niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 30

24 września 2013
Obudziłam się. W pokoju było jeszcze ciemno, więc miałam zamiar spać dalej. Opatuliłam się kołdrą, wtuliłam głowę w poduszkę i usiłowałam zasnąć. Sen jednak nie nadszedł. Przekręciłam się na drugi bok i nic. Przez chwilę szarpałam pościel usiłując znaleźć wygodą pozycję, ale nic. Zdenerwowana rzuciłam kołdrę na podłogę.
-Niech to szlak.! -szepnęłam wkurzona
Usiadłam po turecku i ręką sięgnęłam po mój telefon leżący na szafce nocnej. Odblokowałam go, by zobaczyć, która godzina. Dochodziła siódma. Zrezygnowana opadłam z powrotem na poduszkę. Położyłam rękę z i'Phon'em na mój brzuch i obracałam go w dłoni.
-I co ja z tobą zrobię Reus'ie.? -mówiłam do siebie po polsku
Oczywiście chodziło mi o obudowę. Daga pewnie mi nie spakowała tej drugiej. Zresztą co się dziwie.? Sama sobie jestem winna.
Niechętnie wstałam z łóżka wiedząc, że już nie zasnę. Pościeliłam moje legowisko i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej ubrania i pomaszerowałam do toalety. Gdy byłam już ogarnięta wróciłam do pokoju.Schowałam do kieszeni mój telefon. Nudziło mi się. Pomyślałam, że fajnie by było podziękować Mario za gościnność. Po cichu wyszłam z pokoju, zeszłam na dół i wkroczyłam do kuchni. Zajrzałam co ma w lodówce. Dużo to tam nie było, ale na jakieś śniadanie coś znalazłam. Wyjęłam cztery jajka i paprykę. Pokroiłam ją w kółka i w środek wbiłam jajka. Miałam nadzieję, że Mario będzie to smakowało. W czasie gdy jajka były na patelni wstawiłam wodę na herbatę i posmarowałam bułki masłem. Śniadanie szybko było gotowe. Wszystko ładnie nakryłam do stołu, więc mogłam spokojnie iść obudzić Mario.Weszłam schodami na górę i cicho zapukałam do jego drzwi.
-No .? -usłyszałam ledwo żywy głos
Nacisnęłam klamkę, otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
-Jest ósma. Wstawaj bo śniadanie wystygnie.
-Śniadanie .? -zdziwił się
-Tak.
-Ta...żarty sobie ze mnie robisz.
-Nie, to nie- wyszłam zamykając drzwi.
Wróciłam z powrotem do kuchni. Zajadając się pysznym posiłkiem rozważałam dzisiejszą rozmowę z Bayern'em.Przewidywałam co mogą mówić, a co ja mogę odpowiedzieć.
Usłyszałam kroki. Po chwili do pomieszczenia wszedł piłkarz ubrany w klubowy dres.
-Serio zrobiłaś śniadanie -odezwał się Gotze.
Kiwnęłam głową.
-Masz stresa .? -spytał
-Trochę.
-Będzie dobrze.
-Może.
-Smacznego.
-Dzięki, ale już zjadłam.
Włożyłam do ust ostatni kawałek bułki i umyłam po sobie naczynia. Następnie zniknęłam na górze. Wzięłam z pokoju parę moich dokumentów oraz aparat i włożyłam je do mojej torby, która była głównie na aparat, ale parę ''papierków'' też się zmieściło.Wyjrzałam przez okno była straszna ulewa, a termometr przeczepiony do zewnętrznej strony szyby pokazywał 4,5 stopni. Moja decyzja była jednoznaczna. Wyjęłam z szafy moją czarną kurkę, po czym włożyłam na siebie. Zamykając za sobą drzwi zeszłam na dół. Bawarczyk czekał już przy drzwiach z torbą treningową Bayern'u w ręku.
-Celowo tak się ubrałaś .? -zapytał
-Tak. I celowo wzięłam tę torbę -obdarowałam go uśmiechem.
-Jak miło, że lubisz klub, w którym gram -odwzajemnił gest.
-Też jestem z tego powodu szczęśliwa. Jedziemy .?
Nie odpowiadając puścił mnie w drzwiach. Chwilę później byliśmy już w jego samochodzie w drodze na stadion.
-Masz pozamiatane u kibiców Monachium jak będziesz tak ubrana na meczach, zwłaszcza z Borussią -ostrzegł.
-Tak jak ty .? -wypaliłam
Czasem powiemy coś nieumyślnie niezdawając sobie sprawy z tego jak to zabrzmiało. Osobiście nie lubię takich sytuacji, a często mi się zdarzają. . .
-Tak, tak jak ja -odpowiedział. -Chociaż teraz nie jest tak źle jak na początku. Najgorzej było strzelić pierwszą bramkę.
-Wiadomo.
-Strzeliłem już w sparingach, ale gdy trafiłem w lidze... przeciw Gyor i to2 bramki... niby kamień spadł mi z serca, bo to takie przełamanie było, ale z drugiej strony poczułem, że to trochę no fair.
-Ale ja całe szczęście chcę pracować tu, by pracować później tam. Nie odwrotnie -zauważyłam.
Nie zabrał głosu tylko wymusił uśmiech. Poza denną, niemiecką muzyką w radiu słychać było tylko stukot kropli deszczu o szyby. Spojrzałam w moją prawą stronę i przez ''rzekę'', która płynęła po okienku dostrzegłam Arenę, Alianz Arenę. Westchnęłam głęboko zastanawiając się co ja głupia zrobiłam. Co mi odbiło, by w ogóle to przyjechać.  Byliśmy coraz bliżej tej budowli i bliżej i jeszcze bliżej...
-To wysiadamy -oznajmił Mario gdy zaparkował i zgasił samochód.
-Wysiadamy -powtórzyłam cicho czując jak serce bije mi szybciej, a robaczki w brzuchu wariują.
Gdy opuściliśmy auto, Gotze spojrzał na stadion i na mnie, po czym znów na stadion. Znaczyło to, że mam iść za nim. Zrobiłam kilka kroków i straciłam równowagę lądując na ziemi. Kolega wybuchł śmiechem.
-Wy na meczach potraficie przewrócić się przez wiatr, a ja nie mogę .? -parsknęłam wstając, a ten nadal się ze mnie nabijał -Nie za dobry masz dziś humor .?
-Wyjątkowo dobry -wyszczerzył zęby.
-Zawsze mogę ci go zepsuć.
(minki, by łatwiej było można sobie to wyobrazić :D)
-Grozisz mi .? O.o
-Tak. ^^
-Wiesz, że mnie i tak nie dogonisz.? Za szybki jestem. :D
-Śpimy w jednym domu ;)
-Dobra... na serio muszę znaleźć klucz do twojego pokoju. Dziś pół nocy nie przespałem, bo myślałem nad tym kiedy wejdziesz z łomem.O.o
-Ha-ha-ha. Bardzo śmieszne. :P
-Też tak uważam.:D
-Chodź, bo się spóźnimy -.-'' - upomniałam go.
-Nie udawaj takiej punktualnej.
-Nie muszę udawać.
-O Mariooo.! -obok nas przejechała boska Audi z otwartą szybą, zza której wystawała głowa Toniego Kroos'a
-Toni .! -krzyknął klubowy kolega
-No cześć. To jest ta dziewczyna, o której mówiłeś .? -spytał
Śmieszył mnie trochę widok moknącego przez otwarte okienko piłkarza, ale udało mi się powstrzymać śmiech.
-Tak, to ona. Dziś ma rozmowę- odpowiedział.
-Świetnie. Tylko mam jedno pytanie -spojrzał na mnie - Dlaczego nie jesteś ubrana w żakiet.? Wypadałoby go założyć na rozmowę o pracę...
-Dzięki. Może kiedyś skorzystam -wymusiłam uśmiech.-Idziemy.? Naprawdę nie chcę zrobić złego, pierwszego wrażenia.
Mario przewrócił oczami, na co Toni wybuchł śmiechem. Mając wszystkiego dosyć westchnęłam i pociągnęłam niskiego piłkarza za rękę. Twardo stawiałam stopy idąc w stronę stadionu. Gotze śmiejąc się pod nosem stawiał mały opór, ale ja nie dawałam za wygraną. Musiało to dziwnie wyglądać.
-Jestem ciekaw jak wejdziesz na stadion.
-Mario do cholery, możesz przestać.?! -nerwy mi puściły, wkurzał mnie na maxa
-Złość piękności szkodzi...
-Cholera jasna, człowieku, możesz przestać.? Zależy mi na tej pracy i nie mam zamiaru się z tobą użerać, rozumiesz.?!
-To idź sama.
Puściłam jego dłoń. I jak zbulwersowane dziecko tupnęłam nogą w ziemię.
-A żebyś wiedział .!
Rozejrzałam się dookoła. Dojrzałam Dante, Philipa Lahma i Thiago Alcantara. Z Bayern'u właśnie Alcantarę lubiłam, gdyż wydawał się dość miłym człowiekiem. Bez chwili namysłu podbiegłam do niego.
-Cześć, mógłbyś zaprowadzić mnie do pokoju dyrektora klubu .?
-Y... tak, tylko...ale kim jesteś .? -wydawał się zakłopotany
-Ja mam być nową fotograf tutejszego klubu, a kolega Mario -spojrzałam na kumpla- nie chce mnie tam zaprowadzić -wytłumaczyłam.
-Aaa... tak. Trener mówił, że mamy cię tolerować, mimo Borussii -poprawił kaptur od skórzanej kurtki. -Chodźmy.
Wzruszyłam ramionami patrząc na Alianz Arenę i szłam obok piłkarza.
-Dlaczego nie ubrałaś się w żakiet .?
-Słucham .? -jego słowa trochę mnie zdziwiły 
-To dość poważny interes, a pierwsze wrażenie najważniejsze.
Ajć...ta...Przecież Toni też tak powiedział. No cóż... mieli rację. Odruchowo przystanęłam i spojrzałam w kierunku Mercedesa. Chwilę trwało moje zawahanie, lecz w końcu stwierdziłam, że nie opłaca się jechać do domu, tylko po to by zmienić ubrania.
-Oj tam... -szepnęłam, na co Thiago się zaśmiał.
Tupiąc nogami po małych kałużach w końcu weszliśmy na stadion. Wzdłuż długiego korytarza, na którym gdzieniegdzie widniały loga Bayern'u panowały pustki.
-Schodami na górę i po lewej stronie drugie drzwi -pokierował mnie ''przewodnik''.
Kierując się w stronę schodów podziękowałam nowemu koledze. Weszłam po schodach i nie za bardzo wiedziałam co mam robić. Po prawej stronie były trzy pary drzwi, zaś po lewej tylko jedna. Moja mina w tamtym momencie pewnie była dość dziwna. Usiadłam na schodku i myślałam co począć dalej. Nie chciałam zawracać chłopakom głowy, ale w końcu musiałam gdzieś pójść.
-Wiedziałem, że nie trafisz. Drzwi z rana tutaj są zawsze zamknięte. Thiago jeszcze nie przywykł - zaśmiał się Gotze, którego kroków wcześniej nie słyszałam.
