sobota, 28 września 2013

Rozdział 21

 15 września 2013
Otworzyłam oczy, a na mojej twarzy od razu zawitał uśmiech na wspomnienie wczorajszego dnia. Wyciągnęłam się i poszłam do łazienki. Uczesałam włosy, wyrwałam brwi i przejechałam rzęsy tuszem. Stylu ubierania nie chciałam zmieniać. Moim zdaniem jest w porządku. Wróciłam do pokoju, wyjęłam z szafy ubrania i ubrałam się. Chwyciłam jeszcze telefon i wyszłam z pokoju. Idąc po schodach słyszałam dialog w salonie. Zeszłam na dół i ujrzałam Dagę, Kevina i...
-Mario? -spytałam pod nosem, gdy zeszłam na dół
Usłyszawszy moje kroki wszystkie twarze skierowane zostały w moją stronę. Widząc, że przyjaciółka patrzy mi w oczy, popatrzałam na Mario i z powrotem na nią. Ona zamiast dać mi jakiś znak spojrzała, jakby... ze współczuciem ? Szłam wolno w ich stronę, a Mario w moją.
-Co jest grane ?-zapytałam
-Cześć - zawodnik Bayern'u przytulił mnie i pocałował w policzek. -Lepiej usiądź.
Spoczęłam obok Grosskreutz'a, a Mario obok mojej siostry. 
-Dobra, czaje. Mam się bać ? 
-Tak. Znaczy nie. To znaczy nic mu nie będzie... -mówił zakłopotany Kevin.
-Komu , co się stało? Marco? Jonas? Nuri? Ania? Borussia?! -pytałam
-Marco... jest w szpitalu -wyznał Gotze spuszczając głowę.
-W którym ? Dlaczego żadne z was tam nie jest ?
-Na Luisenstraße i właśnie stamtąd wróciłem, by was poinformować.
-To ruchy! Jedziemy!
Cała trójka zaczęła się śmiać, a przez otwarte okno wszedł Reus.
Wszystko było jasne.
-Lepszego żartu nie mogliście wymyślić ? -oburzyłam się
-Chciałem cię obudzić kostkami lodu, ale oni mi na to nie chcieli pozwolić -wskazał głową na resztę najmłodszy z nich.
Pokiwałam głową. Marco zbliżył się do mnie,objął i pocałował. Spojrzeliśmy w swoje oczy i na chwilę zapomniałam o wszystkim wkoło. Świat stracił jakie kolwiek znaczenie. Ale ,,nic nie może przecież wiecznie trwać''.
-Może już wystarczy tych czułości ? Nie myślicie o mnie -posmutniał singiel.
Całą czwórką wybuchliśmy śmiechem. Z powrotem usiadłam na moje miejsce, a mój chłopak stojąc poklepał Kevina po ramieniu.
-No stary, zmykamy na trening. A i Daga, nie rób tego więcej -spojrzał na mnie.
Wymieniłam ze wszystkim zdezorientowane spojrzenia. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
-Nie upiększaj się. Jesteś śliczna będąc sobą.
Te słowa wywołały u mnie mimowolny uśmiech.
Chyba on nie był takim mężczyzną jak większość. Nie patrzył na wygląd, a na charakter. Doceniał to jaka jestem w środku, a nie na zewnątrz. Tylko on wciąż nie wiedział o mnie wszystkiego, więc czy mógł mnie kochać, nie znając o mnie całej prawdy? Wiedziałam, że kiedyś będę musiała mu wszystko powiedzieć, ale nie wiedziałam kiedy, bałam się, że mnie odrzuci i było jak na zawołanie tysiąc innych powodów.
-To my spadamy na trening -powiedział tymczasowy obrońca BVB całując Malicką w policzek.
Mario popatrzał na mnie z niepewnością. Jakby pytał : Mam iść?
-Przecież masz kontuzję -odpowiedziałam na jego myśli ze śmiechem.
-Aaaa... no przecież! -uderzył się w czoło
-Oj Mario, Mario... My spadamy. Narazie -pożegnali nas i wyszli.
Przez chwilę w trójkę siedzieliśmy cicho, ale w końcu odważyłam przerwać milczenie.
-Co dziś robimy ? Może pójdziemy na spaaaaaa.....Daga, na którą idziemy na tą osiemnastkę ? -całe szczęście, że przypomniałam sobie o pracy, bo byłaby niezła jazda
-Na siedemnastą mamy być już na miejscu.
-Panie fotograf... mam propozycję, ale tylko dla jednej -zaśmiał się. -Bayern szuka fotografa.
Popatrzałam z nienawiścią w jeden punkt w wzięłam głęboki wdech, po czym szybko ruszyłam do drzwi wyjściowych. 
-Aga! Przepraszam -usłyszałam za sobą, ale i tak wyszłam.
Obiecał. Obiecał, że na tydzień zapomnimy w jakim klubie gra! A on co? Złamał słowo. W oczach zakręciła mi się łza, ale szybko powstrzymałam ją od spłynięcia po policzku.
Pogoda była jesienna. Chmury znowu zapowiadały deszcz, a wiatr szalał na wszystkie strony. Całe szczęście, że w spodniach miałam 30€ . Podróżowałam w poszukiwaniu sklepu z odzieżą i znalazłam. Stojąc na jego terenie ponownie spoglądnęłam na chmury. Bez wątpienia stwierdziłam, że będzie ulewa. Weszłam do środka i wzrokiem poszukiwałam kurtki skórzanej. Przyda mi się nowa, bo stara już wyblakła. Znalazłam alejkę kurtek. Wyparzyłam taką jedną. Bardzo mi się spodobała i nie była droga 23€. Chwyciłam rozmiar M i poszłam do przymierzalni. Leżała na mnie idealnie, więc bez chwili zawahania poszłam do kasy. Położyłam kurtkę na ladę i wyciągnęłam pieniądze. Sprzedawczyni uważnie mi się przyglądała kasując mój towar.
-Pani jest tą... Jak to ? Agnieszką Majewską ?
Panicznym wzrokiem wędrowałam po sklepie zastanawiając się czy wyznać jej prawdę, czy nie. Stwierdziłam, że chyba jednak nie.
-Kim ? Nie, nie. Skąd- wypierałam. -Musiała mnie pani pomylić.
Kasjerka wzruszyła ramionami i wydała resztę. Chwyciłam pieniądze i zakupy, po czym wyszłam ze sklepu. Założyłam na siebie nowy zakup i do najbliższego śmietnika wyrzuciłam reklamówkę. Wolnym tempem szłam do parku. Fakt, w głowie szalało tysiąc myśli na różne tematy, ale postanowiłam przemyśleć je na miejscu. Przechodziłam obok kiosku, gdy zobaczyłam gazetę z okładką, na której widniałam ja. Zmarszczyłam brwi i uważnie przeglądałam artykuł za szybą. W końcu nachyliłam się do okienka prosząc o gazetę. Mężczyzna podał mi to o co prosiłam i pożegnał. Obejrzałam się dookoła i znalazłam ławkę. Zaciekawiona zaczęłam przeglądać co o mnie piszą.
,,Dwudziestoletnia fotograf, Agnieszka Majewska zaprzyjaźniła się w ostatnim czasie z piłkarzami Borussii Dortmund. Szczególnie z Kevinem Grosskreutz'em, Marco Reus'em, Jonasem Hofmann'em oraz Matsem Hummels'em.''
Pod tym nagłówkiem widniało osiem zdjęć, po dwóch z jednym: Jak przytulam Kevina przy Signal Iduna Park i jadę z nim w aucie, jak całuję się z Marco, jak biegnę za rękę z Jonasem do auta i jak Mats łapie mnie za rękę, a ja daje mu kosza. Szczęka mi opadła. Co oni w ogóle mogą o mnie wiedzieć? To pytanie zostawiłam na później i wzrokiem powędrowałam dalej.
,,O Majewskiej wiemy tylko tyle, że pochodzi z Polski  i obecnie mieszka u swojej przyjaciółki (także fotograf) Dagmary Malickiej. Zwana przez przyjaciół ''Daga'' nie flirtuje z piłkarzami tak jak jej współlokatorka. Tyle informacji udało nam się uzyskać. 
Będziemy informować na bieżąco co dzieje się w życiu polek. Może to właśnie one będą kolejną WAGs tutejszego klubu?''
Osłupiona patrzałam na artykuł i czułam jak bucha we mnie złość. Głównie miałam gdzieś, co myślą o mnie inni, ale oni przesadzili! Niby flirtuję z czterema naraz ?! Przesadzili, bardzo przesadzili. Jak zakończę tą sprawę sądową dotyczącą ... ah... porwania, to zgłoszę tą gazetę o naruszenie prywatności. Zgniotłam papier i miałam zamiar rzucić nim w śmietnik, ale tak się przestraszyłam, że sam mi wypadł z rąk na ziemię.
-Siemaneczko! -usiadł obok Nuri z Omerem
Pokiwałam przecząco głową.
-Cześć. Jak u ciebie ? Czekaj... dlaczego nie jesteś na treningu?
-Skończył się jakieś pół godziny temu -zaśmiał się.
-To która godzina? -spytałam zdziwiona
-Dochodzi 13.
-To się na spacerowałam -westchnęłam. -A swoją drogą, lepiej odejdź, bo zaraz poczytamy o tym, jak Agnieszka Majewska rozbija rodzinę Sahin'ów -podniosłam, to co przed chwilą wypadło mi z rąk.
-O czym ty mówisz? -zmarszczył brwi
Podałam mu gazetę i powstrzymywałam złość. Mimo, że byłam wkurzona chętnie bym płakała. Jak nazwać to uczucie? Smutek złości? Smutne, mega wkurzenie? W każdym bądź razie właśnie to czułam.
-Jesteś smutna? -zapytał mały
Omer jest takim słodkim dzieckiem, że sam jego widok wywołuje uśmiech.
-Troszeczkę -odparłam.
Sahin wdrapał się na moje kolana i wyciągnął z kieszeni żelki w kształcie malin.
-Jak jestem smutny, to mama robi mi kakao, ale teraz nie mamy. Ale mam żelki -wyciągnął rączkę w moją stronę.
-Dziękuję, jedz...
-Niee... ja już dużo zjadłem, proszę -wziął moją dłoń i nasypał na nią trzy malinki.
-Dziękuję bardzo, smyku- obdarowałam go promiennym uśmiechem.
-Nie ma za co. Mogę mówić ci ciociu?
Zaśmiałam się szczerze. To taka słodka istotka, że grzech być smutnym w takim otoczeniu.
-Pewnie.
-To ciociu, musisz zjeść żelki.
Zbliżyłam rękę do ust i jadłam mały poczęstunek.
-Dobra, przeczytałem -Nuri oddał mi ''news'y''.
-I co ja mam teraz zrobić?
-Hm... ja na początku reagowałem tak  jak ty, ale teraz już wiem, że nawet zgłoszenie nic nie da.
Wzięłam wdech i głośnio spuściłam powietrze z płuc.
-To mam pozwolić, by robili ze mnie ... -nie dokończyłam, bo mi przerwał.
-Możesz mieć z tego niezłą zabawę -puścił mi oczko. -Tugba ma już w tym doświadczenie. Jak chcesz mogę was poznać.
-Okey, bardzo chętnie.
Omer zszedł z moich kolan i złapał Nuriego za rękę. Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy przed siebie.
-Daleko mieszkasz? -zapytałam
-Cztery kilometry.
-Pieszo?
-No, a co ?
-Żartujesz.
-Nie, naprawdę idziemy pieszo.
-Tato, zapomniałeś? Przecież mamy auto na drugiej stronie ulicy -mówił zmartwiony syn Nuriego.
-Oj, chyba coś ci nie wyszedł ten żart -wystawiłam język do piłkarza.
-Kochanie, ja chciałem tylko pożartować z ciocią -zaśmiał się do syna.
-Ale mama mówi, że nie ładnie kłamać...
-Ale to był żart- nadal we dwójkę się śmialiśmy.
Młody na chwilę milczał, ale nie trwało to za długo.
-Tato, zesiusiałem się -wyznał.
-O nie... -westchnął ojciec.
-Żartowałem! -usłyszałam donośny śmiech
Wybuchliśmy śmiechem i przeszliśmy na drugą stronę ulicy. Następnie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu Sahin'ów.
############################## 
Pół godziny wcześniej (oczami Kevina)
Wraz z Marcelem, Matsem i Svenem postanowiliśmy wyrwać się po treningu na jakieś piwko. Tak też zrobiliśmy. Zamówiliśmy trzy bezalkoholowe i usiedliśmy w kącie baru, by nikt nas nie zauważył.
-Kevin, jak tam Daga? -spytał Schmelzer - Zaprosisz mnie na ślub ?
-Mam nadzieję, że za jakieś trzy lata się odbędzie - zaśmiałem się.
-Ja myślę -puścił mi oczko.- Tylko tego nie zepsuj. Fajna dziewczyna.
