sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 16

7 wrześnie 2013. (godz.12:30)
Spojrzał mi prosto w oczy, uśmiechnął się na swój sposób, a na mojej twarzy ponownie zawitał rumieniec. Poczułam się nieswojo i trochę niezręcznie.
Spuściłam głowę i zaśmiałam się.
-Dlaczego mi to robisz? -zapytałam
-Ale co ? - odpowiedział pytaniem na pytanie, mimo że dobrze wiedział o co chodzi
-Ten uśmiech i te twoje oczy- podniosłam głowę jednak wzrokiem błądziłam na około.
-Ty masz najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem - wyznał.
Pierwszy raz taki komplement, pierwszy raz ten niezręczny moment, pierwszy raz uśmiechałam się mimo woli.
-Marco, może wejdziesz na herbatę ? -spytałam
-Nie, ja spadam tylko...No wiesz -podrapał się po głowie- strzeliłem trzy bramki na treningu.
Zaśmiałam się. Mówił to trochę zakłopotany, co mnie śmieszyło. Jednak nie chciałam być taka i nie buchłam śmiechem, na co miałam ochotę.
-No w porządku- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. -Szczęśliwy?
-Tak - powiedział w języku polskim.
Powoli zaczęłam się przyzwyczajać, że tak i nie, w mojej obecności mówi w moim, ojczystym języku. Miły gest z jego strony.
-Mam prośbę- oznajmił.
-Tak?
Przestraszyłam się trochę.
-My dziś o 17 wylatujemy na zgrupowanie. Wracamy trzynastego i wtedy robię imprezę. Proszę cię tylko o jedno...
-Nie, ja nie przyjdę.
-Chodzi o graczy Bayern'u ?
-Nie, no co ty... Respect.
Byłam trochę zakłopotana.
-To dlaczego nie chcesz przyjść?
-Nie mój klimat i do tego Mario...
-Masz okazję z nim porozmawiać- powiedział , ale ja mu przerwałam.
-Ja nie chcę z nim rozmawiać.
-Ale Aga...
-Marco, nie chcę o tym mówić.
Wtedy chętnie bym weszła do domu, ale przyjaciel nadal stał przy drzwiach...
-Dobra, nie musisz z nim gadać, ale proszę przyjdź na imprezę.
Przewróciłam oczami i westchnęłam.
-Rozumiesz, że ja nie lubię tego klimatu ?
-Aga, no... proszę?
Jejku i jak tu odmówić kiedy przed tobą stoi Marco Reus? Mission impossible. 
-Poważnie się nad tym zastanowię -ponownie obdarowałam go uśmiechem. 
-Okey, jak przemyślisz daj znać- odszedł i wsiadł do auta. 
Weszłam do mieszkania, zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się na narożniku w salonie. 
-Daga jesteś?! -krzyknęłam, by sprawdzić, czy przyjaciółka już wróciła 
Odpowiedziała mi głucha cisza, więc byłam sama.
Patrzałam w sufit, ale przed oczami wciąż miałam twarz Marco. Uśmiechałam się sama do siebie. Myślałam, że po prostu oszalałam. To co się ostatnio dzieje w moim życiu przypomina film, nie realne życie przeciętnego człowieka. Raz w wozie, raz pod wozem... ale moje życie nabiera kolorowych barw. To co szare zmienia się na różowe, albo raczej na żółto czarne. 
Usłyszałam jak ktoś przekręca kluczyk w zamku. Po chwili ujrzałam Dagę. Skierowałam się do kuchni, by rozpakować zakupy, które przywiozła. 
-Co to za strój ? -zapytała
-Chłopaki zabrali mnie na trening. 
-A... a już myślałam, że wydarzyło się coś jeszcze. 
-Nie, no co ty? Skąd taki pomysł w ogóle? 
-Aha... mam rozumieć, że miałaś dzisiaj operację plastyczną ust. 
 -Uśmiecham się, bo mam dobry humor. 
-Dobra już, dobra. Opowiadaj co mówił Marco. 
Jak to przyjaciółka przejrzała mnie na wylot. 
Opowiedziałam jej jak minął mój, dzisiejszy dzień. (włącznie z tą sytuacją pod domem) Gdy skończyłam kumpela tylko się szczerzyła.
-Co? -zapytałam
-Nic, nic...
-No jak nic? Mów o co chodzi. 
-O nic... zdejmij czapkę i ruszamy do lekarza. 
-A może się przebiorę?
-Daj spokój. Tu co druga osoba chodzi w t-shirt'cie BVB. 
Wzruszyłam ramionami i po chwili byłam z Dagmarą w jej aucie.