-Jestem tu pierwszy raz, mam prawo nie wiedzieć- powiedziałam obojętnie.
-Taa... spójrz, magia -nacisnął klamkę jedynych drzwi po lewej.
Wychyliłam się i ujrzałam mały korytarz, stamtąd szło się jeszcze do dwóch innych. Westchnęłam... Że ten idiota musi we wszystkim być lepszy...
-Thanks -parsknęłam przechodząc obok niego.
-Drzwi nie zamykaj- rozkazał po czym poszedł.
Weszłam do korytarzyka a stamtąd prosto do drugich drzwi. Zapukałam niepewnie. Usłyszałam męski, zachrypnięty głos mówiący proszę. Trzęsącymi dłońmi otworzyłam i weszłam do środka. Ujrzałam mały pokoik z jednym biurkiem na środku, dwoma krzesłami oraz szafką, która była zamykana na klucz. Łysy mężczyzna wyglądający na około czterdzieści lat ściągnął okulary i spojrzał na mnie podejrzanie.
-Ja w sprawie pracy -wyprzedziłam wszelkie pytania.
-Aaa...pani jest koleżanką Mario Gotze .?
-Dokładnie.
-Niech pani siądzie -wskazał na krzesło naprzeciw jego biurka.
Zrobiłam jak kazał i wyciągnęłam z torby papiery, kilka zdjęć zrobionych przeze mnie oraz aparat.
-Zdjęć nie potrzebuję... Mario dostarczył mi kilka fotografii pani autorstwa.
-No tak -podałam mu kilka kartek.
-Dobrze... Więc z tego co wiem nie ma pani dość dużego doświadczenia -zaczął .
-Fakt. Dopiero niedawno wzięłam się do pracy jako fotograf z papierkiem. Wcześniej w wieku 15 lat przez około dwa lata prowadziłam fotobloga. Skończyłam studia podczas, których miałam wiele problemów osobistych. Wyjazd do Niemiec pomógł mi i to bardzo.
-Yhym...dobrze. Mogłaby pani wejść w swojego bloga. ? -podsunął mi laptopa
Wpisałam link do mojej strony i pełna obaw odwróciłam komputer z powrotem do dyrektora. Zamyślił się przeglądając moje zdjęcia. Wyglądało na to, że czyta także komentarze, których wiele nie było...
-Niech pani przyjdzie jutro na 7:30- powiedział zamykając urządzenie.
-Tutaj .? -upewniałam się 
-Nie, nie. Na murawę- założył okulary oddając mi moje kartki.
-Dobrze, będę punktualnie.
-Liczę na panią. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia -zasunęłam za sobą krzesło i opuściłam pomieszczenie.
Za drzwiami odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że mam szansę, ale z drugiej strony ...heloł to Bayern .! Trochę się pogubiłam...

############################## 
  24 września 2013r. (oczami Kevina) 
Wraz z moją dziewczyną i Jonasem zawitałem w domu Marco. Chcieliśmy wyjaśnić kilka spraw.
Zapukaliśmy do drzwi.
-Otwarte -usłyszeliśmy załamany głos Reus'a.
Nie czekając na nic weszliśmy do środka zamykając za sobą drzwi.
-A to wy -podszedł do nas. -Już wiecie .?
Był blady, niewyspany i wyglądał jak nieszczęście. 
-Ale co wiemy .? -spytałem
Jonas dyskretnie pokiwał przecząco głową, lecz i tak wszyscy to widzieli.
-O co chodzi.? -spytała Daga
-Wstydzę się tego mówić...
-Marco .! -powiedziałem równo z Malicką
Kumpel błagalnym spojrzeniem popatrzył na Hofmann'a. Zastanawiałem się dlaczego młodszy kolega wie coś, o czym nie wie nikt poza klubową gwiazdą.
-Musisz to powiedzieć, będzie ci lżej -poklepał go po ramieniu.
-Byłem sam... Wkurzony na Agę, na Mario... Piłem alkohol. Przyszła wtedy Ann... Chciała pogadać, ale ja wykorzystałem okazję i ... zdradziłem Agnieszkę -wyznał.
Moja dziewczyna spoliczkowała kumpla. Sam miałem ochotę to zrobić.
-Ty tego chciałeś .?! -nie mogłem uwierzyć
-Tak...Ann wiedziała, że będę żałować, ale ja jej nie słuchałem. Źle mi z tym, ale nic nie poradzę. Po fakcie.
-Marco... szkoda słów. Szczerze to mam ochotę w tym momencie cię zabić -wyznałem szczerze.
-Wiesz, nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała -powiedziała Dagmara.
-Ej, poczekajcie... Pomyślcie, wykażcie zrozumienie -bronił go młody pomocnik BVB.
-Dla niego go nie ma.
Wychodząc z moją towarzyszką usłyszałem tylko słowa Jonasa ,,Mam plan''. Ciekawiło mnie jaki, ale przecież nie mogłem wrócić. Tym bardziej, że w środku rozpadałem się na kawałki. ,,Ochronię cię, wszystko będzie dobrze'' -tak mówiłem Adze, ale zawaliłem... Ona pewnie wiedziała o tym skoro tak oschle mówiła o Marco...
############################## 
  24 września 2013r. (oczami Agnieszki)
Czyli byłam wolna. Mario trening kończył dopiero za półtora godziny, a ja nie miałam kluczy. Opuściłam budynek i zapinając kurtkę po szyję wyszłam na zewnątrz. Nie padało tak bardzo, jedynie kropiło. Nie wiał wiatr, a przechodniów było bardzo mało. Ruszyłam przed siebie i rozejrzałam w koło. Nie znałam miasta i nie byłam pewna, czy chcę je poznać. Ujrzałam niedaleko restaurację Erdbeere postanowiłam tam zaczekać na kolegę, gdyż nie miałam zamiaru przebywać na tym obiekcie. Zresztą i tak z czasem będę miała tego nad miarę. Pewnym krokiem ruszyłam do knajpy. Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych. Tam mała dziewczynka wyglądająca na około pięć lat złapała mnie za rękę. 
-Mogłaby pani przeprowadzić mnie przez ulicę .? -spytała przestraszona 
-Oczywiście - uśmiechnęłam się. -A rodzice nie mówili, że nie powinnaś rozmawiać z nieznajomymi.? 
-Mówili, ale pani wygląda na bardzo miłą panią. 
Zaśmiałam się. 
-Dobrze. Dokąd idziesz.? 
Spojrzałam w lewo i w prawo, po czym z dziewczynką przeszłam na drugą stronę jezdni. 
-Tu -wskazała ręką na restaurację, do której właśnie szłam. 
-Świetnie, też tam idę -odparłam. 
-Fajnie, pójdziemy razem. A jak pani ma na imię .? 
Hm... urocza była ta mała, niewinna blondyneczka o niebieskich jak niebo oczach. Rozmowa także zapowiadała się dobrze. 
-Agnieszka -odpowiedziałam wchodząc do Erdbeere. 
-A ja Camilla. Tam siedzi moja mama -wskazała palcem na drugi stolik od wejścia.
Siedziała przy nim młoda kobieta. Jej kasztanowe włosy związane były w kitkę. Jej córka natychmiast pociągnęła mnie do niej za rękę.
-Mamo to jest pani Agnieszka.
Kobieta spojrzała na mnie niepewnie. Za to ja uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy dostrzegłam szalik Borussii Dortmund na jej szyi.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wow... dodałam...nie wiem jakim cudem się wyrobiłam, lecz...dałam radę;D
No... mogłabym pisać dłuższy rozdział by coś się wydarzyło w końcu, a nie same nudy, nudy, nuuuuuudy...ale nie chciałam tak długo pisać, bo już późno,a jak wyjdę z rytmu to będzie kicha... ;P
Oglądaliście dziś mecz BVB-Bayern... Zabolało... ale Mario tego nie chciał... Łzy poleciały mimowolnie ...
A co do bloga :
Jak myślicie Aga będzie pracować jako fotograf .?
Co Jonas wymyślił .?
Kobieta z restauracji jest kimś znanym.?

Czekam na Wasze przypuszczenie i pozdrawiam ;)) <3

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 29

-Agaaaa...Agaa..WSTAWAJ.! -krzyknęła mi do ucha Daga, a ja mało zawału nie dostałam
-Czy cię popierdzieliło .?
Jak każdy nie lubiłam takich budzeń. Wolałam obudzić się czując zapach kakao, a nie krzyczeniem do ucha.
-Teraz przez ciebie cały dzień będę wściekła -usiadłam po turecku i skrzyżowałam ręce na piersiach.
Może to banalne, ale jak obudziłam się zdenerwowana cały dzień byłam później zła.
-I tak będziesz miała głupi dzień. Za 2 godziny masz samolot do Monachium, szykuj się.
I wtedy wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Totalnie z głowy mi wypadło, że to dziś. Z nikim się nie pożegnałam i nawet nie spakowałam.!
-Kurde. ! Daga weź mnie spakuj, ja idę się ogarnąć.
-To ty nie jesteś jeszcze spakowana.?!
Spiorunowałam ją wzrokiem.
-Cała Aga...
Wyjęła walizkę i zaczęła wrzucać pośpiesznie do niej moje ubrania. Ja pobiegłam do łazienki. Wzięłam prysznic, uczesałam się i tak dalej. Wróciłam do pokoju.
-Już -moja przyjaciółka oparła ręce na biodrach.
-Wszystko .? -zdziwiłam się
-No tak. Tu zostawiłam ci tylko ciuchy na dziś.
-Dzięki.
-A tak w ogóle...kupiłam ci soczewki. Masz w toalecie na szafce.
Chwyciłam ubrania i pobiegłam ponownie do łazienki. Byłam już w 100% gotowa.
-Dawaj na śniadanie i jedziemy- pośpieszała mnie.
-Tak, już -momentalnie posmutniałam, bo przypomniała mi się wczorajsza sytuacja.
Dagmara mnie przytuliła nie pytając o nic. Myślała, że to przez Marco i nie myliła się. Jednak nie wiedziała całej prawdy. Nie chciałam jej mówić. Wiedział tylko Jonas i tak miało zostać. Może Mario powiem, ale nad tym muszę pomyśleć. W życiu by mnie nie puściła do Monachium, gdyby dowiedziała się, że Marco zdradził mnie właśnie z Ann...

############################## 
23 września 2013r. godz.10:00 (oczami Agnieszki) 
Gdy przyjechaliśmy na lotnisko, bardzo mnie zdziwiła obecność przyjaciół. Była Ania z Robertem, Tugba z Nurim i Omerem, oczywiście Kevin, Jonas i ... Mats. To mnie już na maxa zdziwiło.
-Jak ja nie lubię pożegnań - jęknęłam.
-Nie narzekaj tylko przytulaj -roześmiana Ania mnie przytuliła.- Odwiedzaj nas czasami, chcę wybrać się z tobą na trening.
-Spokojnie. Na razie jadę na trzy dni -przypomniałam.
-Na pewno przyjmą tak dobrą fotograf -stwierdziła po czym odsunęła się.
-No choć tu -wpadłam w objęcia Roberta. -Tylko nam tam Mario nie zabij.