-Marcel co u Jenny? -zagadnął Bender wywołując śmiech
-W porządku. Dzisiaj o ile dobrze pamiętam umówiła się na naukę ciasta marchewkowego z Anią.
-Oo... ją też zaraziła ? -zabrał głos Hummels
-A kogo nie? -spytał retorycznie
-Ej, właśnie a czytaliście nowy numer, tej gazety? -mówił Sven - Jest mowa o Adze i o Dadze też. Kevin, wiesz, że twoja dziewczyna jest singielką? -zapytał na co my się zaśmialiśmy
-Idę kupić- wstałem z miejsca.- Jaka to gazeta?
-***** -odpowiedział.
Poszedłem do najbliższego kiosku i kupiłem artykuł. Wróciłem do przyjaciół, a gdy już przeczytaliśmy plotki wymieniłem spojrzenia z Matsem, który także to przeczytał.
-I co teraz? -spytał
-Musimy powiedzieć o tym dziewczyną.
-Ale później. Teraz pijemy -uśmiech nie znikał klubowej szóstce z twarzy.
-A ty co taki zadowolony? -mówił Marcel -Żenisz się?
-Nie, ale blisko... Rodzice Simone wyjechali na miesiąc!
-No to gratulacje ! -powiedzieliśmy chórem
############################## 
W domu Sahin'ów(oczami Agnieszki)
Wysiadłam z samochodu wraz z towarzyszami. Teraz byłam przygotowana na taki widok. Dom był taki jak na piłkarza przypadło.
Nuri ruszył trzymając za rękę syna, szarym chodnikiem wyłożonym z kostek podbrukowych. Poszłam za nimi.
-A Tugba nie będzie zła, że ja... -zaczęłam, ale mi przerwał.
-No coś ty... Tugba uwielbia jak mamy gości. Oczywiście jeśli nie są paparazzi -zaśmiał się.
-Ale...
-Mama napewno będzie szczęśliwa! -pobiegł do drzwi Omer.
Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy do wejścia. Poszłam za piłkarzem do kuchni. Zastaliśmy tam jego żonę gotującą. Pachniało kukurydzą i jakimś mięsem. Na sam zapach poczułam głód.
-Ale pachnie -pocałował Sahin na przywitanie swoją żonę.
-Mamo! - szarpał ją syn za spódnicę -No mamo!
-Tak synku ?
-Może ciocia zjeść z nami obiad?
Kobieta wtedy odwróciła się i spojrzała na mnie. Automatycznie na jej i mojej twarzy zawitał uśmiech.
-Cześć, Agnieszka -podeszłam i podałam rękę.
-Tugba. Zjesz z nami ?
-Nie, dziękuję. Ja tylko na chwilę porozmawiać...
-Aga ma problem z gazetami -wyjaśnił Nuri.- Stwierdziłem, że kto jak kto, ale ty znasz się na tym najlepiej.
Wymienili między sobą spojrzenia i wybuchli śmiechem.
-Porozmawiamy przy obiedzie -wyznała.
-Nie, nie chcę przeszkadzać...
-Ciociu, mama bardzo się ucieszy i tato i ja też. Mało kiedy jest tutaj ciocia, częściej przychodzą wujkowie. Czasami tylko ciocia Sila(siostra Nuriego) Ania, Lisa, Jenny lub Riry.
Zaśmialiśmy się po czym wspólnie nakrywaliśmy do stołu. Śmiechu nie brakowało. Ale w środku czułam smutek, że ja nigdy nie miałam okazji przeżycia takiej chwili z rodzicami, jak teraz ma Omer. Szczęściarz, a najgorsze, że gdy dorośnie może tego nie doceniać...
Zasiadliśmy do stołu i chwyciliśmy sztućce.
-To na czym polega ten problem...?- spytała turka
 ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wooow... już 21 .. kiedy to zleciało ? XD
Dobra... nudny jak flaki z olejem. Chciałam tu wrzucić kilka pomysłów, ale wolałam rozłożyć to na dwa rozdziały (next. 10 października)
Powiem Wam tyle... w następnym rozdziale będzie dramatycznie ^^ :D Ponownie W11 lub jak wolicie to CSI :D
Buziaki i dzięki, że to wgl. czytacie ! <3 ;* 
KOCHAM WAS <3 ;))

piątek, 20 września 2013

Rozdział 20

14 września 2013 (godz. 19:00) 
Chmury powoli robiły się szare, a wiatr delikatnie powiewał zdmuchując liście z drzew. W okół nas nikogo nie było. I dobrze. Czułam, że to mój raj. Z dala od ludzi i od jakiej kolwiek cywilizacji.
-I jak ci się podoba ? -spytał Marco, gdy szliśmy dróżką w lesie
-Jest świetnie - przyznałam.
Szliśmy tak blisko siebie i nie wiedziałam co mam myśleć. W końcu to on powinien złapać mnie za rękę, nie ja go. Skąd w ogóle mi przyszło do głowy, że mogę mu się podobać ? Przecież Daga równie dobrze mogła mnie okłamać. Jednak ja swój rozum mam, a moją zasadą jest, by nie ukrywać tak ważnych uczuć. Czasami za nim coś komuś powiemy może być już za późno, a ja tego chciałam uniknąć. To jest Reus! Na jego widok mdleje tysiące dziewczyn, w tym ponad połowa za pewne wyznałaby mu miłość jeśli było by to możliwe. Może któraś wpadła by mu nawet w oko ? Ja bym odpuściła, a tym czasem okazałoby się, że on wtedy też coś do mnie czuł? Nie, nie, nie...
-Chodź usiądziemy -wskazał na ławkę.
Co prawda siedzenie nie było zbyt oryginalne, gdyż było to zaledwie kilka desek w stanie rozkładu.
Usiadłam obok niego.
-Aguuu dlaczego nic nie mówisz? -zaśmiał się
-Hm... nie wiem co. Może dlatego, że siedzę obok Marco Reus'a! Gwiazdy Bundesligi -wyszczerzyłam zęby.
-Nieee... Wiesz, podoba mi się w tobie właśnie to, że nie patrzysz na to kim jestem, a jakim. Przynajmniej tak mam nadzieję -puścił mi oczko.
-Daj spokój. Jakby chodziło mi tylko o to by być z piłkarzem, to byłabym z Hummels'em.
-Ale on nie jest taki przystojny -poruszał brwiami.
-Hahaha... nie schlebiaj sobie.
Posmutniał.
-Oj Marco, Marco... Co z ciebie wyrośnie? -zastanawiałam się na głos
-Twój mąż ? -zapytał
On, jak i ja, wybuchliśmy śmiechem.
-Dobrze. Nie mam nic przeciwko - zaśmiałam się i wtuliłam w jego ramiona.
Poczułam na sobie jego wzrok. Niepewnie podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne oczy. Miał duże źrenice, a tęczówki były ni zielone, ni brązowe. Dosyć dziwne, a za razem wyjątkowe.
-Aga, czujesz coś do mnie? -szepnął.
Moje zawahanie przed odpowiedzią trwało chwilę. 
-Tak... Chyba tak.
Nasze twarze stopniowo się przybliżały. Powoli, powoli... Byłam pewna, że właśnie wtedy nastąpi mój pierwszy pocałunek, ale błysk flesza nam na to nie pozwolił. Obróciliśmy się jak na zawołanie w tą samą stronę.
-Przepraszam. Przeze mnie będziesz miał problemy z mediami... -zaczęłam, ale mi przerwał.
-Oj tam.
Z nienacka mnie pocałował. Poczułam jak serce wali mi mocniej, a policzki robią się czerwone. Poczułam, że w końcu mam osobę, której zależy na mnie inaczej. Nie jak na siostrze, ale na kobiecie, której można wyznać miłość z dodatkiem : skarbie , anie : siostro.
Gdy nasz pocałunek dobiegł końca spojrzałam nieśmiało na towarzysza.
-Mam nadzieję, że nie całowałam tak źle.
Zaczęliśmy się śmiać. Wiedział, że ten pierwszy całus był z nim i o tym , że jest moim pierwszym chłopakiem.
-Zawsze możesz przyjść na prywatne lekcje.
-Hahaha... chętnie.
Porozmawialiśmy trochę, w ogóle nie zwracając uwagi na fotografa. Ja czułam się trochę nieswojo. Dziwnie wyznawać komuś miłość z tym uczuciem, że ktoś za plecami robi ci zdjęcia. Mimo to starałam nie zwracać na to uwagi. Reus jednak chyba zauważył moje nie przekonanie, co do tej sytuacji.
-Może wracajmy -zaproponował.
-Dobry pomysł.
Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w cywilizowaną stronę miasta.
############################## 
Godzinę później (oczami Kevina)
Wraz z moją dziewczyną siedziałem w salonie. Oglądaliśmy romantyczny film. Liczę się z tym, że dziewczyny to lubią. Leżała wtulona w moje ramiona. Mógłbym tak wiecznie. Zdałem sobie sprawę z tego : Nic więcej do szczęścia nie potrzebuję. Daga była ważniejsza nawet niż Borussia... no dobra na równi z Borussią. Jednak nie obawiałem się jej tego powiedzieć, bo wiedziałem, że BVB też jest dla niej największą częścią życia. Na tę myśl uśmiech zawitał na mojej twarzy. 
-Co się szczerzysz? -Dagmara dała mi kuksańca w brzuch
Oczywiście oddałem jej i tak zaczęliśmy ganiać po całym domu. Od salonu, po łazienki i z powrotem do kuchni. Tam oparta o blat ciężko oddychała.
-Uuu... cienka kondycja ? -wybuchłem śmiechem 
-Cicho -wyszeptała i pobiegła do okna w salonie. 
Nerwowo spoglądała przez firankę. 
-Są- szepnęła i pokazała ręką bym podszedł do niej.
Stanąłem obok niej i spojrzałem w tym kierunku co ona. Ujrzeliśmy jak Marco obejmował Agę w pasie, a ona zwiesiła ręce na jego szyi. Wymienili parę słów po czym... 
-Nie wierzę -szepnęła Majewska. -Całują się. Wiesz co to znaczy? Agnieszka ma chłopaka.! Jeeah! 
-Nie krzycz, bo usłyszą. 
Dziewczyna szybko wróciła na kanapę, ja też.
############################## 
W tym samym czasie (oczami Agnieszki)
 -Do jutra -ponownie mnie pocałował i odszedł. 
Przegryzłam dolną wargę i także skierowałam się w stronę domu. Miałam ochotę skakać z radości, ale przecież w ogóle głupio by wyszło. Opanowana weszłam do domu z wielkim uśmiechem na ustach. Na kanapie przed telewizorem ujrzałam Dagę z Kevinem. Film się skońcył, a oni plepiali oczy w ekran jakby był ósmym cudem świata. 
-Ooo... Aga nie zauważyliśmy nawet kiedy weszłaś- zabrała głos przyjaciółka. 
-I jak było ? -spytał przyjaciel 
Zaśmiałam się.
-Widać was było przez okno -skłamałam. 
-Serio ? -i ta zakłopotana mina Dagmary 
-Nie, ale wiem, że i tak staliście w oknie -wystawiłam język. 
-Jesteście razem co nie ? -upewniała się 
-Mhm...-mówiłam szczerząc od ucha do ucha
-Wiedziałam! Aaaaa! To stawiaj szampana! 
-Nie... Aga, ty lepiej nie pij -wtrącił ze śmiechem Grosskreutz.
-Bardzo śmieszne -przewróciłam oczami. 
Podbiegłam truchtem do szafki w kuchni. Wyjęłam z niej trzy kieliszki, a z lodówki wyciągnęłam wodę. Butelkę wzięłam pod pachę, a małe szklaneczki w ręce. Wolno poszłam do salonu i położyłam to na stół.
-To opijamy ! -obdarowałam przyjaciół uśmiechem
Szampan XXI wieku rozśmieszył towarzystwo, a ja puściłam im oczko i odkręciłam plastik wlewając jego zawartość do kieliszków.
-Za zdrowie nowej, Dortmundzkiej, wielkiej, zakochanej... -zaczął Kevin, ale Dagmara mu przerwała.
-Za nowe życie Agi!
Wszyscy wypiliśmy jednym duszkiem wybuchając po tym śmiechem.
-Dobra ludzie ja idę pod prysznic i na fb ... i spać -oznajmiłam.
-Już ? -spytała Malicka
-No a co ? -uśmiechnęłam się -To do jutra.
