##############################
(oczami Kevin'a)
Gdy wszedłem do domu od razu rzuciłem się na kanapę w salonie. Rozmyślałem nad tym, czy dobrze zrobiłem pozwalając Agnieszce nocować u Marco. Bardzo się o nią martwiłem i nie chciałem, by mój przyjaciel ją skrzywdził. Oczarował ją, a później zostawił. Nie chciałem by cierpiała jeszcze bardziej. No, ale cóż... co ja w tej sytuacji mogłem zrobić? Nic. Aga jest dorosła i wie co robi. Jednak chciałem jej trochę pomagać, pokazywać, że znajdzie u mnie wsparcie. A swoją drogą najgorsze to to, że Majewska chyba się zakochała w Reus'ie... Oby jej tylko nie skrzywdził.
##############################
W tym samym czasie (oczami Agnieszki)
DO WAS (CZYTELNIKÓW ;P) TROCHĘ MI SIĘ TU POMIESZAŁO, WIĘC JAKBY CO TO AGA MA TYLKO 3 RANY POSTRZAŁOWE. ;) Z GÓRY PRZEPRASZAM!!! WYBACZCIE :(
DO WAS (CZYTELNIKÓW ;P) TROCHĘ MI SIĘ TU POMIESZAŁO, WIĘC JAKBY CO TO AGA MA TYLKO 3 RANY POSTRZAŁOWE. ;) Z GÓRY PRZEPRASZAM!!! WYBACZCIE :(
Aga odwiozła nas pod dom Marco. Szczęka mi opadła.
-Co tak stoisz, może wejdziemy? -zapytał śmiejąc się
-Y...tak... ładny dom.
Uśmiechnął się i pokiwał głową po czym... otworzył mi drzwi i zaprosił do domu. Nigdy nie miałam do czynienia z mężczyzną, z takim dżentelmenem.
W środku było jeszcze piękniej. Gdy poszłam parę metrów przed siebie znalazłam się w salonie stamtąd powędrowałam do kuchni. Zauważyłam otwarte okno.
-Marco, okno jest otwarte.
-No wiem. By kotek mógł wchodzić i wychodzić kiedy chce- wyszczerzył zęby.
-A nie pomyślałeś o tym co by było gdyby ktoś się włamał?
-Daj spokój... Okno otwiera się do środka, a firanka zasłania i nie widać, że wstęp wolny.
Wzruszyłam tylko ramionami i powędrowałam dalej ciekawa jak wygląda reszta domu przyjaciela.
-Tu jest mały pokoik, gdzie wszystko wrzucam... Jakieś stare graty, rozumiesz -wskazał na drzwi.
-Lepiej nie otwieraj- zaśmiałam się. -Jak ty masz pomieszczenie, na swoje graty, a ja mam na to szafę, to wiem co się stanie jak otworzysz drzwi.
-Hehe. W sumie racja. Tu masz toaletę.
-Mogę zobaczyć? Sorry, że ja tak...
-Spoko. Czuj się jak u siebie - uśmiechnął się, na co ja się zaśmiałam.
Otworzyłam drzwi.
-Wow...
-To ja jestem ciekaw twojej reakcji jak pójdziemy na górę.
-Mhm... idziemy ? -zagadnęłam zamykając drzwi do toalety
-Idziemy, idziemy...
Weszliśmy po schodach na górę. Zobaczyłam długi korytarz, a z niego było można przejść... tu i tam... Razem było pięć opcji.
-Tu po lewo jest moja sypialnia otworzył drzwi. -Moje królestwo, gdzie nikt jeszcze nie był. Poza Mario.
Spojrzałam na niego dziwnie, po czym wybuchliśmy śmiechem.
-No wiesz jak to przyjaciel... Mario po prostu jest wrażliwy i czasami po horrorach boi się sam spać- wyjaśnił mi na co ja zaśmiałam się jeszcze raz.
-Następne drzwi, te obok to jest sypialnia gości. Obecnie twoja.
Weszłam do środka.
-Piękna.
-No, piękna, piękna... Idziemy dalej, bo chcę ci jeszcze coś pokazać.
Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi.
-Tutaj mój mały pokoik do przemyśleń. Byłem tu tylko ja, Mario i czasem zaglądała Caroline.
-Cenisz sobie prywatność- stwierdziłam.
-Bardzo. Teraz druga strona korytarza. W skrócie... Dwie łazienki. Moja- otworzył jedne drzwi- i twoja - otworzył drugie drzwi.