############################## 
W tym samym czasie (oczami Keivna)
Właśnie pakowałem niezbędne rzeczy na zgrupowanie, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Nerwowo ktoś dzwonił. Zbiegłem na dół i otworzyłem. Przyjaciel w mgnieniu oka znalazł się w salonie i poddenerwowany po nim chodził.
-Keivn, ja nie wiem co robić. Zrobiłem z siebie debila -wyznał.
Zaśmiałem się i wysłuchałem opowieści : ,,Jak to Marco upokorzył się przed Agą parę minut temu''. 
-Wyluzuj, to nic takiego- machnąłem ręką.
-Ty nie rozumiesz, że mi na prawdę na niej zależy ?
-A nie znasz tego tekstu? Nim bardziej się starasz....
-No wiem -opadł na kanapę.
Usiadłem obok niego i zacząłem się śmiać.
-Co ? -zapytał
-Ja cię nie poznaję.
-Bardzo śmieszne...
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Ciszę przerwał SMS. Reus wyciągnął z kieszeni telefon i spojrzał na ekran.
-No i co ja mam mu odpisać ? -podał mi swój i'Phon
,,Aga jest twoja, czy mogę sobie pozwolić na związek z nią ;) ? ''
Po chwili wraz z Marco zaczęliśmy się śmiać. 
-Wiem już co odpiszę -zamyślił się.
,,Wiesz Agusia zdradziła mi, że bardzo Cię lubi i w ogóle. No takie tam, że cieszy się na ten spacer no wiesz... i tak dalej. ^^''
Odpowiedź jaką otrzymaliśmy powaliła nas na kolana. 
,,To ona myśli, że to randka? Może kupię jej kwiatka czy coś ? ;P'' 
Wymieniliśmy z przyjacielem spojrzenia, porozumiewawcze spojrzenia... 
,,Kwiatka? Serio? Chłopie bukiet czerwonych róż i marynarkę ! '' 
 ,,Jesteś pewien ? ;\ ''
,,Kto tu jest najlepszym podrywaczem? ^^'' 
,,Ja :D''
,, -.-'' 
,,No dobra, ty. I co w związku z tym ? '' 
,,Nie chcesz zdobyć Agi to nie... ja się pakuję na zgrupawnie. Powodzenia Matsiu ;*** ''
Nic nie odpisał. Chyba nad tym myślał. Wraz z Marco śmialiśmy się jakiś czas, aż w końcu wróciliśmy do tematu.
-Jak ja mam ją zdobyć ? 
-Bądź sobą -poklepałem go po ramieniu. 
Pogadaliśmy chwilę, po czym Reus zostawił mnie samego, a ja spokojnie pakowałem swoje drobiazgi. 
             ############################## 
Godzinę później (oczami Agnieszki)
Lekarz powiedział, że rany goją się prawidłowo i nie powinno być żadnych problemów w przyszłości. W czasie gdy ja siedziałam w gabinecie zadzwoniła do mnie policja. Juro miałam się stawić na komisariacie. Tamto wydarzenie nie daje mi spokojnie żyć. 
Wysiadłam z Dagmarą z samochodu i weszłysmy do domu. Zdjęłam buty i skierowałam się w stronę schodów.
-Ej , ej , ej...a ty dokąd ? -zapytała przyjaciółka
-Przebrać się. Raczej tak nie pójdę ubrana na spacer z Matsem. 
-Spacer ? Jesteś pewna ? A może mu chodziło o randkę?
W tamtym momencie byłam pewna, że moja Daga po prostu oszalała. Ja na randkę z Hummels'em ? Odpada. Fajny koleś, ale to nie to...
-No coś ty. Jak by to miała być randka to by jakoś inaczej to było...
-Jak uważasz. Ubierz się ładnie -puściła mi oczko, na co ja parskłam śmiechem.
Gdy znalazłam się już w pokoju nie miałam problemu z wybieraniem ubrań.
Jak byłam już gotowa i właśnie schodziłam ze schodów, usłyszałam się pukanie. 
-Ja otworzę! -krzyknęła przyjaciółka i podbiegła do drzwi
Ją zamurowało tak samo jak mnie. Tylko, że ona miała jakąś satysfakcje z tego, a ja żadnej.
Naszym oczom ukazał się Mats... Ubrany w jeansy, białą koszulkę i czarną marynarkę. Do tego czerwona róża.
Podeszłam do kumpla, a Dagmara poszła do salonu.
-Mats, mogłeś od razu mówić, że to ma być randka. Inaczej bym się ubrała i...co innego bym powiedziała -dodałam nieco ciszej.
Spojrzał na mnie zdezorientowany. Po chwili walnął się w czoło.
-Kurde, ale ja jestem głupi. Powinienem wiedzieć.
Teraz to on mnie zbił z tropu.
-Ale jak ? O co ci teraz chodzi ?
-Chłopaki...  Kretyni. Zawsze coś nawymyślają -zaśmiał się.
-Co tym razem ? -obdarowałam go uśmiechem
-Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć ?
-Nie wiem... chyba.
-Napisali mi, w tłumaczeniu i skrócie : Aga myśli, że to randka.
Moje oczy przypominały monety. Później jednak zaczęłam się śmiać.
-Nieźle to wymyślili.
Hummels wręczył mi różę , a ja szybko postawiłam ją w kuchni do wazonu.
Po chwili chodziliśmy już ulicami Dortmundu.
-Dziwnie tak spacerować w dzień -przyznałam.
-Przykro mi , ale o siedemnastej wylatuję...
-Wiem i rozumiem. Ja tylko mówię.
Dalej rozmawialiśmy o mojej przeszłości: Dlaczego boję się wody. Na co umarła moja ciocia? Jak sobie z tym radziłam? Jak się znalazłam w Niemczech?
Następnie Mats zapytał o nowych znajomych. Po usłyszeniu tego pytania, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Są super.
-A coś więcej ?
-Niektórzy gracze mojej Borussii spełnili moje marzenie. Stali się moją rodziną, przyjaciółmi... Mam kogoś komu mogę zaufać i nie bać się, że coś wypapla -mówiąc to myślałam o Kevinie.- Mam osobę, którą kocham i nigdy nie zostawię, bo wiem, że on nie zostawi mnie.
Taka prawda. O Marco nie wiedziałam za dużo, a Kevin ? On od razu wiedział czego potrzebuję do szczęścia.
-Aga, o kim konkretnie mówiłaś?
Stanął naprzeciwko mnie i spoglądał mi prosto w  oczy.
-No o was -zaśmiałam się.
-Ale tak konkretnie?
-Oj Matsiu, Matsiu coś ty sobie ubzdurał? -śmieszyło mnie to
-Agnieszka... ja muszę ci coś powiedzieć -oznajmił poważnie.
Czy oni wszyscy muszą mnie tak straszyć ? Za często Borussen to wypowiadają.
-Tak ? -spytałam
-Bo Marco się zakochał. Znaczy... takie plotki po drużynie chodzą, ale nie wiem czy to prawda.
-A co ma do tego Marco ?
-To wy nie ten... ?  Ja myślałem...
-Źle myślałeś.
Co miałam powiedzieć : Tak, wiesz zakochałam się w Reus'ie. Do tego podsłuchałam jego rozmowę z Kevinem i wiem, że jest w kimś zakochany. Nic sobie z tego nie robię, bo to normalne. Taka przeciętna ja z takim nieprzeciętnym nim?! To nie realne, jednak moja wyobraźnia jest na tyle rozwinięta, że łudzę się jak mała, naiwna dziewczynka ?
-A to przepraszam.
-Nie no spoko. Miałeś prawo o to zapytać.
Troszkę się zdenerwowałam, ale starałam to ukrywać i udawać, że tego tematu nie było.
Wróciliśmy do spacerowania. 
-Wiesz... te plotki, że polki są ładne. To prawda.
Uśmiechnęłam się i kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Jeszcze, jakby tego było mało, Hummels niepewnie złapał mnie za rękę. Pośpiesznie zabrałam swoją dłoń.
-Mats, no co ty ?
-Przepraszam, myślałem...
-Wiesz ja chyba muszę wracać.
W tamtej chwili nie wiedziałam co robić, więc najlepsze co wymyśliłam to ucieczka. Obróciłam się i chciałam wrócić. 
-Aga, przepraszam. To nie tak...
Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Nie oszukujmy się, nic do mnie nie czujesz. Najlepiej będzie jak zapomnimy o tym spacerze.
-Aga...
Tyle wyszło z tego spaceru, że wróciłam po niecałej godzinie i pogorszyłam moje stosunki z graczem BVB.
Po powrocie do domu poszłam do kuchni by ugasić wodą pragnienie. Właśnie nalewałam ją do szklanki, gdy ktoś połaskotał mnie w brzuch od tyłu. Poskoczyłam z przestraszenia.
-Daga, wariatko! Chcesz żebym zawału dostała?
-Taaaaak.
-O ty wredoto! - zaczęłam ją łaskotać
-Dobra, rozejm!
Przestałyśmy się wygłupiać. Usiałyśmy przy stole w kuchni i popijałyśmy wodę.
-No i jak tam randka z Matsem?
-Daj spokój -podparłam głowę ręką. - Złapał mnie za rękę.
-Hahaha no co ty ?
-Mi nie jest do śmiechu- spojrzałam na nią zrezygnowana.
-Oj tam przeżywasz... Mogłaś powiedzieć. Matsiu...ale ja nie gustuję w chłopakach.
Jak to usłyszałam to aż się oplułam popijaną przeze mnie wodą. 
-Hahaha... ciekawe co by powiedział- śmieszyło mnie to, bo wyobraziłam sobie tę sytuację.
-Przykro mi, ale już się nie przekonasz.
Rozmawiałyśmy chwilę aż w końcu zeszliśmy na temat imprezy u Marco.
-Idziesz! -zażądała kumpela
-Nie!
-Bez gadania! Masz iść i tyle!
-Daga nigdzie nie pójdę!
-No odmówisz Reus'owi ? -poruszała brwiami
-Jak ma być tam Mario, to tak.
-Właśnie będziesz miała okazję by mu wygarnąć.
Uśmiechnęłam się złowieszczo. To był świetny pomysł. W minutę obmyśliłam plan...
-Masz rację- przyznałam.
-Aga... ja się ciebie boję. Proszę nie szalej za bardzo. Widzę w twoich oczach złość -nachyliła się do mnie.
-Hahaha... oj Daga...
-O jejku, po co ja to mówiłam?
-Dobrze, dobrze... W piątek impreza ?
-Yhym. A właśnie. Idziemy jutro do kościoła?
-Tak, tak. Przydało by mi się.
-Okey. A co do pracy...
-Mam szansę?!
Gdy Dagmara to mówiła na jej ustach widniał uśmiech, więc wszystko było już jasne. Mam tymczasową pracę jako fotograf.
-Tak. Miesiąc próbny.
-Dziękuję ! -wstałam z krzesła i przytuliłam ją- Jesteś świetną siostrą.
-Odpukać!
Ponownie w domu panował śmiech i dobry humor. Żartowałyśmy wygłupiałyśmy się, aż w końcu stwierdziłyśmy, że razem wybierzemy ubrania na imprezę.
Poszłyśmy do pokoju przyjaciółki. Wyjęłyśmy z jej szafy chyba wszystkie ubrania jakie miała, no i wszystkie buty. Ja obstawiałam to, a ona to. Jednak po długich dywagacjach postawiłyśmy na to. Paznokcie miałam pomalować jej w czwartek.
Kumpela chciała iść teraz do mojego pokoju poszukać mi odpowiednich ubrań an ten wieczór. Nie mogłam do tego dopuścić. Od razu wiedziałam w czym pójdę. Nie chciałam mówić o tym Dadze, bo by mi nie pozwoliła. Jednak ja wiedziałam, że inny komplet nie wchodzi w grę. Wróciłyśmy na dół, usiadłyśmy na narożniku i włączyłyśmy film. Denny trochę był, ale co miałam na poradzić... ?