Szybko , a można powiedzieć, że wręcz w ułamku sekundy byłam już w moim pokoju i wyciągałam z szafki piżamę. Gdy już znalazłam tą okey poszłam do łazienki. Umyłam głowę, wykąpałam się, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Wróciłam do pokoju i spoczęłam na łóżku. Pomyślałam : Skoro mam być WAG's wypadałoby jakoś wyglądać. Wyciągnęłam z szuflady balsam do ciała i nalałam na nogi. Moja reakcja na to zimno... bezcenna. Wklepałam ten balsam w nogi, a następnie w ręce. Sięgnęłam jeszcze po krem i umazałam nim twarz. Nie było mi zbyt komfortowo, bo cała się kleiłam, ale jak to mówią : ,,Chcesz być piękna? Musisz cierpieć.'' Usiadłam wygonie i włączyłam laptopa. Gdy byłam już zalogowana na fb mało nie dostałam zawału. Siedem wiadomości, do tego kilka zaproszeń. Weszłam w pierwszą wiadomość od mojej znajomej, za którą raczej nie przepadałam. ,,Cześć, co się nie odzywasz? :) Opowiadaj co tam w Dortmundzie. To prawda, że jesteś z tym piłkarzem. Liczę na jakieś zaproszenie do was ^^ . Buziaki ;* Your Dominika ;) '' Spojrzałam głupio na ekran monitora po czym odpisałam. ,,Szkoda, że dopiero teraz zaczęłaś mnie lubić. Gdzie byłaś jak wszyscy się ze mnie wyśmiewali bo jestem śrotą i nie mam tych wszystkich gadżetów co wy? Owszem możesz przyjechać, ale ja będę Cię ignorować tak, jak ty w tedy mnie ;* ''  Reszta wiadomości była podobna, więc skopiowałam treść mojej odpowiedzi dla Dominiki i wysłałam pozostałym. Tacy materialiści, że głowa mała. Jak ludzie mogą tak bezczelnie postępować. Pierw cię wyśmiewać, ignorować... a później prosić o przysługę. Moim zdaniem lepiej mieć więcej tych biednych przyjaciół niż tych z wyższych półek. Ci piersi będą szczerzy, tak samo jak przyjaźń z nimi, a ci drudzy...szkoda gadać.
Dagę poznałam na kółku fotograficznym. Oby dwie kochamy fotografię i właśnie tam wszystko się zaczęło. Przyszłam ubrana w jeansy i stary, przyduży sweterek. Wszyscy mnie wyśmiewali, a ona zapoznała mnie ze wszystkim co dotyczy robienia zdjęć. Ona okazała bezinteresowną przyjaźń i za to jej dziękuję, bo nie widać końca naszego wspólnego zrozumienia. 
Nastęnie kliknęłam na : znajmomi. Zaprosiło mnie paru niemców i paru Polaków, któych nie znałam nawet z plotek. Było to dziwne. W sumie... nie do końca, bo sama też tak robiłam. Wysyłałam zaproszenia do Marco, Ani i Neven'a za nim przyjechałam do Dortmundu. Kibice robią to samo ze mną. Już. A to dopiero początek. Posiedziałam chwilę i ... zmieniłam status na fb. Dla mnie to była kpina, ale niech inni zobaczą, że mimo wszystko dałam sobie radę i nie poddałam się idąc drogą do szczęścia.
Poczytałam bloga Ani i wyłączyłam komputer. Położyłam go na podłodze. Zamknęłam oczy i miałam zamiar zasnąć, ale dźwięk telefonu mi to uniemożliwił. Niechętnie sięgnęłam na szafkę nocną. Odblokowałam i'Phone. Wiadmość oczywiście była od Marco. ,,Dobranoc księżniczko :D'' SMS był po polsku, więc ten gest wywołał u mnie jeszcze większy uśmiech i był to meeeeeega uśmiech. ,,Śpij dobrze miśku ;)'' Odpisałam mu po polsku, niech się domyśla.
Zadowolona dzisiejszym dniem zmrużyłam oczy, ale nie mogłam zasnąć. Po jakis dwóch godzinach, w końcu Morfeusz zabrał mnie w swoje ręce.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
WIIIIEEEEM! KRÓTKO!
Wybaczcie, ale w ogóle nie mam czasu na pisanie. Chyba będę dodawać dwa razy w miesiącu, bo na prawdę nauka, treningi itp. ... Masakra. :D Przepraszam za powtórzenia, ale chciałam w końcu dodać rozdział. ;)
I DZIĘKUJĘ ZA PONAD 3000 WYŚWIETLEŃ <3 ;** KOCHAM WAS <3 
Buziaki ;***

sobota, 14 września 2013

Rozdział 19

14 września 2013
Powoli, od niechcenia otworzyłam oczy i od razu zerwałam się na równe nogi. Mało co nie stanęłam na Thomasa Muller'a. Przetarłam oczy. Ta czyli to nie jest sen. Spałam na jednym łóżku z Anią i Lisą, a na podłodze zawodnik Bayern'u Monachium. Wzruszyłam sama do siebie ramionami. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu mojego telefonu i wtedy poczułam ten okropny ból głowy. Odruchowo dotknęłam czoła. Takiego bólu to ja nigdy nie czułam. Dojrzałam na szafce mój telefon, więc schowałam go do kieszeni spodni. Byłam ubrana tak jak wczoraj na imprezie, włosy miałam w okropnym nieładzie i śmierdziało ode mnie alkoholem. Poszłam wolno do drzwi pokoju i ledwo żywa nacisnęłam klamkę, po czym opuściłam pokój zamykając za sobą drzwi. Wolnym tempem, wciąż trzymając się za głowę, która mało co nie wybuchła, poszłam do sypialni Marco. Zapukałam i po cichutku weszłam do środka. Moim oczom ukazali się dwaj mężczyźni bez koszulek w samych bokserkach. Takie klaty to ja lubię. A wracając, więc ujrzałam Mario i Marco. Fakt, przyjaciel wspominał, że czasami śpią razem, ale wtedy chyba do końca w to nie wierzyłam. Zbliżyłam się do łóżka i lekko dotknęłam ramienia Reus'a.
-Ja już nie śpię, ale nie mam zamiaru wstawać- odpowiedział nie otwierając oczu.
Jego głos brzmiał faktycznie nie jak po przebudzeniu, lecz tak jakby nie spał od co najmniej godziny.
-Marco, proszę cię, błagam. Daj mi jakąś tabletkę na łeb -mamrotałam.
Otworzył oczy i usiadł na łóżku śmiejąc się ze mnie. Usiadłam obok niego.
-Marco proszę... No to chodziaż daj mi wody, bo umrę.
-Haha... taka grzeczna dziewczynka ma kaca ?
-Mnie to nie bawi.
Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
-Oj Aga, Aga co się z tobą dzieje ? -dalej słyszałam jego śmiech
-Zrobię wszystko, tylko daj mi tą cholerną tabletkę.
-Wszystko? -zagadnął
-Yhym...
-Obudź Mario.
Zabrałam głowę i spojrzałam na niego zdziwiona.
-A co w tym złego ?
-Wiesz jak się wkurzy? Jemu przerwać sen ? Huhu... powodzenia.
-Dobra, ale zejdź.
Zawodnik Borussii zrobił to o co go prosiłam i stanął oparty o ścianę. Ja natomiast położyłam się na jego miejsce. Wyciągnęłam rękę i jeździłam palcem po torsie Gotze'go.
-Nie łaskocz -wymamrotał.
-To znaczy, że z nami koniec? -udawałam oburzoną
Mario w mgnieniu oka wstał z łóżka i patrzał na mnie zdezorientowany. Wraz z Reus'em zaczęłam się śmiać, musiałam jednak przestać, bo wtedy ból głowy nasilał jeszcze bardziej.
-Nie no... lepszego żartu nie mogliście wymyślić ?
-Chciałam przynieść kostki lodu, ale coś poszło nie tak -skłamałam.
Wstałam z łóżka i stanęłam obok Marco. Spojrzałam na niego błagalnie.
-No dobra, idę.
Po chwili zostałam w pokoju sama z zawodnikiem Monachium. Ponownie spoczęłam na łóżku usiłując zasnąć.
-Uuuu kacyk ?
-Nic nie mów.
-Kiedy urwał ci się film ?
-Na tańcu z Ozilem.
-Hahaha... to najlepszego nie pamiętasz? -zasypywał mnie pytaniami
-Przeżyję.
Usłyszałam kroki i po chwili w do pokoju ponownie zawiał przyjaciel.
-Masz- powiedział.
Usiadłam i wzięłam od niego szklankę wody oraz tabletkę. Połknęłam i popiłam po czym położyłam naczynie na podłogę.
-Dzięki.
-Ej, wiesz, że Agnieszka nie pamięta jak...
-Cicho! -krzyknął Marco- Trudno, nie mówmy jej -spiorunował wzrokiem kumpla.
-Co zrobiłam ? -zapytałam
Moja wyobraźnia przekraczała wszelkie normy. Nie wiedziałam co zrobiłam, ale domyślałam. Najgorsze było to, że kompletnie nic nie pamiętałam. Pustka. Jakbym straciła przytomność podczas tańcu z zawodnikiem Realu i obudziła niedawno.
-Nic takiego - odparł z uśmiechem Reus, ale ja widziałam, że chętnie by wybuchł śmiechem.
-No proszę powiecie mi ?
-Najlepiej jakby powiedziała ci to Daga- wtrącił Mario.
-Dadze film urwał się jeszcze szybciej -wyznałam, na co oni się zaśmiali.
-To Ania, lub Kevin- odpowiedziała obojętnie klubowa jedenastka.
-Lub... hahaha -znów ten śmiech Gotze'go.
-Nie to nie.  Myślicie, że będę was prosić ?
Powoli opuściłam pomieszczenie i zeszłam schodami na dół. Moim oczom ukazał się wielki bałagan i piątka ludzi. Mianowicie : Dagmara śpiąca w objęciach Kevina, Robert, Sven i Philip. Logiczne było, że reszta nocowała w hotelu. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki wodę. Wypiłam jednym duszkiem. Następnie spoczęłam na krzesełku i podpierając głowę rękoma usiłowałam sobie przypomnieć co takiego wczoraj zrobiłam. Mijała minuta, dwie, trzy...no nic! Za nic w świecie nie mogłam sięgnąć pamięcią do ciągu dalszego wczorajszego wieczoru. Za nic.
Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. To byli dwaj przyjaciele. Jeden ubrany w markowe ubrania Pumy, drugi Nike. Zaczęłam się śmiać.
-Co jest? -zapytał Marco
-Nic, tylko... Jak widzę Nike to mi się śmiać chce, a jeszcze jak u Mario. Haha... -wybuchłam śmiechem przypominając sobie tą całą sytuację.
-Mieliśmy na ten tydzień zapomnieć, że gram w Bayern'ie -upomniał mnie Gotze.
Uśmiech zawitał na mojej twarzy. Może wcale nie był taki zły, za jakiego go miałam? Może on naprawdę chciał po prostu spełnić marzenie? Chyba, niektórych ludzi oceniam zbyt pochopnie. Wyrabiam sobie o nich opinię zanim osobiście ich poznam. Trochę nie fair, racja. Sama nie wiem dlaczego, ale zanim poznałam piłkarzy Borussii osobiście, to o każdym miałam już jakieś zdanie. Widać pozory mylą. Nawet bardzo. Nie rozumiałam jednego. Jak mogłam uwielbiać Mario jako zawodnika BVB, a jako Bayern'u nienawidzić ? Zdradził klub, ale widać, że jest stanowczy i nie zmieni się choćby nie wiem co. Ewentualnie będzie miał świadomość spełnionych marzeń.
Wstałam i przytuliłam go. W oczach zakręciły mi się łzy, więc szybko się od niego odkleiłam.
-Dziękuję -wyznałam.
-Nie ma sprawy.
-Ej, a wy przypadkiem nie za bardzo się polubiliście ?-wtrącił Marco ze śmiechem, na co my zareagowaliśmy jak on
-Jak tam Ann ? -zapytałam
-Hahaha... No cóż. Pewnie już wyrywa kogoś we Francji -zamyślił się zawodnik Monachium.
-I ty tak po prostu ...?-nie byłam w stanie zrozumieć
-Daj spokój. My nic do siebie nie czujemy, ale żadne nie ma odwagi zerwać.
-Yy... aha ? -mimo zakłopotania wymusiłam uśmiech -To może ja pójdę do siebie, ogarnę i wrócę ?
-Podwiozę ciebie -powiedział szybko przyjaciel.
-Okey.
Po chwili siedzieliśmy już w jego samochodzie i jechaliśmy do domu Dagmary.
-Możemy się dziś wieczorem spotkać ? -zapytał
-Jasne. A o co chodzi ? -spytałam, bo mówił to trochę poddenerwowany
-O nic. A tak zmieniając temat. Na serio polubiłaś Mario ?
-Jejku Marco.. To jest trochę skomplikowane. Nadal mam do niego żal, że tak po prostu zostawił Borussię, ale z drugiej strony nie można przecież rozdrapywać ran. Uzgodniliśmy, że na czas pobytu w Dortmundzie nie jest zawodnikiem Bayern'u.
-Tylko mi się nie zakochuj -zaśmiał się.
I co odpowiedzieć w takiej sytuacji gdy pada w twoją stronę takie pytanie od chłopaka, którego kochasz? Jestem jednak normalna, nie tak jak inne i nie odpowiedziałam: Wiesz, chyba coś do niego czuję. Logiczne, wtedy byłabym na straconej pozycji, bo Marco by myślał, że wcale mi na nim nie zależy, lecz na Mario.
-Nie, nie ... W Gotz'ym nieee -wyznałam.
Na twarzy Reus'a zawitał uroczy uśmiech. Uwielbiałam to.
W końcu dotarliśmy do domu Dagi. Równo wysiedliśmy z samochodu i szybkim krokiem skierowaliśmy się do drzwi. Z naszej tajnej skrytki wyjęłam klucze i otworzyłam mieszkanie. Wraz z przyjacielem weszliśmy do salonu.
-To ja idę na górę, a ty poczekaj -powiedziałam, a Marco opadł na narożnik. 
Chciałam to załatwić szybko, ale nie wyszło mi to na dobre. Na schodach zaliczyłam upadek. Miałam nadzieję, że piłkarz tego nie zauważysz, ale on w mgnieniu oka znalazł się obok mnie.
-Czyli takie są skutki twojego imprezowania ?
Przewróciłam oczami i wstałam. Miałam zamiar iść dalej, jednak on chwycił moją rękę. Poczułam jak na mojej twarzy witają rumieńce.
-Nie mogę pozwolić, byś szła po schodach. Znowu spadniesz i co będzie ? -zapytał retorycznie i wyciągnął ręce w moją stronę
-No chyba nie -wybuchłam śmiechem.
-Why ?
-Bo nie.
Pośpiesznie ruszyłam do łazienki i wzięłam mega szybki prysznic. Ubrałam się, uczesałam i położyłam na łóżko.Wlepiłam oczy w sufit i zaczęłam moje krótkie przemyślenia.
Mario -Najlepsze określenie by było ,,Życie lubi zaskakiwać''. Początkowo patrzałam na niego z nienawiścią, niezrozumieniem, rozpaczą, żalem... Chciałam rzucić się na niego i walić pięściami w tors krzycząc jak bardzo go nienawidzę, jak bardzo zranił kibiców. Ale wyszło całkiem inaczej, spokojnie. Tańczyłam z nim, śmiałam się, rozmawialiśmy jak normalni ludzie. Co on takiego w sobie miał co powstrzymało mnie od tego wszystkiego ? Od tej zemsty i jego cierpieniu? Może to nie chodziło o niego, a o ranienie Marco ? Oni są jak bracia. Raniąc jedno, ranisz drugie. Gotze tez po części miał na to wpływ, nie wiem jaki. To wszystko zbyt pokomplikowane.
Marco- Co tu o nim myśleć. Ideał. Gra w piłkę, kocha Borussię, zabawny, szczery, uroczy słodki...
-Aga żyjesz? -usłyszałam pukanie do drzwi
-Tak, tak. Już idę- ocknęłam się.
Usiadłam niechętnie na łóżku i zamknęłam oczy odczuwając potrzebę snu. Miałam właśnie z powrotem opaść na łóżko, ale Reus mi na to nie pozwolił.
-Agaa- powiedział stanowczo.
-No idę...
Wstałam i otworzyłam drzwi. Przyjaciel stał oparty o futrynę i spoglądał na mnie przenikliwym wzrokiem. Czułam woń jego cudownych perfum.
-Idziemy ? -zapytałam
-Mhm. Idziemy.
W mgnieniu oka wziął mnie na ręce.
-Marco, co ty?! Nie! -krzyczałam
-Nie mogę pozwolić, by moja Agusia upadła ze schodów.
-Robisz ze mnie ofermę, czy co ?
-Martwię się po prostu.
Obrażona pozwoliłam na to, by zniósł mnie na dół. Tam z powrotem miałam kontakt z ziemią. Nie mówiąc ani słowa wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Kątem oka patrzałam jak piłkarz zamyka drzwi, chowa klucze, a następnie wsiada do auta. Całą drogę milczeliśmy dopiero pod domem Reus'a zaczęliśmy dialog.
-Chcesz wiedzieć co wczoraj zrobiłaś ?
-Nie wiem- roześmiałam się.
-Hahaha. Padniesz i nie uwierzysz!
-Skąd ta pewność ?
Dobra... moje podejrzenia poszły w las. Co ja takiego mogłam zrobić, że aż tak ich to śmieszyło?
-Choć w domu ci opowiemy, żeby nie było : Marco, kłamiesz! -powiedział wysiadając z Mercedesa
Spojrzałam na niego zdezorientowana i wzruszyłam ramionami. Gdy już obydwoje byliśmy w domu, gdzie panowała czystość, usiedliśmy na kanapie w salonie. Sven i Philip opuścili mieszkanie i przebywaliśmy w towarzystwie pozostałej siódemki (Thomasa, Lisy, Ani, Roberta, Dagi, Kevina, Mario). Muller dziwnie na mnie patrzył. Lekko uśmiechnięty, ale w jego oczach było coś dziwnego. Jakby strach? Jak tylko to zauważyłam od razu zapytałam.
-Co ja wczoraj zrobiłam ?
-Ja nie wiem. Film mi się urwał -Dagmara znalazła wymówkę.
-Ja nic nie widziałem -odezwał się Kevin.
Pozostali wybuchli śmiechem.
-No powiecie ?!
Zaczęło mnie to denerwować, że nic nie chcą powiedzieć. Jejku, co za różnica kiedy będę wiedzieć, co zbroiłam ?
-Dobra. No więc.. -zaczęła Ania, ale Thomas  jej przerwał.
-Może lepiej nie ?
Zrobiłam wielkie oczy.
-Dajcie spokój, trzeba dziewczynie w końcu powiedzieć, że to nic takiego -stała w mojej obronie Lewandowska. -To tak. Siedziałaś na kanapie z pijaną panią DJ i podszedł do was Bastian Schweinsteiger. On też był pod wpływem procentów, więc gadał głupoty. Zaczął nawijać, że Borussia to dno, zero, jest do kitu...
-I ja go nie zabiłam ? -poważnie się zdziwiłam, a inni zaśmiali
-Emm... jakby to powiedzieć. No właśnie, dokładnie... Mało go nie zabiłaś -wybuchł śmiechem Gotze.
Sama zaczęłam się śmiać. To musiało wyglądać nieźle. Szkoda, że nie pamiętałam.
-Mówcie dalej -byłam ciekawa dalszego przebiegu wydarzeń.
-Chwilę się kłóciliście, a później Bastian cię spoliczkował -kontynuował Robert.
-O nieeee -wtrąciłam, ale on to zignorował.
-Zaczęłaś go bić, a że na stoliku obok był wazon miałaś zamiar walnąć go nim w głowę.
-Hahaha... to musiało nieźle wyglądać. Nagrał ktoś ? -spytałam
-Niestety nie, ale słuchaj dalej- mówił Mario. -No i jak Thomas zobaczył, że usiłujesz okaleczyć jego  kolegę podbiegł do was. Nie był pijany, więc miał przewagę. Chwycił wazon i podał go mi, a sam gadał z  Schweinsteiger'em. I jak już sobie z nim pewne sprawy wyjaśnił, to... -ponownie usłyszałam śmiechy.
-To co? -pytałam niecierpliwiona
-To rzuciłam mu się na szyję, całowałaś w policzki dziękując, za uratowanie ciebie. W ogóle gadałaś jakieś niestworzone rzeczy -dokończył.
-Zostawię to bez komentarza -mówiłam ze śmiechem.
W sumie to wszyscy się śmialiśmy poza Lisą. Dziwna, zapatrzona w siebie typa. Jejku, jak ja nie lubię takich ludzi. Mani , pedi i czort wie co jeszcze. Dla takich ludzi jak ona, nie ważne jest otoczenie lecz oni sami. Widzą w sobie ideał, wzór do naśladowania. Dlaczego? Bo nie widzą wnętrza. Nie mówię o wątrobie, czy jelitach, ale o charakterze i inteligencji. Thomas jak na Niemca jest nawet, nawet i jestem na sto procent przekonana, że Lisa jest z nim dlatego, bo to Niemieckie, bogate ciacho (napisane tak ze względu na potrzeby bloga wiem, że to nie prawda ;P ). Ciekawe kiedy go zdradzi. O ile już tego nie zrobiła. Zresztą nie moja sprawa...
-Spoko, Thomas nie gniewa się chyba, aleee jeego żoonkaaa - pocieszał mnie Marco.
-Przepraszam, nie chciałam -spojrzałam na dwoje Bawarczyków z żalem.
-Hehe... Rozumiem.
-A swoją drogą...Dlaczego spałam z wami i Anią w pokoju  ? -zapytałam
-Tego to ja nie pamiętam -pokiwał głową Muller.
-Ja też nie -wtrąciła jego partnerka.
-Ale ja tak! -na twarzy Anny zawiał uśmiech - Tam w pokoju miała spać trójka ludzi. Mianowicie Lisa, ty i Daga. Problem był taki: Dagmara chciała spać z Kevinem, a Thomas z Lisą, bo bał się, że coś jej zrobisz. To ustaliliśmy, że będziesz spała tam ty z nimi. Ten pomysł Muller'om nie odpowiadał, więc miałam tam spać jako ochrona.
Dookoła ponownie zapanował dobry humor, wyrażany przez śmiech.
-Nie wierzę.
-Na serio -zapewnił mnie Reus.
-Nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust- zapewniłam.
-Masz rację. Później nie dało rady z tobą tańczyć -sztucznie posmutniał nowy nabytek Monachium.
-Ozil dawał radę -przewróciłam oczami.
Chwilę tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy składając wczorajszy wieczór do kupy. Okazało się, że moja siostrzyczka kocha mojego Kevina ze wzajemnością. Trochę mnie to zdziwiło, bo o niczym nie wiedziałam, ale postanowiłam im wybaczyć. Tak słodko razem wyglądali.
Gdy już wszystko omówiliśmy postanowiliśmy rozejść się do swoich domów, a państwo Muller wracać do Monachium. Thomas nie był taki zły. Widać są jeszcze normalni ludzie w tym Bayern'ie.
Każdy każdego pożegnał i odjechał z pod domu. 
  ############################## 
Godzina 18:00 (oczami Agnieszki)
 Po zjedzonej, wraz z przyjaciółką, kolacji ruszyłam na górę. Weszłam do pokoju i rozmyślałam co jest takiego ważnego, że pomocnik BVB chce gdzieś ze mną wyjść. Wahałam się nad tym, czy nie będzie tak jak z Matsem. W sumie fajnie by było, ale mógłby mnie uprzedzić, czy to randka, czy zwykły spacer.
Głośne, szybkie pukanie do drzwi mojej sypialni.
-Mogę?! -zapytała Daga
-Tak, ale co...
Nie dokończyłam, bo kumpela była już w moim pokoju i wywalała wszystkie ciuchy z mojej szafy.
-Ej!
-Reus ma nadzieję, że to randka i ubiera się zaje...
-Co?!
-No tak! Ubieraj to ! -zarządziła wpychając w moje ręce ubrania.
-Jesteś pewna ?
-No tak! Gadałam z Kevinem
-Dobra, ale nie ubiorę szpilek.
-Nie zaczynaj! Masz je ubrać i już.
Szybko pobiegłam do łazienki. Marco miał być o 18:20, więc czasu było w sam raz, ale moje zdanie nie ma znaczenia. Ważne zdanie eksperta - Malickiej.
############################## 
W tym samym czasie (oczami Kevina)
Umówiłem się z moją dziewczyną, że swatamy naszych przyjaciół. Powiedziałem Marco, że Aga ma nadzieję na randkę, a Daga Adze, że Marco myśli, że to randka. Tylko żeby wszystko poszło okey...

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No i w końcu wymęczyłam ten 19 rozdział. Wiem, że bardzo, bardzo nudny -.- Postaram się, aby następny był ciekawszy ^^ 
Rozdziały będę dodawała rzadziej, bo szkoła, nauka wiecie... ;_;
Chciałabym Wam bardzo, ale to bardzo podziękować, bo w tym tygodniu świętowałam ponad 60 komentarzy i ponad 2600 wyświetleń. Dziękuję !!! ;*

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 18

13 września 2013 (godz.18:30)
Siedziałam w pokoju na łóżku. Na dole czekała już Ania, Kevin i Daga. Nie śpieszyło mi się zbytnio by już zejść na dół. Wiedziałam jaka będzie ich reakcja na mój t-shirt. Jednego żałowałam w tamtej chwili, że nie miałam koszulki Gotze'go z Borussii. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się. I tak właśnie zrobiłam. Ubrałam się, wyprostowałam włosy, pomalowałam rzęsy, a usta przejechałam błyszczykiem. Wyglądałam jak nigdy. Do tego te szpile. Grrr..! Cudem będzie jak przeżyję chodzenie w nich. Dobra, wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Przyjaciele siedzieli w salonie. Zapięłam marynarkę i skierowałam się w ich stronę.
-Wow. Aga to na pewno ty ? -zapytała Ania
-Co się stało z Agnieszka? -zapytał Kevin
-Tak wiem, wyglądam jak nigdy -przyznałam. -Idziemy?
Wolałam by mój t-shirt podziwiali dopiero na imprezie. Jak nie będzie możliwości zmienienia go.
Dwójka przyjaciół wstała z kanapy.
-Stop! -zarządziła Dagmara 
Grosskreutz i Lewandowska ponownie spoczęli na kanapie, a Majewska obeszła mnie dookoła.
-Rozepnij marynarkę - powiedziała.
Zaklęłam w myślach.
-Przestań, ja już dawno wyrzuciłam tamtą koszulkę: Fuck you very much.
-Agaa...-spojrzała na mnie surowo
Zrobiłam jak kazała.
-Happy fucking day ?! Poważnie? -spytała- Myślałam, że stać cię na coś lepszego.
-O czym wy mówicie? -odezwał się Kevin
-O niczym -powiedziała pospiesznie. -Idziemy ?
Wszyscy wymienili spojrzenia i po chwili siedziałam w samochodzie z Dagą, a pomocnik BVB z karateczką.
-Z tyłu na siedzeniu masz koszulkę do przebrania.
-Nie będę jej zmieniać, skoro napisana na niej jest prawda. Szczęśliwy, pieprzony dzień. 
-Oj Aga, Aga...
Powstrzymałam się od skomentowania zaciskając pięści. Będę robiła co mi się żywnie podoba.
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Stanęliśmy przy drzwiach domu Marco. Kevin zadzwonił dzwonkiem i po chwili gospodarz nam otworzył. Przywitał się z kumplem z drużyny, później z Anią i Dagą.
-A pani to kto ? -zapytał poważnie- Nie chcę żadnych paparazzi!
-Bardzo śmieszne -powiedziałam sarkastycznie.- Wpuścisz mnie, czy mam iść do domu?
-Aga? -zmarszczył brwi. -Sorry, nie poznałem cie. Wyglądasz... WOW!
-Dzięki -zarumieniłam się.
Weszłam z przyjacielem do domu. Panował tam chaos. Osób było od zarypania,a mieszkania nie dało się poznać. Oprócz narożnika były jeszcze trzy stoliki i kanapa, na której siedziały WAG'S. A mianowicie : Ewa Piszczek, Agata Błaszczykowska,Monika Podolska, jakaś kobieta, której nie znam nawet z internetu i właśnie dosiadała się do nich Anna Lewandowska z Dagą. Marco jakby czytał w moich myślach.
-Te trzy na kanapie znasz. Pewnie poza tamtą -kiwnął głową.-Ona jest żoną Mullera ,Lisa. Tak w ogóle szykuj się, bo Thomas ma dziś urodziny.
-Będzie się działo -szepnęłam do siebie, a Reus dalej nawijał.
-Inni piłkarze Bayern'u mianowicie : Toni Kross,Bastian Schweinsteiger,Manuel Neuer, Philip Lahm nie przyprowadzili swoich kobiet. Tam na narożniku jest Lukasz Podolski z Andre  i ...Mario. No i tam, przy stoliku masz Borussie czyli Matsa, Jonasa,Lewego, Kubę, Piszcza, Svena z Simone, i Marcela, niestety bez Lisy, dalej tam na w kuchni jest Ilkay z Silą. A Mesut Oezil poszedł do toalety.

-Dobra, dobra... połapię się. Dzięki.
-Nie ma sprawy. Baw się dobrze- chciał iść, ale zawrócił.- Musimy za chwilę porozmawiać. Idę na chwilę na górę, a później cię znajdę.
Zostawił mnie na pastwę losu. Na razie chciałam się ze wszystkimi przywitać i zapoznać. Pomaszerowałam w stronę Ewy, Agaty, Ani, Dagi i Lisy.
-Cześć. Jestem Agnieszka.
-Hej, siadaj - Agata powitała mnie z ciepłym uśmiechem.
-Nie musimy się przedstawiać co ? -zapytała ze śmiechem Ewa
-No co ty. Grzechem was nie znać.
-Haha... właśnie obgadujemy po polsku, tą panią obok. Dziewczynę piłkarza klubu, za którym nie przepadamy -wyznała w ojczystym języku Daga.
-Sądzę , że to trochę no fair -odezwała się Anna.
-Weź przestań. Kilometrowe tipsy, tapety pół kilo, a na dodatek wygląda jak tęcza.
Zaczęłyśmy się śmiać z wypowiedzi Błaszczykowskiej. W sumie miała rację, Lisa wygląda niemal jak tęcza.
-Uwaga, uwaga ! -usłyszeliśmy głos przez mikrofon- Mówi do was DJJJJJ Leeewyy, słodki cukierek... Gotowi na zabawę?!
Ja zaczęłam się śmiać, a reszta zgromadzonych piszczeć. W tym momencie poczułam, że to będzie jeden z najlepszych dni w moim życiu. Jednak w głębi czułam, iż postępuję źle. W końcu miałam żałobę,a baluję...
W tle rozległa piosenka. Moja ulubiona. Uwielbiam piosenki Remady'ego.
-Chodź idziemy zatańczyć ! -ciągnęła mnie Daga
Miałam zabalować, jednak wtedy przypomniał mi się taki mały, drobny szczególik. Przecież ja nie umiem tańczyć!
-Daga, wiesz, że nie umiem...
-Nauczymy cię! - krzyknęła mi do ucha Lewandowska, po czym znikła
-My idziemy do swoich -obdarowała nas uśmiechem Agata i wraz z Ewą poszły szukać partnerów.
Lisa siedziała i podziwiała swoje paznokcie. Dziwna typa -stwierdziłam.
Obok mnie ponownie pojawiła się Ania ze...
-Co to za ścierki ? -spytała Majewska
-Dla Agi. Ułatwiona nauka tańca- zaczęła się śmiać.-Masz- wręczyła mi dwie niebieskie ścierki, a ona miała dwie zielone. -Panienki na parkiet!!
Przyjaciółki powiedziały krótko o co chodzi. Miałam rękoma machać tak, jakbym myła okna, w dość skomplikowany sposób. Tak też robiłam.  Machałam rękoma na wszystkie strony, chociaż wiedziałam, że nie wychodzi mi to najlepiej. Skusiłam się wtedy by popatrzeć w moją prawą stronę i... zobaczyłam Marco. Natychmiast wręczyłam ścierki Dadze. Jejku,skompromitowanie na maxa. Miałam ochotę zapaść się pod ziemie.
-Ja pójdę pooddychać świeżym powietrzem -krzyknęłam do kumpelek i ruszyłam w stronę gospodarza.
Miałam zamiar zagadać, o czym chciał porozmawiać, ale nie zdążyłam. Swoją dłonią złapał moją, a ja poczułam na mojej twarzy rumieńce. Przedzieraliśmy przez tłumy aż w końcu poszliśmy na górę do jego ''pokoju przemyśleń''. Wskazał ręką bym usiadła na koc, bo kanapa (jak się domyśliłam) wylądowała w salonie. Reus stanął przy oknie. Spoglądał w dal i prawie w ogóle nie mrugał. Jego wyraz twarzy był bardzo poważny. Stresowało mnie to trochę.
-Aga wiem, że nie lubisz Mario, ale proszę bądź miła.
Więc chodziło o Gotze'go. Przyjaciel , przyjaciel... ah... jaki to przyjaciel jak wieje od ciebie jak najdalej ?
-Marco nie przepadam za nim i nie mam zamiaru tego ukrywać.
-O nic więcej nie proszę- usiadł obok mnie, bardzo blisko mnie.- Bądź miła.
-Nieee...
Złapał moja prawą dłoń. Tak delikatnie i niepewnie. Spuściłam głowę, czując na sobie jego wzrok.
-Wiem za co go nienawidzisz i za co masz do niego wyrzuty, ale to nie zmienia faktu, że moja przyjaciółka nie znosi mojego najlepszego przyjaciela. Zdajesz sobie sprawę z tego jak to mnie boli ?
-A zdajesz sobie sprawę ile się nacierpiałam przez niego? -mówiłam miękkim głosem- Tyle przez niego płakałam, tak martwiłam o Borussię, o jego przyjaciół z drużyny, o to, że ty możesz go stracić...
-Każdy kibic BVB...
Jego wypowiedź przerwała dwójka ludzi próbujących tu wejść. Byli to Ilkay i Sila, którzy obdarowywali się pocałunkami.
-Stary... no nie u mnie w domu. Poza tym już wypiłeś ? -interweniował blondyn
-No dobra, wybaczcie... -powiedział Gundogan po czym wyszedł zamykając drzwi.
Wstałam i oparłam o ścianę obok okna. Spoglądając w dal. dostrzegłam całkiem piękny widok. Las i jakaś rzeczka. Nic dziwnego, że właśnie w tym pokoju Marco myśli nad różnymi sprawami. W tym wypadku ja musiałam pomyśleć: Jak mam traktować piłkarza Bayern'u? Planowałam słodką zemstę, nie mogłam z niej tak łatwo zrezygnować. Postanowiłam, iż pierw go poznam, a później stwierdzę co dalej.
-Dobra, spróbuję, ale nic nie obiecuję - odezwałam się.
-Dzięki, wielka jesteś.
Znienacka mnie przytulił. Stałam wtulona w jego ramiona, uśmiech nie znikał mi z twarzy, a serce waliło jak miałoby zaraz wyskoczyć. Jednak... wszystko co dobre, szybko się kończy.
-A swoją drogą, fajnie tańczysz- usłyszałam jego śmiech, gdy otwierał drzwi.
-Bardzo śmieszne - spojrzałam na niego kręcą głową.
-No, dobra. Nie było tak źle. Chodź już. Poznam cię z Mario.
Westchnęłam. Reus przepuścił mnie w drzwiach, po czym zamknął je na klucz. Zeszliśmy na dół. Zabawa dopiero się rozkręcała. Lewy też...
-Hola hola, może coś polskiego ?! -krzyknął ''DJ''
A! I te piski...
-Dobraaaa! To lecimy do Poooolski !
Usłyszeliśmy super nutę.
Naszym oczom ukazał się wariujący tłum WAGs i piłkarzy.
-Tam jest! -krzyknął blondyn i pokazał palcem na kuchnię
Poszliśmy w tamtą stronę. Usiadłam na taborecie, a naprzeciw mnie stał Mario. Ubrany był bosko. Ciemne rurki i czarna koszula. Podparłam głowę ręką i spoglądałam jak Reus mówi coś na ucho do swojego kumpla. Po chwili odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem, a później zrezygnowana popatrzyłam na ''wroga''. Z uśmiechem na ustach wskazał głową bym poszła za nim. Przewróciłam oczami i wstałam ze stołka. Ponownie zwiedziłam salon, po czym wyszłam z ''kolegą'' na taras.
-Może usiądziemy na trawie? - zaproponował.  
Wzruszyłam ramionami, następnie spoczęłam na wilgotnym, zielonym dywanie. On usiadł naprzeciw mnie.
-Jestem Gotze, Mario Gotze -spojrzał na mnie śmiesznie przy tym ruszając brwiami.
-Fascynujące, kontynuuj- na mojej twarzy zawitał sztuczny uśmiech.
-Marco uprzedzał mnie, że ta rozmowa nie będzie prosta.
-Bo nie będzie, ale obiecałam mu coś i postaram się być miła.
-Nie. Spokojnie, znoszę krytykę.
-Cieszę się. Nie zaszkodzi ci jeszcze jedna partia ?
Westchnął głęboko spoglądając za mnie.
-No co ? Mówię co myślę, źle. Ukrywam swoje uczucia też źle. To co ja mam robić ?
-Nie, w porządku. Tylko, mam do ciebie prośbę.
-Nie wierzę! Mario Gotze ma do mnie prośbę! Chyba oszaleję -przejechałam teatralnie ręką po czole, jakbym miała zemdleć.
-Dlaczego ty taka jesteś ? Dziwię się, że masz w ogóle z kim zadawać.
-Dziwię się, że nie masz uczuć, mimo takiej licznej ilości kobiet.
-Dziwię się, że masz sumienie imprezować mimo żałoby.
-O nie... to cios poniżej pasa. Wiesz? W du**e cię mam! Ciebie ten ten zasran* Bayern! I nie interesuję mnie co powie Marco, Kevin, czy kto kolwiek. Ja z tobą rozmawiać nie będę!
Wstałam i wracałam do salonu. Usłyszałam krzyk za mną.
-To nie ktoś cię prosi ?!
-Tak! -odkrzyknęłam
Wbiegłam do salonu i miałam zamiar wyjść. W sumie... ten palant miał rację. W czasie żałoby imprezować ? Przecież to jest nienormalne. Fakt, miałam zacząć wszystko od nowa, starać się zapomnieć o tym co było i żyć jak gdyby nigdy nic. Problem jest taki, że przeszłość zawsze powraca i ma wpływ na teraźniejszość, nawet wtedy gdy tego tak bardzo nie chcemy. Gdy sobie tego nie życzymy los mści się i robi nam na złość. Takie przynajmniej odczuwam wrażenie. Nie da się tak wymazać z pamięci wspomnień i tamtych chwil. Ani tych błędów: kłamstw, naiwności... Jednak nie ma tego złego. Życie nas kształtuje, pomaga ''wyrobić'' charakter, uczyć na własnych błędach, nie poddawać się i walczyć do końca. Tak właśnie z naiwnej gówniary stałam się stanowczą kobietą. Sądzę, że właśnie dlatego, bo nie miałam wszystkiego o czym nawet bym nie pomyślała. Jak te lafiryndy, które mają wszystko na zawołanie. Nie mają o czym marzyć, gdyż mają wszystko. Mi zostawały tylko marzenia. Powiem krótko, że opłacało się.
Chwyciłam klamkę, po czym gwałtownie ją nacisnęłam otwierając drzwi. Mało zawału nie dostałam. W przejściu stał Mario.
-Aga wybacz, nie chciałem tego powiedzieć.
-Pierw pomyśl, a później mów. Ale... z trudem, ale przyznam ci rację. Nie powinno mnie tu być. Dlatego też mam zamiar wrócić do domu.
-Nie, proszę. Marco mnie zabije, że przeze mnie poszłaś.
-Nawet nie zauważy.
-Aguś, proszę.
I to niemieckie Aguś... Nie umieją tego wypowiedzieć, co nie oznacza, iż nie brzmi to słodko.
-Mam żałobę!
-Jesteś ubrana na czarno tak?
Zmierzyłam się wzrokiem. No fakt miałam czarne ubrania.
-Więc pamiętasz o cioci -dokończył.
-Dobra, niech ci będzie -chciałam wrócić, jednak Gotze coś jeszcze dodał.
-Może zatańczymy ? -zapytał
-Nie umiem.
-Nauczę cię -na jego twarzy zawitał ciepły uśmiech.
Zaśmiałam się. Wiedziałam, że jest zabawny, ale liczyłam z myślą iż człowiek zmienia swoje postępowanie i charakter w towarzystwie innych. Na Mario chyba to nie zadziałało, może zostanie sobą na długo, długo i nic nie zmieni jego charakteru. ALE! To przecież plan zrealizować musiałam. Chciałam by cierpiał jak ja.
-Może później... -szepnęłam i wraz z kolegą wróciliśmy do salonu.
Jednoznacznie stwierdziliśmy, że chętnie coś wypijemy. Szliśmy w stronę kuchni, ale po drodze zaczepił nas Reus.
-Wszędzie was szukałem. I jak ? -zapytał
Wymieniłam spojrzenia z pomocnikiem Monachium.
-Okey -uśmiechnęłam się sztucznie.
-Aga... twoja koszulka jest z dedykacją dla mnie?- spytał
-Wow. Trzy dni później : Mario Gotze spostrzegł mój t-shirt-spojrzałam na niego głupio.
-Widzisz nawet mi się zdarza.
-Doprawdy ? Chyba bardzo często.
-Uwierz...
-STOP! -krzyknął blondyn- Dogadaliście się czy nie ?... Głupie pytanie. Widać nie. Żeby było prościej żadne z was nie opuści imprezy dopóki nie będziecie rozmawiać ze sobą jak normalni ludzie.
-Ale...-zaczął młodszy reprezentant Niemiec.
-Czekaj. Niech tylko was nakryję na kłótni, wyzywaniu, tyraniu, bądź co kolwiek. Nie ręczę za siebie. Nie możecie dla mnie tego zrobić? Aż tak za mną nie przepadacie ? Zostaniecie tu tak długo, jak wam się podoba. Ale macie się DO-GA-DAĆ.
-Ale...
-No co?!
-Przecież ja zostaję tu na tydzień -dokończył.
Wybuchłam śmiechem.
-A właśnie po co tu on, skoro ma kontuzję i nawet nie grał na meczu ? -wtrąciłam
-A po co tu ty skoro nawet nie jesteś WAGs ? -dalej się sprzeczałam z brunetem
-Nie! Ręce opadają. Żegnam - Reus odpuścił, ale postanowił jeszcze coś dodać.- Aga, proszę zmień koszulkę. Wybierz coś z moich rzeczy.
Od razu wiedziałam co wybiorę, no od razu!
-Okey -rzuciłam i szybko poleciałam na górę.
Mało co nie zabiłam się na schodach, mimo to cała i zdrowa wbiegłam do sypialni. Otworzyłam szafę i przeglądałam żółte ubrania. Była koszulka Emmy, Reus'a, Lewego... ale Mario, nie! No jak na złość. Lub... Marco wszystko przemyślał i gdzieś ją ukrył. Zamknęłam szafę i postanowiłam zacząć zabawę w Sherlocka Holmes'a. Usiadłam na dywanie i myślałam gdzie ukryłabym coś cennego. To proste pod łóżkiem. Poczłapałam tam i zajrzałam. Nic. Nawet żadnego pudła, czy czegoś z tych rzeczy. Chciałam wstać, gdy do pokoju wszedł, zamykając za sobą drzwi, przyjaciel. 
-Tego szukasz? - w rękach trzymał koszulkę Gotze'go z BVB
-No tak, tak. Daj, proszęęę -podeszłam do niego z wielkim uśmiechem.
-Dlaczego ty chcesz mu tak dopiec? Chłopak już swoje przeżył. Czytałaś, że pobili przez to Felix'a? A to jak nabili mu limo ? Te wszystkie artykuły...
-No czytałam...
-Ciekawe jak ty byś się zachowała na jego miejscu.
Usiadł na łóżku silnie zaciskając koszulkę w dłoniach.
-Napewno nie zmieniłabym klubu i przyjaciół dla pieniędzy.
-To dlaczego jesteś tu w Dortmundzie? Dlaczego zostawiłaś tamtych przyjaciół i przyjechałaś tutaj ?
-Nie miałam przyjaciół. Miałam kilku znajomych. Kto by chciał się przyjaźnić ze sierotą- usiadłam obok niego.
-Kto by się chciał przyjaźnić z osobą, która w cudzysłowie  zdradziła klub?
-Ty ?
Spojrzał na mnie błagalnie. W jego oczach dostrzegłam łzy. Rzeczywiście raniłam go.
-Przepraszam Marco. Obiecuję, że już wszystko będzie okey. Będę miła, nawet gdym miała udawać- zaśmiałam się.
-Ale nie... ty nie rozumiesz- wlepił oczy w podłogę. -Mówiłaś kiedyś, że spełniłem twoje marzenia. Pamiętasz?
-Tak. Ubzdurałam sobie, jak byłam młodsza i tak zostało.
-Właśnie. Gotze tak samo. Tylko jego marzeniem było zostać podopiecznym Pepa Guardioli. Myślisz, że mnie nie bolało jego odejście?! -wstał krzycząc na mnie  ze łzami w oczach - Myślisz, że wszystko było w porządku?! Jak się o tym dowiedziałem zacząłem płakać jakbym dopiero co stracił brata. Właśnie tak się czułem! Domyślam się, że ty i reszta kibiców też. Tylko ja umiałem mu wybaczyć! Wiesz czemu? Bo podziwiam ludzi, którzy zawzięcie spełniają marzenia.
Po jego policzkach poleciały łzy. Obrócił się i miał zamiar wyjść, lecz zatrzymał się drzwiach stojąc do mnie tyłem.
-Wiesz, że on jest dla mnie jak najwspanialszy brat i gdy ktoś go rani, rani też mnie. Nie jesteśmy tylko duetem na boisku, poza nim też- wyszedł i rzucił koszulkę, która miał w ręku, na ziemię zatrzaskując za sobą drzwi.
Ukryłam twarz w dłoniach.  Zdawałam sobie z tego sprawę, że MG19# spełnia marzenia. Ale gdy Reus mi to powiedział... ze łzami w oczach... Wtedy tak naprawdę uświadomiłam sobie pewne sprawy. Mario dążył do spełnienia marzeń nie pozwalając na to, by ktokolwiek mu w tym przeszkodził. Fakt, za to należał się szacunek. Jednak z drugiej strony zostawiać tak brata ? Niby odwiedzają się i tak dalej, ale ja wiem, że to nie to samo. Widziałam na własne oczy, jak bardzo bolało to Marco. Jeszcze bardziej moje zachowanie. Ja naprawdę chciałam uświadomić Gotze co on zrobił, jak on nas zranił. Lecz zrozumiałam, że on zdaję sobie z tego sprawę, a moim planem miałam zamiar skrzywdzić nie tylko jego lecz także najlepszego przyjaciela.
Wstałam niechętnie i wzięłam do ręki koszulkę z numerem 10. Wtedy przed oczami stanęły mi te wszystkie jego chwile w Borussii. To jak dwójka przyjaciół podskakiwała po strzeleniu gola, to jak razem się wygłupiali, te wywiady razem z nimi, piękne bramki i nie do opisania radość z nich. A później te wszystkie filmiki na YT z udziałem Mario do piosenki J.Wlakera -Down. Gdy ją słyszałam od razu przypominał mi się on. Pierw w żółtych barwach, następnie w czerwonych. I ta myśl, że będzie strzelał bramki dla BVB. Przy tym utworze, mimo starań, zawsze uronię łzę. Nic na to nie poradzę.
Złożyłam koszulkę w kostkę i włożyłam do szafy. Wyciągnęłam z niej inną. Zdjęłam ,,Happy Fucking Day'' i założyłam, po długim namyśle, . Nie z Borussii, gdyż nie chciałam złościć graczy Bayern'u. Wyglądałam okropnie, ale co poradzę. Zostawiłam w pokoju moją koszulkę wraz z marynarką i chciałam wyjść z pokoju. Dlaczego tego nie zrobiłam ? Skoro już wyglądałam jak wyglądałam, to sobie darowałam te nieznośne szpile. Schowałam je pod łóżko Reus'a i na boso wyszłam z pokoju. Zbiegłam na dół. Na narożniku ujrzałam Andre i Simone. Postanowiłam je poznać. Usiadłam obok nich. Miałam zamiar się przedstawić, ale usłyszałam głos.
-Siema, ludzieeeee! Mówi do was DJ Daaaga słodka wisienka! Szalejemy ! -puściła piosenkę i coś tam kombinowała
Najwyraźniej wypiła już troszkę, co pomogło jej dobrze zabalować.  Niepewnie zajęłam miejsce obok żony Podolskiego.
-Cześć, Agnieszka -podałam jej rękę.
-Miło mi Andre, a to Simone- uśmiechnęła się.
-Cześć- przywitała mnie dziewczyna Bendera.
-Czemu nie tańczycie ? -spytałam
-Nasi partnerzy poszli po drinki.
-Aa... to może ja lepiej pójdę- wstałam z miejsca, ale Podolska chwyciła mnie za nadgarstek.
-Nie musisz.
-Trochę głupio będę się czuć między dwoma parami, więc...
-W porządku. Udanej zabawy!
-Dzięki.
Usiadłam przy pustym stoliku podziwiając salon. Przy stole po drugiej stronie dostrzegłam Marco, który na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest, po czym pokazał dłonią okey. Widocznie postawiłam na prawidłową koszulkę. Poczułam jak moje powieki powoli opadają. Postanowiłam pobudzić mój organizm małym procentem. Wstałam i przebijałam przez tłum, ale wtedy moją rękę chwycił, nie kto inny, jak... Gotze.
-Obiecałaś taniec -uśmiech na jego twarzy był szczery.
Spojrzałam na Reus'a, który uważnie nam się przyglądał.
-Wiesz, że robię to tylko dla tego pana tam.
-Nie wątpię.
-Hola, hola... A teraz zapuścimy wolną nutę. Dostrzegam taką potrzebę -powiedziała Dagmara, a gdy ja spojrzałam na nią, zauważyłam, że ona patrzy na mnie.
Wiedziałam już co to za piosnka. Przeczucia mnie nie myliły. Miałam tańczyć do tego. (<-WŁĄCZ)I to z nim.
Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Jeszcze niedawno leżałam w łóżku wsłuchując się w ten wolny utwór myśląc o Gotze, a teraz miałam z nim do tego tańczyć. Cały czas myślałam: Spotkam  go, to mu wygarnę. Tym czasem okazuje się inaczej. Gdy minęło 20 sekund piosenki łzy zakręciły mi się w oczach, a Mario patrzał na mnie zdezorientowany.
-Coś się stało?
-Ta piosenka, kojarzy mi się z tobą.
-Aha, te filmiki.
Kiwnęłam głową. A później stało się coś, czego nigdy bym nie przewidziała. Przytuliłam go i płakałam w jego ramionach. Chciałam zadać mu tak wiele pytań, a wydusiłam z siebie tylko dwa słowa.
-Mario, dlaczego?
Przytulił mnie i szepnął mi do ucha miękkim głosem : wiem, że trudno i wcale na to nie zasługuję, ale wybacz.
Poleciała mi kolejna partia łez. Chciałam go uderzyć, wykrzyczeć mu prosto w oczy co o nim myślę. Nie potrafiłam. A może po prostu nie chciałam... Nie wiem co sprawiło, że powiedziałam mu : Nie gniewam się. Tylko obiecaj, że nadal będziesz kochać Borussię i nigdy o niej nie zapomnisz.
W odpowiedzi dostałam jedno słowo, na którym mi tak bardzo, ale to bardzo zależało: Obiecuję.
Zacisnęłam dłonie w jego koszulkę i próbowałam powstrzymać łzy.
-Proszę, nie płacz.
Te słowa dobiły jeszcze bardziej. Nie byłam w stanie powstrzymać łez. Jak, kiedy przed sobą masz osobę, którą podziwiałaś i uwielbiałaś, następnie znienawidziłaś ? To tak cholernie bolało, a gdy już zdążyłam do tego przywyknąć spotkanie z nim rozdrapało ranę i ponownie poleciały zbędne łzy. Co w tamtym momencie miałam robić? Mścić się za to? Wybaczyć i zapomnieć? Borussia jest moją rodziną, a on ją opuścił...
-Słyszysz ? Aguś proszę cię...
-Tak, wiem -odsunęłam się od niego, uśmiechnęłam i otarłam słone kropelki z moich policzkach.
Spojrzałam na niego niepewnie. W jego brązowych oczach też kręciły się łzy. I bum! Zrozumiałam, wszystko. Cierpieli kibice, cierpieli koledzy, cierpieli przyjaciele, ale on też.
-Tańczymy ? -spytał
Zaśmiałam się z szklanymi oczami.
-Jasne. Tylko nigdy nie tańczyłam z chłopakiem.
-O... pierwszy raz ze mną?
-Haha. Wariat.
Złapał mnie w talii, a ja nieśmiało zarzuciłam ręce na jego szyję. Robiliśmy małe kroczki w rytm muzyki, ciągle patrząc sobie w oczy. Co chwila śmialiśmy się.
Nigdy nie przewidziałabym takiego przebiegu wydarzeń. Nigdy. Przyznam, moja mała cząstka mnie wciąż planowała zemsty na Mario. Jednak nie mogłam. Powstrzymywał mnie przyjaciel i nie zawiodę go. A może to nie ze względu na niego?
I wtedy muzyka skończyła się. Pośpiesznie zabrałam dłonie, ''mój partner'' też.
-Nie było tak źle.
-Jasne- przewróciłam oczami.
-Naprawdę -spoważniał, ja również.
Dziwna była ta sytuacja. Nawet bardzo.
-Przepraszam -powiedziałam spoglądając mu w oczy.
-To ja przepraszam.
-Mogę mieć do ciebie prośbę ? -wypaliłam
-Co tylko zechcesz.
-Na ten tydzień, który spędzisz w Dortmndzie, zapomnijmy o czym, że grasz w Monachium.
-W porządku. Cześć Mario Gotze jestem, gram w BVB.
-Ile bym dała, by to była prawda- szepnęłam.
Poszliśmy do kuchni, by ugasić pragnienie. Piliśmy z Mario drinki, gdy DJ Malicka postanowiła zaszaleć.
-Uwaga! Muszę coś ogłosić! Muszę wyznać komuś miłość.
Zakrztusiłam się napojem. W plecy poklepał mnie... Muller. Podziękowałam i dałam Mario mój napój. Pobiegłam szybko do przyjaciółki.
-Daga co ty robisz?
-Chcę wyznać Kevinowi miłość -powiedziała (całe szczęście nie do mikrofonu)
-Zaczekaj chwilkę.
-Ale ja nie chcę czekać!
-Pójdę po szampana to uczcimy to -skłamałam.
-No okey, poczekam.
Akurat niedaleko nas stał Marco. Wręczyłam mu telefon i powiedziałam, by poszedł za mną. Włączył nagrywanie i w razie czego Dagmara nie zarzuci mi : Dlaczego mnie nie powstrzymałaś?!
-Mów po polsku ze mną -rzekłam.
-Okey... Ale ja chcę wyznać mu miłość! -tupnęła nogą.
-Jesteś pewna?
-No tak!
-Chodź jutro na trzeźwo mu powiesz... -złapałam jej rękę, ale ona ja wyrwała.
-Chcę mu powiedzieć tu i teraz!
-Jak chcesz. Szczęścia.
Podeszłam do przyjaciela włączyłam STOP i schowałam komórkę do kieszeni. Wróciłam z nim do kuchni.
-O czym mówiliście ? -zapytał
-Zobaczysz zaraz.
-Twój drink- wtrącił się Mario.
-O dzięki.
-A właśnie. Już wszystko między wami okey. Widziałem jak był BIG HUG.
-Okey, okey -rzuciłam.
Staliśmy kilka sekund pijąc zimny alkohol.
-Uwaga. Oficjalnie ogłaszam...
Obok nas stanął Grosskreutz. Widać było, że kompletnie nic nie wypił, jeśli chodzi o %.
-Aga, co ona odwala?
-Hahaha. Zobaczysz.
-Oficjalnie ogłaszam, iż, moje serce, Dagmaaary Malickiej, skreadł... Kee...Keeevinnn! Oklaski!
Nasza trójka zaczęła się śmiać, a brat zakrył oczy rękoma nie dowierzając. Podszedł do mnie i spojrzał błagalnie w moje oczy.
-Co ja mam teraz zrobić?
-A podoba ci się ? spytałam podejrzliwie
-No ... y... no, bo...
-Tak czy nie?
-No tak. Ale ona jest pijana.
-Kevin, zaufaj mi. Daga po pijaku gada samą prawdę.
-Może i tak, ale lepiej pogadam z nią jutro na trzeźwo.
-Jak wolisz.
Grosskreutz poszedł do przyjaciółki i oczymś zawzięcie rozmawiali. Ja przez ten czas popijałam drinka. Jednego, drugiego, później kieliszek za zdrowie jubilata Tomasa Mullera. No i film mi się urwał na tańcu z Mesutem.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wybaczcie, że tak się rozpisałam. I tak mogłabym dłużej bo miałam wielkie plany, ale nie chciałam przedłużać tego na dwa rozdziały, gdyż będę dodawać je rzadko z powodu braku czasu...
~~
Jak myslicie: Czy Dagmara będzie z Kevinem ? Czy Agnieszka nieświadomie coś zrobiła, lub komuś coś powiedziała ? Czy Mario i Marco wybaczą Adze stosunek z jakim podchodziła do Gotze'go? 
Czekam na wasze opinie w komentarzach ;)) 
Pozdrawiam ;*

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 17

12 września 2013
Okey... to od początku.
Mecze obu reprezentacji - Polski i Niemiec zakończyły się wygraną. Bardzo mnie cieszy ten fakt. Mimo , że oglądałam to wydarzenie w telewizorze i tak duchem byłam z nimi.
W pracy radzę sobie średnio. Nie wszystkie ujęcia są powalające, jednak i takie się zdarzają. Szef jest bardzo miłym człowiekiem i sądzę, że może da mi szansę na jakąś dłuższą umowę.
Co wraz z Dagą robiłyśmy przez ten czas ? Poza tym, że odwiedziłyśmy adwokata oraz policję? Nic... chodziłyśmy do pracy, na spacery, jakieś zakupy, na korty no i tak dalej. Z piłkarzami czasami pisałyśmy przez internet. Na treningi Borussen nie chodziłyśmy, bo przecież z nikim nie miałyśmy tak dobrego kontaktu, by sobie na to pozwolić.
Jutro impreza u Marco, a dziś wieczorem piłkarze wracają ze zgrupowania. Mój plan jest obmyślony co do ostatniego szczegółu. Musiałam sprawić, by Mario pożałował swojej decyzji o transferze do Bayern'u Monachium.
Wróciłam z Dagmarą do domu. Zmęczone po pracy i tej zabawie, na której robiłyśmy zdjęcia, opadłyśmy na łóżko w salonie. Po pewnym czasie poszłyśmy po laptopy. Przeglądałam zdjęcia znajomych z Polski, zdjęcia piłkarzy i czytałam plotki na temat Borussii. 
-Ej! Aga ! Wiedziałaś, że Nuri miał piątego urodziny ?!
-Co jak to miał ? Czekaj... wtedy byłam porwana.
Wtedy poczułam wyrzuty sumienia. Przeze mnie Mats, Marco, Kevin, Jonas i Lewy z Anią nie byli na zabawie u Sahin'a. Poczułam się strasznie. Wątpię czy ktokolwiek by tak normalnie do tego podszedł.
-Wiesz Daga może jakąś rekompensatę dla chłopaków ? -obdarowałam przyjaciółkę uśmiechem
-Przecież jutro jest impreza u Marco.
-No dobra... ale ja mówię żeby zrobić imprezę tutaj.
-Nie wierzę! Ty chcesz zrobić imprezę! Pokarz czoło, masz gorączkę- przybliżyła się do mnie zaniepokojona.
-Możliwe...
-Czekaj skocze po termometr- pobiegła do schodów i zawróciła. -Dobra, a tak poważnie. Może byśmy coś kupiły Nuriemu ?
-No na pewno... Tylko co ?
Przyjaciółka wróciła na miejsce i razem szukałyśmy w internecie pomysły na fajny prezent. Były takie pomysły jak : wywołaj zdjęcie i opraw w ramkę, kup kubek z jego imieniem, kup misia i ubierz w jego koszulkę... Ale to wszystko było tandetne.
-Mam! - krzyknęła kumpela- Kupimy mu po prostu jakiś porządny procent.
Walnęłam się w czoło.
-No przecież. Ale my głupieeee!
Wyłączyłyśmy komputery i poszłyśmy zrobić kolację. Trochę późną, bo dochodziła 23. Cóż jak się w ciągu dnia zjadło tylko śniadanie i kawałek tortu to efekt jest właśnie taki. Dobrze, że jutrzejszego dnia miałyśmy wolne.
Zjadłyśmy kanapki i poszłyśmy na górę. Zanim położyłam się spać, uszykowałam mój zarąbisty strój na imprezę...
############################## 
13 września 2013
Przebudziłam się, lecz ani trochę nie chciało mi się wstawać. Leżałam spoglądając w sufit, rozmyślając o wszystkim i o niczym. Było kilka bezsensownych tematów, o których w tamtej chwili myślałam. Gdy stwierdziłam, że leżę tak już dłuższy czas postanowiłam spojrzeć na zegarek. Wyciągnęłam rękę, by wziąć telefon. Usiadłam po turecku i odblokowałam i'Phon'a, który obecnie miał obudowę REUS. Dochodziła 13. Zdziwiło mnie to jak mogłam tak długo spać. Jednak nie przejęłam się tym tak bardzo, wstałam w sam raz na obiad. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Tam wyjrzałam przez okno. Nie wyglądało by było zbyt ciepło. Gdy już zaliczyłam poranne orzeźwienie stanęłam przed szafą i wyjęłam, po czym ubrałam, ciuchy. Wzięłam z łóżka telefon i włożyłam go do kieszeni spodni. W końcu wyszłam z pokoju zamykając drzwi.
Na dole ujrzałam Dagmarę podśpiewującą piosenkę Nice w kuchni. Wsypywała pieprz, gdy...
-Bu! -wystraszyłam ją znienacka
-Chcesz żebym zawału dostała?!-przerwała gotowanie i spojrzała na mnie z wyrzutami
-Nie, chciałam się odgryźć za ostatnio- wyszczerzyłam zęby jak Igor z LemON'a.
Uwielbiałam ten zespół, a Igor był naprawdę świetnym wokalistą. Często imponowało mi jego podejście do życia: Bądź dziwakiem i idź własną drogą!
-Kochana, możesz mi w końcu powiedzieć jak idziesz ubrana na imprezę? -zapytała
-Nie, to moja słodka tajemnica-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Tylko nie idź przypadkiem w tej koszulce, którą założyłaś na urodziny Tomka rok temu.
-Haha... coś ci się nie podoba w tamtej koszulce? Na tą imprezę jak znalazł. Jeszcze dopiszę Mario !
-Aga wyluzuj. Dlaczego ty nie możesz zrozumieć jego decyzji ?
-Daj spokój. On jest przekupnym zdrajcą, idiotą, cha...
-Aga!
-No co?!
-Gów... jejku po prostu się opanuj. Przeszedł do Bayern'u to przeszedł co cie to interesuje, to jego decyzja.
-Mnie interesuje to, że przez tego kretyna wylałam kilka wiader łez. Ja jestem przywiązana do Borussii i każdego zawodnika, ale odejście Mario zadziałało na mnie strasznie i dobrze o tym wiesz, że Gotze był osobą niezbędną w BVB. Nie tylko pod względem gry, ale także osobistym. Pierw namawia Marco, by przeszedł do Dortmundu i był z nim, a sezon później...
-Ale skoro Marco mu wybaczył, to dlaczego ty nie możesz?!
-Przed chwilą ci wytłumaczyłam.
-A idź ty w cholerę.
-I idę!