Byłam pod wrażeniem. Tak pięknego i nowoczesnego domu to ja nigdy nie widziałam.
-Już wiem jak w przyszłości będzie wyglądała moja chata -oznajmiłam.
Mieszkanie podobało mi się, bardzo. Reus na prawdę ma gust.
-Dobra, to teraz pokażę ci coś ekstra, a mianowicie ogród.
Zeszliśmy po schodach, a następnie przez okno tarasowe w salonie wyszliśmy na ogród. Zaniemówiłam. Sama trawa, a po lewej stronie ogrodu basen.
-I co w nim takiego pięknego? Przecież tu jest sama trawa. Nic wię...kot! -krzyknęłam i pobiegłam w stronę kiciaka.
-Hm...sama trawa fajnie co nie? Bo wiesz, na roślinach często pająki są- zaśmiał się.
Rzuciłam mu krótkie spojrzenie.
-Jak się nazywa kotek ? -zapytałam
-Frisky- poinformowała mnie wyglądająca zza płotu sąsiadka.
Zaśmiałam się i wzięłam kota na ręce.
-Rozbrykany? Hehe...ale ci imię dali -powiedziałam po polsku do zwierzątka.
-Co ? -zapytała pani
-Nic- uśmiechnęłam się.
-Marco, miałeś mi wczoraj oddać kota. A tak w ogóle to miałeś się nim opiekować, a nie. Mówiłam, że ma nie jeść trawy...
-To, to nie jest twój kot? -spytałam
-Y... no, nie mówiłem, że to mój kot -błądził oczami.
-Oj Marco, Marco... Po co mówisz dziewczynie, że masz kota, jak go nie masz? Przecież każda leci na ciebie bez względu na to, czy masz zwierze, czy nie.
-Że co ?! - zdziwiłam się -My się tylko przyjaźnimy...
-No ja myślę...Znaczy. W porządku. A możecie mi już kotka oddać? -uśmiechnęła się, a ja przez płot podałam jej Frisky'ego.
-Do widzenia- odparłam.
-Jestem Isabel, mówmy sobie po imieniu.
-Agnieszka- podałam rękę.
-Ta Agnieszka? A właśnie Marco poczytaj sobie w internecie...Tyle artykułów na wasz temat. Prawda, że byłaś porwana?
Odwróciłam się i spojrzałam na przyjaciela panicznym wzrokiem.
-My idziemy na kolację. Pa pa Isabel -odparł.
-Pa pa.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Reus sięgnął do szafki i wyjął wino. Postawił na stole, a następnie poszedł po dwa kieliszki. Usiadł obok mnie.
-Ja nie piję- oznajmiłam.
-Ja też piję bardzo rzadko, ale sądzę, że dziś jedna lampka nie zaszkodzi.
-Ale ja wiem jak się kończy ta ''jedna'' lampka.
-Znaczy się nie pijesz?
-Nie.
-No cóż. Poczekamy na następną okazję.
Odstawił wszystko na miejsce. Po czym stanął oparty o ścianę.
-Zapomniałbym, mam coś dla ciebie. Zaczekaj, pójdę na górę.
Aż się bałam co to będzie. Moje myśli były nieobliczalne. Myślałam nad biletem na mecz, może jakieś nasze zdjęcie z parku, które wywołał. No ale tego to nie przewidziałam.
Wrócił i usiadł obok mnie. W rękach trzymał małą torebkę urodzinową.
-Mam nadzieję, że ucieszy cię ten prezent. No i oczywiście przyda- wręczył mi podarunek.
Po woli wyjęłam zawartość torebki i ...
-Aaaaa!!! Marco , dzięki, dzięki, dzięki ! -rzuciłam się mu na szyję- Jest cudowny. Zawsze marzyłam o takim iPhon'e.
-Zaczekaj, bo to nie wszystko.
Uśmiech znikł mi z twarzy. Doceniałam co dla mnie robi, ale to było nie fair, bo ja dla niego nic nie miałam.
-Nie.. nie możesz.
-Nie odmówisz- uśmiechnął się i zza pleców wyjął drugą obudowę.
Zaśmiałam się.
-Serio?
-Yhym. Proszę -wręczył mi ją.
Pocałowałam go w policzek.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Co na kolację? Zamawiamy pizzę?
-Spoko. Cholera! -krzyknęłam -Przecież ja nie wzięłam rzeczy. Nic. Kompletnie.
-Oj przejmujesz się. Weźmiesz jakieś moje spodenki i koszulkę do spania.