############################## 
Godz.22:00  (nadal oczami Agnieszki)
Po oglądnięciu z przyjaciółką filmu oby dwie poszłyśmy na górę. Wykąpałam się włożyłam piżamę i usiadłam na łóżku. Następnie sięgnęłam po laptopa i weszłam na facebook'a. Było wiele nowych zaproszeń od piłkarzy Borussii Dortmund.
Oni są niesamowici. Sprawiają, że na mojej twarzy bez przerwy pojawia się uśmiech. W ostatnim czasie jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi. Dzięki nim, dzięki ludziom, którzy mnie otaczają.
Potwierdziłam zaproszenia i dostałam wiadomość od Dagmary.
,,Możesz mi wyjaśnić co to za powiadomienie?''
,,Ale jakie?''
Tak, mamy pokoje naprzeciwko siebie. Mimo to wolałyśmy pisać na fb.
,, ,,Agnieszka Malicka i Marcel Schmelzer oraz innych 7 osób są znajomymi'' A te siedem osób też z BVB'' 
,,No mówię, że byłam dziś na treningu ;)) <3 ''
,,Ja też chcę ! ;_; ''
,,Hue hue... może kiedyś XD'' 
,,Dobra, bo z Kevinem piszę ^^ ''
,,Dostępny i napisał do ciebie, a nie do mnie?! Oj już ja go nakrzyczę ^^ '' 
,,Biedak... ;P''
Wyłączyłam moją rozmowę z Dagą i napisałam do Grosskreutza.
,,A ty co z Dagą romansujesz za moimi plecami? :D ''
,,Oj, wybacz. Nie widziałem, że jesteś dostępna'' 
,,Jasne... -.- . Jak tam ? Już w hotelu ?''
,,Taaaa...''
,,Z kim jesteś ? ''
,,Z Ilkay'em <3'' 
,,Aha, to fajnie. A tak w ogóle mam pytanie. ;) ''
,,GUNDOGAN WSZYSTKO CZYTA! :D''
,,Gundoganiku mogę ci zaufać co nie? ;) No więc... Nie wiem za bardzo o co chodzi, ale... Mats coś sobie ubzdurał, że mogę z nim być XD ''
,,Hahaha. Serio?! A ja myślałem, że on żartuje'' 
,,-.- nie żartował''
,,hahaha...a ty dałaś mu kosza? ''
,,Nie powiedziałam , że jestem lezbą ;P''
,,Serio ? o.O''
,, -.- Kevin! ''
,,No co ? My tylko pytamy :) '' 
,,Dobra... ;)''
,,Ja spadam bo Ilkay chce ze swoją siostrą na skype pogadać ^^ ''
,,Okey. Papa ;* Pozdrów Marco'' 
Poczytałam sobie jakieś wiadomości, sprawdziłam pocztę. A później otrzymałam polską wiadomość. Ta, od Hummels'a. Trochę denerwowało mnie to jak pisał po Polsku, bo transalot Google jak tłumaczy to efekt jest tragiczny.
,Hej, nie chcę po prostu pracować z ...''
,,Co? Weź pisz po niemiecku''
Mimo to weszłam na tłumacza Google. Z Polskiego na Niemiecki. Zaczęłam się śmiać. Chodziło o to, że on nie chciał by tak wyszło.(chodziło o dzisiejszy dzień)
,,Okey, Mats... zapomnijmy o tym co dziś się wydarzyło.''
,,Dobrze.''
,,Ja idę spać. Dobranoc ;*''
,,Matsowych snów ;*'' 
Uśmiechnęłam się do laptopa po czym wyłączyłam. Wzięłam swój zeszyt wraz z długopisem. Malowałam jakieś wzorki. Byle co. To pomagało mi przemyśleć ważne sprawy, skupić się. A w tej chwili ważną sprawą była impreza u Marco.To, że pójdę było oczywiste. Tylko musiałam obmyślić szczegółowo plan co do Mario. 
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Dziękuję za tyleeeeee komentarzy i za prawie 2000 wejść ! ;** Kocham Was ! ;) <3
Myślałam , że dłuższy ten rozdział wyjdzie... a jednak nie ;P

Jak myślicie co planuje Agnieszka? ^^ 

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 15

7 września 2013 
 Zadzwonił mój budzik, a ja zerwałem się na równe nogi. Była godzina 7:00. Ziewając podszedłem do szafy i po długim namyśle wyciągnąłem brązowy t-shirt i jasne jeansy. Skierowałem się do łazienki. Tam odświeżyłem się i ogarnąłem.
Miałem zamiar zejść na dół, ale przy schodach przypomniałem sobie o torbie na trening. Wróciłem do sypialni, zabrałem ją i wyszedłem z domu. Poszedłem do garażu. Wsiadałem do samochodu mając zamiar jechać już do dziewczyn, lecz uniemożliwił mi to dźwięk mojego telefonu. Sięgnąłem do kieszeni i na ekranie iPhon'a wyświetlił mi się napis : Marco. Przyznam, trochę mnie to zdziwiło.
-No co tam ? -zapytałem
-Kevin musimy pogadać -mówił poddenerwowany .
-Stało się coś ?
-Tak, znaczy nie. Nic poważnego. . .
-Ja się teraz wybieram do dziewczyn jedziesz? Byśmy pogadali, bo Daga do pracy jedzie.
-Nie przesadzacie trochę ?
-Ciekawe kto ją zabrał na trening zamiast zostawić w domu.
-Spóźnił bym się .
-W twoim domu .
-Aaaa ...to teraz mi to mówisz?
-Dobra, nieważne. Jedziesz?
-Jadę. Podjedziesz po Reus'ika ? -powiedział błagalnym głosem
-A Reus'ik nie ma swojego autka ?
-Nie. Ale ma swoją music. Rojs, Rojs, Rojs -zaśpiewał mi kawałek jakieś piosenki.
-A nie ma Kevin, Kevin, Kevin ? -zaśmiałem się
-Pytaj Agę. A tak wracając do tematu to za 10 minut u nich.
-Spoko. Narazie.
-Pa.
Włożyłem telefon z powrotem do kieszeni spodni. Następnie włączyłem radio i wyjechałem z garażu zamykając go na pilota. Nie było korków, więc szybko znalazłem się pod domem przyjaciółek. Zaparkowałem za samochodem Marco.
Opuściłem moje BMW, podszedłem do drzwi mieszkania i zapukałem. Moim oczom ukazał się kumpel.
-Siema, chodź.
Udałem się do salonu i usiadłem na narożniku.Po chwili ujrzałem też Dagmarę.
-Ładnie wyglądasz- powiedziałem zgodnie z prawdą.
Na jej twarzy zawitał rumieniec.
-Kevin nie mów tak, bo Daga staje się podobna do buraczka -zwrócił mi uwagę Marco.
-Daguuuś przeeepraaaszam -spojrzałaem na nią z maślanymi oczami.
-Wybaczam- spojrzała poważnie , jednak później zaczęła się śmiać.
-Dobra, ja zmykam do pracy. Jesteście głodni ?
-Tak - odparł z uśmiechem przyjaciel.
-Tam jest lodówka. Jakby przypadkiem była na kłódkę, to klucz ma Aga. Zmykam narazie -pomachała nam i wyszła.
Usiadłem naprzeciwko kumpla, spojrzałem na niego i zapytałem co takiego chciał mi powiedzieć.
############################## 
W tym samym czasie (oczami Agnieszki)
O 8:30 zadzwonił mój budzik. Nastawiłam go, bo w planach miałam zrobienie ciast dla piłkarzy BVB.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Gdy byłam już ogarnięta stanęłam przed szafą i myślałam w co się ubrać, ale w końcu postawiłam na coś w stylu Borussi. Ubrałam się, włożyłam telefon do kieszeni i wyszłam z pokoju. Usłyszałam na dole dwóch mężczyzn. Zaniepokoiłam się trochę. Pomyślałam, że przyjaciółka pewnie jest w pracy, więc kto na dole?  Po cichu zbliżyłam się do schodów i usiadłam na nich przysłuchując się rozmowie.
-Serio ?
-No tak, ale nikomu nic nie mów.
-Marco no co ty, nie wydam cię. Za kogo ty mnie masz.
-Dzięki, ale co ja mam teraz zrobić?
To była rozmowa Kevina i Marco, ale o czym oni gadali ? O czym Grosskreutz ma nie mówić?
Postanowiłam posłuchać jeszcze chwilę...
-Byś się wstydził, tyle dziewczyn miałeś i nie wiesz jak się zachować? No nie wiem. Zaproś ją gdzieś.
Mało oczy nie wyskoczyły mi z orbit. Reus się zakochał ? Ciekawe w kim ? -myślałam
Chłopcy kontynuowali rozmowę.
-Dzisiaj, jutro? Kiedy? No i gdzie?
-Nie wiem, może...
I wtedy jak na złość zadzwonił mój telefon. Szybko wstałam i zbiegłam ze schodów, po drodze wyciągając telefon. Odebrałam i spojrzałam na gości. Oczy wlepili we mnie, jakby zobaczyli UFO. Może przestraszyli się, że usłyszałam ich rozmowę, a może chodziło o mój strój?
-Cześć Aguś -usłyszałam w telefonie głos przyjaciółki.
-Siema Daguś. Co robią dwaj piłkarze w salonie?
-Czekają aż im dasz klucz do lodówki- zaśmiała się.
-Aaa... no tak, nie dziwię się. U Marco jak byłam to lodówka pusta była, u Kevina pewnie nie jest lepiej.
-Hahaha... dobra, kochana, ja kończę bo przyszła jakaś pani. Buziaki.
-Nom papa.
Rozmowa odbyła się w języku polskim, więc chłopcy nic nie rozumieli.
-Siema- przywitałam ich machając z kuchni.
-Siema- powtórzyli mój gest.
Założyłam fartuch i wyjęłam z szuflady przepis na sernik.Przygotowywałam właśnie składniki, gdy ciszę przerwał brat.
-Co robisz?
-Piekę ciasto dla was- uśmiechnęłam się.
-Dla nas , czy dla drużyny ?
-Dla wszystkich piłkarzy i trenera.
-O hoho... a asystenci trenera? Siedmiu ich jest.
Dwie blachy wtedy nie wystarczą... -zamyśliłam się.-Wiem! Upiekę babeczki.
-Chłopcy mam prośbę. Weźcie ktoś skoczcie na górę po mojego laptopa. Żółty leży na szafce obok łóżka- powiedziałam.
Koledzy wymienili spojrzenia.
-Dobra sama pójdę -przewróciłam oczami.
Udałam się na górę, weszłam do pokoju i włączyłam laptopa. Poszukałam przepisu na babeczki i znalazłam, akurat było tyle składników ile trzeba było do tego deseru. Sięgnęłam do szuflady i wyjęłam jakiś zeszyt wraz z długopisem. Spisałam wszystko na kartkę , po czym wyłączyłam komputer.
Gdy byłam już w kuchni i ponownie przygotowywałam składniki, Marco stanął po drugiej stronie blatu.
-Aga planuję imprezę. U mnie w domu jak wrócimy ze zgrupowania, bo 10 gramy mecz, a wy, znaczy Polska 11.
-No super -ucieszyłam się.
-I chciałbym żebyś przyszła.... Z Dagą oczywiście!
-No nie wiem... nie lubię imprez- wyznałam.
-No proszę.
-Nie, to nie mój klimat.
-Aga, nam odmówisz? -krzyknął z salonu Kevin
-Przemyślę to.
-Trzymam za słowo- puścił mi oczko MR11#
Wrócił do salonu, a ja kontynuowałam robienie babeczek.
Chłopcy gadali coś między sobą, ale ja nie słuchałam.  Zastanawiałam się jak będzie wyglądać dzisiejszy dzień. Sporo tego...
1. Trening Borussen.
2. Powrót do domu i wyprawa z Dagą do lekarza.
3. Spacer  z Matsem.
4. Myślenie nad imprezą.

