam go mocno za rękę. Spojrzał na mnie z niezrozumieniem.
-Mats, proszę nie.
-Dlaczego?
-Nie umiem pływać.
-Oj przecież wpadnę do wody z tobą.
-Nie, proszę. Mam też złe wspomnienia. Proszę zrobię wszystko tylko mnie nie wrzucaj do tej wody.
-Nie ściskaj mojej ręki tak mocno - szepnął mi Jonas.
Puściłam go. Miał odciśniętą moją dłoń na swoim nadgarstku. Wyszeptałam przepraszam. A on? Złapał mnie za rękę, jakby wiedział, że na prawdę się boję.
-W porządku nie wrzucę ciebie. Pod warunkiem, że będę mógł cię nauczyć pływać.
Odetchnęłam z ulgą.
-Mats, w porządku, ale innym razem. Teraz chcę się przyzwyczaić do tego miejsca. Poza tym macie jeszcze 1,5 godziny i musimy wracać, bo macie trening.
Zeszłam z mostu i poszłam do dziewczyn. Hm... pierwszy pytanie jakie padło to czy przeżyłam. Zdjęłam ubrania i wraz z dziewczynami zaczęłyśmy się opalać.
Chwilę później Daga zasnęła, więc my z Anią...
-Który jest chętny? -zapytałyśmy chłopaków
-Ja!- zgłosił się Hummels
Cóż jego zadaniem było wrzucenie Dagmary do wody. Tak też się stało... a co później się działo. No może to skrócę. Skończyło się na tym, że Mats z Lewym wyjmowali z włosów dziewczyn glony, a Kevin, Marco i Jonas kłócili się, który lepiej tańczy Macarenę.
Gdy minęła godzina, usiedliśmy wszyscy  w kółku na piasku. Zaczęłam opowiadać swoją historię. A gdy skończyłam usłyszłam jeden miły komentarz Lewego : Zastąpimy ci rodzinę.
Wzruszyłam się. Mogłabym z nimi spędzać każdy dzień. Od świtu do nocy. No ale, cóż mecz  z Eintracht'em sam się nie wygra. Musieliśmy wracać.
W samochodzie fajnie nam się rozmawiało. Jeszcze lepiej niż wcześniej, bo jechali z nami Kevin i Jonas.
-Dziewczyny, ale tak szczerze- zaczął Marco- który z nas lepiej tańczy Macarenę.
Zaśmialiśmy się.
-Ty Marcusiu- poklepałam go po ramieniu.
-No nareszcie o mnie nie zapomniałaś -ucieszył się.
-A moim zdaniem...-zacięła się przyjaciółka.
Zapadła cisza.
-Musimy iść w ósemkę na dyskotekę- dokończył za nią Jonas.
Stwierdziliśmy, że na pewno kiedyś się wybierzemy na jakąś ''rodzinną imprezkę''
Chłopcy odwieźli nas do domu.
-Będę tęsknić - krzyknęła do nich Dagmara.
-My też będziemy za tobą tęsknić! -krzyknęli razem
-A za mną nikt- posmutniałam.
-Kevin będzie tęsknił. Co nie? -zaśmiał się Marco zwracając się do Grosskreutza
Weszłyśmy do domu i opadłyśmy zmęczone na kanapę.
Na mecz niestety nie poszłyśmy, bo chłopcy nie mieli już biletów.
Zjadłyśmy naleśniki podczas oglądania meczu (2:0 dla BVB Lewy x2). Później prysznic, pogadanka i nim się obejrzałyśmy była już 23. Zasnęłyśmy w salonie podczas oglądania filmu. Przebudziłam się jedynie o 1:20 ponieważ dostałam SMSa...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Muszę Wam podziękować za komentarze i nominacje ;) ;*
Mam nadzieję, że nie przynudzam aż tak...3majcie się :)
I mam prośbę ;) ... napiszcie w komentarzu , czy mam pisać co w międzyczasie dzieje się u chłopaków ;) 
PS. Dziękuję za ponad 200 wyświetleń <3 ;)
(next w czwartek lub piątek)


poniedziałek, 22 lipca 2013

THE VERSATILE BLOGGER


,,Zasady konkursu:
1. Podziękować nominującemy blogerowi u niego na blogu
2. Pokazać nagrodę The Versatile Blogge u siebie na blogu
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
4. Nominować 8 blogów, które na to zasługują
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.''


Moje nominacje : 
1. http://nicniezdarzasiebezprzyczyny.blogspot.com
2. http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com
3. http://friend-or-someone-more.blogspot.com
4. http://bvbtomojezycie.blogspot.com
5. http://przezprzypadekzmienilasmojezycie.blogspot.com
6. http://bezciebiezycieniemialobysensu.blogspot.com
7.
8.
Zostałam nominowana przez : 
-Klaudia Nowak. (22.lipca.2013r.)
 7 faktów dotyczących mnie :
1. Mam na imię Zuzanna.
2. Kibicuję BVB i reprezentacji Polski. 
3. Staram się dążyć do spełnienia marzeń.
4. Nienawidzę takich klubów jak : Bayern Monachium i Real Madryt. 
5. Kocham marzyć. 
6. Nie lubię chodzić na zakupy. 
7. Uwielbiam się wygłupiać ;d

 -Dominika Borkowska. (22. lipca.2013r.)
 7 faktów dotyczących mnie :
1. Jestem śpiochem.
2. Kocham czekoladę.
3. Kocham pić herbatę z miodem.
4. Lubię czytać.
5. Lubię robić zdjęcia.
6. Kocham wakacje <3 ;)
7. Moim ulubionym zespołem jest LemON. 