-A szczotka do włosów, a szczoteczka do zębów?
-Tylko tyle?
-No, ja się nie maluję.
-A no to spoko. W łazience dla gości są te szczoteczki do zębów i grzebień ten taki jak w hotelach są.
-Hm... no okey.
-To jaką pizzę?
-Dobrą.
Gdy Marco dzwonił do pizzerii, ja wzięłam z salonu koc i rozłożyłam na trawie. Położyłam się z rękoma pod głową, a oczy skierowałam ku niebu.
Zbliżała się 19, więc gwiazd jeszcze nie było, jednak niebo już poszarzało. Zresztą tej nocy niemożliwe było obserwowanie tych małych świecących kulek, ponieważ były chmury.
Uwielbiałam tak leżeć, patrzeć bezsensownie na niebo i odciąć się od świata. Nie myśleć o problemach, o przeszłości, teraźniejszości, ani przyszłości. Po prostu dać się ponieść wyobraźni. Ale co ja mogłam wyobrażać sobie teraz? Gdy poznałam graczy mojej kochanej Borussi Dortmund, gdy zyskałam troszczącą się o mnie rodzinę? Jedyne niespełnione marzenie to obecność na meczu BVB. Zamknęłam oczy i właśnie chciałam wyobrazić sobie mnie na meczu Dortmundu.
Usłyszałam kroki.
-Chyba będzie padać- stwierdził gospodarz.
-Możliwe.
-Jedzonko za pół godziny, bo mają dużo zamówień.
-Yhym...
-Co robisz? -poczułam, że położył się obok mnie
-Marzę.
-Następne wiersze wymyślasz? -zaśmiał się
-Yhym. A ty mi przeszkadzasz- udałam obrażoną.
Otworzyłam oczy i usiadłam po turecku. Reus nadal leżał.
-Mogę iść, ale przyznaj, że lepiej się czujesz w mojej obecności- uśmiechnął się tak uroczo, jak wtedy u Dagi...
Zaczęłam się śmiać.
-Wiesz, że nim częściej się tak uśmiechasz, tym bardziej się na to uodparniam?
-Wybacz, ale gdy cię widzę nie umiem być smutny.
-Daruj sobie te teksty... Ilu dziewczynom to mówiłeś?
-Tylko tobie.
-Ta... kłamczuch!
-Ja miałbym kłamać? Ja? Marco Reus miałby kłamać?
Wstałam, więc on też.
-Tak. Wiesz... mam zaszczyt być kłamana przez Marco Reus'a. Nie każdy ma takie szczęście- wystawiłam mu język.
-A miałaś kiedykolwiek zaszczyt być wrzucona do basenu przez Marco Reus'a?
-Tak -odparłam kładąc ręce na biodrach.
-Kłamczucha!
-Mam dobrego nauczyciela.
-O ty... !
No i zaczął mnie gonić. Co z tego, że biegam? (Znaczy ostatnio przestałam... ) On jest piłkarzem. Ja , a on to dwa różne światy. Dogonił mnie szybko i wziął na ręce.
-Marco nie! Ja nie mam ubrań na przebranie- ignorował mnie i szedł jak gdyby nigdy nic.- No Marco... Proszę? Nie umiem pływać, boję się wody. Marco proszę no...
-Niee...
Byliśmy już przy basenem. No i cóż ten wariat mnie wrzucił. Uparcie go trzymałam, więc wpadliśmy do wody razem.
Nadal się go trzymałam.
-Możesz mnie puścić ? -zapytał śmiejąc się
-Marco, mi nie jest do śmiechu. Boję się wody, tam gdzie nie czuję pod nogami gruntu ... Wiesz, że nie umiem pływać.
-No ale tu jak podskoczysz to poczujesz grunt.
Niepewnie go puściłam i od razu znalazłam się pod wodą. Poczułam jak mnie ciągnie za ręce. Ale se siary narobiłam, masakra...
-Miałaś podskoczyć -śmiał się.
-Ja się tak nie bawię. Nie lubię wody i to się nie zmieni- usiadłam mocząc nogi do kolan w wodzie.
-Mogę sie dowiedzieć, w końcu dlaczego ? Jak nie chcesz to nie mów, każdy ma jakieś tajemnice.