############################## 
Pół godziny później (oczami Kevina)
Aga wstawiła babeczki do piekarnika i zamiast przyjść do nas stała oparta o blad i nad czymś myślała. Czyżby Marco? A może ten spacer z Matsem? Opcji było wiele związanych zarówno z uczuciami, jak i z ostatnimi wydarzeniami. Nie pytałem o czym myśli, bo oczywiste, że by mi nie powiedziała. Wołałem ją, by przysiadła się do nas, ale odmówiła. Nie rozumiałem. Lewy miał racje mówiąc, że polki mają trudny charakter.
Usłyszałem dźwięk piekarnika. Spojrzałem do kuchni. Agnieszka wyciągała babeczki na blat.
-Chłopaki musicie mi pomóc- zawołała.
Wstaliśmy i wraz z Marco poszliśmy do kuchni. Naszym oczom ukazało się chyba z 40 babeczek.
-Proszę - wręczyła mi i przyjacielowi po dwie tupki lukru: żółtego i czarnego.
-A po co nam to ? -zapytał Reus
-No zrobimy babeczki Borussi -uśmiechnęła się i zaczęła malować swoimi lukrami.
Poszliśmy w jej ślady.
-Ej! -zawołała- Czekajcie.
Jak na komendę przestaliśmy.
-Potrzebuję osiem babeczek bez lukru- wyznała.
Różnie bywa, więc postanowiłem te 8 babeczek odstawić na bok. Przyjaciółka kazała nam wracać do pracy, a sama zajęła się tamtymi.
Żaden z nas nie wiedział o co chodzi.
-Kevin -szepnął do mnie kumpel.
-No ?
-Jak będziemy jechać na stadion, to podpytaj Agę o mnie. Okey ?
Zaśmiałem się cicho. Reus nigdy się tak nie denerwował. Zawsze do każdej dziewczyny startował na luzie, ale Agnieszka jego zdaniem była inna, do której trzeba zarywać ''inaczej''. Nie wiedziałem o co mu dokładnie chodziło jak to mówił. Miałem nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze i będą razem szczęśliwi. 
############################## 
Niedługo później (oczami Agnieszki)
Jazda na trening. 
Jechałam w samochodzie z Kevinem, za nami swoim autem Marco. Słuchaliśmy jakieś niemieckiej piosenki i rozmawialiśmy na różne tematy, aż w końcu przyjaciel zapytał o Reus'a.
-Aga, tak między nami... czujesz coś do Marco ?
Spojrzałam na niego i zrobiłam się momentalnie czerwona. Nienawidzę tej cechy u siebie.
-Tak ? -zapytał gdy zauważył mój ''big rumieniec''
-Aż tak widać ?
Zaśmiał się.
-Nie, no co ty. W ogóle nie dajesz tego po sobie poznać. Tylko ja po prostu uważam, że do siebie pasujecie.
-Fajnie... -powiedziałam z sarkazmem.
-Fajnie, fajnie- przyznał. -Agnieszka Reus.
Spiorunowałam go spojrzeniem po czym wybuchłam śmiechem.
-W marzeniach...
-Nie. Dlaczego ? Życie lubi zaskakiwać.
-Kevin, daj spokój. Ja jestem chodzącym nieszczęściem. Macie przeze mnie tylko problemy.
-E tam, gadaszj. Twoje życie przynajmniej jest ciekawe -uśmiechnął się.
-Ciekawe? -oburzyłam się -Sieroctwo, strata ukochanej osoby, potrzeba wyprowadzki z kraju, porwanie, cudem ocalenie, a ty to nazywasz CIEKAWE ?
-No a nie?
-Kevin, mnie już powinno tu nie być.
-Ale jesteś.
-Ojejkuuu... Masakra normalnie. Jakbym gadała z Dagą.
-Optymistą się jest nie bywa.
-No wiem. Ale po prostu życie czasami daje w kość i...
-Rozumiem.
Poczułam jak jest mi lżej. W końcu nie musiałam nic tłumaczyć, tylko po prostu powiedzieć połowę myśli. Z Grosskreutz'em rozumiałam się tak dobrze jak z Dagmarą.
-Kocham cię brat -wyznałam.  
-Ja ciebie też siostra. Bym przytulił, ale to jak wysiądziemy z auta
-Okey.
Resztę drogi rozmawialiśmy o meczach. Także o Lidze Mistrzów, zarówno tej co była, jak i o tej nadchodzącej. Szybko zeszliśmy na temat Gotze'go.
-Jejku, jak ja bym go zobaczyła, to bym go chyba zabiła -wyznałam ze złością.
-Aga, ale zrozum: On chciał się rozwijać.
-Jakie rozwijać? Co ty w ogóle do mnie mówisz? -nie rozumiałam- Zachował się po prostu jak sezonowiec. Bayern na pierwsze miejsce, BVB na drugie i już - Mario Gotze w Bayern'ie!
Wkurzyłam się i to na maksa. Jak można go usprawiedliwiać ? Nie rozumiałam tego.
-Ale on zawsze chciał trenować z i Pep'em Guardiol'ą i...
-Kevin do cholery! To po co mówił, że zostaje w Borussii i nie wybiera się nigdzie? I to mówił jeszcze w tym roku!
-Dobra, nie krzycz. Spokojnie, rozumiem, że jesteś na niego wściekła, ale spokojnie. Easy, easy... -uśmiechał się.
 -Okey. A na tej imprezie u Marco... Będą reprezentanci Niemiec, czy tylko wy ?
-Lewy, Kuba i Piszczu z żonami też będą z Polski, nie będziesz sama z Dagą -próbował wyminąć.
-Ale Niemcy, reprezentanci będą?
-Yyy...
-O kurde-wyznałam po polsku.
Niemiec. Czyli Mario też będzie. No i wszystko jasne. Nie chciałam iść na tą imprezę, bo to nie mój klimat, obecność Gotze'go to po prostu kolejny powód, by tam nie iść.
Dojechaliśmy pod stadion. Wyszliśmy z aut. Pierwsze co zrobił brat to przytulił mnie. Ucieszyłam się. Niby takie przytulanie, a ile radości. Ja po prostu kocham się przytulać.
Wzięłam jeszcze z samochodu babeczki i udałam się wraz z przyjaciółmi na SIP.
-Daga mnie zabije, że o niczym nie wie- powiedziałam.
Chłopcy się zaśmiali.
Tak jak ostatnio czekałam aż się przebiorą, a następnie wraz z nimi udałam się na boisko.Chłopcy pobiegli do Zeljko Buvac'a (asystenta trenera), a ja skierowałam się do pana Klopp'a.
-Dzień dobry- przywitałam go trzymając karton.
-Dzień dobry. Ładna koszulka i czapka -uśmiechnął się.
-Dziękuję. Mam pytanie, czy mogę rozdać trochę calorii ? -odwzajemniłam uśmiech
-Chłopcom się nie należy, bo nie strzelili wczoraj tyle bramek.
-Hm... to może damy  im drugą szansę ? -zagadnęłam
-Czemu nie? Siadaj -wskazał na ławkę rezerwowych i poszedł do piłkarzy.
Położyłam karton na murawę i usiadłam. Obserwowałam jak Jurgen coś do nich długo mówi. Nie wiem kiedy, obok mnie zjawił się Łukasz Piszczek.
-Łukasz? Co ty tu robisz? -zapytałam- Jejku wiesz, jak ja ciebie lubię. Uwielbiam ciebie. Szkoda, że masz tą kontuzję, bo trochę mi ciebie brakuje na boisku. A kiedy wracasz do gry ? W necie piszą, że jakoś w styczniu. A... -rozkręciłam się, ale obrońca BVB mi przerwał
-Cześć -zaśmiał się.- Spokojnie. Miło mi. Ty jesteś Agnieszka?
-Tak. Przepraszam, ale nie na co dzień spotykam jednego z moich idoli -obdarowałam go uśmiechem.-A tak w ogóle możemy mówić po polsku.
-Hehe... A co tam masz w kartonie? -zapytał w języku ojczystym
-Niespodziankę dla kolegów i trenerów.
-A co konkretnie?
-Babeczki.
-Oooo . I like it.
Zaśmiałam się.
Wrócił do nas Jurgen.
-O widzę, że się poznaliście?
-Tak, Agnieszka jest bardzo miła -stwierdził Piszczu.
-Łukasz także.
-Aga, Łukasz ma żonę i córkę. Bierz się za kogo innego.
Na tą wypowiedź wybuchliśmy śmiechem.
-Powiedziałem chłopakom, że jak strzelą 20 bramek mają po babeczce- poinformował nas Klopp.
-Okey.
Patrzyliśmy na trening Borussen i rozmawialiśmy o wszystkim. Bardzo zabawni ludzie. Właśnie tak to sobie zawsze wyobrażałam. I przyznam : bosko.
W końcu piłkarze zaczęli grę. Padło dużo bramek. Każdy z naszej trójki liczył po swojemu. Ja naliczyłam 18 bramek, Piszczu 19, a Jurgen 17.
-Ile? -zapytał trener swojego asystenta
-Równe dwadzieścia.
-A myśmy naliczyli mniej -zaśmiał się.
Borussen usiedli w kółku na murawie. Wszyscy. Trenerzy też. Stałam w środku tego ''kółka'' z kartonem u nóg.
-Dobra na początek dam wam osiem babeczek i ułożycie z nich napis. Ale nie wszyscy. Trzy osoby chętne -powiedziałam i nikt się nie zgłosił. -Wow, las rąk.
-A dostaną pierwsze babeczki ? -krzyknął  Mitchell.
-Tak - zaśmiałam się.- Jeśli to sprawi, że będą chętni, to tak.
Wszyscy podnieśli ręce do góry.
-Dobra. Schmelle, Ilkay i Jonas- wybrałam.
Podeszli do mnie. Wyjęłam z kartonu 8 babek i położyłam na murawę. Chłopcy długo układali, ale w końcu ułożyli.
-I love you ! -krzyknęli razem
-My też cię kochamy ! -krzyknęła reszta zawodników
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nawet wtedy, gdy nie znałam jeszcze zawodników osobiście, czułam, że są moją rodziną, a teraz? Teraz tylko wiem: miałam rację.
-Mhm. Bierzcie po jednej! -powiedziałam stanowczo
Zabrali po małym upominku i wrócili na miejsce. Następnie obdarowałam posiłkiem trenerów, a później piłkarzy.
-A ty dla siebie nie masz? -zapytał Henrich
-Zabrakło- rozłożyłam ręce
-To masz- podszedł w moją stronę.
-Nie, nie. To dla was. Zasłużyliście.
-Ty zasłużyłaś- uśmiech nie znikał mu z twarzy.
-Jedz. Smacznego.
-Na pewno ?
-Tak.
-Okeyyy...
Po zjedzeniu podszedł do mnie Mats. Reszta się rozeszła po boisku.
-Strzeliłem hat-tricka.
-Roman!- zawołałam, bo przypomniało mi się, że był w przeciwnej drużynie jak Hummels
-Tak!? -odkrzyczał
-Hummels strzelił ci 3 bramki ?!
-No co ty. Taki cienias ? Marco strzelił .
-Jejku znowu -posmutniał obrońca Borussii.- Pójdę po Reus'a.
Pobiegł krzycząc.
-Reus'ik! Buziaka masz od Agi! Strzeliłeś hat-tricka!
Marco spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Rozłożyłam ręce i pokiwałam głową.
Wróciłam na fotel i rozmawiałam z trenerem.
############################## 
W tym samym czasie (oczami Kevina)
Słuchaliśmy Doktora Andreas'a siedząc na murawie. Ja tam zbytnio nie przykuwałem do tego uwagi, zresztą inni też nie.
-Ej, on jest brudny od babeczki -szepnął mi Nuri.
Spojrzałem na Doktora. Rzeczywiście, na twarzy miał czarny lukier. Zaśmiałem się i przekazałem informację dalej. Po chwili wszyscy zaczęliśmy się śmiać, bo Roman powiedział do Andreas'a : Idź się umyj. Wszyscy mamy poczucie humoru, więc nikt się nie gniewał i ''wykład'' trwał dalej.
-Gadałeś z Agą ? -zapytał Reus
-Gadałem.
-Ale o mnie?
-No też.
-I co się dowiedziałeś?
-Że chętnie zabiłaby Mario...
-Co? Za co? Za Bayern? Nie wiedziałem, że ona jest tak nie wyrozumiała.
-Nie wyrozumiała? A ty w pierwszej chwili jak się zachowałeś? 
Gdy przyjaciel dowiedział się, że Gotze odchodzi miał ochotę go pobić. Nie dziwię się połowa Borussii też. Z czasem wszyscy ochłonęliśmy, ale to było trochę no fair wobec nas. Pierw w styczniu mówi, że zostaje, a później taki numer. Jednak zrozumieliśmy, że zawsze marzył o trenowaniu z Pepem Guardiolą.
-Ja to co innego.
-Fakt, ty nie dowiadujesz się powodu jego odejścia z gazet- powiedziałem trochę chamsko.
-Może jak ich poznam...
-Wątpię, czy Agnieszka by chciała.
-Na imprezie.
Milczałem nie chciałem, by wiedział, że wydałem obecność zawodnika Bayern'u. Jednak przyjacielsię domyślił.
-Powiedziałeś jej?
-Domyśliła się -poprawiłem go.
-Jejku. Trudno. Poprosisz Dagę, żeby ją namówiła? Nie mogę stracić takiej okazji.
-Ale ona i tak nie będzie z tobą, po tak krótkiej znajomości.
-Skąd wiesz?
-Bo ją znam...
-Tyle co ja.
Nie chciałem dłużej ciągnąć tej rozmowy, bo jeszcze byśmy się pokłócili. Przez chwile panowała cisza, ale Reus ją przerwał.
-Sorry. Po prostu...
-Zakochałeś się.
I na te słowa w drużynie reagują wszyscy. 
-Kto? -szepnął Zlatan
-Marco się zakochał? -zapytał Erik
-W kim? -dopytał Julian
Zacząłem się śmiać, a Marco próbował zabić mnie spojrzeniem.
############################## 
W tym samym czasie (oczami Agnieszki)
Nadal rozmawiałam z dwójką towarzyszy wciąż spoglądając na piłkarzy. Z czegoś się śmiali, ale niestety nie wiedziałam z czego.
-Dobra, koniec treningu- powiedział wstając Klopp.
Po chwili byłam już poza stadionem.
-Aga wracasz ze mną ?-zapytał Marco -Odwiozę cię do domu.
-Okey. Narazie Kevin.
Wsiadłam do samochodu Reus'a i tak jak wczoraj stanęliśmy na skrzyżowaniu.
-Dzięki -powiedziałam.
-Za co?
-Za wszystko. Za spełnienie moich marzeń.
Uśmiechnął się tylko i jechał dalej.
Gdy podjechaliśmy pod dom mojej przyjaciółki wyszedł ze mną z auta. Stanęłam przy wejściu do  mieszkania. Myślałam, że przyjaciel po prostu przyjdzie na herbatę, czy coś. On jednak stanął na przeciwko mnie, blokując mi dostęp do drzwi. Spojrzał mi prosto w oczy...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No więc kończę w takim momencie. Strasznie długi wyszedł ten rozdział. Chciałam też tu napisać wizytę u lekarza, ale to był by już w ogóle mega rozdział ;) Ale następny też taki długi
Zdaję sobie sprawę, że zawaliłam na maxa. Kilka razy kasowałam i pisałam na nowo i taki efekt.:\ Wybaczcie :( Obiecuję, że następny będzie lepszy. :D