-Ewelina Hummels (23. lipca. 2013r.)
 7 faktów dotyczących mnie : 
1. Uwielbiam oglądać mecze.
2. Prawdopodobnie nie będę oglądała meczu Bayern-BVB (27.07) :(
3. Nie lubię nosić kapci ;d 
4. Wstałam dzisiaj i wczoraj o 6:10 ;d
5. Nie mam pojęcia co napisać.
6. Nie lubię sprzątać w pokoju.
7. Lubię grać w piłkę ;)

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 3

1 września 2013
Przebudziłam się o trzeciej. Z boku na bok...nic. Nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam przemyśleć to i owo.
Kevin... Chciałabym by stał się moim przyjacielem na zawsze i nigdy nie odszedł. Po rozmowie przeprowadzonej w pociągu myślę, on jest jak Daga. Wysłucha, rozumie, udowodni, że świat nie jest wcale taki zły. Takiej osoby mi było trzeba przez te ostatnie lata. Znam go krótko, ale widzę, że ja dla niego też nie jestem obojętna. Nie mówię o miłości, mówię o przyjaźni, która jest cenniejsza niż złoto, niż jakikolwiek skarb znajdujący się na ziemi. Zresztą nie myślę o związku. Nie chcę mieć teraz z miłością nic wspólnego. Chcę mieć przyjaciół. Takich prawdziwych, którym będę mogła powiedzieć wszystko i na nich polegać bez względu na wszystko.
Moja myśli przerwał odgłos... wymiotowania. Natychmiast pobiegłam do pokoju Dagmary. Nie było jej, więc pobiegłam do jej łazienki. Siedziała przy klozecie.
-Daga wszystko gra?
-Tak, tylko źle się czuję. Chyba coś zjadłam nieświeżego.
Po tych słowach... no sami wiecie co zrobiła. Poszłam i uchyliłam okno.
-Zaparzę ci mięty - powiedziałam i poszłam do kuchni.
Wstawiłam wodę, do szklanki wrzuciłam saszetkę mięty i czekałam aż woda się zagotuje.
Nie ma się co oszukiwać. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to to, że Dagmara może być w ciąży.
Woda w czajniku już się zagotowała, więc zalałam herbatę. Trochę przelałam, więc szłam powoli i ostrożnie do toalety. Postawiłam herbatę obok niej.
-Dziękuję.
-Nie ma za co- usiadłam przy niej i położyłam dłoń na jej ramieniu.
-I przepraszam, że cię obudziłam.
-W sumie to mnie nie obudziłaś i tak nie spałam.
-Może nie siedź tak blisko mnie. Jeszcze się zarazisz.
-E tam... ty jesteś ważniejsza. Ale ... nie jesteś w ciąży co nie?- zapytałam prosto z mostu
Ani ona, ani ja nie lubiłyśmy owijania w bawełnę.
-Hehe. No co ty. Niby z kim jak ja nawet chłopaka nie mam?
-Nie, nie tak się pytam.
-Ty i ta twoja wyobraźnia.
Uśmiechnęłam się lekko. Zapach w toalecie nie był zbyt przyjemny, więc chciałam pójść do mojej łazienki po odświeżacz. Jednak wyszło trochę inaczej. To wszystko (już nie opisuję ze szczegółami ;d ) doprowadziło do tego, że sama zaczęłam wymiotować. (nasze łazienki znajdywały się na przeciwko siebie)
-A nie mówiłam? -zaśmiała się przyjaciółka
Gdy już trochę nam się poprawiło, (ale najlepiej nie było) rozłożyłyśmy sobie ręczniki na podłodze i gadałyśmy przez otwarte drzwi.
-Wiesz Daga... Ja ci coś muszę powiedzieć -zaczęłam.
-Zakochałaś się?
-Niee.
-To co?
-Przedwczoraj jechałam w pociągu z Kevinem Grosskreutzem. To z nim SMSowałam wczoraj na korcie. Właśnie wczoraj też spotkałam Anię Stachurską i przytulałam Marco i Lewego.
Oho...no i się zaczęło. Co? Jak? Gdzie? Kiedy? O której? itd. No ale musiałam jej powiedzieć, w końcu to moja przyjaciółka, której wiele zawdzięczam. Po długim wywiadzie, trwającym do godziny 5, zasnęłyśmy na podłodze w łazience.
Obudził nas dźwięk mojego telefonu.
-Cholera Kevin! - popędziłam szybko do pokoju i wzięłam telefon
-Halo?
-Aga, dlaczego nie odpisujesz?
-Przepraszam. Spałam w łazience, a telefon zostawiłam w pokoju.
-W łazience?
-Grypa żołądkowa.
-Oj to cienko. W takim razie nici ze spotkania?
-Przykro mi... mam nadzieję, że to będzie trzy dniówka.
-Też mam taką nadzieję. Trzymaj się. Pa.
-Pa pa.
Wróciłam do łazienki z telefonem i położyłam się na ręczniku. Daga jeszcze spała to co ja mogłam robić przez ten czas? Zeszłam na dół i zrobiłam sobie herbatę. Na śniadanie nie miałam ochoty. Włączyłam telewizor, nic nie było ciekawego do oglądania. Postanowiłam zobaczyć, czy przyjaciółka jeszcze śpi. Dokończyłam napój i poszłam na górę. Spała. Poszłam do mojej łazienki i usiadłam na klozecie. Uznałam, że fajnie by było gdybym w końcu napisała do Ani.
,,Cześć ;) Tu Agnieszka''
,,Cześć ;* Co tam? ''
,,Nie najlepiej... Grypa żołądkowa... ;\ ''
,,Hm... mogę cię szybko postawić na nogi :) Gdzie mieszkasz? Zaraz wpadnę''
Nie wierzyłam własnym oczom. Ania prawdopodobnie zaraz tu będzie. Chciałam odpisać od razu, ale musiałam przecież zapytać przyjaciółki. Wstałam i podeszłam do niej. Delikatnie położyłam rękę na jej ramię.
-Daga...
-Hm?
-Może Ania tu przyjść?
-Jaka Ania?
-Ta co ci o niej opowiadałam.
-Jasne niech wpada.
Zdziwiła mnie trochę jej obojętność, ale z drugiej strony się nie dziwie... no w końcu nie zawsze spędzasz całą noc na zwracaniu. Odpisałam Lewandowskiej informację pod jaki adres ma przyjechać.
Chciałam zejść na dół, jednak musiałam wrócić do toalety. Gdy już mogłam z niej wyjść zeszłam na dół. W samą porę bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i przekręciłam kluczyk w zamku.
-Wejdź- uśmiechnęłam się.
Usiadłyśmy w salonie. Anna miała torebkę wypełnioną, nie wiem czym.
-Moja przyjaciółka też jest chora.
-W porządku. A gdzie ją znajdę?
-Na górze.
Nowa koleżanka poszła sama na górę. Bałam się reakcji Dagi... Niby: Jasne niech wpada. A co do czego, to później jest inaczej... No ale takie życie. Nie może przecież zawsze być pięknie i kolorowo.
Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Odwróciłam się. Szła przyjaciółka z miską i Ann z dwoma kocami.
-Drogie panie, proszę bardzo połóżcie się na kanapie. Ja spadam do kuchni i coś wam przygotuję.
Wymieniłam spojrzenia z Dagmarą, po czym wzruszyłam ramionami.
Słyszałyśmy jak Ania coś w kuchni przygotowuje. Nie mogłyśmy zobaczyć co to, bo nam zabroniła.Ciekawość zżerała nas od środka. Do momentu, w którym otrzymałyśmy kubek z dziwnym koktajlem.
-Wypijcie, a ja pójdę się załatwić. Tylko macie to wypić!
Ania opuściła nasz salon. Wraz z przyjaciółką wzięłam łyk ''lekarstwa''. Było obrzydliwe, ale skoro miało nas postawić na nogi, piłyśmy dalej.
Nagle zadzwonił telefon Anny.
-Odbierzcie! -krzyknęła
Wyjęłam telefon z jej torebki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Ania, co to do cholery ma być. Mówię o tej kartce w kuchni: ,,Jestem u tej Agnieszki, o której ci opowiadałam, na Flamingoweg 26. Gdybym nie wróciła przed 14 przyjedź tam. Całuje Ann'' A co miałby ci się stać? Ania w co ty się pakujesz? Kevin dzisiaj też mówił o jakieś Agnieszce i z tego co opisywał wyglądała tak samo jak...
-Ania jest w toalecie. A co do Kevina... mówił o sytuacji jaką ma Agnieszka?
-Jakiej sytuacji? Mówił, że poznał miłą osobę i chce bym ja z chłopakami... Z kim ja mówię?
-Z Agnieszką, miło mi. A gdybyś chciał wiedzieć, to ty też mnie już poznałeś. Oberwałam wczoraj od ciebie i Marco piłką.
W telefonie zapanowała cisza.
-Jesteś tam?
-Tak, przepraszam. Jak Ania będzie mogła to niech oddzwoni.
-Dobrze. Pa pa.
Rozłączyłam się. Przeanalizowałam w myślach jeszcze raz tą rozmowę.Za kogo on mnie ma? W sumie to oni. Przecież nie jestem żadnym kryminalistą.
Wróciłam na kanapę i okryłam się kocem. Wypiłam z przyjaciółką koktajle. Przez ten czas Lewandowska już wróciła. Usiadła na fotelu znajdującym się na przeciw kanapy.
-Ania...ale tak szczerze, boisz się mnie? -zapytałam
-Haha. Na początku jak tylko tu weszłam, owszem stwierdziłam, że oglądam za dużo kryminałów . Jednak już wszystko gra. A co Robert dzwonił?
-Tak. Prosił byś oddzwoniła.
Koleżanka ponownie opuściła salon i poszła do kuchni. Rozmawiała z Robertem, co chwila śmiejąc się. Spojrzałam na Dagę. Nie była już blada, na twarzy pojawiły się rumieńce. Ania to by mogła być lekarzem.
A właśnie gdy skończyła rozmowę z Robertem usiadła z powrotem na fotel. Rozmawiałyśmy jakieś 10 minut. Dlaczego tak krótko? Otóż do domu wszedł bez pukania Kevin.
-Drogie panie, makijaż, ręczniki i strój kąpielowy. Tylko proszę... pośpieszcie się.
Wymieniłyśmy spojrzenia. Anka o wszystkim wiedziała.
Pobiegłam z Dagmarą na górę i szybko ubrałyśmy się. (ona aa , ja aa . Oczywiście byłyśmy tak miłe, że Ani pożyczyłyśmy strój)
Wyszłyśmy przed dom. Stały tam dwa auta. W mercedesie siedział samotnie Marco, a w BMW (od kierowcy) Kevin, Lewy, Mats, Jonas.
-Ja idę do auta Kevina! -zaklepała Ania
Cóż pozostało mi i Dadze? Wsiadłyśmy do samochodu Marco. Pomarzyć o takim aucie zawsze wolno. Za to nie karają, jeszcze. Usiadłam z przodu, a Daga z tyłu. Marco odpalił auto i przed 12:30 wyjechaliśmy. Jechaliśmy za Kevinem i spółką.
-Chciałaś się ze mną spotkać? -zapytał
-Nie tylko z tobą -odpowiedziałam.
-Dlaczego nikt mnie nie lubi -posmutniał.
-Marco, ja cię lubię. A na nią nie patrz... to wariatka. W Wariatkowie nie nauczyli jej powagi ani nie nauczyli jej zakochiwać się - poinformowała moja przyjaciółka.
-Nie miałaś nigdy chłopaka? -zapytał
-Nie- odpowiedziałam.
-A pierwszy pocałunek ?
-Nie...
-Pierwszy raz?
-Też nie...
-Ile masz lat?
-Dwadzieścia, ja też. Ona niech ci lepiej nie mówi, bo zaraz powie, że 17- zaśmiała się przyjaciółka.
Nie powiem, atmosfera była świetna. Bałam się tylko gdzie dojedziemy. Na plażę gdzie jest dużo ludzi, czy raczej jeziorko na uboczu miasta... Marco niestety nie chciał mi nic powiedzieć.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Nie wiem czy nie za krótko... Dzięki za 120 wyświetleń. ;*
Zostawiał rozdział do waszej oceny ;))
(następny rozdział we wtorek ;) )

piątek, 19 lipca 2013

LIEBSTER AWARDS

,,Liebster Award polega na tym że jakaś osoba Cię nominuje. Ty musisz odpowiedzieć na jej pytania które zadała w swoim poście.
Później też nominujesz 11 osób do Liebster Award i ty piszesz im pytania.''