-Z klasą pojechaliśmy kiedyś na biwak, pod namioty, nad jezioro. Był most, na który często chodziliśmy z opiekunkami. Była to trzecia klasa podstawówki, a ja nie umiałam pływać. Przyjaciółka zachęcała mnie, że mnie nauczy, ale ja nie chciałam. Pewnego wieczoru, gdy jedna z opiekunek przysnęła, a druga poszła do toalety, Paula, ta moja przyjaciółka, wyszła z dwoma chłopakami z namiotu i poszła skakać z mostu. Noga jej się zaplątała w glony... Chłopcy próbowali, ale nie ... nie uratowali jej.
-Byłaś przy tym?
-Tak... siedziałam na moście i przyglądałam się temu wydarzeniu. Gdy chłopaki zorientowali się, że Paula nie żyje uciekli. Wszyscy wyznawaliśmy wersję, że ona sama tam była i nikt tego nie widział...
-Twoje życie jest jak CSI.
-Niestety.
-Oj tam niestety -pociągnął mnie za nogi do wody.
-Cholera jasna Marco! -wyszłam po drabince i poszłam do domu zamykając taras.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i zobaczyłam dostawce pizzy.
-Dzień dobry -przywitałam się.
-Dzien dobry. Wszystko w porządku? Jest pani trochę... mokra?
-Tak, wie pan... w basenie lepiej się pływa w ubraniach- starałam się zachować powagę.
-I w butach? -spojrzał na moje nogi
-No- odpowiedziałam równie poważnie.
Jednak już nie wytrzymałam i wraz z młodym pracownikiem zaczęłam się śmiać.
-Osiem € .
-Niech pan zaczeka.
Poszłam do salonu i tak jak się spodziewałam na blacie w kuchni leżały pieniądze do zapłaty za kolację.
Wróciłam do drzwi i wręczyłam je dostawcy. Właśnie brałam pizzę, gdy usłyszeliśmy pukanie w okno i głos Reus'a.
-Aga, wpuść mnie. Proszę...
-Coś się stało? -kolejne pytanie ze strony nieznajomego
-Hm... wie pan, kolega ćwiczy do przedstawienia teatralnego.
-Aaa... to połamania nóg i smacznego.
-Dziękuję.
Położyłam posiłek w salonie na stole i podeszłam do okna.
-Dostawca życzy ci powodzenia w występie teatralnym- poinformowałam go z przekonaniem.
-Co?
-No a co miałam powiedzieć? Wie pan... zamknęłam przyjaciela w ogrodzie?
-Ty nie mówisz serio ?
-Serio. 1:1 -zaśmiałam się.
-Rozejm?
-Nie.
-Aguś no... proszę, już więcej nie będę.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor na MTV. Słuchałam sobie muzyki dość cicho leżąc na kanapie i patrząc w sufit.
-No cóż... muszę zmienić bandaże -powiedziałam do siebie po polsku i miałam zamiar iść na górę w poszukiwaniu apteczki.
Co mi na to nie pozwoliło ? Pukanie do drzwi.
-Policja, proszę otworzyć! -usłyszałam
Niepewnie podeszłam do drzwi. W głowie miałam dwie myśli : Coś związanego z tamtym porwaniem, albo Marco po nich zadzwonił. Otworzyłam i ujrzałam dwóch policjantów.
-Dzień...-nie zdążyłam się nawet przywitać, bo odrazu pobiegli na górę.
Ja biegłam za nimi. Naszą metą był balkon w pokoju piłkarza.
-Dzień dobry, policja co pan robi ? -zapytał jeden z policjantów
Wyszłam na balkon i ujrzałam wspinającego się Reus'a.
-Hahaha...Marco co ty robisz? -zaśmiałam się
-Proszę pana, tą panią trzeba aresztować- mówił poważnie.
-Dlaczego? -pytał funkcjonariusz pomagając mu wejść do środka
-No więc- odchrząknął- Pani Agnieszka zamknęła mi drzwi tarasowe, tym samym uniemożliwiając mi wejście do środka. Nie chciała otworzyć. Do tego dostawcy pizzy powiedziała, że ja ćwiczę do przedstawienia teatralnego...
-Znaczy pan się tu nie włamuje ?
-Nie, to mój dom.
-W takim razie nic tu po nas. Dostaliśmy zgłoszenie, że ktoś próbuje się tu włamać. Najwidoczniej ktoś się pomylił. Do widzenia.
Zeszliśmy na dół, a pomocnik BVB zamknął drzwi za policjantami.
-To ty ? -zapytał siadając obok mnie na kanapie
-Hahaha nie...
-Pewnie kot zadzwonił...
-Nie przeczę.
-Oj ten Frisky...A tak w ogóle jak się czujesz?