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 14

 6 września 2013.
-Aga czekaj! Muszę ci coś powiedzieć! -biegł w naszą stronę Jonas.
Spojrzałam na Marco, a on tylko wzruszył ramionami.Chwilę później obok nas stał Hofmann.
-Aga, ja ... ja muszę ci coś powiedzieć.
Aż bałam się co to za wiadomość.
No tego to ja nie przewidziałam.
-Bo wiesz... ja wolę, żebyś się dowiedziała ode mnie. Bo ja i Daga jesteśmy razem.
-Co?! -krzyknęłam razem z Reus'em
-No naprawdę. Aguś jak chcesz to ja cię odwiozę, bo właśnie się wybieram do was- spojrzał na mnie, a ja na przyjaciela, u którego spędziłam dzisiejszą noc.
-Jak chcesz -zaśmiał się, wcale mi nie pomagając.
-Dzięki Jonas, ale muszę pogadać z Marco.
-Uuuu wyczuwam romans - usłyszałam głos Sahin'a.
-No oczywiście, że tak. Jonasik ma dziewczynę- uśmiechnęła się klubowa jedenastka.
-Ja nie mówię o Jonasku -poruszał śmiesznie brwiami.
Spojrzałam na przyjaciela i wybuchliśmy śmiechem. 
Fakt, byłabym w siódmym niebie gdyby Marco odwzajemniał moje uczucia. Ale przecież to logiczne, że taka osoba, jak on, nie zakocha się w przeciętnej dziewczynie, jak ja. To by było zbyt piękne, zbyt bajkowe. Jednak jak zawsze ta iskierka nadziei, ta malutka myśl, że być może będziemy razem.
-Oj Nuri, Nuri. Ty to masz wyobraźnię -zaśmiał się Reus.
-To się jeszcze okaże.
Kolega wsiadł do swojego samochodu i odjechał.
-No to jedziesz z Marco ? -upewnił się Jonas
-Tak -powiedziałam po polsku.
-Polski język jest dziwny - skomentowała jedenastka.
-Niemiecki jest dziwny. Jak się uczyłam mało języka nie połamałam.
-Yy... no dobra? To ja jadę. Do zobaczenia -rzuciła siódemka i odjechała spod Signal Iduny Park.
Gdy z Reus'em byłam już w samochodzie wyjechaliśmy z terenu stadionu i wjechaliśmy na skrzyżowanie. Staliśmy akurat na czerwonym świetle. Po mojej prawej stronie jechał Jurgen. Spojrzał na mnie i puścił mi oczko.
Wiedziałam doskonale o co chodzi trenerowi Borussii.
Zaśmiałam się sama do siebie.
-Stało się coś ? -zagadnął kierowca
-Nie, nic. Coś mi się przypomniało.
-Okey.
Zapanowała cisza, którą postanowiłam przerwać.
-Co myślisz o Dadze i Jonasie?
-Szczerze ? Myślę, że nas nabierają.
-Fakt, to jest całkiem w stylu Dagi.
-W stylu Jonasa też.
-Nie ładnie nas tak nabierać... -zamyśliłam się i... nie trzeba było czekać długo na efekt. -Mam plan.
Marco mi przerwał.
-Dobra niech ci będzie. Tylko trzeba udawać tak,by nie było widać, że udajemy.
-Rozumiemy się bez słów- zachichotałam. -Ej, ale bez całowania -rzuciłam mu groźne spojrzenie.
Spojrzał na mnie kątem oka lekko się uśmiechając.
-Obiecujesz?
-No obiecuję- i znowu ten jego słodki uśmiech.
Pojawiło się zielone światło i pojechaliśmy prosto.
-Jestem ciekawa ich min -przyznałam.
-Mhm...
-I pamiętaj zachowuj powagę.
-Tak, tak -powiedział po polsku co mnie trochę zdziwiło.
Gdy byliśmy już pod domem Dagmary wraz z przyjacielem wyszłam z samochodu. Do mieszkania weszliśmy trzymając się za rękę.
-Witamy -rzuciłam uśmiechnięta.
-Czee...-urwała przyjaciółka, gdy zauważyła- Jesteście razem? -zapytała i wyglądała dziwnie, jakby chciała skakać z radości
-Tak. Wczoraj to sobie uświadomiliśmy i jesteśmy razem -mówiłam zachowując powagę i przytulając ''mojego chłopaka''.
-Wczoraj? -w jej oczach ujrzałam błysk- Będę ciocią ?
Ta wypowiedź rozśmieszyła mnie i Marco tak, że płakaliśmy ze śmiechu .
-Daga ty jak coś powiesz... -powiedziałam i poszłam do kuchni.
-No co? -oburzyła się
Wyjęłam z lodówki zimną wodę.
-Nic- uśmiechnęłam się.- Siadajcie w salonie, zaraz przyniosę wodę i pogadamy.
-Czyli jednak będę ciocią?!
-Daga ogarnij... -powiedziałam błagalnie.
-Kotku pomóc ci ? -z salonu usłyszałam Reus'a
W pierwszej chwili chciałam się zaśmiać. Ale pomyślałam : Nie, jak ma być wiarygodnie, to tak będzie.
-Nie kochanie, dam radę -odpowiedziałam z trudem powstrzymując śmiech.
Nigdy się nie wygłupiałam w ten sposób. Pierwszy raz powiedziałam do chłopaka : Kochanie. Co ten Dortmund jeszcze przyniesie... -zastanawiałam się.
Nalałam do czterech szklanek wodę i na plastikowej tatce zaniosłam do salonu. Położyłam na stół, usiadłam obok Reus'a, a on objął mnie ręką w talii. Czułam się trochę nieswojo, no ale cóż... Jak mus, to mus.
Naprzeciwko usiadła Dagmara z Jonasem.Kumpela siedziała mu na kolanach.
-Opowiedzcie nam swoją historię -poprosiłam.
-W porządku, więc ... Siedzieliśmy i przejmowaliśmy się tobą i tym co się dzieje. W końcu Marco oznajmił, że wraz z Lewym i Kevinem idzie na poszukiwania. Reszta poszła spać i...
-Będę ciocią ?- naśladowałam moją przyjaciółkę
-Przykro mi, ale nie. No i później Jonasiu mnie przytulił i tak dalej to było...
-I Daga powiedziała, że kocha mnie ponad życie, a później jeszcze powiedziała...
Malicka walnęła go łokciem w brzuch.
-Teraz wy -poprosiła.
-No więc...-zaczął Marco, a ja czułam jak wiruje mi w brzuchu.
Na myśl, że to on ma wymyślać naszą historię, przechodził mi dreszcz. Bałam się, że nazmyśla ile wlezie, a tym czasem nie było tak źle.
-Siedzieliśmy sobie oglądając film. Jak na mnie przypadło był to horror.
-A co dokładnie ? -zapytał Hofmann
-Rec2 -wyręczyłam go.
-A wracając... Aga siedziała okryta kocem, a ja z kubkiem ciepłej herbaty. Po chwili Agnieszka oznajmiła, że ma dość tego filmu i nie ma zamiaru tego oglądać. Mnie ten seans bardzo ciekawił i chciałem obejrzeć do końca. Namówiłem ją i została. Film nie należał do najstraszniejszych, ale dreszczyk był. Przytuliła mnie i wtedy zebrało nam się na wyznania- zakończył, a ja się uśmiechnęłam.
Doceniłam to co powiedział. Nie fantazjował za dużo i dobrze to wymyślił, więc wyszło idealnie.
-Aha. Ciekawie, bardziej romantycznie niż my -zaśmiał się patrząc na Dagmarę Jonas.
-Nooo...
-Może jutro wybierzemy się na podwójną randkę ? -zapytał ''partner'' mojej siostry
Przyjaciółka wlepiła w niego oczy, jak pięć złoty. Gdy to zauważył aż wzdrygnął.
-Dobra, wiecie, bo ja muszę wam jeszcze coś powiedzieć. Stwierdziliśmy, że bierzemy ślub -wypalił Reus.
Bardzo, ale to bardzo chciałam się śmiać. Nieźle to wymyślił, nieźle. Szkoda, że nie możemy tego ciągnąc dalej, zabawna sytuacja, ale cóż... Media jeszcze bardziej się uczepią i same ploty będą.
-Co?!- miny przyjaciół bezcenne
-Hahaha... żałujcie, że nie widzieliście swoich min! -zaśmiałam się równo z ''moim chłopakiem''
-To wy jesteście razem, czy nie?
-Tak samo jak wy -zaciekawiona byłam odpowiedzią.
-No dobra, macie nas. Skąd wiedzieliście ? -spytała Malicka
-Do przewidzenia -wyznałam.-Marcooo, możesz już wziąć rękę.
Zarumienił się i pospiesznie zabrał dłoń.
-Przepraszam.
-Spoko, spoko. Dobra pijcie wodę.
Wszyscy wypiliśmy H2o w milczeniu. Następnie goście oznajmili nam, że już wychodzą. Pożegnaliśmy się i zostałam sama z Dagą. Rozłożyłyśmy narożnik i położyłyśmy się na nim wlepiając oczy w sufit.
Zakochałam się w Marco. Te jego oczy, ten uśmiech, to w jaki sposób mówi, to jak się o mnie troszczy... Jak go nie kochać? Zastanawiałam się, czy powiedzieć o tym przyjaciółce. Byłoby no fair gdybym jej nie powiedziała, ale z drugiej strony nie chciałam by ktokolwiek wiedział.
Po ponownym przemyśleniu sprawy stwierdziłam, że jej powiem.
-Daguuuś...zaczęłam.
-Hm ?
-Bo ja... wiesz co no bo...-nie miałam pojęcia od czego zacząć.
-Aga, prosto z mostu- uśmiechnęła się.
-Hahaha... nie, bo dostaniesz zawału.
-Gotowa na wszystko. Wal.
Towarzyszka usiadła po turecku, więc poszłam za jej przykładem. Spuściłam głowę.
-Zakochałam się -wymamrotałam.
-Co? Czekaj bo chyba się przesłyszałam. Możesz powtórzyć ? -patrzała na mnie szczerze się uśmiechając, ale w jej oczach nie dostrzegłam wiarygodności
-No zakochałam się w tym no...
-Kevinie?!
-Nie, Marco.
-Aaaaa! Nie wierzę, zakochałaś się w Marco ! Zakochałaś się! Ty się zakochałaś!-krzyczała łapiąc się za głowę
Nie miałam wcześniej chłopaka, więc to, że się zakochałam, było dla przyjaciółki czymś niecodziennym. Dlaczego nie zwracałam uwagi na chłopaków ? Na samą myśl, że ten ''MÓJ'' ma mnie później zostawić dla przyjaciółki, albo powie mi :Nigdy nic do ciebie nie czułem, lub: Wybacz mam inną... że niby przez jakiegoś głupka mam płakać?! Chciałby, może i jestem głupia i naiwna, ale przez idiotów płakać nie będę.
-Ale Aga ja nie jestem pewna... -starałam się ją uspokoić. 
-Czujesz w jego obecności motylki w brzuchu  ?
-Czasem się stresuję...
-Huhu... on o tym wie?
-No co ty?! Zwariowałaś? Nie wie i ma nie wiedzieć.
-Ktoś jeszcze o tym wie?
-Nie i ma nie wiedzieć -spojrzałam na nią stanowczo.
-Dobra siostra, spoko loko luz jest ponto.
Rozmawialiśmy jeszcze tak jakiś czas o chłopakach, o ostatnich wydarzeniach, o wszystkim. Uzgodniłyśmy, że jutro jadę z nią do lekarza, by powiedział co z ranami.
-Idziemy pobiegać ? -zapytałam
-Nie, nie, nie... ja nie będę biegać równo z tobą, a nauczkę już mam.
-To może Ania? -uśmiechnęłam się
-No pewnie. Zostaw mnie samą w domu.
-Hahaha... oj Daga, Daga... To co robimy?
-Obczajamy co tam na facebooku piszą.
Wraz z przyjaciółką poszłam na górę po laptopy. Wzięłam z biurka mojego, nie bez powodu żółto-czarnego ;) , laptopa.
Zeszłam na dół i włączyłam fb. Zalogowałam się. Chwilę mi się ładowało, przez ten czas zdążyła przyjść przyjaciółka.
Spojrzałam na nią kątem oka
-Jeju dziewczyno skąd ty go masz? -zapytałam wlepiając oczy w jej laptopa
-Dostałam od rodziców na urodziny. Fajny co nie ? -zaśmiała się
-Boski. A widziałaś co dostałam do Marco ?-zagadnęłam
-Tak, byłam z nim wybierać -uśmiechnęła się.
-I nic mi nie powiedziałaś?! -oburzyłam się
-Miała być niespodzianka.
Zaśmiałam się i przewróciłam oczami.
Spojrzałam na mojego facebooka.
-Wow... osiem zaproszeń i dwa powiadomienia- poinformowałam.
-Ej no weź. Ja mam sześć zaproszeń i trzy powiadomienia.
-Dobra obczajamy zaproszenia. Ja mam od: Kevina, Matsa, Marco, Jonasa, Ani, Nuriego, Lewego i ... Ilkay'a ?
-Jakim cudem? Ja mam tylko od Kevina, Matsa, Marco, Jonasa, Lewego i Anki.
-A no... zapomniałam ci powiedzieć. Byłam dzisiaj na treningu BVB.
-Ja byłam nieraz, ale mnie nie zaprosili do znajomych -posmutniała.
Zaśmiałam się. Nie chciałam jej mówić, że trening był zamknięty, bo byłaby zła, że jej nie zabraliśmy.
Patrzyłyśmy w ekran laptopa baardzo długo. Wrzuciłyśmy parę zdjęć z parku popisaliśmy ze znajomymi z Polski i nim się obejrzałyśmy była18.
-Idę zrobić kolację -zamknęłam laptopa i udałam się do kuchni.
Pokroiłam ogórka i położyłam na talerz. Następnie obok niego położyłam szynkę. Na kolejny talerz ułożyłam cztery posmarowane masłem kromki chleba. Zaniosłam do salonu.
-Kochana jesteś - przyznała zajadając.
Po kolacji wypiłyśmy zieloną herbatę i poszłyśmy na górę.
-Do jutra -powiedziałam.
-Do jutra -zaśmiała się.
Weszłam do pokoju i rzuciłam na łóżko laptopa. Wyjęłam z szafy piżamę. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy już byłam odświeżona ''wskoczyłam'' pod kołdrę i ponownie zajrzałam na fb.

-Dobry wieczór -dostałam polską wiadomość od ... ...Matsa?
-Cześć, co tam? -odpisałam także w moim języku ojczystym.
 -Dobrze, chcę spać trochę. : P . . . Gdybym napisał coś złego oskarżyć Google translate :]
Zaśmiałam się do monitora i odpisałam : 
-Polski to nie jest dobry pomysł :\
-Dlaczego? Zły Google ? 
-Nie, nie... dobry Google :D
-Co robisz? 
-Piszę z translatorem :d
-Nie mów tak, bo smucić :(
Ponownie się zaśmiałam.

Pisaliśmy tak chyba do 23, kiedy oznajmiłam , że idę już spać. Wyłączyłam laptopa i niewiadome kiedy zasnęłam.
    ##############################  

 W tym samym czasie (oczami Kevina)
Dochodziła 23, a ja nie mogłem zasnąć. Myślałem o meczach, które będą niedługo. Nie tylko  bundesligi, ale także Ligi Mistrzów, która startuje siedemnastego. Później moje myśli przejęła Aga. Bałem się o nią. Wiedziałem, że tamci idioci mogą ją zabić za to, że uciekła i za to, że będzie zeznawała przeciw nim w sądzie. Nie chciałem tego nikomu mówić. Po co mają się martwić? Mogłem to powiedzieć Reus'owi, ale on chyba się domyśli.
Chcąc, nie chcąc zasnąć nie mogłem. Wziąłem tablet i zalogowałem się na fb. Dostrzegłem, że dostępna jest Daga i Mats.
Zanim zdążyłem sprawdzić powiadomienia dostałem wiadomość.
Cześć, wiesz co? Nie uwierzysz... :D -napisał Hummels. 
-Co ? 
-Umówiłem się z Agnieszką na spacer jutro ^^ 
Co jak co, ale tego nie przewidziałem. On? Ja myślałem, że to Marco do niej zarywa, a tym czasem moje myśli poszły w las.
-O której ? 
-O 14 mam po nią przyjść fajnie co nie ? :DD
-Mats... tylko jej nie skrzywdź. 
-No przecież wiem. Co ty ja miałbym ją zranić ? 
-A nie? Mam ci przypomnieć jak było z Amelią, Natalie, Ann, Sylvią i resztą? Mogę do jutra wymieniać ;P  
-Oj, ale Aga jest inna ? :D
-Tak samo mówiłeś o... serio mam wymieniać? 
-No dobra tatusiu, synek idzie spać. Bo się nie wyśpi na trening. Branoc ;*
-Do jutra ;) 
Chciałem już się wylogować i wyłączyć urządzenie, gdy dostałem wiadomość od Dagmary.
-Cześć Kevin, mam sprawę. Zapomniałam powiedzieć Adze, że spadam jutro na 8:00 do pracy. Trening macie na 10 prawda? 
-Prawda. A co mam do was wpaść ? :) 
-Byłabym wdzięczna . :]
-Nie ma sprawy. Zawsze możesz na mnie liczyć. :D 
-Dziękujęęęę ;* 
-Nie ma sprawy. Ja spadam, bo muszę jutro wcześniej wstać :( . 
-Haha... no papa ;* 
Wyłączyłem tablet i położyłem na szafce nocnej. Nie zawalałem swojej głowy myślami, bo i tak życie lubi płatać figle, po prostu zamknąłem oczy i zasnąłem.   
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Przynudziłam trochę wiem, wiem , wiem.... wybaczcie ;*
Proszę o jedno czytasz ? Skomentuj ! 
Jak patrzę na inne blogi o 12 komentarzach pod jednym to mi się płakać chce, bo u mnie najwięcej to 3 :( .
A wracając... :D Marco i Aga ? A może Mats i Aga ? :D A jakieś propozycje co do Dagi ? :)) Chętnie poczytam co na ten temat myslicie ;]
Pozdrowionka ;* 