DZIĘKUJĘ BARDZO ZA NOMINACJĘ ;*

Moje nominacje na chwilę obecną : 
1. http://marco-kamila-bvb.blogspot.com
2. http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com
3. http://marco-reus-bvb.blogspot.com
4. http://echte-liebe-bvb.blogspot.com
5. http://co-los-ze-soba-przyniesie.blogspot.co.uk
6. http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com
7. http://bezciebiezycieniemialobysensu.blogspot.com
8.
9.
10.
11.

Zostałam nominowana przez : 
-Klaudia Nowak. (18.lipca.2013r.)

Pytania:
1.Jak masz na imię .?
2.Ile masz lat ?
3.Ile masz blogów ?
4.Ulubiony piłkarz .
5.Jakie są Twoje zainteresowania ?
6.Jakie sporty Cię interesują ? 
7.Czy trenujesz jakąś dyscyplinę .?
8.Byłaś / eś w życiu na jakimś meczu ? Jakim ?
9.Jakiej drużynie kibicujesz ? (Klub , może byś też reprezentacja)
10.Kim chcesz zostać w przyszłości ?
11.Co sądzisz o transferze Mario Gotze i Leo Bittencourt?
 
Moje odpowiedzi: 
1. Zuzanna
2. 14
3. 1
4. Kevin Grosskreutz, Marco Reus, Robert Lewandowski, Jordi Alba.
5. Piłka nożna.
6. Piłka nożna i trochę siatkówka. 
7. Nie.
8. Nie.
9. klub: BVB rep.: Polska i Hiszpania.
10. Nie wiem.
11. Mario zachował się chamsko. O Leo nic nie powiem.
 
Moje pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat? 
3. Jaką dyscyplinę sportu lubisz najbardziej?
4. Ulubiony klub ?
5. Ulubiona reprezentacja
6. Ulubiony piłkarz? 
7. Ile masz blogów?
8. Na ilu meczach byłeś/byłaś?
9. Na jaki mecz byś chciał/chciała pojechać?
10. Wymarzone miejsce zamieszkania?
11. Co myślisz o postępowaniach Robrta Lewandowskiego.