Pełna złości wyszłam z domu. W pierwszej chwili chciałam się wrócić, jednak szybko puściłam tę myśl z wiatrem. Szłam ulicami tego pięknego miasta prosto do parku. Tam usiadłam na ławce przytulając nogi.
Nie przypuściłabym , że Dagmara właśnie to mi powie. Sama była załamana odejściem Gotze'go do Monachium, a teraz : wybacz mu. Nic z tego nie rozumiałam.
-Rozmyślamy ? -usiał obok mnie uśmiechnięty Jonas
-Daj spokój szkoda gadać. Posprzeczałam się z Dagą.
-A mogę wiedzieć o co ?
-O Mario.
Zmarszczył brwi i niezrozumiale na mnie patrzył. Ciekawe co sobie pomyślał... Postanowiłam sprostować moją wypowiedź.
-Jestem na niego wściekła. Nigdy nie wybaczę mu zostawienia BVB. Nigdy. A moja kochana Dagusia,mówi, że to normalne i tak dalej. Ty zapewne powiesz mi to samo ...
-Nie- odpowiedział śmiejąc się. -Powiem, iż rozumiem twoje zbulwersowanie na piłkarza. Normalka, ja też w głębi duszy mam do niego wyrzuty, ale z drugiej strony... mam szansę się wykazać.
Zaśmialiśmy się.
-Dzięki, za zrozumienie. Każda inna osoba pewnie powiedziała by co innego.
-Pewnie tak. A wiesz dlaczego ? zagadnął
Zamyśliłam się jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
-Dlaczego? -w końcu odważyłam zapytać
-Bo Jonas Hofmann ...jest tylko jeden.
Jego wypowiedź ponownie wywołała śmiech. Był świetną osobą na poprawienie humoru.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.
Wtedy zaburczało mi w brzuchu. Moja twarz przypominała buraka, bo była to trochę głupia sytuacja.
-Sorki, nic dziś nie jadłam. Z resztą niedawno wstałam.
-Chodź, tu niedaleko jest moja ulubiona restauracja.
-Nie mam pieniędzy ...
-Daj spokój.
Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy przed siebie. Zbierało się na deszcz, bo chmury były coraz bardziej granatowe.
-Chyba będzie dziś burza- stwierdził towarzysz spoglądając na niebo.
-Nie wątpię.A Jonas ja mam takie pytanie...
-Wal śmiało.
Zawahałam się, czy pytać o to czy nie. Jedak mój plan musiał być zapięty na ostatni guzik.
-Mario ma dziewczynę ? -zapytałam
-Hoho... a cóż to za pytanie? Czyżby wszelaka polka się zakochała o to w tym...
-No bez jaj. Ja pytam poważnie.
-Hm... no ma Ann-Karhtin. Wątpię czy laska wie w ogóle o tej imprezie. Nie dziwię się. Ja też bym takiej nie zabrał.
-Hahaha- wybuchłam śmiechem- Ostatnio słuchałam jej piosenki.
-Czekaj -przystanął.- Jak to słuchałaś jej piosenki?
Stał na przeciw mnie i patrzał na mnie z niepokojem.
-Jonas, coś nie tak ?
-Słuchałaś jej piosenki i żyjesz?
Zaczęłam się śmiać. Przez resztę drogi dopisywał nam bardzo dobry humor.
W końcu doszliśmy do restauracji. Budynek wydawał się przytulny już z zewnątrz. Przeczucia mnie nie myliły. W pomieszczeniu, na środku sali był kominek, który sprawiał ten nastrój. Po prosto uroczo. Zajęliśmy miejsce w rogu, by nikt nie zorientował się, że przebywa tutaj gwiazda BVB.
Spojrzałam w prawą stronę. Kropelki deszczu delikatnie uderzały w szybę, a następnie po niej spływały. W tamtej chwili przed oczami stanął mi pewien obraz.
Siedziałam na parapecie w sierocińcu spoglądając przez okno. Panowała burza i padał silny grad. Opiekunki wyłączyły prąd, więc wraz z moją lokatorką siedziałyśmy same w pokoju przy blasku świec. Wtedy obchodziłam moje trzynaste urodziny. Wszyscy zapomnieli i przejęli się tym co się działo. Niedaleko ośrodka walnął piorun. Spłonął dom kobiety, która często nas odwiedzała. Lubiłam ją. Właśnie jej zwierzałam się ze wszystkiego. Lecz tamtego dnia, trafiła do szpitala z strasznym poparzeniem, umarła.
-Agaaaa halooo! Jest tam kto ? -machał mi przed oczami ręką pomocnik BVB
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Widzę właśnie. Stało się coś ? Jak chcesz nie ma problemu chętnie wysłucham, wesprę, doradzę...
Po co miałam mu to opowiadać? Nie chcę zamęczać nikogo tematami: Jak to ja mam ciężkie życie. Bez sensu. Zresztą jakbym potrzebowała się komuś wydać, zawsze mam Kevina i Dagę. Wiem, że im mogę zaufać w stu procentach. Co do Jonasa nie miałam złych przeczuć, ale życie nauczyło mnie, by nie ufać komukolwiek.
-Nie, wszystko w porządku -oznajmiłam. -Myślę jak ja wrócę w taką ulewę.
-No problem i to wielki. Ja jestem na krótki rękaw, bez bluzy. Co teraz? Zmokniesz. Hm... no chyba, że ściągnę teraz koszulkę dam ci ją i będziesz miała czapkę XXI wieku.
-Haha. Z cukru nie jestem, jednak... Nie pogardziłam bym koszulką takiego wspaniałego piłkarza -puściłam mu oczko.
-Spoko, spoko- nachylił się i wyszeptał.- Tylko nie chcę by barmanki zemdlały.
Ponownie się zaśmiałam. Kątem oka dostrzegłam, że w naszą stronę idzie pani kelnerka z notesem.
-Dzień dobry, co państwu podać? -spytała
-Ja poproszę kawę rozpuszczalną, a ty ? -spojrzał na mnie
-Kakałkooo.
-Kakao ? -upewniła się
-Tak, tak.
-Ciepłe, czy zimne.
-Gorące- uśmiechnęłam się.
-Dobrze. Proszę poczekać około dziesięciu minut.
Miła pani wróciła do swojej pracy, a mój towarzysz próbował wypowiedzieć : kakałko.
-Kakalko . ka-kal-ko.
-Nieee. Ka-ka-łko.
-A idźcie wy z tym swoim L- skrzyżował ręce.
-Tak naprawdę w polskim nie ma słowa kakałko, tylko kakao. Jednak i tak większość osób mówi kakałko.
-Polska jest skomplikowana...
-Błaszczykowski - zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne. Idź się udławić językiem.
-Bez przesady.
Rozmawialiśmy na temat naszych ojczystych języków, mówiliśmy sobie łamacze językowe i co chwila inni spoglądali na nas zniecierpliwieni, kiedy skończymy śmiech. Nawet nie wiem kiedy, przed moim nosem pojawiło się gorące, parujące kakao. Moje dłonie były lodowate. Zresztą, często tak mam. Wzięłam do rąk ciepłą czekoladę i ''ogrzewałam'' się. Przyjaciela trochę to rozbawiło.
-Zimne ręce, gorące serce- wyznałam po polsku.
-Ha ! Akurat to znam, bo nam Lewy mówił. Ale wiesz co? Robert powiedział nam też inną wersję -poruszał brwiami, a ja parskałam śmiechem.
Ta... bo chłopaki to tylko o jednym.
-Dobra, zmieńmy temat.
Pogawędka trwała w najlepsze. Świetnie mi się z nim rozmawiało. Przypadkowo spojrzałam na zegarek wiszący nad kominkiem. Dochodziła 16.
-Muszę spadać- wyznałam wstając.
-O faktycznie- przyznał mi rację, gdy zauważył, która godzina.-Zasiedzieliśmy się trochę.
-No, trochę. Jakieś trzy godzinki.
Na dworze wciąż padało, wręcz lało. Powietrze było wilgotne, a chmury nawet nie myślały by stąd ''odpłynąć''.
-Auto mam jakiś kilometr stąd -poinformował Jonas. 
-Ja poczekam, a ty podjedziesz -pokazałam moje białe ząbki.
-Nie za dobrze ci ? -chwytał moją dłoń- Idziemy, raz, raz!
Całą drogę śmiałam się, jak małe dziecko, aż mnie brzuch bolał. Musiało to wyglądać bosko. Dwoje ludzi biegnących za ręce, którzy co chwila krzyczeli : Uważaj kałuża! Raz nawet o mało co by nie wylądowali na ziemi. Co chwila byli ochlapywani przez przejeżdżające auto...
 Do auta dotarliśmy cali mokrzy.
-Zabiję cię- wydusiłam przez śmiech.
-Mnie? No coś ty - uśmiechnął się uroczo. -Nie odważysz się.
-Ah... i to uczucie gdy ktoś ma rację ...
Całą drogę udawałam obrażoną. Blisko byłam śmiechu, gdy kierowca uparcie próbował wypowiedzieć : Szedł Sasza suchą szosą. Jednak, nie dałam się i powstrzymałam od śmiechu.
Podjechaliśmy pod dom Dagmary.
-Dzięki -powiedziałam wysiadając.
Miałam zamiar zamknąć drzwi, jednak kolega jeszcze coś dodał.
-Nie ma sprawy. Ale wiesz, że coś za coś ?
-Mianowicie?
-Zabierzesz mnie na kaka-olko.
-Dobrze, kochanie.
Zamykając drzwi samochodu usłyszałam jeszcze śmiech Hofmann'a. Szybko wbiegłam do mieszkania. Zdjęłam buty i przeglądnęłam się w lusterku. Bez porównania, wyglądałam jak mokra kaczka. Miałam zamiar pobiec jak najszybciej na górę i się przebrać, ale Daga mnie zagadała.
-Co ci się stało ? Czemu jesteś mokra? Właśnie miałam dzwonić. Gdzie byłaś? -zarzuciła mnie pytaniami
-Nic się nie stało. Jakbyś nie zauważyła, pada. Byłam na kakałku. Jeszcze jakieś pytania ?
-Kto cię odwiózł -zapytała z radością w oczach.
-Pan Klopp.
-Noooo.... ! Gadaj mi tu raz, raz. Marco ?
-Nie. Jonas.
-A... no dobra idź się przebrać, bo wyglądasz jak mokra ka...
-Kwa, kwa! -zachichotałam i poszłam na górę
Ślizgając skarpetkami po podłodze, dotarłam cała i zdrowa do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy pierwsze lepsze dresy i jakąś bokserkę. Wysuszyłam suszarką włosy, po czym na nową związałam je w kitkę. Spojrzałam na telefon - 17:04. i jeden SMS, od Marco.
,,Pamiętasz, że impreza na 19, prawda? ;))''
Nie odpisałam, tylko schowałam i'Phone do kieszeni dresów i zeszłam na dół. Kumpela popijała wodę, a gdy mnie zobaczyła mało co jej nie wypluła.
-Co ? -spytałam
-Ty jeszcze pytasz?
-Dowiem się, o co chodzi? 
-Impreza za dwie godziny, a ty ubierasz dresy? Aaaa to jest twój plan co do Gotze'go. 
-Nie to nie jest mój plan -powiedziałam z przekonaniem.
-Ah ty i te twoje urojenia. Chodź wyprostuję ci włosy.
-Daga, heloł -pomachałam do niej.- Jeszcze dwie godziny.
-Lepiej za dużo niż za mało. No raz, raz na górę.
Przewróciłam oczami, co nie obeszło się uwadze Dagmary.
-Chodź wybierzemy ci coś ładnego i nie stękaj.
Wiedziałam, że moje ubrania będą super, a wszystkim szczęki opadną. Już miałam je przyszykowane.
-Ja już wiem co ubiorę. Dowiesz się później.
Kumpela westchnęła ciężko i wraz ze mną poszła na górą.
Idąc po schodach uśmiech nie znikał mi z twarzy. Ta impreza będzie mega. Zabaluję jak nigdy w życiu, może wypiję jakiegoś drinka, będę się bawić na maxa, oczywiście bez przesady... Jedak chodzi mi o jedno, by Mario pożałował odejścia z BVB. I to bardzo pożałował, tak żeby go to zabolało tak jak mnie wtedy ta wiadomość...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Się rozpisałam... XD Chciałam opisać imprezę, ale jakbym miała opisać całą to by był przesadny rozdział. Wiem ten nie bije na kolana, ale moim zdaniem jest nawet, nawet.  
Gwarantuję Wam, że w następnym rozdziale pojawi się pewne wyznanie miłosne :D
 ~~
Teraz mała tajemnica dotycząca mnie :D Tak naprawdę mam na imię Natalia ;) Pojawia się pytanie : To dlaczego Zuzanna Borussen? O.o ..odpowiedź jest prosta -> Nie lubię swojego imienia, a imię Zuzana bardzo mi się podoba.. Pomieszane co nie ? :)
~~Wracając do bloga~~
Jak myślicie jaki będzie przebieg imprezy ^^
KOMENTUJCIE :)
Buziaki ;***