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 13

6 września 2013
Obudziłam się wypoczęta, wyspana, pełna chęci do życia. Wczorajszy dzień był po prostu takim, o którym zawsze marzyłam. Tylko zdziwiło mnie jedno... zasnęłam w salonie, a jestem w ''swojej'' sypialni. Pewnie Marco mnie przeniósł -pomyślałam.
Niechętnie spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę ósmą. Normalnie to bym jeszcze spała, ale nie dziś.
Wyszłam z pod ciepłej kołdry i pościeliłam łóżko. Wyjęłam z torby moje ubrania przywiezione wczoraj przez Anię i po cichu wyszłam z pokoju. Skierowałam się do łazienki. Wszystko by było dobrze, gdyby nie to, że nie mam ręcznika. Poszperałam trochę w szafce łazienkowej i znalazłam ręcznik. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Następnie umyłam zęby i uczesałam kitkę, jak zawsze. Wróciłam do pokoju, by spakować swoje rzeczy. Ubrania, które dostałam wczoraj od przyjaciela złożyłam w kostkę i zostawiłam na łóżku. Założyłam torbę na ramię i zeszłam na dół. Chciałam wyjść, tak po prostu, ale stwierdziłam, że przydałoby się mu podziękować.
Położyłam torbę na kanapie w salonie i udałam się do kuchni. Zagotowałam w czajniku wodę, a z lodówki wyjęłam jakąś szynkę i masło. Na szafce leżała sałata i pomidor. Gdy umyłam i pokroiłam warzywa miałam zamiar posmarować chleb masłem. Zajrzałam do chlebaka i znalazłam bułki. Woda się już zagotowała, więc musiałam znaleźć herbatę. Sięgnęłam do pierwszej lepszej szafki i miałam na tyle szczęścia, że to właśnie tam była herbatka.
Po paru minutach śniadanie było gotowe. Postanowiłam obudzić Reus'a.
Poszłam na górę i gwałtownie otworzyłam drzwi do sypialni gospodarza.
-Marco! -krzyknęłam
Zerwał się na równe nogi.
-Co się dzieje ?
-Ty mnie zaniosłeś na górę?
-Jejku to po to mnie budzisz ?
-Nie tylko. Jest dziewiąta, a ty na dziesiątą masz trening. A wracając do tematu... Wiesz teraz ile ważę !-oburzyłam się
W środku chciałam się śmiać. Wiedziałam, że jak na kobietę w wieku dwudziestu lat niecałe 60 kilogramów to mało. Co jak co, ale z mojej figury to byłam zadowolona.
-Jesteś lekka, a teraz pozwól, ale jeszcze się zdrzemnę- położył się z powrotem do łóżka.
Podeszłam i pociągnęłam za kołdrę tak, że na łóżku nie został nawet kawałek, który wystarczył by chociaż na przykrycie nogi.
-To ja ci robię śniadanie, a ty wolisz spać?! -rzuciłam kołdrę na podłogę
-Zrobiłaś mi śniadanie ? -spojrzał na mnie wielkimi oczami
-Tak i herbatkę przeczyszczającą- zaśmiałam się.
-Znaczy się nie mam śniadania ?
-Nie wiem -uśmiechnęłam się tajemniczo i wyszłam.
-To ja idę do łazienki.
Zeszłam na dół i usiadłam w kuchni przy stole. Nalałam jemu i sobie herbaty. Po chwili usłyszałam kroki i moim oczom ukazał się Marco. Ubrany był w dres Borussi Dortmund, w ręku trzymał torbę. Domyśliłam się, że tam ma rzeczy na trening. Położył ją obok mojej i wszedł do kuchni.
-Ty na prawdę zrobiłaś to śniadanie- zaśmiał się.
-Jakoś wypadałoby podziękować- uśmiechnęłam się.
Usiadł obok mnie.
-A ta herbata...
-Zwykła.
Zjedliśmy śniadanie w milczeniu. Pozbierałam naczynia i miałam zabiar włożyć je do zmywarki, ale przyjaciel zablokował mi drogę.
-O co chodzi? -zapytałam
-Ja posprzątam.
-Sam tego chciałeś- położyłam talerze na blacie.
Wzięłam swoją torbę i stanęłam przy drzwiach wyjściowych czekając aż gospodarz posprząta.
-Możesz częściej wpadać. Żadna dziewczyna nie robiła mi śniadania -wyszczerzył zęby.
-Nie przyzwyczajaj się.
Usłyszałam tylko śmiech.
Gdy tak stałam w oczy rzuciły mi się buty BVB.
-Marco- zaczęłam smutnym głosem. -Chyba się zakochałam.
Wziął torbę i stanął obok mnie.
-W kim ? -zapytał z troską w głosie
Wskazałam ręką na obuwie przyjaciela.
-Wątpię czy będziecie do siebie pasować, ale ... i tak ich nie oddam, bo muszę je ubrać- uśmiechnął się.
-Szkoda...
-Idziemy?
Kiwnęłam głową.
Wyszliśmy z domu. Ja stałam przy bramie i czekałam aż przyjaciel wyjedzie z garażu swoim Mercedesem. Był w połowie drogi, gdy wysiadł z samochodu i obejrzał dookoła.
-Cholera! - krzyknął
Podeszłam do niego i stanęłam obok.
-Hm... ja się na tym nie znam.
-Spóźnię się. Pojedziesz ze mną na trening.
-Mogę? -ucieszyłam się
-Wyjaśnię wszystko Jurgenowi i sądzę, że się zgodzi - powiedział wyciagając z bagażnika oponę.
-Jeeeaaah! Idę na trening Borussen! -cieszyłam się jak małe dziecko
Lepiej być nie mogło. Całe szczęście, że dom Dagi nie jest po drodze, bo by mnie odwiózł do domu. A tym czasem... idę na zamknięty trening Borussi!
Skakałam z radości, a Marco się ze mnie nabijał zmieniając oponę.
-Naprawdę nigdy nie widziałem, żeby jakaś osoba się tak cieszyła z tego, że musi iść na trening.
Wsiedliśmy do auta. Marco włączył muzykę na cały regulator i otworzył szyby. Do moich uszu doszedł remix Środa, czwartek...
-Słuchasz polskich piosenek? -zapytałam
-Nie. Obecnie tylko to.
-A wcześniej?
-Po weselu Lewego non stop słuchałem zono moaaaa sece moieee...-zaśpiewał na co ja się zaśmiałam.
-No widzisz ja słuchałam w Polsce niemieckich piosenek, a ty w Niemczech polskich.
-Niemieckich ? A co dokładnie?
-Reus, Reus, Reus...
-Bardzo śmieszne- powiedział z śmieszną miną.
-Serio, słuchałam też : Nuri, Nuri, Nuri, Nuri ooOOOoo.... Black and yellow, black and yellow, black and yellow i wiele innych...
-O Borussii?
-O Borussii.
Zakończyliśmy temat i jechaliśmy. Śpiewałam najgłośniej jak potrafiłam (środa, czwartek).
W końcu dojechaliśmy pod stadion. Ogarnęło mnie wtedy dziwne uczucie. Wysiadam z samochodu z Marco Reus'em i idę na trening BVB. Marzyłam o tej chwili odkąd pamiętam. Może dlatego w tedy czułam się jak bohaterka filmu, mojego filmu.
-No szybko, szybko. Mam pięć minut- poganiał mnie przyjaciel, podczas gdy ja stałam i wpatrywałam się w Signal Iduna Park.
Po chwili byliśmy na stadionie. Szliśmy ogromnym korytarzem, po drodze mijając tylko dwóch mężczyzn ze sztabu medycznego.
-Ja idę się przebrać, a ty tu zaczekaj -powiedział i zniknął za drzwiami.
Oparłam się o ścianę i czekałam aż kumpel wróci. Błagałam, by nikt ze sztabu mnie nie zauważył. Stałam i stałam. Ta chwila trwała wiecznie. Wyciągnęłam mojego iPhon'a i sprawdziłam godzinę. Za dwie minuty dziesiąta. Stwierdziłam, że Marco za chwilę wyjdzie.
Drzwi otworzyły się fakt, ale ni ujrzałam przyjaciela tylko...
-Nuri! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję -Nuri, Nuri, Nuri, Nuriii! -zaśpiewałam fragment piosenki
-Cześć, cześć. A co ty tu robisz? -zapytał
-Jestem przyjaciółką Marco i Kevina i...
-No wiedziałem, że tak będzie -zaśmiał się Reus.
Puściłam Sahin'a i wraz z kumplami poszłam na trening.Strasznie bałam się reakcji Klopp'a. Jednak nie było tak źle.
-Dzień dobry- podeszłam z kolegą do trenera.
-Dzień dobry.
-Trenerze, słyszał pan zapewne o tej sytuacji związanej z Agnieszką Majewską.
-Słyszałem.
-To jest właśnie ona -spojrzał na mnie. -Dzisiaj u mnie nocowała, bo jej przyjaciółka miała nocną zmianę. Miałem ją rano odwieść, ale ...
-W porządku, nie tłumacz się -usłyszałam jego śmiech.- Siadaj Aga- wskazał na ławkę rezerwową.
Nadal nie wierzyłam, że to się dzieje na prawdę.SIEDZĘ NA ŁAWCE REZERWOWEJ BVB ! W głowie mi się to nie mieściło.
-Uważaj! -usłyszałam
Odruchowo się schyliłam. Po chwili w mój fotel, gdzie przed chwilą miałam głowę, uderzyła piłka. Wzięłam ją w ręce i spojrzałam na boisko. Wszyscy zawodnicy kierowali oczy w stronę Roberta.
-Lewy, ty to zawsze będziesz we mnie piłką kopał ? -zapytałam w języku ojczystym
-Ale to nie ja! -kłamał
-No ej! Co wy mówicie to nie fair! -oburzył się Nuri
-To Nuri! -pokazał na niego palce Lewandowski nadal mówiąc po polsku
-Na dodatek mnie obgadują...-westchnął.
Razem z Piszczem, Kubą i Robertem zaśmialiśmy się.
Oddałam chłopakom piłkę, a oni kontynuowali grę.
-Czasami zachowują się jak dzieci- usiadł obok mnie Jurgen.
-Byłam na to gotowa przyjeżdżając tu- zaśmiałam się.
-Domyślam się, że jesteś z Polski. Co sprawiło, że tu jesteś?
-Nie mam nikogo z rodziny. Niedawno umarła moja kochana ciocia i zostałam zupełnie sama. Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Dagi, która mieszka tu, w Dortmundzie. Zapytałam czy mogę się u niej zatrzymać na jakiś czas. Zgodziła się. To nie jest zbieg okoliczności, że przyjaciółka tu mieszka. Zawsze była szalona i za cel uważała spełnienie marzeń, od niej się tego nauczyłam. Naszym marzeniem było być blisko Borussi i mieszkać w Dortmundzie. Jej się udało.
-Tobie też. Mieszkasz tu -obdarował mnie wielkim uśmiechem.
-Też prawda, ale nie mogę przecież wiecznie być na utrzymaniu Dagmary. A wiadomo, że mieszkania tutaj nie są tanie, tym bardziej, że to wielkie miasto.
-Masz kontakt z piłkarzami. Czym się przejmujesz? Wpadniesz w oko któremuś i juz świata nie będzie widział poza tobą. Zamieszkasz u niego i będziecie żyli długi i szczęśliwie- puścił mi oczko.
Mówił to tak pewnie, że nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
-Ja serio mówię. Sama zobaczysz. Tugba też się śmiała.
Ponownie się zaśmiałam.
Spojrzałam na boisko. Kuba ''bił'' się z Nurim,Heniu ścigał się z Marco, a Mats i Jonas robili aniołki na trawie.
-Patrz udało mi się! -wykrzyknął wstając Hummels -Odbiłem się na trawie, a ty twierdziłeś, że się nie da- wystawił język Ilkay'owi.
-Mi się nie udało- posmutniał Hofmann.
-Za lekki jesteś -walnął go w ramię Mats.
-Ty za ciężki -zaśmiał się Gundogan, co nie spodobało się obrońcy BVB.
Zaczęli się ganiać po całym boisku.
-Widzisz i jak tu zapanować nad tym zoo ? -zagadnął mnie trener
-Chyba mam pomysł...
-Droga wolna- wskazał ręką na murawę.
Stanęłam na linii autu.
-Zbiórka !-krzyknęłam
Chłopcy dziwnie na mnie popatrzeli, ale podbiegli.
-Coś się stało ? -zapytał Jonas
-Nie przerywać! -zarządziłam
-Ostra, lubię takie -zaśmiał się Mats.
-Kto od tej chili się odezwie biega dookoła boiska tyle kółeczek, jaki ma numerek na koszulce.
Panowała cisza, więc konynuowałam.
-Wasz trening jest naprawdę zabawny i w ogóle, fajny. Ale...Jest jedno małe ale. Nie trenujecie! Proszę bardzo grajcie dalej, Lewy kieruj piłkę w bramkę a nie we mnie...
Chłopcy przerwali mi śmiejąc się.
-A tyle ile bramek ktoś strzeli tyle dostanie całusów w policzek. Oddaję wam głos.
-Od kogo te całusy ? -zapytał Marco
-No ode mnie, a od kogo?
-Bo Nuri lubi całować, jak ktoś strzeli bramkę -zaśmiał się.
Sahin zaczął go gonić. No i na nowo rozpętało się zoo. Fakt biegały tylko dwie antylopy, ale biegały.
-Nie to nie! -rzuciłam i chciałam wrócić na miejsce
Jednak stanęłam w miejscu, gdy usłyszałam co postawnowił Jurgen.
-Chłopaki, Aga wpadła na świetny pomysł. Jednak ja go trochę ubarwnię -znowu puścił mi oczko. - Wasz trening trwa jeszcze 45 minut. W takim razie gracie jedną połowę meczu. Kto strzeli hat-trick'a dostanie od niej całusa w policzek. A jak strzelicie więcej niż piętnaście bramek łącznie to koleżanka upiecze nam ciasto- znacząco na mnie popatrzał. 
-No taki trening to ja lubię- zaśmiał się Lewy.
-Więcej takich treningów- krzyknął Marcel.
-Przemyślimy to. Może podpiszemy jakąś umowę z panią Agnieszką brzmiącą tak: Gdy na treningu zawodnicy w ciągu 45 minut strzelą 15 bramek będę piekła im ciasto. Podpis: Agnieszka M.
-Aga masz prace do póki jestem w Borussi! -ucieszył sie Hummels
-Co sugerujesz? -zagadnął go Klopp
Wszyscy się zaśmiali.
Wróciłam z trenerem na ławkę rezerwowych, a chłopcy grali.
-Świetnie to wymyśliłaś.
-Pan też to dobrze przemyślał. 
-Mam doświadczenie.
-A ja  wieczorami myślałam nad tym co bym zrobiła w takiej sytuacji.
-Zagorzały fan Borussii -zasmiał się.
-Część Borussii -poprawiłam go. -Wraz z innymi kibicami.
Po 45 minutach aż bałam się usłyszeć ile bramek udało im się strzelić.
-I jak ? -zapytał trener
-14 -odparł smutny Kevin.-Ale Aguś zaprosisz mnie kiedyś na ciasto ?
-Prawda braciszku -poklepałam go po ramieniu.
-A ja strzeliłem hat'tricka! -przybiegła do mnie klubowa piętnastka.
Jego wypowiedź wywołała dość głośne odpowiedzi innych.
-Nie kłam! Jedną strzeliłeś !
-Jedną strzeliłeś i to z karnego!
-Chciałbyś.
Wypatrzyłam w śród tego tłoku Marco. Pociągnęłam go za rękę i poszliśmy z powrotem tym samym korytarzem pod te same drzwi.
-Zaraz wrócę-oznajmił i znikł za drzwiami.
Gdy się przebrał pożegnałam się z resztą drużyny i ich ''opiekunem''.
Wraz z przyjacielem wyszliśmy z SIP i szliśmy w stronę jego samochodu. Mieliśmy już wsiadać, gdy usłyszałam znajomy mi głos.
-Aga czekaj! Muszę ci coś powiedzieć! -biegł w naszą stronę ......
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Jejku jak to szybko leci... już 13.
A tak w ogóle słabo komentujecie :( .
Dawać , dawać ! Z anonima też można komentować :) <3 
Buziaki z zachodu Polski ;* :D

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 12

5 września 2013 (godz. 17.30) 

##############################  
(oczami Kevin'a)
Gdy wszedłem do domu od razu rzuciłem się na kanapę w salonie. Rozmyślałem nad tym, czy dobrze zrobiłem pozwalając Agnieszce nocować u Marco. Bardzo się o nią martwiłem i nie chciałem, by mój przyjaciel ją skrzywdził. Oczarował ją, a później zostawił. Nie chciałem by cierpiała jeszcze bardziej. No, ale cóż... co ja w tej sytuacji mogłem zrobić? Nic. Aga jest dorosła i wie co robi. Jednak chciałem jej trochę pomagać, pokazywać, że znajdzie u mnie wsparcie. A swoją drogą najgorsze to to, że Majewska chyba się zakochała w Reus'ie... Oby jej tylko nie skrzywdził.
##############################  
W tym samym czasie (oczami Agnieszki)
DO WAS (CZYTELNIKÓW ;P) TROCHĘ MI SIĘ TU POMIESZAŁO, WIĘC JAKBY CO TO AGA MA TYLKO 3 RANY POSTRZAŁOWE. ;) Z GÓRY PRZEPRASZAM!!! WYBACZCIE :( 
Aga odwiozła nas pod dom Marco. Szczęka mi opadła.
-Co tak stoisz, może wejdziemy? -zapytał śmiejąc się
-Y...tak... ładny dom. 
Uśmiechnął się i pokiwał głową po czym... otworzył mi drzwi i zaprosił do domu. Nigdy nie miałam do czynienia z mężczyzną, z takim dżentelmenem.
W środku było jeszcze piękniej. Gdy poszłam parę metrów przed siebie znalazłam się w salonie stamtąd powędrowałam do kuchni. Zauważyłam otwarte okno. 
-Marco, okno jest otwarte. 
-No wiem. By kotek mógł wchodzić i wychodzić kiedy chce- wyszczerzył zęby. 
-A nie pomyślałeś o tym co by było gdyby ktoś się włamał? 
-Daj spokój... Okno otwiera się do środka, a firanka zasłania i nie widać, że wstęp wolny. 
Wzruszyłam tylko ramionami i powędrowałam dalej ciekawa jak wygląda reszta domu przyjaciela. 
-Tu jest mały pokoik, gdzie wszystko wrzucam... Jakieś stare graty, rozumiesz -wskazał na drzwi.
-Lepiej nie otwieraj- zaśmiałam się. -Jak ty masz pomieszczenie, na swoje graty, a ja mam na to szafę, to wiem co się stanie jak otworzysz drzwi. 
-Hehe. W sumie racja. Tu masz toaletę. 
-Mogę zobaczyć? Sorry, że ja tak...
-Spoko. Czuj się jak u siebie - uśmiechnął się, na co ja się zaśmiałam.
Otworzyłam drzwi. 
-Wow...  
-To ja jestem ciekaw twojej reakcji jak pójdziemy na górę.
-Mhm... idziemy ? -zagadnęłam zamykając drzwi do toalety
-Idziemy, idziemy... 
Weszliśmy po schodach na górę. Zobaczyłam długi korytarz, a z niego było można przejść... tu i tam... Razem było pięć opcji. 
-Tu po lewo jest moja sypialnia otworzył drzwi. -Moje królestwo, gdzie nikt jeszcze nie był. Poza Mario. 
Spojrzałam na niego dziwnie, po czym wybuchliśmy śmiechem.
-No wiesz jak to przyjaciel... Mario po prostu jest wrażliwy i czasami po horrorach boi się sam spać- wyjaśnił mi na co ja zaśmiałam się jeszcze raz. 
-Następne drzwi, te obok to jest sypialnia gości. Obecnie twoja. 
Weszłam do środka. 
-Piękna.
-No, piękna, piękna... Idziemy dalej, bo chcę ci jeszcze coś pokazać. 
Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. 
-Tutaj mój mały pokoik do przemyśleń. Byłem tu tylko ja, Mario i czasem zaglądała Caroline.
-Cenisz sobie prywatność- stwierdziłam.
-Bardzo. Teraz druga strona korytarza. W skrócie... Dwie łazienki. Moja- otworzył jedne drzwi- i twoja - otworzył drugie drzwi. 
Byłam pod wrażeniem. Tak pięknego i nowoczesnego domu to ja nigdy nie widziałam.
-Już wiem jak w przyszłości będzie wyglądała moja chata -oznajmiłam.
Mieszkanie podobało mi się, bardzo. Reus na prawdę ma gust. 
-Dobra, to teraz pokażę ci coś ekstra, a mianowicie ogród. 
Zeszliśmy po schodach, a następnie przez okno tarasowe w salonie wyszliśmy na ogród.  Zaniemówiłam. Sama trawa, a po lewej stronie ogrodu basen.
-I co w nim takiego pięknego? Przecież tu jest sama trawa. Nic wię...kot! -krzyknęłam i pobiegłam w stronę kiciaka. 
-Hm...sama trawa fajnie co nie?  Bo wiesz, na roślinach często pająki są- zaśmiał się. 
Rzuciłam mu krótkie spojrzenie. 
-Jak się nazywa kotek ? -zapytałam
-Frisky- poinformowała mnie wyglądająca zza płotu sąsiadka. 
Zaśmiałam się i wzięłam kota na ręce.
-Rozbrykany? Hehe...ale ci imię dali -powiedziałam po polsku do zwierzątka.
-Co ? -zapytała pani
-Nic- uśmiechnęłam się.
-Marco, miałeś mi wczoraj oddać kota. A tak w ogóle to miałeś się nim opiekować, a nie. Mówiłam, że ma nie jeść trawy...
-To, to nie jest twój kot? -spytałam
-Y... no, nie mówiłem, że to mój kot -błądził oczami. 
-Oj Marco, Marco... Po co mówisz dziewczynie, że masz kota, jak go nie masz? Przecież każda leci na ciebie bez względu na to, czy masz zwierze, czy nie. 
-Że co ?! - zdziwiłam się -My się tylko przyjaźnimy... 
-No ja myślę...Znaczy. W porządku. A możecie mi już kotka oddać? -uśmiechnęła się, a ja przez płot podałam jej Frisky'ego. 
-Do widzenia- odparłam.
-Jestem Isabel, mówmy sobie po imieniu. 
-Agnieszka- podałam rękę. 
-Ta Agnieszka? A właśnie Marco poczytaj sobie w internecie...Tyle artykułów na wasz temat. Prawda, że byłaś porwana?
Odwróciłam się i spojrzałam na przyjaciela panicznym wzrokiem. 
-My idziemy na kolację. Pa pa Isabel -odparł. 
-Pa pa. 
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Reus sięgnął do szafki i wyjął wino. Postawił na stole, a następnie poszedł po dwa kieliszki. Usiadł obok mnie. 
-Ja nie piję- oznajmiłam. 
-Ja też piję bardzo rzadko, ale sądzę, że dziś jedna lampka nie zaszkodzi. 
-Ale ja wiem jak się kończy ta ''jedna'' lampka. 
-Znaczy się nie pijesz? 
-Nie. 
-No cóż. Poczekamy na następną okazję. 
Odstawił wszystko na miejsce. Po czym stanął oparty o ścianę. 
-Zapomniałbym, mam coś dla ciebie. Zaczekaj, pójdę na górę. 
Aż się bałam co to będzie. Moje myśli były nieobliczalne. Myślałam nad biletem na mecz, może jakieś nasze zdjęcie z parku, które wywołał. No ale tego to nie przewidziałam. 
Wrócił i usiadł obok mnie. W rękach trzymał małą torebkę urodzinową. 
-Mam nadzieję, że ucieszy cię ten prezent. No i oczywiście przyda- wręczył mi podarunek.
Po woli wyjęłam zawartość torebki i ...
-Aaaaa!!! Marco , dzięki, dzięki, dzięki ! -rzuciłam się mu na szyję- Jest cudowny. Zawsze marzyłam o takim iPhon'e. 
-Zaczekaj, bo to nie wszystko. 
Uśmiech znikł mi z twarzy. Doceniałam co dla mnie robi, ale to było nie fair, bo ja dla niego nic nie miałam. 
-Nie.. nie możesz.
-Nie odmówisz- uśmiechnął się i zza pleców wyjął drugą obudowę. 
Zaśmiałam się. 
-Serio? 
-Yhym. Proszę -wręczył mi ją.
Pocałowałam go w policzek. 
-Dziękuję. 
-Nie ma sprawy. Co na kolację? Zamawiamy pizzę? 
-Spoko. Cholera! -krzyknęłam -Przecież ja nie wzięłam rzeczy. Nic. Kompletnie. 
-Oj przejmujesz się. Weźmiesz jakieś moje spodenki i koszulkę do spania. 
-A szczotka do włosów, a szczoteczka do zębów? 
-Tylko tyle? 
-No, ja się nie maluję. 
-A no to spoko. W łazience dla gości są te szczoteczki do zębów i grzebień ten taki jak w hotelach są. 
-Hm... no okey. 
-To jaką pizzę? 
-Dobrą. 
Gdy Marco dzwonił do pizzerii, ja wzięłam z salonu koc i rozłożyłam na trawie. Położyłam się z rękoma pod głową, a oczy skierowałam ku niebu.
Zbliżała się 19, więc gwiazd jeszcze nie było, jednak niebo już poszarzało. Zresztą tej nocy niemożliwe było obserwowanie tych małych świecących kulek, ponieważ były chmury. 
Uwielbiałam tak leżeć, patrzeć bezsensownie na niebo i odciąć się od świata. Nie myśleć o problemach, o przeszłości, teraźniejszości, ani przyszłości. Po prostu dać się ponieść wyobraźni. Ale co ja mogłam wyobrażać sobie teraz? Gdy poznałam graczy mojej kochanej Borussi Dortmund, gdy zyskałam troszczącą się o mnie rodzinę? Jedyne niespełnione marzenie to obecność na meczu BVB. Zamknęłam oczy i właśnie chciałam wyobrazić sobie mnie na meczu Dortmundu.
Usłyszałam kroki. 
-Chyba będzie padać- stwierdził gospodarz. 
-Możliwe.
-Jedzonko za pół godziny, bo mają dużo zamówień. 
-Yhym... 
-Co robisz? -poczułam, że położył się obok mnie
-Marzę. 
-Następne wiersze wymyślasz?  -zaśmiał się
-Yhym. A ty mi przeszkadzasz- udałam obrażoną. 
Otworzyłam oczy i usiadłam po turecku. Reus nadal leżał. 
-Mogę iść, ale przyznaj, że lepiej się czujesz w mojej obecności- uśmiechnął się tak uroczo, jak wtedy u Dagi... 
Zaczęłam się śmiać. 
-Wiesz, że nim częściej się tak uśmiechasz, tym bardziej się na to uodparniam? 
-Wybacz, ale gdy cię widzę nie umiem być smutny. 
-Daruj sobie te teksty... Ilu dziewczynom to mówiłeś? 
-Tylko tobie. 
-Ta... kłamczuch! 
-Ja miałbym kłamać? Ja? Marco Reus miałby kłamać? 
Wstałam, więc on też. 
-Tak. Wiesz... mam zaszczyt być kłamana przez Marco Reus'a. Nie każdy ma takie szczęście- wystawiłam mu język. 
-A miałaś kiedykolwiek zaszczyt być wrzucona do basenu przez Marco Reus'a? 
-Tak -odparłam kładąc ręce na biodrach. 
-Kłamczucha!
-Mam dobrego nauczyciela. 
-O ty... ! 
No i zaczął mnie gonić. Co z tego, że biegam? (Znaczy ostatnio przestałam... ) On jest piłkarzem. Ja , a on to dwa różne światy. Dogonił mnie szybko i wziął na ręce.
-Marco nie! Ja nie mam ubrań na przebranie- ignorował mnie i szedł jak gdyby nigdy nic.- No Marco... Proszę? Nie umiem pływać, boję się wody. Marco proszę no...
-Niee... 
Byliśmy już przy basenem. No i cóż ten wariat mnie wrzucił. Uparcie go trzymałam, więc wpadliśmy do wody razem. 
Nadal się go trzymałam. 
-Możesz mnie puścić ? -zapytał śmiejąc się
-Marco, mi nie jest do śmiechu. Boję się wody, tam gdzie nie czuję pod nogami gruntu ... Wiesz, że nie umiem pływać. 
-No ale tu jak podskoczysz to poczujesz grunt. 
Niepewnie go puściłam i od razu znalazłam się pod wodą. Poczułam jak mnie ciągnie za ręce. Ale se siary narobiłam, masakra... 
-Miałaś podskoczyć -śmiał się. 
-Ja się tak nie bawię. Nie lubię wody i to się nie zmieni- usiadłam mocząc nogi do kolan w wodzie.
-Mogę sie dowiedzieć, w końcu dlaczego ? Jak nie chcesz to nie mów, każdy ma jakieś tajemnice. 
-Z klasą pojechaliśmy kiedyś na biwak, pod namioty, nad jezioro. Był most, na który często chodziliśmy z opiekunkami. Była to trzecia klasa podstawówki, a ja nie umiałam pływać. Przyjaciółka zachęcała mnie, że mnie nauczy, ale ja nie chciałam. Pewnego wieczoru, gdy jedna z opiekunek przysnęła, a druga poszła do toalety, Paula, ta moja przyjaciółka, wyszła z dwoma chłopakami z namiotu i poszła skakać z mostu. Noga jej się zaplątała w glony... Chłopcy próbowali, ale nie ... nie uratowali jej. 
-Byłaś przy tym? 
-Tak... siedziałam na moście i przyglądałam się temu wydarzeniu. Gdy chłopaki zorientowali się, że Paula nie żyje uciekli. Wszyscy wyznawaliśmy wersję, że ona sama tam była i nikt tego nie widział...
-Twoje życie jest jak CSI. 
-Niestety. 
-Oj tam niestety -pociągnął mnie za nogi do wody. 
-Cholera jasna Marco! -wyszłam po drabince i poszłam do domu zamykając taras. 
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i zobaczyłam dostawce pizzy. 
-Dzień dobry -przywitałam się. 
-Dzien dobry. Wszystko w porządku? Jest pani trochę... mokra?
-Tak, wie pan... w basenie lepiej się pływa w ubraniach- starałam się zachować powagę. 
-I w butach? -spojrzał na moje nogi
-No- odpowiedziałam równie poważnie.
Jednak już nie wytrzymałam i wraz z młodym pracownikiem zaczęłam się śmiać. 
-Osiem € . 
-Niech pan zaczeka. 
Poszłam do salonu i tak jak się spodziewałam na blacie w kuchni leżały pieniądze do zapłaty za kolację. 
Wróciłam do drzwi i wręczyłam je dostawcy. Właśnie brałam pizzę, gdy usłyszeliśmy pukanie w okno i głos Reus'a.
-Aga, wpuść mnie. Proszę... 
-Coś się stało? -kolejne pytanie ze strony nieznajomego 
-Hm... wie pan, kolega ćwiczy do przedstawienia teatralnego. 
-Aaa... to połamania nóg i smacznego.  
-Dziękuję. 
Położyłam posiłek w salonie na stole i podeszłam do okna.
-Dostawca życzy ci powodzenia w występie teatralnym- poinformowałam go z przekonaniem. 
-Co? 
-No a co miałam powiedzieć? Wie pan... zamknęłam przyjaciela w ogrodzie? 
-Ty nie mówisz serio ? 
-Serio. 1:1 -zaśmiałam się. 
-Rozejm?
-Nie.
-Aguś no... proszę, już więcej nie będę. 
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor na MTV. Słuchałam sobie muzyki dość cicho leżąc na kanapie i patrząc w sufit. 
-No cóż... muszę zmienić bandaże -powiedziałam do siebie po polsku i miałam zamiar iść na górę w poszukiwaniu apteczki. 
Co mi na to nie pozwoliło ? Pukanie do drzwi. 
-Policja, proszę otworzyć! -usłyszałam
Niepewnie podeszłam do drzwi. W głowie miałam dwie myśli : Coś związanego z tamtym porwaniem, albo Marco po nich zadzwonił. Otworzyłam i ujrzałam dwóch policjantów.
-Dzień...-nie zdążyłam się nawet przywitać, bo odrazu pobiegli na górę. 
Ja biegłam za nimi. Naszą metą był balkon w pokoju piłkarza. 
-Dzień dobry, policja co pan robi ? -zapytał jeden z policjantów
Wyszłam na balkon i ujrzałam wspinającego się Reus'a. 
-Hahaha...Marco co ty robisz? -zaśmiałam się
-Proszę pana, tą panią trzeba aresztować- mówił poważnie. 
-Dlaczego? -pytał funkcjonariusz pomagając mu wejść do środka
-No więc- odchrząknął- Pani Agnieszka zamknęła mi drzwi tarasowe, tym samym uniemożliwiając mi wejście do środka. Nie chciała otworzyć. Do tego dostawcy pizzy powiedziała, że ja ćwiczę do przedstawienia teatralnego...
-Znaczy pan się tu nie włamuje ? 
-Nie, to mój dom. 
-W takim razie nic tu po nas. Dostaliśmy zgłoszenie, że ktoś próbuje się tu włamać. Najwidoczniej ktoś się pomylił. Do widzenia. 
Zeszliśmy na dół, a pomocnik BVB zamknął drzwi za policjantami. 
-To ty ? -zapytał siadając obok mnie na kanapie
-Hahaha nie...
-Pewnie kot zadzwonił... 
-Nie przeczę.
-Oj ten Frisky...A tak w ogóle jak się czujesz? 
-Wiesz, ty chyba zapomniałeś, że ja mam rany postrzałowe. Gdzie masz bandaże ? 
-Zaraz przyniosę. 
Zniknął na chwilę, a później wrócił z apteczką, ręcznikiem, jakąś koszulką i spodenkami. Domyśliłam się, że to odzież jest klubowa. 
-Idź się przebierz i zaraz zajmiemy się opatrunkami.
Byłam pod wrażeniem, nie powiedziałbym , że on też jest taki opiekuńczy. Udałam się do tej cudownej toalety i przebrałam się w koszulkę, która zawsze chciałam na sobie mieć(z numerkiem 09 oraz napisem EMMA) i krótkie spodenki BVB.Moje mokre ubrania powiesiłam na kabinie, a buty włożyłam do środka. 
Wróciłam do salonu.
-Ładnie wyglądasz- skomplementował mnie. 
-Dziękuję- wyszczerzyłam zęby.
Usiadłam na łóżku, a przyjaciel zmieniał mi bandaże. Był tak delikatny, jakby bał się, że z każdym dotknięciem rana się pogłębia.
Gdy skończył po raz kolejny ktoś zapukał do drzwi. Marco poszedł otworzyć. 
-Daga, chciała bym podrzuciła parę rzeczy dla Agi- usłyszałam głos Ani. 
-Okey, przekażę jej. 
-A ty co taki mokry?
-Wpadłem do basenu -zaśmiał się.
-Marco...
-Wiem, nie baw się w Kevin'a. 
-Ale ja po prostu...
-Ania ja wszystko wiem. Tylko wy nie umiecie mnie zrozumieć, że ja...
-Okey. To powodzenia -zaśmiała się Anna. 
Po chwili wrócił i wręczył mi moją torbę. 
-O co im chodzi ? -zapytałam
-Boją się o ciebie.
-A co aż taki straszny jesteś? -zaśmiałam się
-Nie po prostu miałem dużo dziewczyn -wzruszył ramionami.
-Ciekawe co mi tu dały -zaglądnęłam do torby. 
Ujrzałam spodnie, fajny t-shirt, adidasy i bluzę oraz szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów. 
-Ja idę zanieść to wszystko na górę- poinformowałam.
Poszłam pierw do łazienki po moje mokre ubrania, następnie na górę poustawiać wszystko. Gdy wróciłam na dół Marco miał trochę zdziwioną minę. 
-Nie przebrałaś się? 
-Nie. Tak jest wygodnie- usiadłam obok niego na kanapie. 
Włączyliśmy fajny film (tym razem nie horror :D ) i zajadaliśmy się kolacją. W połowie filmu poczułam się senna.
-Ja chyba idę spać. 
-No co ty... jeszcze tylko dwadzieścia minut filmu. 
-Nie dam rady. Męczący dzień.
-Wytrzymasz. 
Objął mnie jedną ręką, a ja się w niego wtuliłam. Wyobraziłam sobie jak to musiało wyglądać. Dziewczyna ubrana w strój klubu, w którym gra obejmujący ją w tej chwili chłopak...Zawsze o tym marzyłam...
Po niedługim czasie zasnęłam w jego ramionach... 
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Huhu... ile bym dała żeby być na miejscu Agi w tym rozdziale <3 ;) haha marzenia. taki tam rozdział bez akcji, ale ten chciałam napisać w miarę normalny bez porwań, zdrad, kłótni i tego typu rzeczy :) nie mogłam się wręcz doczekać kiedy przyjdzie na niego czas ;) 
ps. Chyba nie gniewacie się , że tak szybko dodałam?
NEXT ->5 DAY ;)
Komentujcie !