Wybuchliśmy śmiechem.
Myślałam, że będzie bardziej jak na stypie, a tym czasem  panował donośny hałas naszych śmiechów.
-Dobra siostra, nadszedł czas na nas... I pamiętaj, Marco na pewno cię ko... -nie dałam dokończyć Kevinowi.
-Nie znam go -wyznałam wściekła.
-A no to nie mamy o czym mówić. Trzymaj się i nie rób głupot -pouczył mnie.
-Jasne...
Później pożegnałam Matsa, który poinformował mnie o tym, że znalazł sobie dziewczynę. Następnie przytuliłam Nuriego, Tugbę i tego słodkiego Omerka. Aż łzy mi się w oczach zakręciły.
Ledwo odstawiłam go na ziemię, a wylądowałam w objęciach Jonasa.
-Wyślę ci na fb, mój nick na skype -szepnął mi do ucha.
-Będę tęsknić- uroniłam kilka łez. -Za wami wszystkimi.
-Dobra Aguś, bo zaraz odprawa - ''przejęła mnie'' przyjaciółka. -Nie pomieszkałaś u mnie długo, ale wystarczająco by obrócić moje życie o 180 stopni. Dzwoń  rano, wieczór, kiedy chcesz. Jestem 24 na dobę . Odwiedzaj nas tu czasami - popłakała się. -Jejku, że też musimy znów się żegnać...
-Yhym... Dobra, zmykam na odprawę. Kocham Was -otarłam rękawem policzki i ruszyłam nie patrząc za siebie.
############################## 
23 września 2013r. godz.12:00 (oczami Agnieszki) 
Wyszłam na ulicę. Na parkingu miał czekać na mnie Mario, ale nigdzie go nie było... Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam jego numer. Już miałam do niego dzwonić kiedy zjawił się obok mnie.
Hm...nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć. Powinniśmy poważnie porozmawiać. Mario bez słów zabrał moją walizkę i ruchem głowy pokazał bym szła za nim. Tak też zrobiłam i po chwili byliśmy już w drodze do jego domu.
-Mario, wiesz, że musimy pogadać .? -spytałam
-Przecież wszystko sobie wyjaśniliśmy...
-Tak, ale relacje między nami i tak są do kitu.Przyznam się bez bicia...  bałabym się tobie zaufać przez ten list.
-To ja mam pomysł. Może zacznijmy od nowa.? Tak jakbyśmy widzieli się pierwszy raz na oczy.
Uuu ^^ Good idea- pomyślałam.
-To jak wyjdziemy z auta muszę coś zrobić -wyznałam.
-Mam się bać .? -spytał ze śmiechem
-Yyy ...
-Dobra. Nocuję w aucie.
- A ja przyniosę ci jeszcze cieplutkie kakao i świeżutką pościel -parsknęłam.
-Mogłabyś .?
-Oczywiście.
-Ta... a później bym skończył z kakaem na głowie .? -powiedział sarkastycznie
-Oj jak ty mnie dobrze znasz...
-Całe szczęście... Tak na wszelki wypadek twoją sypialnie zamknę na kluczyk, byś nie usiłowała mnie w nocy zabić.
-Są jeszcze okna...
-Śpisz w garażu.!
-Uuu... masz tam łom .?
-Wyślę cię na noc do Ann.
-Do tej dziwk* .?! Dobra, wolę spać na śmietnisku .
-Czemu dziwk* .?
Zastanowiłam się przez chwilę. Nie wiedziałam czy powinnam mu powiedzieć o tym co widziałam, czy nie. Ale... przecież przyjaźnił się z Marco i był z Ann - Kathrin, więc chyba powinien wiedzieć.
-Marco zdradził mnie z nią -powiedziałam szeptem.
-Że co.? Czekaj, bujasz mnie.
-Naprawdę. Ale opowiem jak dojedziemy do domu. Jeszcze wypadek spowodujesz i co będzie -wymusiłam śmiech.
-Media wiedzą.? Mówiłaś coś .?
-Boshe człowieku, za kogo ty mnie masz.?
-Za Agnieszkę.
- -.-'' 
-Daga i Kevin wiedzą .?
-Nie tylko Jonas.
-Jonas .? A skąd .?
-On wysłał mnie do Marco, no i musiałam mu opowiedzieć.
Osz kurde.! I wtedy, gdy wypowiedziałam te słowa głośno zrozumiałam jak mogło być. . .
-Wiem , nic nie mów -wyprzedziłam reakcję Mario.
-Haha... od początku wiedziałem , że jesteś...
-Wiesz co .? My się nie dogadalibyśmy nawet gdybyś grał dalej w Borussii -stwierdziłam.
-Możliwe...
-Ta...
To był koniec naszej rozmowy. Jechaliśmy w głuchej ciszy.
Wyjrzałam przez okno. Małe kropelki wody cichutko uderzały w szyby samochodu. Ludzie idący po chodniku zaczęli zakładać na głowę reklamówki. Zaśmiałam się. To tak zabawnie wyglądało, choć jak sama byłam mała też tak robiłam. Czasem nawet jak w sierocińcu wychodziłam z panią na zakupy, a złapała nas ulewa to zakrywałyśmy głowę kartonami od jajek. Wybuchłam śmiechem. To musiało dziwacznie wyglądać.
-Z czego się śmiejesz.? -spytał kierowca
-Czy to normalne jak ludzie biegają z kartonami od jajek na głowie .? -spytałam po czym znowu wybuchłam śmiechem
Gotze też rozbawiłam moja wypowiedź.
-Nie... a co zobaczyłaś kogoś jak tak chodzi .? Tu w Monachium dziwni ludzie są -stwierdził.
-Nie, ja tak robiłam jak byłam mała.
Jego mina rozbawiła mnie jeszcze bardziej.
-Dobra , uspokój się i wysiadamy -powiedział z uśmiechem.
Odruchowo spojrzałam w prawo. A myślałam, że nic mnie nie zdziwi.
-Domy piłkarzy są zarąbiste. Też tak chcę -powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
-Miło mi, że ci się podoba moje mieszkanko
Ta.. mieszkanko -.- -pomyślałam. Ja o takiej chacie mogę tylko pomarzyć.
Gotze wziął z bagażnika walizkę i wyjął z kieszeni kluczyki od domu. Następnie weszliśmy do środka.
-Dobra, narazie walizkę postawimy tu. A ja cię oprowadzę -wymusił uśmiech.
-Nie trzeba, sama pozwiedzam -wzruszyłam ramionami i przejęłam walizkę.
-Wolę nie. Jeszcze znienacka wazonem dostanę.
-Uuu... dobry pomysł -uśmiechnęłam się szyderczo.
-Aga... ja mówię poważnie.
-Ja też.
-Yyy...
-Co .?
-Nic.?
-Okey.?
-Ta... 
-Więc .?
-Oprowadzę cię.
-Nie musisz.
-Jak chcę przeżyć to muszę. Kibic Borussii w ciągu ułamka sekundy nabił mi limo, a ty będziesz tu mieszkać minimum trzy dni. Będę cię strzec jak oczka w głowie.
-Ooo jak słodko. Ależ ty opiekuńczy -powiedziałam miłym, wrednym głosem.
-Ktoś musi.
-Fajnie.
-Super.
-Ta...
-No...
-Skończ już. Mamy zwiedzać , to zwiedzamy -zarządziłam.
-To sobie zwiedzaj, myślisz, że jestem twoim sługom .?
Pomaszerował do salonu i rzucił się na kanapę. 
-Ależ ty wkurzający -parskałam.
-Taka moja natura.
Spróbowałam zabić go wzrokiem, ale coś nie podziałało. W myślach wyzywałam go od najgorszych. Nie rozumiałam samej siebie. Czasem fajnie mi się z nim gadało, a czasem doprowadzał mnie do szału. Dziwna znajomość, dość nietypowa jak na dwudziestoletnich ludzi. . .Ale przyznam, że kochałam się z nim sprzeczać.
-To idę -oznajmiłam i miałam zamiar pociągnąć walizkę, ale była tak cholernie ciężka , że z trudem to zrobiłam.
-Ej, wyluzuj, aż tak chamski nie jestem, zaniosę ci walizkę.
Zeskoczył z kanapy, wziął mój ''tobołek'' i znikł po wejściu na schody.Skręciłam w prawo i znalazłam się w boskiej kuchni. Była rewelacyjna. Zawsze o takiej marzyłam... Byłam ciekawa reszty domu piłkarza. Wróciłam na korytarz i otworzyłam drzwi. Za nimi ujrzałam łazienkę. Też była całkiem niezła, ale spodziewałam się lepszej. Dobra... następnym kierunkiem było piętro. Weszłam po schodach na górę i ujrzałam korytarz z pięcioma parami drzwi. Jedne z nich były uchylone. Domyśliłam się, że to będzie mój pokój. Po cichu zajrzałam do środka. Ujrzałam Mario siedzącego na kanapie z żółtą koszulką w ręce. Głowę miał schyloną. Jak na złość podłoga skrzypnęła i Gotze oderwał się od myśli i spojrzał na mnie.
-Chyba musimy pogadać o Borussii -odezwał się.
-Dobry pomysł, ale chyba już wszystko rozumiem...
-Zawsze są jakieś niedomówienia, siadaj.
Zajęłam miejsce nieopodal Mario i wpatrywałam się w niego.
- Myślisz, że ja nie tęsknię za Dortmundem ? Że przyjaciele stamtąd nic dla mnie nie znaczą? Że Marco stracił dla mnie jaką kolwiek wartość? - spytał cicho
-Można tak powiedzieć...
- Oni znaczą dla mnie więcej niż cała moja kariera. Borussia wyniosła mnie na szczyt, to dzięki niej jestem znany. To, że odszedłem nie znaczy, że wyrzuciłem ją z mojego serca. Zawsze będzie jego częścią. I nie ważne gdzie, kiedy i z kim będę grać... Borussia jest moim pokarmem, powietrzem... tą pierwszą niezapomnianą miłością, która uzależnia jak marzenia. A ja właśnie dążyłem do ich spełnienia. Rozumiesz już? -spojrzał na mnie zaszklonymi oczami
Ukryłam twarz w dłoniach.
Jego odejście wywołało u mnie wielki smutek i żal... przez jakiś czas go broniłam, stawiałam się za nim...ale gdy zobaczyłam go po raz pierwszy w czerwonych barwach poczułam nienawiść. Nie hejtowałam go, nawet mi to nie przyszło do głowy. Jedynie coś przy przyjaciołach mogłam wspomnieć, że mnie wkurzył, ale nic poza tym... Lecz w końcu uświadomiłam sobie, że on chciał po prostu spełnić marzenia. Ja też do tego dążę i dlatego postanowiłam zmienić moje nastawienie do niego. Może to nie po całości tego zasługa, ale też tego - wyznał, że tęskni za BVB i przyjaciółmi z tamtego klubu i dalej im kibicuje...
-Mario... nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała znów ujrzeć cię w żółtym trykocie.
-Wiem, dlatego postanowiłem chodzić w domu w tej o to koszulce -podniósł do góry swój t-shirt.
-Nie musisz tego robić...