-Wiesz, ty chyba zapomniałeś, że ja mam rany postrzałowe. Gdzie masz bandaże ?
-Zaraz przyniosę.
Zniknął na chwilę, a później wrócił z apteczką, ręcznikiem, jakąś koszulką i spodenkami. Domyśliłam się, że to odzież jest klubowa.
-Idź się przebierz i zaraz zajmiemy się opatrunkami.
Byłam pod wrażeniem, nie powiedziałbym , że on też jest taki opiekuńczy. Udałam się do tej cudownej toalety i przebrałam się w koszulkę, która zawsze chciałam na sobie mieć(z numerkiem 09 oraz napisem EMMA) i krótkie spodenki BVB.Moje mokre ubrania powiesiłam na kabinie, a buty włożyłam do środka.
Wróciłam do salonu.
-Ładnie wyglądasz- skomplementował mnie.
-Dziękuję- wyszczerzyłam zęby.
Usiadłam na łóżku, a przyjaciel zmieniał mi bandaże. Był tak delikatny, jakby bał się, że z każdym dotknięciem rana się pogłębia.
Gdy skończył po raz kolejny ktoś zapukał do drzwi. Marco poszedł otworzyć.
-Daga, chciała bym podrzuciła parę rzeczy dla Agi- usłyszałam głos Ani.
-Okey, przekażę jej.
-A ty co taki mokry?
-Wpadłem do basenu -zaśmiał się.
-Marco...
-Wiem, nie baw się w Kevin'a.
-Ale ja po prostu...
-Ania ja wszystko wiem. Tylko wy nie umiecie mnie zrozumieć, że ja...
-Okey. To powodzenia -zaśmiała się Anna.
Po chwili wrócił i wręczył mi moją torbę.
-O co im chodzi ? -zapytałam
-Boją się o ciebie.
-A co aż taki straszny jesteś? -zaśmiałam się
-Nie po prostu miałem dużo dziewczyn -wzruszył ramionami.
-Ciekawe co mi tu dały -zaglądnęłam do torby.
Ujrzałam spodnie, fajny t-shirt, adidasy i bluzę oraz szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów.
-Ja idę zanieść to wszystko na górę- poinformowałam.
Poszłam pierw do łazienki po moje mokre ubrania, następnie na górę poustawiać wszystko. Gdy wróciłam na dół Marco miał trochę zdziwioną minę.
-Nie przebrałaś się?
-Nie. Tak jest wygodnie- usiadłam obok niego na kanapie.
Włączyliśmy fajny film (tym razem nie horror :D ) i zajadaliśmy się kolacją. W połowie filmu poczułam się senna.
-Ja chyba idę spać.
-No co ty... jeszcze tylko dwadzieścia minut filmu.
-Nie dam rady. Męczący dzień.
-Wytrzymasz.
Objął mnie jedną ręką, a ja się w niego wtuliłam. Wyobraziłam sobie jak to musiało wyglądać. Dziewczyna ubrana w strój klubu, w którym gra obejmujący ją w tej chwili chłopak...Zawsze o tym marzyłam...
Po niedługim czasie zasnęłam w jego ramionach...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Huhu... ile bym dała żeby być na miejscu Agi w tym rozdziale <3 ;) haha marzenia. taki tam rozdział bez akcji, ale ten chciałam napisać w miarę normalny bez porwań, zdrad, kłótni i tego typu rzeczy :) nie mogłam się wręcz doczekać kiedy przyjdzie na niego czas ;)
ps. Chyba nie gniewacie się , że tak szybko dodałam?
NEXT ->5 DAY ;)
Komentujcie !
Aż się bałam co to będzie. Moje myśli były nieobliczalne. Myślałam nad biletem na mecz, może jakieś nasze zdjęcie z parku, które wywołał. No ale tego to nie przewidziałam.
Wrócił i usiadł obok mnie. W rękach trzymał małą torebkę urodzinową.
-Mam nadzieję, że ucieszy cię ten prezent. No i oczywiście przyda- wręczył mi podarunek.
Po woli wyjęłam zawartość torebki i ...
-Aaaaa!!! Marco , dzięki, dzięki, dzięki ! -rzuciłam się mu na szyję- Jest cudowny. Zawsze marzyłam o takim iPhon'e.
-Zaczekaj, bo to nie wszystko.
Uśmiech znikł mi z twarzy. Doceniałam co dla mnie robi, ale to było nie fair, bo ja dla niego nic nie miałam.
-Nie.. nie możesz.
-Nie odmówisz- uśmiechnął się i zza pleców wyjął drugą obudowę.