Rozdział 2

31 sierpnia 2013
Obudziłam się przez własną głupotę. Zapomniałam zasłonić rolety, więc światło padało prosto na moją twarz.
-Cóż, chcąc nie chcąc trzeba wstawać- powiedziałam do siebie.
Usiadłam wyciągając rękę w stronę mojej komórki. Spojrzałam na ekran i...opadłam z powrotem na łóżko. Było krótko po 7. Wiedziałam, że i tak nie zasnę więc poszłam do łazienki umyć zęby itp. To nie było problemem, bo kosmetyczkę miałam w torbie podręcznej, ale w walizce był chaos spowodowany moją leniwością ... no i już miałam plany na najbliższą godzinę, którą spędzę w pokoju. Układałam te ubrania i układałam. Sama się zdziwiłam, że ich tyle mam. Gdy skończyłam wybrałam coś na dzisiejszy dzień. Spojrzałam w lustro.
-Dasz radę. Wszystko się ułoży- mówiłam.
Po cichu, nie wiedząc czy Daga jeszcze śpi, zeszłam na dół. Zastałam przyjaciółkę śpiewającą coś pod nosem. Usiadłam obok niej.
-Dobrze, że już jesteś. Musimy iść na zakupy, bo w lodówce pustki. Jak nie chcesz mogę iść sama-poinformowała.
-Nie ma problemu, ja pójdę.
Z uśmiechem na twarzy wyszłam z domu i ... nie wiedziałam gdzie iść. Postanowiłam pójść w prawo. Szłam i szłam, a żadnego sklepu nie było. Rozglądnęłam się dookoła. Nic. Obok mnie przeszła jakaś młoda kobieta. Przewróciłam oczami i podbiegłam do niej.
-Przepraszam wie pani może jak dość do najbliższego sklepu ?
-Oczywiście. Na końcu drogi w lewo, tam powinna pani zobaczyć taki niebieski sklep.
Podziękowałam i chciałam już odejść od nieznajomej jednak ona wolała kontynuować rozmowę.
-Jest pani tu jednodniowo?
-Może mówmy sobie po imieniu. Agnieszka- wyciągnęłam rękę.
-Anna. Jesteś z Polski? -zapytała po polsku
-Tak- uśmiech pojawił mi się na twarzy. -Ty też?
-Tak. Wprowadziłam się tutaj z mężem.
Moje oczy były na pewno większe niż pięć złoty. To oczywiste. Ten uśmiech, te oczy... na dodatek polka mieszkająca tu z mężem.
-Ania Stachurska? -zapytałam cicho
Zaśmiała się i kiwnęła potakująco głową. Przytuliłam ją. Moim marzeniem było nie tylko spotkanie piłkarzy BVB, lecz także spotkanie jej.
-Jejku Ania. Codziennie obserwuję twojego bloga. Czasem oglądam twoje walki...
-Miło mi- zaśmiała się. - Rzadko kiedy ktoś mnie kojarzy w ten sposób.
-Wiesz...chętnie bym z tobą porozmawiała ale śpieszy mi się troszkę.
-Nie ma problemu. Wiesz, miło mi się z tobą rozmawiało. Jeśli chcesz mój numer...
-Tak! Tak , tak! -oczy ponownie mi sie zaszkliły ze szczęścia
Miałam okazję zakolegowania się z Anią. Zawsze o tym marzyłam. Większość ludzi... Większość fanek Roberta jej nienawidziło. Jednak ja widziałam w niej wzór do naśladowania. Zawsze uśmiechnięta, dbająca o siebie i ambitna.
Wręczyła mi swój numer telefonu zapisany na kawałku paragonu. Podziękowałam, przytuliłam ją i poszłam drogą wskazaną przez Annę - Prosto i w lewo. Faktycznie dostrzegłam niebieski sklep. Weszłam do środka.
Kolejna kolejka do Toi toi -zaśmiałam się w myślach.
Wzięłam to co potrzebne. Chleb, mleko, herbata, ser żółty, ser biały, ogórek,dwa pomidory, szynkę i śmietanę. Zapłaciłam i miałam zamiar wracać. Oczywiście nie mogłam wrócić do domu kiedy na Signal Iduna Park miałam tak blisko. Od samego domu na stadion były 3 kilometry, jednak teraz mi było bardziej po drodze. Przyuważyłam, ludzi ubranych w koszulki Borussi wchodzących na stadion. Oczywiście moja pierwsza myśl - Trzeba iść za nimi! No i tak też zrobiłam.
Po śledzeniu jakieś młodej nastolatki znalazłam się na trybunach. Niektórzy kibice byli przy samym boisku. No tak. Oni mogą a ja  nie? Oczywiście musiałam tam podejść. Piłkarze rozdawali wtedy autografy. Nie chciałam się pchać tam z tymi zakupami, więc zdecydowałam poczekać aż wszyscy pójdą. Usiadłam wygodnie na ziemi i czekałam. Zapatrzyłam się w jeden punkt i myślałam jakie szczęście mnie tu spotyka, jak wspaniałych ludzi poznaję i jestem tak blisko Borussi. Czego chcieć więcej? Rodziny? Ją zastąpią mi przyjaciele tacy jak Daga. Z zamyśleń wyrwało mnie uderzenie.
-Uwaga! -krzyknął ktoś
Odruchowo spojrzałam skąd dochodzi głos. Żałowałam, bo w prezencie dostałam piłkę. To znaczy...piłką prosto w twarz.
Usłyszałam śmiech dwóch mężczyzn. Podbiegli do mnie, a ja wstając dłońmi przetarłam twarz.
-Przepraszamy panią - skinęli głowami Lewy i Marco.
-Serio? Na prawdę tak staro wyglądam? -oburzyłam się
-Przepraszamy cię - znowu powiedzieli to razem.
Zaśmialiśmy się.Podniosłam piłkę i wręczyłam ją Robertowi.
-Dziękujemy i przepraszamy- powiedział.
-Ej! Dokąd to ?
-Trenować- rzucił Marco.
-A jakaś rekompensata za to, że walnęliście mnie piłką? - uśmiechnęłam się niewinnie
Wymienili ze sobą spojrzenia.
-Hug me! -krzyknęłam
Od razu się zaśmiali i przytulili. Jeju, mogłabym zostać tak na całe życie w ich objęciach. Marzenia. To co piękne szybko się kończy.
-My musimy spadać -odkleili się.
-Narazie ! -krzyknęłam gdy już odbiegali