-Chcę choć na chwilę zapomnieć o Bayern'ie.
Przez chwilę pomyślałam, że się przesłyszałam. Korciło mnie by ciągnąć ten temat dalej, ale wolałam nie. W pokoju zapanowała cisza.
-Masz do wyboru pokój. Ten lub inny. Chodź pokażę ci -wstał z uśmiechem na ustach i wyszliśmy na korytarz.
Staliśmy na korytarzu i piłkarz na chwilę zamyślił się. Spoglądał w jeden punkt nerwowo ściskając klubową koszulkę Borussii.
-W piłce nożnej nie ma czegoś takiego jak sentymenty -stwierdziłam na głos.
Wiedziałam, że wypowiedziane przeze mnie zdanie jest prawdą. Gdy znalazłam stronę w internecie, na której można zadawać pytania, szukałam profili piłkarzy. Często pytałam czy nie szkoda było im zostawiać klubu odchodząc do innego. Większość odpowiadała właśnie tak.: ,,W piłce nie ma sentymentów.'' Trochę straszne słowa, ale są ludzie tacy jak Kevin, którzy chcą grać w jednym klubie całe życie.
-Masz rację -powiedział Mario. -Nie ma sentymentów...
Zniknął za drzwiami jakiegoś pokoju. Ponownie się zdenerwowałam. Poszedł sobie i bądź tu dziewczyno mądra. Miałam zamiar zejść na dół, wyjść i pozwiedzać miasto, ale gospodarz wyszedł z pokoju.
-Teraz lepiej .? -zaśmiał się
-Robisz to specjalnie ? -spytałam zrezygnowana
-Tag, uwielbiam cię denerwować -wyszczerzył się .
-Ble .! Fuj.! Nie mogę patrzyć na ciebie.
-Oj nie przesadzaj... czerwony jak Wisienka na torcie.
-Ale ja wolę cytrynki -obdarowałam go uśmiechem.
Nie mogłam patrzeć na Mario w koszulce Bayern'u. Jakoś nadal nie mogło to do mnie dość, że teraz będzie strzelał bramki Borussii, a nie dla niej.
-Agh... ja wolę wisienki, zdecydowanie mniej kwaśne.
-O ty wredoto -rzuciłam się na niego.
Szarpaliśmy się co chwila wybuchając śmiechem.
-Rozejm .! -krzyknął
-No okey...
-Dobra kontynuujemy oprowadzanie cię po moim mieszkanku. Więc tu masz drzwi do pokoju gościnnego, łazienkę gościnną i kolejny gościnny. A tu jest mój pokój i moja łazienka. Krótko mówiąc twoja jest lewa strona. Chodź... tu masz jeszcze do wyboru ten pokój.
-Fajny, ale tamten lepszy -przyznałam. 
-No okey. Tu masz łazienkę.
Robiła wrażenie, ale i tak byłam ciekawa jego pokoju.
-Tu jest moje królestwo. I królestwo numer dwa.
-Gdybym teraz coś piła to bym się opluła.
############################## 
23 września 2013r. godz.22:00 (oczami Agnieszki)
 Przy kolacji rozmawialiśmy o Marco i Ann, oraz Jonasie. Stwierdziliśmy, że może Hofmann był zazdrosny i uknuł plan z Brommen. Miałam co do tego wątpliwości, ale wszystko jest możliwe...  
Po kolacji, wykąpaniu się i rozpakowaniu rzuciłam się na łóżko w moim tymczasowym pokoju.
-Mogę .? -usłyszałam pukanie do drzwi
-Nie.!
-I tak wejdę -piłkarz zaszczycił mnie swoją obecnością.-Jutro o dziewiątej musimy być na Alianz Arena.
-Okey...
-Jakby co jest WiFi więc możesz włączyć sobie laptopa.
-Okey...
-To ja lecę.
-Okey...
-Dobranoc, Bawarskich snów.
-Okeee...co.?!
-Haha.. dobranoc.
-Dobranoc. 
Zmęczona dzisiejszym dniem zasnęłam.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Dobra... nudny rozdział jak cholera..ale to dlatego, że to pierwszy dzień w Monachium ;) Mam plan na następny rozdział, ale krucho z czasem...
Dziękuję za to, że komentujecie ;* Jesteście cudowni <3 ;) 
PS. Przypominam o ankietach (prawa strona u góry) ;))
Z góry dzięki ;*


niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 28

Rozdział dedykuję mojej przyjaciółce i siostrze,które stale czytą mojego bloga,oraz innym zajebistym ludziom, którzy walą , takie komenty, że aż chce się pisać. ! DZIĘKUJĘĘĘĘ ;* Kocham Was <3 ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Nie mogę zajrzeć chociaż na chwilę .? -nie odpuszczała
-Śpi, więc...
-No dobra. To narazie -opuściła nas.
Byłem zszokowany. Przyszła wczoraj do mnie, dziś do szpitala .? Ona myśli, że ot tak zaprzyjaźni się z Agą .?
Wszyscy wymieniliśmy ze sobą pytające spojrzenia. 
-Z serii: takie tam przyjście do szpitala o pierwszej w nocy -wybuchł śmiechem Jonas.
-Ona była wczoraj u mnie i pytała, czy Agnieszka jest w szpitalu -wyznałem.
-I nic nie powiedziałeś .? -zaczęła Daga z pretensjami
-Uu... to może ja sobie pójdę po picie -opuścił nas mój kumpel z drużyny.
Wiedziałem, że czeka mnie dość poważna rozmowa z moją dziewczyną...
-Ona tylko przyszła i zapytała o Agę. Stwierdziła, że jestem pijany, a ja zamknąłem jej drzwi przed nosem - powiedziałem zgodnie z prawdą.
-To dlaczego nic nie powiedziałeś .?
-Zapomniałem. Wybacz.
-Jak zapomniałeś, że Nicole u ciebie była.?!
-Jejku, wypiłem trochę.
-Nic się między wami nie działo .?!
-Nie.
-Na pewno.?!
-Daga, spokojnie i nie krzycz, bo ludzie patrzą.
-Olej ludzi i odpowiadaj.
-Nic się nie działo. Przysięgam... Ty moja zazdrośnico -pocałowałem ją.

############################## 
22 września 2013r. godz.14:00 (oczami Agnieszki)
Dziś wychodzę ze szpitala. Godzinę temu rozmawiałam z Mario przez telefon. Niestety nie dogadał się z Marco. Ten nawet nie chciał z nim rozmawiać. Smutne. Może chociaż ja z nim porozmawiam. Wątpię, ale może... Warto spróbować. Jak mi to Ania powiedziała : Każdy, nawet mały krok do przodu w działaniu przybliża do celu! Jeśli nic nie robisz, cofasz się. Ta kobieta wie jak zmotywować do działania. Zazdroszczę jej podejścia do życia. Wielu mogłoby wziąć z niej przykład. Jak Robert. Też jest zawsze uśmiechnięty i wyluzowany. Szkoda, że Marco nie jest w stanie się tego od nich nauczyć... Przykro mi z tego powodu, naprawdę, ale tak miało być i tyle.
-No to welcome in home -zaśmiała się Daga otwierając drzwi do domu.
Moim oczom ukazał się salon i kuchnia przystrojona w żółte i czarne balony. Muszę przyznać, że świetnie to przystroili. W salonie stali : Roman z Lisą, Nuri z Tugbą i Omerem, Ilkay z Silą , Jonas, Robert z Anią, Kevin, Mats, Cathy i kilka ludzi, których nie znałam. Wszyscy byli ubrani w stroje Borussii. W te brzmiała piosenka. W wykonaniu  moich przyjaciół i szóstki nieznanych mi osób brzmiała nieco inaczej. Rozbawiło mnie to trochę. Na co oni nie wpadną .? 
-Aga null nine, Agnieszka Aga null nine, Aga null nine, Agnieszka Aga null nine. [...]My śpiewamy: Aga na zawsze, na zawsze z nami, na zawsze żółta, na zawsze czarna, na zawsze z nami, na zawsze żółta, na zawsze czarna, zawsze jej farby to czarny i żółty, czarny i żółty... [...]
Gdy muzyka skończyła lecieć rzuciłam się przyjaciółce na szyję.
-Jesteś wilka -podziękowałam.
-To nie był mój pomysł -spojrzała w kierunku Jonasa.
-Oj tam -uśmiechnął się nieśmiało. - Udział brał też Kevin i Marco... i ta szóstka kibiców -przybił im piątki.
Przytuliłam go, następnie Kevina i podeszłam do kibiców BVB.
-Dziękuję, że przyszliście -obdarowałam ich uśmiechem.
-A można po polsku. ? -wybuchła śmiechem nastoletnia brunetka
-Polacy.! -ucieszyłam się
-My nie -odezwał się inny brunet.
Nie rozumiałam nic. To Polacy, czy Niemcy...
-Mieszanka wybuchowa -zaśmiała się Ania. -I Polacy i Niemcy -powiedziała w moim ojczystym języku.
Usiedliśmy w pokoju i zajadając ciasto mówiliśmy o wszystkim, jak i o niczym...
############################## 
22 września 2013r. godz.19:00 (oczami Agnieszki) 
Posprzątałam wraz z Jonasem, Kevinem i Dagą po imprezie. Następnie usiedliśmy na kanapie. Daga między mną a Kevinem, a Jonas obok klubowego kolegi.
-Jeszcze raz wam baaardzo dziękuję .
Mówiłam uśmiechnięta, ale w środku rozpadałam się na kawałki. Marco nie przyszedł. Nawet się nie odezwał.Zranił mnie tym bardzo. Raz gdy się obudziłam był przy mnie, drugi raz już go nie było. Wczoraj widziałam go tylko w telewizji... i tyle. To żałosne.
-Aga, widzę -przyjaciółka oparła głowę na moim ramieniu.
Tak, znała mnie lepiej niż ja samą siebie. Często przewidywała  moje postępowanie, zanim ja sama podjęłam decyzję. Czasami mnie to denerwowało, ale przecież... przecież przyjaciel wie wszystko. Nigdy nie boję się jej zaufać i wiem, że bez względu na wszystko mogę na nią liczyć.
-Może pójdziemy .? -zaproponował Grosskreutz spoglądając na Hofmann'a
-Nie, no co wy .? Ja nie mam przed wami tajemnic -wyznałam.
Po minach chłopaków domyśliłam się, że jednak nadal nie wiedzą, czy mają wyjść, czy zostać.
-Marco... -po tym jednym wyrazie wszyscy, wszystko zrozumieli.
-Aga, nie przejmuj się . On ciebie kocha -zapewnił Kevin .
-No... nie jestem tego taka pe... -Jo nie dał mi dokończyć.
-Wiesz... gdyby cię nie kochał to na pewno by  nie pchał się w związek z tobą.
-Ehg... ale gdyby mnie kochał to by wybaczył.
-Wybaczy -Daga mnie przytuliła.
-Proszę nie pocieszajcie mnie. Wtedy jest jeszcze gorzej... Wybaczcie, ale pójdę na górę. Dzięki za wszystko - obdarowałam ich sztucznym uśmiechem i ruszyłam w stronę schodów.
-Aga -próbował mnie przywołać brat .