Zaśmiałam się.
-Serio?
-Yhym. Proszę -wręczył mi ją.
Pocałowałam go w policzek.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Co na kolację? Zamawiamy pizzę?
-Spoko. Cholera! -krzyknęłam -Przecież ja nie wzięłam rzeczy. Nic. Kompletnie.
-Oj przejmujesz się. Weźmiesz jakieś moje spodenki i koszulkę do spania.
-A szczotka do włosów, a szczoteczka do zębów?
-Tylko tyle?
-No, ja się nie maluję.
-A no to spoko. W łazience dla gości są te szczoteczki do zębów i grzebień ten taki jak w hotelach są.
-Hm... no okey.
-To jaką pizzę?
-Dobrą.
Gdy Marco dzwonił do pizzerii, ja wzięłam z salonu koc i rozłożyłam na trawie. Położyłam się z rękoma pod głową, a oczy skierowałam ku niebu.
Zbliżała się 19, więc gwiazd jeszcze nie było, jednak niebo już poszarzało. Zresztą tej nocy niemożliwe było obserwowanie tych małych świecących kulek, ponieważ były chmury.
Uwielbiałam tak leżeć, patrzeć bezsensownie na niebo i odciąć się od świata. Nie myśleć o problemach, o przeszłości, teraźniejszości, ani przyszłości. Po prostu dać się ponieść wyobraźni. Ale co ja mogłam wyobrażać sobie teraz? Gdy poznałam graczy mojej kochanej Borussi Dortmund, gdy zyskałam troszczącą się o mnie rodzinę? Jedyne niespełnione marzenie to obecność na meczu BVB. Zamknęłam oczy i właśnie chciałam wyobrazić sobie mnie na meczu Dortmundu.
Usłyszałam kroki.
-Chyba będzie padać- stwierdził gospodarz.
-Możliwe.
-Jedzonko za pół godziny, bo mają dużo zamówień.
-Yhym...
-Co robisz? -poczułam, że położył się obok mnie
-Marzę.
-Następne wiersze wymyślasz? -zaśmiał się
-Yhym. A ty mi przeszkadzasz- udałam obrażoną.
Otworzyłam oczy i usiadłam po turecku. Reus nadal leżał.
-Mogę iść, ale przyznaj, że lepiej się czujesz w mojej obecności- uśmiechnął się tak uroczo, jak wtedy u Dagi...
Zaczęłam się śmiać.
-Wiesz, że nim częściej się tak uśmiechasz, tym bardziej się na to uodparniam?
-Wybacz, ale gdy cię widzę nie umiem być smutny.
-Daruj sobie te teksty... Ilu dziewczynom to mówiłeś?
-Tylko tobie.
-Ta... kłamczuch!
-Ja miałbym kłamać? Ja? Marco Reus miałby kłamać?
Wstałam, więc on też.
-Tak. Wiesz... mam zaszczyt być kłamana przez Marco Reus'a. Nie każdy ma takie szczęście- wystawiłam mu język.
-A miałaś kiedykolwiek zaszczyt być wrzucona do basenu przez Marco Reus'a?
-Tak -odparłam kładąc ręce na biodrach.
-Kłamczucha!
-Mam dobrego nauczyciela.
-O ty... !
No i zaczął mnie gonić. Co z tego, że biegam? (Znaczy ostatnio przestałam... ) On jest piłkarzem. Ja , a on to dwa różne światy. Dogonił mnie szybko i wziął na ręce.
-Marco nie! Ja nie mam ubrań na przebranie- ignorował mnie i szedł jak gdyby nigdy nic.- No Marco... Proszę? Nie umiem pływać, boję się wody. Marco proszę no...
-Niee...
Byliśmy już przy basenem. No i cóż ten wariat mnie wrzucił. Uparcie go trzymałam, więc wpadliśmy do wody razem.
Nadal się go trzymałam.
-Możesz mnie puścić ? -zapytał śmiejąc się
-Marco, mi nie jest do śmiechu. Boję się wody, tam gdzie nie czuję pod nogami gruntu ... Wiesz, że nie umiem pływać.
-No ale tu jak podskoczysz to poczujesz grunt.
Niepewnie go puściłam i od razu znalazłam się pod wodą. Poczułam jak mnie ciągnie za ręce. Ale se siary narobiłam, masakra...
-Miałaś podskoczyć -śmiał się.
-Ja się tak nie bawię. Nie lubię wody i to się nie zmieni- usiadłam mocząc nogi do kolan w wodzie.