Po tym wydarzeniu gdzieś miałam kolejkę do autografów Aubameyang'a i Suboticia. Postałam chwilę przyglądając się trenującym piłkarzom. Jednak musiałam już wracać. Spojrzałam na telefon. Zaklęłam w duchu. Było wpół do 12.Szybkim tempem wracałam do domu. Niekiedy nawet biegłam. W końcu doszłam. Stanęłam przed drzwiami. Pomyślałam sobie, że przyjaciółka na pewno na mnie nakrzyczy, więc postanowiłam wymyślić jakąś dobrą wymówkę. Zbytnio nie miałam zbyt dużo czasu, bo otworzyła drzwi.
-Dlaczego nie wchodzisz? -zapytała
-Trochę stania na świeżym powietrzu zawsze spoko.
Spojrzała na mnie podejrzliwie. Zrobiła miejsce w drzwiach i wzięła ode mnie reklamówkę.
-Ile ci wiszę? -zapytała w kuchni
-Oj daj spokój. I tak musimy się dogadać ile mam ci płacić za to, że tu jestem.
-A spróbuj tylko mówić cokolwiek o pieniądzach! To od razu się wynosisz!
Zaśmiałam się zajmując miejsce na krześle podczas gdy przyjaciółka rozpakowywała zakupy.
-Dlaczego tak długo ciebie nie było?
Skrycie miałam wielką nadzieję, że o to nie zapyta. Nie  miałam gotowej wymówki. No więc...co mi pozostało?Wymyślić coś, bym mogła iść na górę. Chciałam podejść do niej i zapytać czy ma coś na ból głowy...Jednak wyszło inaczej.
 Spadłam z krzesła. Przyjaciółka zaczęła się śmiać.
-Hahaha. Aga co ty? -podbiegła i pomogła mi wstać
-Y nie wiem. Chciałam wstać, zakręciło mi się w głowie i spadłam -skłamałam.
-Może to z głodu? Zjesz coś i będzie dobrze. To gdzie byłaś?
Podniosłam krzesło i gdy tylko się obróciła zrobiłam w jej stronę głupią minę.
-Zwiedzałam okolicę.
-Aha. Jakie wrażenia?
-Dobre, bardzo dobre.
                                                 ##############################
Zbliżała się 19, a ja leżałam w salonie z przyjaciółką. Nic nie mówiłyśmy, ani nic nie oglądałyśmy. Ja byłam pogrążona w myślach. Wczoraj spotkałam Kevina Grosskreutz'a, dzisiaj Anię, Lewego i Marco... Czy może być jeszcze lepiej? Nie ... chyba nie.
-O czym myślisz? -zapytała przyjaciółka
-O niczym- skłamałam.
Nie miałam zamiaru jej mówić o tych spotkaniach, bo ona by zaraz zaczęła o wszystko pytać, a ja dzisiaj nie chciałam udzielać wywiadu.
-Wiesz ja pójdę na kort- poinformowałam.
-Chcesz mogę iść z tobą.
-No dobra -szczerze to liczyłam na to, że nie pójdę sama.
Poszłyśmy na górę i przebrałyśmy się w czarne dresy. Wzięłam swoją piłkę i zeszłam na dół.
-Gotowa?
-Tak. Tylko nie wiem czy brać bluzę -zastanawiała się Daga.
-Nie bierz. Ja też nie biorę.
Zamknęłyśmy dom i poszłyśmy na boisko. O dziwo było pusto.Ani żywej duszy. Może też dlatego przestraszyłam się gdy dostałam SMSa.
-Gramy jeden na jeden co nie? -zapytała przyjaciółka
-Okey. Tylko zaczekaj.
Wyjęłam delikatnie mój telefon z kieszeni dresów i odczytałam SMSa ,,Siemka. Jak się masz? '' Kevin, Kevin, Kevin... Jakby nie mógł napisać 20 minut wcześniej kiedy siedziałam w domu i się nudziłam. ,,Siema, siema. Jest dobrze. Wczoraj wypłakałam się jeszcze Dadze i jest mi lżej. A teraz wybacz, ale jestem na korcie'' . Miałam zamiar schować telefon z powrotem, ale ''Klaus'' zdecydował się na jeszcze jednego SMSa. ,,Cieszę się, że u Ciebie dobrze. Strzelaj ładne bramki ;)''  Uśmiechnęłam się do telefonu i spojrzałam na przyjaciółkę. Jej spojrzenie mówiło samo za siebie.
-To tylko kolega - wyprzedziłam jej pytanie.
-Tak... kolega.
-No tak!
-No przecież mówię, że tak.
-No, bo tak. Ledwo się znamy.
-Dobra już dobra. Możemy grać?
Grałyśmy z jakąś godzinę. Wygrywałam 18 do 16. Nie ma to jak podwórkowa gra... przeciętni ludzie strzelają więcej bramek niż zawodowcy.
-Ja już nie dam rady -usiadła przy bramce Daga.
-No to od jutra zaczynasz ze mną trenować. Ja codziennie biegam przez 40 minut, a później chodzę na kort. Dzisiaj sobie odpuściłam, ale jutro nie popuszczę.
-Aga...
-Co?
-Niee...
-Tak, tak.
Porozmawiałyśmy chwilę i wróciłyśmy do domu. Zanim się wykąpałam i ubrałam w piżamę była 22. Dagmara chciała oglądnąć jakiś film, ja jednak wkręciłam kit, że jestem zmęczona. Położyłam się na łóżku i zaczęłam SMSować do Kevina  :
-,,Wygrałam 18 do 16 ;) ''
-,,To super. Którą bramkę mi dedykowałaś?''
-,,19 ;*''
-,,Bardzo śmieszne...:(''
,,Dedykuje ci jutro bramkę ale pod warunkiem... ^^ ''
,,Aż się boję...''
,,To nic takiego. Moje małe marzenie ;)''
,,Nie za bardzo mogę cię zabrać na trening, jeśli o to ci chodzi.''
Po tym wiadomości uśmiech zszedł mi z twarzy. A ten znowu musiał czytać mi w myślach....
,,Nie smuć się. Może kiedy indziej. Ale mogę załatwić ci spotkanie z kim tylko zechcesz'' 
,,Dobrze. Z Tobą, Marco, Lewym, Matsem i Jonasem.''
,,Duże wymagania...;p Jutro rano się odezwę. Pa''
Nic nie odpisałam tylko położyłam się i rozmyślałam. Nie wiem nawet, o której zasnęłam.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
 No i jest drugi. Moim zdaniem strasznie nudny... Na trzeci mam już pomysł. (następny rozdział w niedzielę lub poniedziałek). Grunt by to wypaliło ;)
Dziękuję za nominację i za miłe komentarze. ;*
PS. W bohaterach pojawił się Jonas Hofmann




czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 1

30 sierpnia 2013r.
Siedziałam w pociągu. Ostatni kurs Berlin - Dortmund. Już miałam dość. Cały dzień w pociągu. Z Warszawy do Kostrzyna z Kostrzyna do Berlina... Fakt mogłam wybrać samolot, ale bałam się. Ogólnie w tym momencie to bałam się wszystkiego. Dlatego postanowiłam zamieszkać u mojej przyjaciółki. Na razie. Później znajdę coś dla siebie. Szczerze mówiąc to w tym momencie miałam ochotę położyć się, zasnąć i najzwyczajniej w świecie się nie obudzić. Już miałam zamiar rozłożyć się wygodnie na tych 4 miejscach gdy...
-Można? -usłyszałam męski głos
No tak, tak z moim niemieckim najlepiej nie było. Nienawidzę akcentowania, więc mówiłam po niemiecku z polskim akcentem.
-Proszę- rzuciłam opierając się ręką o oparcie.
Spojrzałam na mężczyznę. Ubrany był w ciemne jeansy. Buty i kurtkę miał skórzaną. A jego czapka z okularkami najzwyczajniej mnie śmieszyła.  

Spojrzałam przez szybę. Na dworze robiło się już ciemno. Nic dziwnego dochodziła godzina 20. Mijaliśmy pola, które przecinała mała rzeczka. Chmury były tak kolorowe, że aż nie do opisania. Pomarańczowo-różowo-błękitne. Piękne. Szkoda tylko, że to niebo zabiera nam bliskich. Obserwowałam świat zza szyby i poczułam, że moje powieki domagają się ''wolnego''. Nie mogłam przecież zasnąć. Co jeśli ten mężczyzna mnie okradnie? Przecież go nie znam. Jednak tak bardzo chciało mi się spać, że postanowiłam zaryzykować rozmową.

-Agnieszka- wyciągnęłam rękę do nieznajomego.
-yy...Klaus.
Zdziwiła mnie jego reakcja. Zastanawiał się jak ma na imię? Może to po prostu ja przesadzałam?
Poczułam wibrację telefonu w prawej kieszeni spodni. Delikatnie, uważając na moją nową obudowę z logo BVB, wyciągnęłam komórkę. Na wyświetlaczu ukazało mi się imię przyjaciółki.
-No co tam Daguś? -zapytałam po polsku
-W porządku. Kiedy będziesz?
-Nie wiem. Jestem gdzieś w połowie drogi do Dortmundu.
-Dobrze. Ja będę czekała na przystanku.
-Okey. Pa.
-Papa.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni. Oczywiście bardzo delikatnie. Kątem oka spojrzałam na Klausa. Uśmiechnął się lekko.
-Ładny telefon.
-Dziękuję -odparłam.
-Długo kibicujesz Borussi?
-Sześć lat.
Spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Tylko nie mów, że jesteś kibicem Schalke- uprzedziłam stanowczo.
Zaśmiał się spoglądając za szybę.
-Ja miałbym kibicować Schalke? Nigdy w życiu. Borussię kocham odkąd pamiętam. Nigdy nie zmienię zdania. Tak jak na przykład Felipe...
Rozmawialiśmy z jakieś 10 minut o Borussi. Śmialiśmy się co chwila i dogadywaliśmy. Na prawdę miło mi się z nim rozmawiało jednak potrzeba snu była silniejsza.
-Zdrzemnę się. Mam nadzieję, że mnie nie okradniesz -zaśmiałam się.
On w odpowiedzi też, tylko się zaśmiał. Nie byłam pewna czy powinnam zasnąć, ale co mam do stracenia. Ubrania, parę kosmetyków?
Położyłam się wygodnie i zamknęłam oczy.

Mocny wiatr rozwiewał ciemne chmury zapowiadające deszcz. Dłonie utopiłam w kieszeniach kurtki. Spojrzałam przed siebie. Stałam na przeciwko nagrobka mojej cioci.
-Przepraszam za to, że zawsze ci zawadzałam, zbyt mało pomagałam, wierzyłam gdy mówiłaś, że dobrze się czujesz...Przepraszam. Mimo mojego wyjazdu nadal będę o tobie pamiętać- wyznałam.
 Łza spłynęła mi po policzku. Otarłam ją i dostrzegłam mężczyznę idącego alejką. Wyglądał na 60 może 70 lat. Nieustannie na mnie spoglądał. Przestraszyło mnie to, więc postanowiłam wracać. Przechodząc obok niego obawiałam się czegoś. I słusznie...
-Wyjeżdżasz bo utraciłaś ostatnią osobę jaka ci pozostała? Uciekasz i chcesz zacząć wszystko od nowa. Chcesz zapomnieć o wszystkim. W ten sposób zapomnisz też o niej. To po co obiecałaś?

Gwałtownie usiadłam. Całe moje ciało było spocone, ręce mi się trzęsły...zaczęłam płakać. Obiecałam cioci, że o niej nie zapomnę, obiecałam. A do cholery chcę wymazać z pamięci wszystko co miało miejsce w Polsce. Wszystko i wszystkich.
-To tylko sen- spojrzał na mnie siedzący naprzeciwko Klaus.
-Nie, to jest rzeczywistość.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
-Mogę wiedzieć co się stało? -zapytał
Cóż mi pozostało? Nie miałam przez ostatnie dwa tygodnie przy sobie nikogo. Do Dagi też nie mogłam się dodzwonić... tłumię to w sobie i tłumię...
-Jestem sierotą. Wychowałam się w domu dziecka... Próbowałam szukać mojej rodziny gdy zbliżały się moje 17-naste urodziny. Znalazłam informację, że moja matka zaginęła, a ojciec nie żyje. Mama jednak miała siostrę, Ulę. Skontaktowałam się z nią trzy miesiące przed moją osiemnastką. Poszukiwania naprawdę dużo czasu mi zajęły. Spotkałyśmy się w parku. Płakała ze szczęścia, bo nikt nie wiedział co stało się ze mną po tym jak mama mnie urodziła. Większość rodziny myślała, że mnie zabiła... A właśnie większość rodziny... Lecieli na pogrzeb dalszej rodziny do Gdańska. Samolot ... spadł. Wszyscy zgineli. Została mi tylko ciocia. W dodatku stara panna. Miałam tylko ją. Zachorowała i ... i umarła. Ja zostałam sama. Zbyt dużo tragedii. Chciałabym o tym wszystkim zapomnieć. Jednak, obiecałam Uli, że zawsze będę o niej pamiętała. Ja już nie wiem co robić... -popłakałam się na maksa.
-Wszystko się ułoży- pocieszał mnie.
-Nie, nic się nie ułoży! Już dwa razy próbowałam się zabić ale mnie ratowali. Postanowiłam więc korzystać z życia i wyjechać do Dortmundu...ale ten głupi sen.
Byłam wkurzona, nawet bardzo. Zawsze coś staje mi na przeszkodzie. A gdyby tak...mieć wszystko gdzieś? Nie przejmować się śmiercią, niczym? Przejmować się sobą? Ciekawe co by z tego wyszło...
-Wiesz, każdy zalicza upadki, tak jak ty. Każdy myślał o tym by się zabić, każdy próbował mieć później wszystko w dupie- mówił, a ja czułam, że czyta moje myśli.- Jednak najlepiej cieszyć się życiem. Tym, że żyjesz, bo żyje się tylko raz. Dlaczego chciałaś się zabić? Gdybyś wtedy nie przeżyła nie siedziałabyś w pociągu z Kevinem Grosskreutzem- oznajmił po czym ściągnął czapkę i okulary.
Nie wierzyłam własnym oczom. Musiałam wtedy bardzo dziwnie wyglądać. Zapłakana na skraju załamania, ale z tą nutką nadziei w oczach i lekkim uśmiechem na twarzy...
-Nie wierzę- wyszeptałam.
-Widzisz życie jest pełne niespodzianek, tylko wtedy gdy żyjesz na prawdę.
Łzy znowu napłynęły mi do oczu. Siedziałam w pociągu z Kevinem! Tym Kevinem! Piłkarzem Borussi Dortmund.
-Y a... Kevin ja...przepraszam-wydusiłam.
-Za co?
-Za to co mówiłam. Po prostu ja nie mam z kim porozmawiać...
-Okey w porządku. Polecam się na przyszłość. Masz mój numer- wyjął z kieszeni swój telefon i mi go wręczył.- Jak coś to dzwoń.
Wzięłam niepewnie jego komórkę i wyjęłam swoją. Spisałam numer, po czym oddałam mu telefon. Pokręciłam przecząco głową.
-Ja w to nie wierzę- wyznałam.
Później duuużo rozmawialiśmy o nadchodzącym meczu z Nurnbergiem, o tym jak wygląda nasze życie i w ogóle o wszystkim. Nawet nie wiem kiedy już dojechaliśmy na miejsce.
Wyszliśmy z pociągu z trudem. Wielkie korki były, lub jak to Kevin uznał nie korek lecz...kolejka do Toi toi (ponieważ na meczach zawsze jest ogromna kolejka do toalety, a właśnie w tym momencie musiało mu się to przypomnieć)
Od razu gdy tylko postawiłam walizkę poczułam czyjś uścisk.
-Aga! Jejku jak ja się za tobą stęskniłam- krzyczała mi nad uchem Daga.
-Ja też za tobą tęskniłam - odwzajemniłam uścisk.
-To ja już będę leciał- oznajmił Grosskreutz.
-Napiszę - zapewniłam.
Kiwnął głową i ruszył przed siebie.
W drodze do domu, który znajdował się przy ulicy Flamingoweg, przyjaciółka nie dawała mi spokoju, kim był ten mężczyzna. Śmiałam się z niej i obiecałam, że opowiem, wkrótce.
Przy kolacji, o ile tak można nazwać posiłek o 23, opowiedziałam jej swoją historię ze szczegółami. Nie odbyło się bez łez i słów, że wszystko będzie dobrze.
-Wiem...nie mogę się poddać i się nie poddam. Liczę na to, że tu w Dortmundzie moje życie nabierze barw.
-I takie podejście do życia mi się podoba.
Uśmiechnęłam się, w tym czasie Dagmara przetarła oczy.
-Kochana chcesz to połóż się spać, ja posprzątam.
-Nie, nie to się jutro ogarnie... Wiesz gdzie śpisz? U góry po lewej, masz własną łazienkę...
-Daga, ja nie jestem tu pierwszy raz.
-Przepraszam, ja nie kontaktuję...
Zaśmiałam się. Przyjaciółka wystawiła mi język i poszła na górę. Ja oczywiście stawiając na swoim umyłam po kolacji. Później poszłam na górę. Wzięłam prysznic i ubrałam piżamę.
Zostało jedno pytanie. Napisać do niego czy nie? Pomyślałam raz się żyje! I napisałam.
''Dobranoc Klaus ;d'' W odpowiedzi dostałam. ''Ja już spałem. Dobranoc'' Uśmiechnęłam się do telefonu i zasnęłam.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Dobra... pierwszy rozdział jest. Mam nadzieję, że nie przynudzam za bardzo.
Czekam na waszą opinię w komentarzach. ;)

Prolog

I to uczucie, gdy zaliczasz upadek, który bardzo boli.
Nie masz siły wstać.
Nie masz siły się podnieść,
iść dalej.
Masz wszystkiego dosyć,
nie możesz z tym wytrzymać.
Płaczesz, krzyczysz, że nie chcesz tak żyć.
Myślisz o samobójstwie,
o definitywnym końcu.
Ale przypominasz sobie wtedy przyjaciół.
Ich uśmiechnięte twarze na twój widok,
wasze wygłupy i popisy.
Stwierdzasz, że nie warto zostawiać wszystko,
a jeśli nie masz już nic, to nie warto zostawiać ich.
I starasz się o tym nie myśleć,
żyjesz dalej jak gdyby nigdy nic.
Starasz się patrzeć na życie inaczej,
optymistycznie, mimo że jest to bardzo trudne.
Postanawiasz :następnym razem upadnę z mniejszym hukiem,
mniejszym bólem.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Mam nadzieję, że prolog Wam się podoba i dobrze zapowiada bloga.
Uprzedzam, że na początku będzie nuda, ale potem postaram się rozkręcić ;)
Komentujcie ;)

Bohaterowie

Dagmara Malicka
Mieszka w Dortmundzie.
Cieszy się życiem, kocha się wygłupiać.
Zawsze marzyła o starszym bracie. Kibicuje BVB.
Przyjaźni się z Katarzyną. 

Agnieszka Majewska
Wyjeżdża do Dortmundu.
Krótko mówiąc wariatka. Jej wygłupy nie mają końca.
Jest kibicem BVB.
Przyjaźni się z Dagmarą.

Marco Reus
Piłkarz Borussi Dortmund. 
Uwielbia wygłupy.
Jest singlem.

Mats Hummels
Piłkarz Borussi Dortmund.
Uwielbia się wygłupiać i spacerować.
Jest singlem.

Kevin Grosskreutz
Piłkarz Borussi Dortmund.
Uwielbia się wygłupiać i gotować.
Jest singlem.

Robert Lewandowski
Piłkarz Borussi Dortmund.
Uwielbia się wygłupiać.
Jest żonaty. 

Anna (Stachurska) Lewandowska
Mistrzyni karate.
Kibicuje BVB.
Jest mężatką.

Oraz reszta chłopaków z BVB ;)

Jonas Hofmann

Piłkarz Borussi Dortmund. 
Uwielbia śmiech i dobrą zabawę. Jednak jest trochę spokojniejszy niż reszta.
Jest singlem

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Dzisiaj wieczorem będzie prolog. Zapraszam ;)