-Nie... Ona chce być teraz sama. Dajmy jej chwilę -moja przyjaciółka jak zawsze wyrozumiała.
Weszłam po schodach, a stamtąd już tylko do mojego room. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nie, nie przez niego, bo nigdy nie będę płakać przez jakiegoś debila.! Szkoda łez na jakiś dupkó*, którzy myślą, że mogą wszystko. Zniżać się do tego poziomu .? Dać im satysfakcje z tego, że dali radę zranić.? O nie, nie, nie... To nie w moim stylu.Nie.! Nie .! I jeszcze raz nie.!
Płakałam ponieważ wszystko zawaliłam. Ćpanie.?! Ciul z tym... Ale chodzi mi o Mario.Gdybym się z nim zakolegowała nic nie wyszło by na jaw teraz. I te popełniane błędy .! Dlaczego.?! No dlaczego ja muszę być taka głupia.?! Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Po krótkiej jednak chwili się opamiętałam. Otarłam łzy i wzięłam głęboki oddech. Wstałam z łóżka. Odruchowo spojrzałam w lustro.
-Ogarnij się dziewczyno. Nie warto - powiedziałam do siebie.
Chciało mi się pić. Pomyślałam, że wyjdę nie zauważona po coś do picia. Po cichutku otworzyłam drzwi. Usłyszałam rozmowę, więc nawet nie wychodziłam.
-Dobra, to idziemy -zarządziła moja przyjaciółka.
Zamknęłam drzwi.
Czyli wychodzą- myślałam.- Będę sama w domu.
Uciszyłam się. Lubiłam być sama. Zwłaszcza gdy miałam takie mieszane uczucia.
Wyjęłam z szafy ubrania. Na sobie miałam pierwsze, lepsze ubrania, które Daga przywiozła mi do szpitala, więc dobrze by było się ogarnąć. Przebrałam się, a następnie poszłam do toalety, by oblać twarz wodą. Gdy już to zrobiłam wyszłam z pokoju. Naciągając rękawy swetra otarłam wilgotne jeszcze od wody policzki. Zeszłam po schodach i nie rozglądając się poszłam do kuchni. Otworzyłam szafkę i wyjęłam szklankę. A gdy miałam zamiar odwrócić po wodę leżącą na blacie mało nie dostałam zawału. O wysepkę oparty był nie kto inny, jak mój przyjaciel. Podskoczyłam z przerażenia.
-Chcesz żebym zawału dostała.?! -wkurzyłam się -Nie mam nastroju do żartów -postawiłam szklankę na blat i poszłam do salonu rzucając się na kanapę.
-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć -zaczął się tłumaczyć.
-No okey... Tylko wiesz, że nie mam zbyt dobrego humoru. Poza tym słyszałam jak Daga mówiła : To idziemy. Myślałam...
-Tak, oni poszli na zakupy, bo Dagmara nie ma co na kolację zrobić. To znaczy... nie chcieli cię zostawić, ale obiecałem, że się tobą zaopiekuję.
-O.o dzięki... ?
-Hahaha... oj Aga, nie o to chodzi. Po prostu martwimy się o ciebie, byś przypadkiem nie...tego, jejku...
-Nie pocięła .? Wyskoczyła przez okno.? Zabiła.? -chciałam wymieniać dalej, ale mi przerwał
-Właśnie tak.
-Świetnie, a jak będę w Monachium to znajdźcie mi nianię.
-Ann-Kathrin na pewno się zgodzi.
-Dobra... wolę popełnić samobójstwo.
-Więc muszę też jechać do Monachium.? Jejku , a ja tak bardzo chciałem tu grać i się stąd nie ruszać.
-A tylko spróbuj mi uciekać z Borussii.! Nie przeżyjesz -pogroziłam mu.
-No ale, ale... Mario będzie twoją nianią .? O.o -spytał podejrzliwie
-A co, ty chciałeś.? -spytałam ze śmiechem
-Jonas niania, lepiej brzmi - zamyślił się poważnie, po czym wybuch,ł podobnie jak ja, śmiechem.
Ten to miał poczucie humoru. Potrafił pocieszyć jak nikt inny. Jednak myśl o Marco nie dawała mi spokoju. Wciąż czułam, że muszę coś z tym zrobić. Ale za cholerę nie wiedziałam co.
-Myślisz o Marco .? -Jonas usiadł na fotelu, a ja nadal bezcelowo spoglądałam w sufit
-No tak... Ja nie wiem co mam robić. Nie chcę go stracić.
-Może warto z nim porozmawiać .?
-Z Mario nie chciał mówić. Boshesz.! Że też musieli pokłócić się przeze mnie.! Przyjeżdża sobie jakaś zdałniona, porąbana, nienormalna, głupia... -przerwał mi.
-Wystarczy...
-Idiotka z Polski i niszczy wszystkim życie.
-Aga, serio.? Teraz chcesz o tym myśleć.? Jutro lecisz do Monachium. Ratuj twój związek z Marco zanim będzie za późno.
Hm... chyba miał rację. W tamtym momencie najlepiej było nie myśleć o niczym innym jak o Reus'ie. Powinnam z nim porozmawiać, a przynajmniej spróbować. Mam nadzieję, że mi wybaczy. To znaczy nam, mi i Mario.
-Dzięki Jonas, jesteś najlepszy -wstałam i on w mgnieniu oka także wstał jakby przewidział co zamierzam.
-Big hug.! -ucieszył się przytulając mnie
-Hehe... tak. To ja zmykam do Marco- ruszyłam do korytarza, chwyciłam kurtkę i nacisnęłam klamkę.
-Podwiozę cię -rzucił.
-Nie trzeba -wyszłam z domu pełna pozytywnej energii.
Powoli na dworze robiło się szaro, a lampy na ulicach zaczęły świecić. Lekki wiatr uderzał w moje zimne policzki. Schowałam dłonie do kieszeni kurtki i szłam przed siebie. Nie myślałam o niczym innym, jak o Marco. Wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Mecze, wyjazd, szpital, Mario...liczył się tylko Reus. Chciałam myśleć tylko o nim, ale ta jedna myśl nie dawała mi spokoju. Dlaczego człowiek musi popełniać tak wiele, zbędnych błędów. Sumienie mówi - nie rób tego, jednak my jesteśmy mądrzejsi i robimy na przekór nie myśląc o przyszłości. Nie myśląc o jakichkolwiek skutkach naszego postępowania. Dopiero gdy wszystko zacznie się walić dopatrujemy złych stron przeszłości. Chcieliśmy ją ukryć, zapomnieć o niej. Ale to porąbane życie lubi zemstę. . .
Stanęłam przed drzwiami do domu Marco. Nie wiedziałam do końca, czy mam wejść z uśmiechem na ustach, smutkiem, czy niepewnością. Nawet nie wiedziałam co czułam. . . Wiedziałam tylko jedno - Muszę o nas walczyć, bo prawdziwa miłość zwycięży wszystko.
Niepewnie zapukałam do drzwi. Wysiliłam się na lekki uśmiech.
-Moment -usłyszałam krzyk piłkarza.
Czułam jak w brzuchu mi wierci, stres nie dawał za wygraną.
W końcu nieogarnięty Marco otworzył mi drzwi.
-Aga .? Co ty tu .? Jak .? Skąd.? Monachium , ale .. szpital. A ty tu.? -nie mógł złożyć normalnego zdania
Wydawał się trochę zakłopotany...
-Tak, przyszłam pogadać -wyznałam.
-Kto to .?! -usłyszałam ...

############################## 
22 września 2013r. godz.20:00 (oczami Kevina) 
Po zrobionych z moją dziewczyną zakupach, w końcu mogliśmy pojechać do domu. Weszliśmy do środka, gdzie zastaliśmy Jonasa, samego Jonasa.
-Aga jeszcze nie schodziła .? -zapytała Daga
-Nie. Chyba zasnęła- odpowiedział.
-Pójdę do niej, sprawdzę czy wszystko okey -zaproponowałem i skierowałem się ku schodom.
-Nie.! -Hofmann szybko zaprotestował
Wymieniłem spojrzenia z Malicką po czym nasz wzrok ponownie skierowany został na pomocnika BVB.
-No dobra... zeszła na dół, wzięła szklankę wody i powiedziała, że potrzebuje zostać sama. Obiecała mi, że nic sobie nie zrobi, więc... chyba okey.
-Może lepiej do niej zajrzę -uparła się Daga.
-Lepiej zróbmy jej kolację -zaproponował.
############################## 
22 września 2013r. godz.20:00 (oczami Agnieszki) 
-Kto to .?! -usłyszałam damski głos
Spojrzałam zdezorientowana na Marco. W jego oczach dojrzałam strach. Chciałam szybko wejść do środka, ale oparł rękę o futrynę tym samym mi to uniemożliwiając.
-Nikt taki -odkrzyknął.
Poczułam jak narasta we mnie nienawiść.
-Nikt taki.?! Nikt taki .! Nic nie znaczę .? Rozkochałeś mnie w sobie i już. Kolejna omotana kobieta.?
-Aga... to nie tak.
-Co się stało .? -zza jego pleców wyłoniła się owinięta w koc dobrze znana mi z gazet dziewczyna
-Ty podły chamie.! Jesteś su*insyn*m .! Myliłam się co do ciebie - spoliczkowałam go i wybiegłam z terenu jego podwórka.
-Agnieszka.! -krzyczał, lecz ja nawet nie raczyłam się obrócić, nie zasłużył nawet na to
Przebiegłam całą ulicę. Do domu miałam już tylko jakieś 0,5 km. Poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i ... załamałam się. Telefon miałam od Marco i obudowa...obudowa z podobizną jego koszulki meczowej. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Nie pozwoliłam jednak na choćby jedną łzę. Odblokowałam I'Phon i odczytałam wiadomość od Jonasa ''Wracaj szybko, bo nie jestem w stanie dłużej cię kryć :\ '' Zaśmiałam się sama do siebie. Wyobraziłam sobie Hofmann'a, który wkręca pierwsze, lepsze kity Dadze i Kevinowi nie wiedząc co dalej mówić.
Przyspieszyłam kroku. W końcu stanęłam przed domem i myślałam jak wejść, by nikt mnie nie zauważył . Postawiłam na wejście tarasem. Zawsze mogę wmówić im, że byłam na podwórku. Napisałam do przyjaciela ,,Otwórz taras =)'' Schylając się pod oknami w końcu dotarłam do celu i weszłam do środka.
Jonas, siedząc na kanapie, odetchnął z ulgą. Daga, która była w kuchni w mgnieniu oka odwróciła się ku mnie.
-Gdzie byłaś .? -spytała zdziwiona
-Na tarasie. Wybaczcie, ale pójdę do siebie...
Byłam tak cholernie przybita. Marco zdradził mnie z nią. Przecież... ona nawet go nie kocha.
Weszłam do mojego pokoju i ponownie zawitałam na miękkim łóżku. Mimowolnie do oczu napłynęły mi łzy. Jak on mógł mi coś takiego zrobić .? Zranił mnie wystarczająco mocno, a tym jeszcze bardziej dobił. Nigdy mu tego nie wybaczę. Skoro zrobił to raz, zrobi następny. Myślałam - jest ideałem, myliłam się. Ideał nie istnieje, a mu do tego jeszcze daleko.
Od niechcenia wstałam z łóżka, chwyciłam piżamę i poszłam do łazienki. Nie chciało mi się myć zębów, a co dopiero mówić o prysznicu. Przebrałam się i wróciłam do łóżka. Wparowałam pod cieplutką kołdrę i miałam zamiar zasnąć zapominając o wszystkim. Ale przecież nie mogłam.! Ktoś musiał do mnie przyjść.
-Mogę ? -usłyszałam męski głos
Wychyliłam głowę spod kołdry. Uśmiechnęłam się lekko przez łzy.
-Przytul mnie -poprosiłam.
Przyjaciel usiadł obok mnie, a ja wtuliłam się w niego.
-Ja muszę już iść -wyznał.
-Marco zdradził mnie z Ann-Khatrin.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeejeje .! :D Wasze komentarze i odrazu aż chce się pisać. Wiem... dziękowałam Wam nad rozdziałem, ale podziękuję jeszcze raz, więc... DZIĘKUJĘ .! :D Jesteście niesamowici...! tak bardzo bałam sie, że nie nazbieram tych pięciu komantarzy pod tamtym postem a tu proszę .! :D Jesteście wielcy... ;)
Zostawiam rozdział Waszej opinii. ;))
Pozdrowionka ;D

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 27

############################## 
19 września 2013r. godz.19:00 (oczami Agnieszki) 
To było tragiczne. Leżałam w sali szpitalnej nie mogąc nic zrobić. Słyszałam wszystko co mówią, lecz nie mogłam odpowiedzieć. W środku czułam jak rozpadam się na kawałki. Te ich słowa prowadziły do wzruszenia. Mario, Kevin, Daga, jej mama, nawet Jonas...ale najbardziej zabolały mnie słowa Marco. Chciał zniknąć z mojego życia.? Co on w ogóle pieprzył.? Przesadził wtedy, jednak nie da się tak na zawołanie odkochać, tak po prostu wymazać z pamięci te wszystkie nasze wymienione zdania i wspólnie spędzonych dni. Miłość to coś więcej niż powiedzenie ''Kocham'', to rozumienie tego słowa. Wzięcie jego do siebie. Życie w przekonaniu, że jest one mówione ze szczerością, płynącą prosto z serca. Skoro Marco mnie kocha, a ja go i tak będziemy razem. Nie będziemy chcieli ranić się wzajemnie ze względu na moją przeszłość. Zresztą Mario zapewnił mi, że Reus żałuje słów, które wypowiedział wtedy w samochodzie. A właśnie... Mario. Zdziwiło mnie to co on mówił. Przepraszał mnie za napisanie listu .? Haha.! Nie chciał mieć mnie na sumieniu po prostu. Wydawało mu się, że jego jedno przepraszam odda mi zdrowie, naprawi stosunki z Marco i zmieni mój stosunek do niego.? Mylił się. Nie wybaczę mu tego.! Jednak jakby pomyśleć... wszystko to moja wina.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do sali. Później krótkie rozmowy. Aż w końcu do moich uszu dobiegła moja kochana piosenka o Nurim. Nie mogłam im za to podziękować, lecz wiele bym za to dała. Aż chciało się śpiewać... Próbowałam ruszyć palcami w rytm i ...chyba się udało, bo usłyszałam krzyk Jonasa. Okazało się, że na sali był też Marco i Daga, a kto jeszcze, to nie wiedziałam. Ale gdy zapytałam o Marco i Dagę... miło było wymienić w końcu jakiś dialog, nawet z Jonasem. I te słowa Marco. Sam jego głos mnie uszczęśliwiał. Gdy przyszedł lekarz zarządził by wszyscy stanęli z dala od mojego łóżka, następnie poświecił mi latarką w oczy. Poczułam jak tracę kontakt z rzeczywistością.
############################## 
20 września 2013r. godz.00:30 (oczami Kevina) 
Ucieszyłem się z przebudzenia Agnieszki. Byłem taki szczęśliwy, że aż nie do opisania. Znikła  we mnie obawa i niepokój, pojawiła się ulga i radość. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Jej przebudzenie, skończyło się bardzo szybko. Zdążyła zapytać tylko o Marco i Dagę. Później przyszedł ten lekarz i... no i znowu straciła z nami kontakt.Robert zawołał dyżurnych i sekundę później wyproszono nas z sali. Po wyjściu lekarz oznajmił, że jej zdrowie będzie zależało od najbliższych godzin.
Teraz siedzę sobie wraz z Jonasem w sali, na której leży przyjaciółka. Lewy i Ania towarzyszyli namdługo, aż zaczęli przysypiać. Marco i Dagę po długich kłótniach nakłoniliśmy do pójścia do domu. Marco był blady, cały czas spięty i niewyspany. Daga od dwóch dni nic nie jadła siedząc tu 24 na dobę. Idiota ze mnie.! Jak ja mogłem do tego dopuścić. Jak ona zginie... ja nie będę w stanie żyć z takimi wyrzutami sumienia.
-Kevin, chcesz coś do picia.? -spytał Hofmann
-Nie, dzięki. A mogę cię o coś zapytać.?
Wydawało mi się to trochę dziwne. Przecież Jonas nie musiał tu przebywać, a jednak chciał.
-Wal.
Rozmowę przerwała nam pielęgniarka, która weszła by zobaczyć co z Agnieszką. Zanotowała coś po czym wyszła.
-Podoba ci się Aga .? -wypaliłem prosto z mostu
-Kevin... ja tu jestem, bo musi być obecny jakiś optymista, który będzie was podtrzymywać na duchu.
-Ale...
-Nawet gdyby, to nie odbiłbym jej Marco, przecież są tacy szczęśliwi.
-Czyli podoba ci się.?
-Nie powiedziałem nic takiego -wybuchł śmiechem.
Właściwie nadal nic nie wiedziałem. Wątpiłem w miłość Jonasa do Agi, więc być może mówił prawdę. Ostatnio na treningach przyuważyłem, że często rozmawia z panią przewodnik. Kobiety, która oprowadza kibiców po stadionie. Dla niego jak znalazł. Charakter mają bardzo podobny. Non stop się śmieją, wieczni optymiści...
Do pomieszczenia wszedł lekarz.
-Ah... pani Agnieszka jest wielką szczęściarą, że ma przyjaciół, którzy zawsze są przy niej -westchnął. -Ale to nie wystarczy...
Wymieniłem zdezorientowane spojrzenia z Jonasem. Nawet w jego oczach dostrzegłem strach.
-Co się stało .? -spytałem
Lekarz ściągnął okulary i popatrzył na nas zrezygnowany.
-Pani Agnieszka, powinna się niedługo wybudzić, ale istnieje pewien problem.
Serce zaczęło walić mi jak oszalałe, a pot oblał całe moje ciało.
-Co.? Co.? Jaki problem.? -jąkał się kolega z drużyny
-Może być niepełnosprawna.
W ułamku sekundy zacząłem płakać. Hofmann tak samo, choć chyba chciał to ukryć.
-Ale... że, że jak . ?-pytał
-Może być niewidoma, bądź mieć problemy z chodzeniem...
-Ja pier**lę. ! -krzyknąłem
-Kur*a, że co.?! Zróbcie coś.! -krzyczał zrozpaczony
-Spokojnie. Nie jesteśmy w stanie...
-Jak do cholery nie jesteście w stanie.?! -nerwy puściły przyjacielowi -Musicie coś zrobić.
-Nie możemy...
-Jak nie możecie.?! Jasna cholera, tacy z was lekarze.?! Jak byście chcieli to byście ją uratowali, ale wam wszystko jedno.!
-Proszę się uspokoić.
-Jak mam się uspokoić.?! Jakby to była pańska żona, to by pan wszystko robił by ją uratować, ale że to pierwsza, lepsza osoba, to pan ma to głęboko w dup*e.!
-Jonas spokojnie -upomniałem go.
-Jak mam być spokojny jak ten po*ebany lekarzyk pomylił zawody.! Idź na kwiaciarkę kwiaty leczyć, bo tu się nie nadajesz.!
-Nie będę z panem dyskutował- miał zamiar wyjść, ale jeszcze skierował sie do mojej osoby. -Proszę uspokoić kolegę. Nie życzę sobie takiego zachowania.
-A ja nie życzę sobie takiego dupk* w szpitalu.! -krzyknął za nim młody
-Ej... nie przesadzaj. Pamiętasz co mówiłeś.? Jest silna i da radę. A przypuszczenia tego idioty należy zignorować -pocieszałem nas.
Westchnął głęboko i ukrył twarz w dłoniach. Obydwaj byliśmy załamani. Aga miała być niepełnosprawna.? Oczywiste, że kochalibyśmy ją taką jaką by była, ale co jak nie wytrzyma .? My będziemy patrzeć z żalem i ją pocieszać, a ona będzie cierpieć.
-Ja nie chcę -zapłakany opadłem na ziemię waląc w podłogę pięścią.
-Czeeee...co się stało.? Ona...? Nie , nie mówcie, że... -po głosie poznałem kto przyszedł.
-Nie... tylko. Może być niewidoma lub coś tego typu -poinformował go kolega.
-Co.?! Nie... kur** i to wszystko przeze mnie.!
Spojrzeliśmy z osłupieniem na Gotze oczekując wytłumaczeń.
-Muszę się przyznać... bo... to ja napisałem ten cholerny list.
Do sali wszedł Marco z Dagą.
-I jak .? -spytała Malicka
-Ty gnoju -rzuciłem się na Mario.
Poczułem mocne szarpanie. Reus odrywał mnie od niego.
-Kevin, uspokój się -krzyknął równo z moją dziewczyną.
-Mario napisał ten list .!
Była chwila milczenia. Wszyscy wlepiliśmy wzrok w Marco oczekując na jego reakcję. Odwrócił się w stronę łóżka Majewskiej, po czym spojrzał na Bawarczyka.
-Marco,wszystko okey-cytował sarkastycznie.- Dogadaliśmy się... Zostałem oszukany przez dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Chyba nie chcę was zn... Potrzebuję czasu -wyszedł z sali pomocnik BVB.
-Zawiodłem się na tobie -wyznałem.
-Ej.! Uspokójcie się.! Aga wie, że to jej wina. Dlaczego to utrudniacie.? -wtrąciła Dagmara
Wymieniłem spojrzenia z dwudziestojednoletnim piłkarzem po czym zająłem miejsce obok Jonasa.
-Mario, co cię podkusiło .? -spytał
Daga usiadła mi na kolana, a gracz Monachium stał oparty o ścianę.
-Nie wiem... Ona nie lubiła mnie, ja jej... sam nie wiem. Żałuję.
-To nic nie da -powiedziałem wściekły.
-A ty taki święty .? Przyjaciel wielki .? To czemu zaraz po powrocie tu nie przyjechałeś .?
-Nie...ne... kłóc...kłóćie s... się -usłyszeliśmy wolny, cichutki głos.
-Aga? -spytaliśmy całą czwórką patrząc na łóżko
-Nie...ufo -jej wypowiedź wywołała uśmiech na naszych twarzach.
-Idę po lekarza -powiedział młody Borussen wychodząc.
Ja i moja dziewczyna podeszliśmy do chorej. Ona spoczęła na krzesełku, a ja stałem oparty o barierkę łóżka.
-Wszystko w porządku .?
-Ta...
-Proszę wyjść -rozkazał doktor.
Zrobiliśmy jak kazał i niedługo później staliśmy na korytarzu.
-Ej... ja dzisiaj jadę do Monachium. Rozmawiałem z dyrektorem klubu i Aga może dojechać później. CV nie potrzebne. On chce zobaczyć jej zdjęcia.
-Dobra, przekażę -powiedziałem od niechcenia
-To ja zwijam -kiwnął głową.
-Nie, Mario... zaczekaj -Daga złapała go za rękę. -Wybaczamy ci. Mogło być gorzej gdyby nie powiedziała tego w ogóle.
-Gorzej jak teraz to już nie będzie...
-Niech pan nie odchodzi -powiedział pracownik szpitala.-Pani Agnieszka chce się z panem widzieć.
Wszystkich zatkało. Z nim.? Daga czuwała 24h na dobę, Marco ją zostawił, Jonas miał udział w jej przebudzeniu, a ona chce porozmawiać z Mario.? Było to dla nas wszystkich niezrozumiałe...
-Jest pan pewien, że za mną .? -wolał się upewnić
-Tak. Ale za nim pan pójdzie muszę państwa poinformować, że pani Majewska jest wielką szczęściarą. Sam nie wiem jak to możliwe, ale... jest w pełni zdrowa. Ma tylko lekkie zaburzenia wzroku. Za dwa dni ją wypiszemy ze szpitala. Panie Gotze -zwrócił się do kolegi- proszę nie denerwować pacjentki, musi dużo odpoczywać. I prosiłbym by odwiedzać ją pojedynczo. Miłego dnia -powiedział na odchodne.
-Idziesz stary -klepnął go w ramię Hofmann.
-Tylko jej nie denerwuj, bo nie wiem, czy Ania by zostawiła tą sprawę bez rozwiązania - pouczyła go moja dziewczyna.
-Dobra, dobra... Groźby są karalne -zaśmiał się i znikł za drzwiami sali.
Oparłem się o drzwi z zamiarem podsłuchiwania, ale Dagmara mi na to nie pozwoliła...
############################## 
Ten sam czas (oczami Agnieszki) 
Była przeszczęśliwa. Wszystko co wiązało się z tą głupią śpiączką znikło. Pozostawiło po sobie tylko jeden marny ślad... wadę wzroku. Widzę rozmazanie, ale lekarz powiedział, że są na to okulary, więc mam się nie denerwować. Zapytał czy mam ochotę z kimś porozmawiać. Zastanowiłam się chwilę i postawiłam na Mario. W końcu na to wszystko on miał wpływ. Po chwili wszedł do mojej sali. Bez słowa usiadł na krześle.
-Mario... -zaczęłam, ale mi przerwał.
-Nie wiem, czy to odpowiedni czas na rozmowę. Lekarz powiedział, że masz się  nie denerwować.
-Nie będę.
-...
-Wiedzą.?
-Tak.
-Jak Marco zareagował.?
-Wyszedł.
-Mówił coś jeszcze.?
-Tak.
-Wiesz co to monosylaba .?
-Tak.
-To możesz mówić do mnie po ludzku .?
-Tak... Oczywiście. Jak sobie życzysz.
-Co mówił Marco .?
-Musi to przemyśleć, bo zawiódł się na dwóch najważniejszych osobach w jego życiu.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć...
-Gniewasz się na mnie.? -spytał ze spuszczoną głową
-Nie, na siebie. Gdybym nie ćpała, powiedziała prawdę i miała z tobą dobry kontakt wszystko byłoby okey. Ale ja idiotka, zawsze muszę wszystko spieprzyć.
-To ja spieprzyłem... Gdyby nie Bayern... może byśmy się dogadali.
Zrobiło mi się głupio. On miał rację. Nie lubiłam go ze względu na Monachium. Co ja w ogóle odwalałam.? Nie miejsce zamieszkania czyni człowieka.
-Przepraszam -wyznałam.- Głupia jestem.
-To raczej ja powinienem cię przeprosić za ten list.
-Mario ty nie rozumiesz, że to i tak moja wina.? Gdybyś tego nie napisał i Marco dowiedziałby się sam, mogłoby być jeszcze gorzej.
-Ale i tak przepraszam...
-Wszystko okey. A co z tym... z pracą w Monachium .?
-Dyrektor powiedział, że nie chce Twojego CV tylko kilka zdjęć, które zrobiłaś. Mam je jemu dostarczyć. Ty dojedziesz jak będziesz mogła, sprawdzi cię w praktyce i już.
-Okey. Powiesz Dadze, to ona da ci kilka zdjęć. I...Dziękuję... Za wszystko.
Z trudem to powiedziałam, ale udało się.
-To ja będę leciał. Muszę porozmawiać z Marco.
-Dobrze. Powiedz mu, że go kocham okey .?
Uśmiechnął się lekko, po czym wyszedł.
I taki efekt jak ocenia się człowieka, którego tak naprawdę się nie zna. Znałam go , zanim go poznałam. Już wiedziałam co o nim myślę, jaki jest... To nienormalne i głupie.
-Mogę .? -zajrzała do pokoju Daga
I ten kochany polski język. 
-Pewnie kochana -uśmiechnęłam się.
Usiadła na krawędzi mojego łóżka trzymając moją dłoń.
-Jak się czujesz.? -spytała
-W porządku. Tylko trochę rozmazany obraz - by nie było sztywno zaśmiałam się.
-A co z Marco i Mario. ?
-Z Gotze okey, ale z nim... Jakoś się ułoży, nie chcę teraz o tym myśleć.
-Rozumiem. Przynieść ci coś.? Może czegoś potrzebujesz.?
-Przestań, wszystko okey. Chciałabym trochę odpocząć...
Tak naprawdę to chciałam tylko wszystko przemyśleć. Wiem... chamsko wyrzucać przyjaciółkę za drzwi, ale czułam jak to wszystko mnie przerasta.
-Pewnie. Jakby co wołaj, jestem na korytarzu -pocałowała mnie w policzek i wyszła. 
-Jejku Daguś, nic mi nie jest.
Teraz miałam czas na przemyślenie kilku spraw i podjęcie ważnych decyzji.
############################## 
Ten sam czas (oczami Kevina)
-I co.? -spytałem gdy Malicka wróciła na korytarz
-Aga śpi. Zajrzycie do niej później. Dobra.?
Czułem się trochę rozczarowany, bo chciałem wyznać przyjaciółce jak myślałem, gdy ona walczyła o życie.
-Dobra -powiedziałem równo z Jonasem.
-Cześć, Aga na sali .? -spytała ta osoba, której zbytnio nie trawię
Była u mnie wczoraj. Pytała czy Agnieszka jest w szpitalu, ale nie sądziłem, że tu przyjedzie. Poza tym nic nie wspominałem.
-Tak. Teraz odpoczywa. Przyjedz później jak możesz -moja dziewczyna też niepełna radości, z powodu tego towarzystwa, odpowiedziała młodej osobie... 
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Hue hue hue... i jak .? Mi się podoba. :D Sprostowałam kilka spraw i jak to na koniec bywała... musiałam namieszać :D
Jak myślicie kto nie lubiany przez Dagę i Kevina chciał odwiedzić Agę .? ^^ 
Mario i Agnieszka .... zaprzyjaźnią się naprawdę, czy  może oszukują samych siebie .? 
A Marco ...? Wybaczy im .? No i wiele innych pytań mogłabym zadać
No jestem ciekawa Waszych przypuszczeń i mam nadzieję, że blog choć trochę się Wam podoba.
NEXT JAK BĘDZIE MIN.5 KOMENTARZY .! :D
BuZiAkI ;*

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 26

-Słuchaj, gadałem z Jonasem i wspólnie dopracowaliśmy jego plan -wyznał.
-Ale, że jak .? -spytałem nic nie rozumiejąc
-No więc... wszyscy kibice BVB wiedzą, że ty od zawsze na zawsze Borussen i z tobą mają najlepszy kontakt...
-No i co w związku z tym.? -niecierpliwiłem się
-Wejdź na facebooka i dodaj wpis .: Siema, poszukuję trzech polskich i niemieckich kibiców Borussii.
-I oni też przyjdą ?
Dobrze znałem plan Hofmann'a, był naprawdę świetny i pomysłowy. Napewno by ucieszył Agnieszkę. A wraz z nią, całą reszta.
-Tak.
-Okey.
Zalogowałem się na tamten portal społecznościowy i napisałem. : Witajcie moi kochani Borussen .! ;) <3 Jest pewna sprawa i mam do Was prośbę. . . Napewno wiecie z internetu, bądź gazet, że moja przyjaciółka jest w szpitalu. Mamy dla niej zamiar przygotować niespodziankę. :D Potrzebuję sześciu prawdziwych, oddanych, jedynych kibiców Borussii Dortmund.: trzech Polaków i trzech Niemców. Chętni pisać na priv tam dostarczę szczegóły .! :D Kto pierwszy ten lepszy .!!! :)) [Wasz Kevin] 
Opublikowałem post i czekałem na wiadomości, które pojawiły się w mgnieniu oka.
Był to ciekawy pomysł. Podczas gdy to ja byłem nastoletnim kibicem i marzyłem o grze w pierwszej Borussii, czekałem na takie okazje i fakt, że ja mogłem dać te okazje innym kibicom mnie uszczęśliwiał.
-Wiecie co... ? -Mario wstał z łóżka i kłopotliwie drapał po głowie -Wiem, że ten...bo tego... nie, że coś ale... skupcie się może na meczu. To Liga Mistrzów.
-Przecież wiemy -pokiwałem głową.
-Ciekawe czy trener da mi szansę -zamyślił się Jonas.
-Napewno zagrasz ... jakieś 2 minuty - wypowiedź Marco wywołała śmiech.
-Lepsze dwie minuty, niż zero -wzruszył ramionami.
 Spoglądnąłem na ekran laptopa. Mało  mi gałki z oczodołów nie wyszły. Miałem 71 wiadomości z pytaniami co do opublikowanego przeze mnie postu.
-To kogo wybieramy .? -spytałem patrząc na siedzących obok mnie pomocników BVB
-Dobra, muszę to powiedzieć, bo widzę, że wy nie myślicie rozsądnie - Gotze ponownie nerwowo zwiedzał pokój. -A pomyśleliście co będzie jak ona jednak umrze.? Przecież lekarz sam powiedział : szanse na to, że przeżyje są małe , bo to jakaś tam śpiączka. No tak , czy nie.? -zapytał patrząc na nasze zdezorientowane miny
Miał racje. Szanse na wyzdrowienie Agnieszki były małe, ale i tak zawzięcie wszyscy wierzyliśmy w cud. Nie przemyśleliśmy do końca naszego planu. Co jak ona umrze.? Co powiemy kibicom, którym zrobiliśmy nadzieję.? Sam na ich  miejscu poczułbym rozczarowanie i złość na piłkarza. Nie mogłem na to pozwolić.
-Ona z tego wyjdzie -wyszeptałem.
-Kevin ocknij się.! -Mario stanął obok nas -Wiecie dobrze jakie ona ma szczęście.!
-Przestań.! -młody brunet stanął naprzeciw Bawarczyka - My wierzymy, że z tego wyjdzie.! Wiara czyni cuda i kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć.
-Nie... czekajcie. Mario ma rację -powiedział zasmucony Reus. -Spójrzmy prawdzie w oczy. Jej wyzdrowienie graniczy z cudem... Skupmy się na meczu... -wymamrotał od niechcenia po czym zniknął za drzwiami łazienki.
############################## 
19 września 2013r. (godz. 12:30) 
Nie dość, że mecz przegraliśmy to na dodatek Roman załapał czerwoną kartkę. Czy mogło być jeszcze gorzej.?
Zdenerwowany wszedłem do mieszkania rzucając kluczyki na blat w kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem wódkę. Zacząłem pić kieliszek po kieliszku, tak by stracić świadomość tego co dzieje się w około. Miałem dosyć i choć na chwilę chciałem zapomnieć o problemach. O wszystkim ,dosłownie. Każdy w życiu ma takie momenty, że chce zasnąć i nie myśleć o niczym. Mieć wszystko i wszystkich gdzieś, nie przejmować się sytuacjami, które są w tej chwili ani nawet sobą i bliskimi. Po prostu ma wszystkiego dość i chce się wyłączyć, odizolować... Ja chciałem wtedy.
Wziąłem kolejny łyk alkoholu, tym samym opróżniając połowę butelki. Usłyszałem  nerwowe pukanie do drzwi. Nie miałem ochoty ich otwierać. Jednak niechciany gość nie odpuszczał. Wstałem z krzesła i wolno poczłapałem do drzwi. Otworzyłem i przez chwilę myślałem, że mam zwidy.
-Co ty tu robisz.? -spytałem trzymając mocno framugę drzwi, by utrzymać równowagę
-To prawda, że Aga jest w szpitalu.?
-Nawet jeśli, to nic ci do tego. Właściwie się nie znacie - traktowałem tą osobę chamsko.- Po co tu jesteś. ?
-Kevin... jesteś pijany.
-Gówn* ci do tego.! Wyjdź i już nigdy nie wracaj - rozkazałem po czym zamknąłem drzwi na zamek.
Miałem dosyć uwag innych.  Mogliby od czasu, do czasu zająć się sobą, a nie innymi. Jeszcze brakowało pana z paparazzi, który by powiedział .:Panie Kevinie, czy zdaje pan sobie sprawę, że jest pijanym dupkiem, który zamiast siedzieć z przyjaciółką i dziewczyną w szpitalu piję sobie najdroższą wódkę na rynku. To byłyby słowa bez odrobiny kłamstwa, lecz w tamtym momencie nie brałbym ich do siebie. Chciałem się po prostu odciąć od świata. Tak najzwyczajniej.
Położyłem się na kanapie i z zamkniętymi oczami oczekiwałem na sen. Gdy już wpadłem w objęcia Morfeusza do moich uszu dobiegł ten okropny dźwięk telefonu. Przekląłem głośno i wkurzony wyjąłem I'Phona z kieszeni garnituru. Na wyświetlaczu widniał napis Daga ;* Westchnąłem i odebrałem.
-Wszystko okey - powiedziałem na dzień dobry i do widzenia.
Zdenerwowany rzuciłem telefonem o podłogę. Roztrzaskał się. Z tego co widziałem to ekran pęk.
-A ciul .! -wymamrotałem i opadłem na łóżko
############################## 
19 września 2013r. (godz. 20:30) 
Spałem sobie jak gdyby nigdy nic, ale jak to w życiu bywa coś musiało mnie obudzić. Był to dzwonek. Zaspany wstałem z narożnika i trzymając się  za bolącą głowę otworzyłem drzwi. Zobaczyłem dwóch policjantów.
-O co chodzi.? -spytałem
-Pan Ilkay Gundogan został zamordowany. Jest pan jednym z podejrzanych -wypalił ten wyższy.
-Że niby co.!? Nasz Gundo .!?
-Tak. Został zamordowany u siebie w domu...
Oblany potem i ze łzami w oczach wyrwałem się ze snu. Mój oddech był szybki i nerwowy. Mimo, że był to tylko sen, obawa tkwiła gdzieś we mnie. Głupi ja nawet nie miałem jak do niego zadzwonić.
-To tylko sen, nic mu nie jest -pocieszałem się.
W końcu wybuchłem śmiechem.
Poszedłem do kuchni i wyjąłem z niej wodę. Mało co nie upuściłem jej z rąk. Do domu znienacka wszedł klubowy kolega. Stanął naprzeciwko mnie i rozejrzał się po pokoju. Ujrzał to czego chciał, bo jego wzrok zatrzymał się na szklanej butelce. Podszedł, chwycił w ręce i rozwalił moje procenty o podłogę.
-Co ty kur** robisz.?! -nerwy mi puściły 
-A ty .!? Twoja dziewczyna, przyjaciółka, koleżanka i dwóch kumpli siedzi płacząc nad Agą, a ty kurde pijesz.? Serio uważasz, że to coś da.? To gratuluje rozwiązania -kiwnął głową.
-Serio uważasz, że to coś da .? -zacytowałem - Łzy życia nie przywrócą.
I dopiero gdy to wypowiedziałem zdałem sobie sprawę z głupoty moich słów. Fakt, faktem, ale przesadziłem. To przecież prawda, że płakanie nad jej łóżkiem nie przyniesie skutków, jednak zawsze lepiej mieć czas na pożegnanie. No i ... zawsze można liczyć na cud.
-Serio .? -spytał Hofmann podchodząc do mnie i patrzał mi w oczy
Na ogół był miły i łatwy w kontaktach z ludźmi.  Dla nie jednej osoby okazałby się wspaniałym przyjacielem. No właśnie... w tym momencie on był troskliwym przyjacielem.
-Ty zagorzały kretynie. Chcesz proszę bardzo, zostań tu, nie odwiedzaj jej, nie przychodź, ale nie udawaj radości gdy się wybudzi. Wiesz.,.. myślałem, że jesteś inny. I widać, jednak nie. Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Po cholerę robiłeś jej nadzieję, na zajebist* przyjaźń jak wcale do tego nie zmierzałeś. Postaw się na jej miejscu, a później postępuj- zbliżył się do wyjścia. -Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale Daga też cierpi z powodu twojej nieobecności -wyszedł trzaskając drzwiami.
Nosz .! To głupie uczucie, gdy ktoś ma rację.
Wyszedłem z domu zamykając go na klucz i skierowałem się do mojego auta. Po chwili jednak skapnąłem się, że nie wziąłem kluczyków. Już miałem zamiar wrócić do mieszkania, ale usłyszałem trąbienie. Popatrzyłem na ulicę.
-Wiedziałem.! Wsiadaj.! -krzyknął do mnie roześmiany Jonas
Spojrzałem na niego zrezygnowanie. Nie miałem wyboru musiałem z nim jechać, by było szybciej.
Zająłem miejsce pasażera. Głupio było mi co kolwiek powiedzieć.
-Oj Kevin, Kevin... z tobą to gorzej jak z dzieckiem.
Udałem, że tego nie słyszałem. Nie wiedziałam co powiedzieć i czy w ogóle coś mówić. 
Gdy dojechaliśmy na miejsce wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do sali, w której przebywała Aga. Oprócz niej zobaczyłem : Anię, Lewego, Marco i Dagę.
-Jaką piosenkę najbardziej lubi Aga.? -spytał Jonas
-Y... o Nurim.. -wyjąkała jej siostra.
-Okey. Jaką .?
-Der Muri - Nuri.
Jonas podszedł do jej łóżka i puścił z telefonu tą piosenkę.
-Widzisz Aga.? Dbamy tu o ciebie -zaśmiał się.
Panowała cisza. Było nas sześcioro, a nikt nic nie mówił. Coś wisiało w powietrzu. Jakaś spina, niepewność, obawa.
-Weźcie coś mówcie, bo jest jak na stypie -poprosił Jonas ze śmiechem.
-Podziwiam ciebie... Jak możesz mieć tak dobry humor .? -zdziwił się Marco
-No bo ja w nią wierzę. Wiecie...to się nazywa OPTYMIZM .! -ponownie wybuchł śmiechem rozluźniając atmosferę
-Widzieliście co Roman wstawił na fb .? -spytała Ania pomagając Hofmann'owi
-Co takiego .? -spytał
-Że po meczu śmierdzi jak zepsuta kukurydza.
-O.o .?
-Hahaha...
-Karniak .? -spytałem
-Raczej- rzekła.
-Ej... ?  -zaczął niepewnie Jonas -Ona... Ona się budzi.!!!! Budzi się.!! Lećcie po lekarza.!
Ania w mgnieniu oka wybiegła z sali. Ja popatrzałem na Agnieszkę. Jej lewa dłoń wystukiwała rytm piosenki. Uśmiechnąłem się sam do siebie.  Jak mogłem choć na chwilę zwątpić w jej przeżycie.?
Czy nadal mogłem nazywać się jej przyjacielem.? Ja... nazywając się jej bratem, opiekunem, oparciem... zmobilizowałem do tego, by w nią wierzyć, rozumieć i pocieszać mimo wszystko. A dałem ciała, na maxa. Sam nie wiem jak mogłem do tego dopuścić. Chwila słabości .? Brak wiary w jej siły.? Przyjaźń jest bezinteresowna i najsilniejsza. Ja to zniszczyłem.
Powoli otwierała oczy nadal wystukując palcami rytm piosenki. 
-Aga słyszysz mnie.? -spytał szeptem uszczęśliwiony kolega
Moja dziewczyna stała jak zaczarowana nie wiedząc co robić.
-Mar...? -wyszeptała najciszej, prawie niesłyszalnie
-Nie, Jonas. Zaraz będzie lekarz...
-A Dag...a .?
-Jest tu. Spokojnie.
-Wszystko będzie okey -Marco dotknął jej dłoni, a na jej twarzy zawitał słaby,lecz szczery uśmiech.
Do pokoju wpadł lekarz wraz z Lewandowską. Nakazał nam odejść. Wyciągnął z kieszeni latarkę i świecił Majewskiej w oczy. 
-Coś nie tak... -zamyślił się.
Nagle maszyna obok jej łóżka zaczęła szybko pikać.
-Zawołać kogoś szybko .! -nakazał doktor
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No i bien ;D Wybaczcie. Tak, długo nie dodawałam, ale tak jakoś wyszło, ze nie miałam kiedy napisać. Mam nadzieję, że się podoba... Chociaż mi nie. Bo wszystko kręci się w okół Agi... ale w następnym będzie dużo zamieszania ;) Buziaki i nie gniewajcie się za taki urywek :D..I nie mam pojęcia co z Agą... :( Zabić, czy nie... potrzebuję czasu na zastanowienie...
Proszę o komenty i dzięki za wszystko .! <3 Za to, że jesteście .! ;*