-Mogę sie dowiedzieć, w końcu dlaczego ? Jak nie chcesz to nie mów, każdy ma jakieś tajemnice.
-Z klasą pojechaliśmy kiedyś na biwak, pod namioty, nad jezioro. Był most, na który często chodziliśmy z opiekunkami. Była to trzecia klasa podstawówki, a ja nie umiałam pływać. Przyjaciółka zachęcała mnie, że mnie nauczy, ale ja nie chciałam. Pewnego wieczoru, gdy jedna z opiekunek przysnęła, a druga poszła do toalety, Paula, ta moja przyjaciółka, wyszła z dwoma chłopakami z namiotu i poszła skakać z mostu. Noga jej się zaplątała w glony... Chłopcy próbowali, ale nie ... nie uratowali jej.
-Byłaś przy tym?
-Tak... siedziałam na moście i przyglądałam się temu wydarzeniu. Gdy chłopaki zorientowali się, że Paula nie żyje uciekli. Wszyscy wyznawaliśmy wersję, że ona sama tam była i nikt tego nie widział...
-Twoje życie jest jak CSI.
-Niestety.
-Oj tam niestety -pociągnął mnie za nogi do wody.
-Cholera jasna Marco! -wyszłam po drabince i poszłam do domu zamykając taras.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i zobaczyłam dostawce pizzy.
-Dzień dobry -przywitałam się.
-Dzien dobry. Wszystko w porządku? Jest pani trochę... mokra?
-Tak, wie pan... w basenie lepiej się pływa w ubraniach- starałam się zachować powagę.
-I w butach? -spojrzał na moje nogi
-No- odpowiedziałam równie poważnie.
Jednak już nie wytrzymałam i wraz z młodym pracownikiem zaczęłam się śmiać.
-Osiem € .
-Niech pan zaczeka.
Poszłam do salonu i tak jak się spodziewałam na blacie w kuchni leżały pieniądze do zapłaty za kolację.
Wróciłam do drzwi i wręczyłam je dostawcy. Właśnie brałam pizzę, gdy usłyszeliśmy pukanie w okno i głos Reus'a.
-Aga, wpuść mnie. Proszę...
-Coś się stało? -kolejne pytanie ze strony nieznajomego
-Hm... wie pan, kolega ćwiczy do przedstawienia teatralnego.
-Aaa... to połamania nóg i smacznego.
-Dziękuję.
Położyłam posiłek w salonie na stole i podeszłam do okna.
-Dostawca życzy ci powodzenia w występie teatralnym- poinformowałam go z przekonaniem.
-Co?
-No a co miałam powiedzieć? Wie pan... zamknęłam przyjaciela w ogrodzie?
-Ty nie mówisz serio ?
-Serio. 1:1 -zaśmiałam się.
-Rozejm?
-Nie.
-Aguś no... proszę, już więcej nie będę.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor na MTV. Słuchałam sobie muzyki dość cicho leżąc na kanapie i patrząc w sufit.
-No cóż... muszę zmienić bandaże -powiedziałam do siebie po polsku i miałam zamiar iść na górę w poszukiwaniu apteczki.
Co mi na to nie pozwoliło ? Pukanie do drzwi.
-Policja, proszę otworzyć! -usłyszałam
Niepewnie podeszłam do drzwi. W głowie miałam dwie myśli : Coś związanego z tamtym porwaniem, albo Marco po nich zadzwonił. Otworzyłam i ujrzałam dwóch policjantów.
-Dzień...-nie zdążyłam się nawet przywitać, bo odrazu pobiegli na górę.
Ja biegłam za nimi. Naszą metą był balkon w pokoju piłkarza.
-Dzień dobry, policja co pan robi ? -zapytał jeden z policjantów
Wyszłam na balkon i ujrzałam wspinającego się Reus'a.
-Hahaha...Marco co ty robisz? -zaśmiałam się
-Proszę pana, tą panią trzeba aresztować- mówił poważnie.
-Dlaczego? -pytał funkcjonariusz pomagając mu wejść do środka
-No więc- odchrząknął- Pani Agnieszka zamknęła mi drzwi tarasowe, tym samym uniemożliwiając mi wejście do środka. Nie chciała otworzyć. Do tego dostawcy pizzy powiedziała, że ja ćwiczę do przedstawienia teatralnego...
-Znaczy pan się tu nie włamuje ?
-Nie, to mój dom.
-W takim razie nic tu po nas. Dostaliśmy zgłoszenie, że ktoś próbuje się tu włamać. Najwidoczniej ktoś się pomylił. Do widzenia.
Zeszliśmy na dół, a pomocnik BVB zamknął drzwi za policjantami.
-To ty ? -zapytał siadając obok mnie na kanapie
-Hahaha nie...
-Pewnie kot zadzwonił...
-Nie przeczę.
-Oj ten Frisky...A tak w ogóle jak się czujesz?
-Wiesz, ty chyba zapomniałeś, że ja mam rany postrzałowe. Gdzie masz bandaże ?
-Zaraz przyniosę.
Zniknął na chwilę, a później wrócił z apteczką, ręcznikiem, jakąś koszulką i spodenkami. Domyśliłam się, że to odzież jest klubowa.
-Idź się przebierz i zaraz zajmiemy się opatrunkami.
Byłam pod wrażeniem, nie powiedziałbym , że on też jest taki opiekuńczy. Udałam się do tej cudownej toalety i przebrałam się w koszulkę, która zawsze chciałam na sobie mieć(z numerkiem 09 oraz napisem EMMA) i krótkie spodenki BVB.Moje mokre ubrania powiesiłam na kabinie, a buty włożyłam do środka.
Wróciłam do salonu.
-Ładnie wyglądasz- skomplementował mnie.
-Dziękuję- wyszczerzyłam zęby.
Usiadłam na łóżku, a przyjaciel zmieniał mi bandaże. Był tak delikatny, jakby bał się, że z każdym dotknięciem rana się pogłębia.
Gdy skończył po raz kolejny ktoś zapukał do drzwi. Marco poszedł otworzyć.
-Daga, chciała bym podrzuciła parę rzeczy dla Agi- usłyszałam głos Ani.
-Okey, przekażę jej.
-A ty co taki mokry?
-Wpadłem do basenu -zaśmiał się.
-Marco...
-Wiem, nie baw się w Kevin'a.
-Ale ja po prostu...
-Ania ja wszystko wiem. Tylko wy nie umiecie mnie zrozumieć, że ja...
-Okey. To powodzenia -zaśmiała się Anna.
Po chwili wrócił i wręczył mi moją torbę.
-O co im chodzi ? -zapytałam
-Boją się o ciebie.
-A co aż taki straszny jesteś? -zaśmiałam się
-Nie po prostu miałem dużo dziewczyn -wzruszył ramionami.
-Ciekawe co mi tu dały -zaglądnęłam do torby.
Ujrzałam spodnie, fajny t-shirt, adidasy i bluzę oraz szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów.
-Ja idę zanieść to wszystko na górę- poinformowałam.
Poszłam pierw do łazienki po moje mokre ubrania, następnie na górę poustawiać wszystko. Gdy wróciłam na dół Marco miał trochę zdziwioną minę.
-Nie przebrałaś się?
-Nie. Tak jest wygodnie- usiadłam obok niego na kanapie.
Włączyliśmy fajny film (tym razem nie horror :D ) i zajadaliśmy się kolacją. W połowie filmu poczułam się senna.
-Ja chyba idę spać.
-No co ty... jeszcze tylko dwadzieścia minut filmu.
-Nie dam rady. Męczący dzień.
-Wytrzymasz.
Objął mnie jedną ręką, a ja się w niego wtuliłam. Wyobraziłam sobie jak to musiało wyglądać. Dziewczyna ubrana w strój klubu, w którym gra obejmujący ją w tej chwili chłopak...Zawsze o tym marzyłam...
Po niedługim czasie zasnęłam w jego ramionach...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Huhu... ile bym dała żeby być na miejscu Agi w tym rozdziale <3 ;) haha marzenia. taki tam rozdział bez akcji, ale ten chciałam napisać w miarę normalny bez porwań, zdrad, kłótni i tego typu rzeczy :) nie mogłam się wręcz doczekać kiedy przyjdzie na niego czas ;)
ps. Chyba nie gniewacie się , że tak szybko dodałam?
NEXT ->5 DAY ;)
Komentujcie !
Rozdział genialny! Kocham to opowiadanie :D Z niecierpliwością czekam na next'a :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, z resztą jak zwykle ;D Ja również chciałabym być w tej chwili na miejscu Agi *.* Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam, Karu ;>
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie !! *.* O jejku jak ja bym chciała być na miejscu Agi !! <33 Czekam na kolejny ! <33 Pozdrawiam i zapraszam do siebie ! :) http://miloscranialekazdychcejejdoswiadczyc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń