sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 11

5 wrzesnia 2013
Nie mogłam zasnąć. W głowie miałam ciągle wyobrażenie zmasakrowanych ciał. Walczyliśmy w samoobronie, to oczywiste, ale to i tak mnie nie usprawiedliwia. Nie mogłam żyć z myślą, że zabiłam człowieka. Nawet spowiedź zapewne nic mi nie pomoże... Po prostu nie wybaczę sobie tego do końca życia. Jak mam dalej żyć? Co ja będę opowiadać dzieciom Dagi (sama ich nie chcę mieć) ? -Wiecie, bo ja to kiedyś skręciłam kark, tym samym zabijając mojego wroga? Przecież to bez sensu. Nie mogę tak dłużej.
-Śpicie? -zapytałam szeptem z myślą, że wszyscy śpią i ze spokojem będę mogła...
-Nie- usłyszałam szept Kevina.
-Dlaczego? Śpij. Ja idę do łazienki- oznajmiłam po cichu wstając.
-Okey, tylko niczego sobie nie zrób- pogroził mi palcem.
Nie mówiąc nic po ciuchu wyminęłam przyjaciół i skierowałam się do toalety. Zamknęłam drzwi na klamkę i stanęłam przed lustrem.
-Co ty zrobiłaś? -mówiłam patrząc sobie w oczy- Jak mogłaś?
Opuściłam głowę, spoglądając na umywalkę. Odkręciłam wodę i z szuflady wyjęłam żyletkę. Nadstawiłam nadgarstek pod wodę i już miałam to zrobić, gdy ktoś zapukał do drzwi łazienki.
-Aga, wszystko gra? -usłyszała drzwi Grosskreutza
-Tak- skłamałam.
Mimo to chyba wyczuł, że kłamię, bo wszedł do toalety. Spojrzał na mnie, a później na moje ręce. Powoli się do mnie przybliżał.
-Nie rób tego, proszę. To nic nie da...
-Właśnie, że da. Zabiję się. Nie będę musiała już żyć z tym głupim poczuciem winy.
-Przejdzie ci to zaufaj mi. Musiałaś to zrobić. On chciał zabić ciebie, chciał zabić Olivię, znaczy Nicolę. Co wolałaś patrzyć jak zabija twoją koleżankę?
Rzuciłam żyletkę na podłogę i przytuliłam się do przyjaciela.
-Ja wiem, ale ja nie mogę tak żyć...
-Aga, ale w życiu tak już jest. Nie możesz przecież dać się poniżać i bić. Nie możesz ulegać innym, ani robić tego co oni chcą. Musisz walczyć o swoje i pokazać kto tu rządzi. Ty kierujesz swoim życiem i nie pozwalaj by ktoś je tobie odebrał. Walcz do końca o siebie i swoich bliskich, bo to oni są najważniejsi i nikt nie ma prawa was zniszczyć. Nikt...
Te słowa mi pomogły, poniosły na duchu. On to wie co, kiedy, komu powiedzieć. Podziwiałam go.
-No to chodź już spać, dobrze?
Kiwnęłam głową i opuściliśmy łazienkę udając się po cichu do salonu.
-Gdzie byliście i co robiliście? -zapytał Marco
Jego wypowiedź wywołała śmiech. Co niestety obudziło Dagę. Szybko położyliśmy się na swoje miejsca.
-Co robicie ? -wymamrotała
-No właśnie nie wiem, co oni tam robili... -śmiał się Reus.
-Marco, wariacie. Przestań - rzuciłam w niego poduszką. 
-I na czym będziesz teraz spała? -zagadnął
Wyrwałam Dadze spod głowy poduszkę.
-Ał, ej no... co robisz? -mówiła zabawnym, zaspanym głosem
-Jonas przyszedł u nas nocować i nie mamy dla niego poduszki -żartowałam.
-To niech sobie kupi. Dobranoc - chciała się położyć, ale jak zasnąć bez poduszki? -No oddaj ją. Jonas da sobie radę. Prawda skarbie? -rozejrzała się wokoło- Ale go tu nie ma.
-Skarbie? Co się tu wydarzyło podczas gdy nas nie było ? -zapytał Kevin
-Związałam się z Hofmann'em. Jak coś wam nie pasuje to wypad. Teraz wybaczcie, ale idę spać -wyrwała z moich rąk swoją poduszkę, co nie było trudne, bo byłam zszokowana.
-Ale to twój brat -ocknął się Marco.
-Wypisałam go z rodziny. Branoc.
-Da się tak? -zaciekawił się przyjaciel- No to ja wypisuję moje siostry.
-Oj Marco, Marco... One już dawno wypisały ciebie- śmiał się braciszek.
-Mnie? Reus'a? Marco Reus'a? Ah... życie jest takie nie sprawiedliwe. 
Zapadła chwila ciszy, więc ją przerwałam.
-Chłopaki, nie wiem jak mam wam dziękować za to wszystko...
-Całus w policzek i wszystko gra -i znów ten uroczy uśmiech Reus'a.
-Dobranoc -powiedziałam kładąc się.
-Wygodnie bez poduszki ?
-Bardzo.
##############################
Obudziłam się, ale mimo to nie otwierałam oczu. Byłam cała obolała i nie miałam chęci do życia. Jeszcze dzisiaj te głupie zeznania. Wcale nie chce mi się tego opowiadać, w ogóle nie chcę tego wspominać. 
Postanowiłam się trochę do tego przygotować. Szło mi to opornie. Moje myśli kręciły się wkoło przyjaciół z Dortmundu. Czy Kevin powiedział reszcie, co chciałam wczoraj zrobić? Nie... on taki nie jest. Na pewno nie powiedział -myślałam. Gdy skończyłam przemyślanie : Brat mnie wydał, czy nie. Moje myśli zakręcił Marco i to totalnie. Te jego oczy i uśmiech... Tak słodko się patrzy i uśmiecha... Ale po prostu to nie możliwe. On piłkarz, a ja ? Początkująca fotograf... Nawet nie wiem, czy ta Daga coś załatwiła, czy nie. Ah... ale ja... ja chyba... 
-Agaaaaa.! Wstawaj ! -usłyszałam głos Dagmary
-Wstaje -odparłam otwierając oczy.
Ujrzałam sufit, a na suficie...
-Daga, pająk! -zerwałam się i pobiegłam do kuchni
Zrobiło mi się ciut głupio. Chłopcy ubrani w koszule i dżinsy, Daga też się ubrała dość elegancko.  A ja w piżamie.
-A wy co ? -zapytałam
-A ty na policję w piżamie idziesz? -zagadnął Kevin
-Hm... no wiesz. To nie jest taki zły pomysł -zamyśliłam się.
-Ja tobie już uszykowałam ubrania. Są u ciebie na łóżku. Idź się przebierz... -mówiła przyjaciółka.
-A pająk?! -oburzyłam się
-Już idę, już. Spokojnie. Przecież cię nie zje -zaśmiał się Marco.
Obdarowałam go spojrzeniem proszącym o zabicie pajęczaka i poszłam do siebie. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, włosy związałam w kitkę i ubrałam się.
Zeszłam na dół i od razu skierowałam się do wyjścia.Przyjaciele nadal siedzieli przy stole w kuchni.
-Nie jesz śniadania ? -zapytał Grosskreutz
-Nie, nie chcę.
Po chwili byliśmy już w samochodzie Dagi. Siedziałam z przodu obok niej. Czy byłam zestresowana? Bardzo. Obawiałam się, że wsadzą mnie za kratki za to, że zabiłam człowieka. Bałam się też o przyjaciół. Wiem, że niby nic nie zrobili, ale różnie bywa. Każdy w takiej sytuacji by się zamartwiał najmniejszym szczegółem.
Podjechaliśmy pod policję.Chłopcy wyszli, a ja z przyjaciółką siedziałyśmy w aucie. Nie chciałam tam iść...
-Daga, a ty nie miałaś iść wczoraj do pracy ? -przypomniało mi się
-Wzięłam urlop na żądanie. A dziś idę na wesele robić zdjęcia- powiedziała wychodząc.
Po chwili drzwi po mojej stronie się otworzyły.
-No chodź -usłyszałam Marco.
-Ja nie chcę... -wyjąkałam.
-Aga lepiej mieć to już za sobą -mówił.- Raz, dwa i po wszystkim.
Spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął. Temu nie mogłam się oprzeć.Wysiadłam i złapałam Dagmarę za rękę. Weszliśmy do środka.
-O dzień dobry -zobaczyłam idącego w naszą stronę Tobiasa. - Państwo złożyć zeznania?
-Tak- odpowiedział brat.
-Proszę za mną.
Kierowaliśmy się do pokoju przesłuchań. Z każdym krokiem stresowałam się co raz bardziej. W końcu stanęliśmy przed drzwiami.
-To na początek może pani? -spoglądnął na mnie
Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech.
-W porządku.
Lepiej mieć to już za sobą. Nim prędzej, tym lepiej. Ostatni raz na ten temat mówię. Później zapominam o całym zdarzeniu, jak gdyby nigdy nic -pomyślałam.
Z policjantem weszłam do środka. Kazał opowiedzieć mi całą sytuację, więc tak też zrobiłam. Począwszy od wybrania się z Dagą pobiegać, na przyjechaniu policji kończąc. Później odpowiedziałam na parę pytań. Aż w końcu zapytał o to czego tak bardzo chciałam uniknąć.
-Dlaczego skręciła pani kark, panu Eduard'owi ?
-Bo... on porwał Oli...znaczy Nicolę. Byłam pewna, że ją zabije. I ta adrenalina...-popłakałam się.
-To jest przed ostatnie pytanie, ale jeśli pani chce możemy zrobić przerwę.
-Nie, nie... Wszystko w porządku. A wracając do tematu...Ja chciałam ją tylko uratować.
-Dobrze rozumiem. Będzie pani w sądzie zeznawać przeciw panu Karl'owi ?
-Karl'owi?
-Znanego wam jako Clever.
-Aa... nie wiem. Boję się, że później się odegra...
-Niech pani będzie spokojna. Można się starać o zakaz zbliżania się.
-Dobrze, przemyślę to.
Na koniec wręczył mi wizytówkę.
Gdy wróciłam na korytarz czułam ulgę. Jakby kamień spadł mi z serca.
Usiadłam na krzesło.Następna poszła Daga.
 ############################## 
Po opuszczeniu komisariatu. 
W domu Dagmary. 
Usiedliśmy i w czwórkę jedliśmy obiad. 
-Aga dalej jesteś zainteresowana pracą u mnie ? -zapytała przyjaciółka
-Tak. 
-Porozmawiam dzisiaj z szefem. 
-Dziękuję. 
Po skonsumowanym posiłku dalej panowała cisza. 
-Ja idę się przebrać i spadam -oznajmiła Daga. -Chłopaki mam prośbę. Mogli byście zostać na noc z Agnieszką? Nie chcę się martwić, a wiem, że przy was będzie bezpieczna. 
-Może spać u mnie- oznajmił Kevin. 
-I co ona tam będzie robić? Zabiorę ją do siebie- poinformował Reus.- Wiesz, że mam kota? -zagadnął mnie
-Serio ? -ucieszyłam się
Kocham zwierzęta, zwłaszcza koty. Uwielbiałam jak moja ciocia zabierała mnie ze sobą do jej koleżanki, która miała małe kocięta. 
-Kevin, nie obraź się, ale ... -zaczęłam.
-Spoko- uśmiechnął się i poklepał Marco po ramieniu. 
Przewróciłam oczami.
-W porządku. To ja idę na górę i możemy się zbierać- zarządziła pani domu. 
Po chwili wróciła.
-Pięknie wyglądasz-skomentował Grosskreutz, na co ja wymieniłam z Marco spojrzenia. 
Po chwili odjechaliśmy. Daga odwiozła pierw Kevin'a, a następnie mnie i Reus'a. 
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
 WYBACZCIE, ŻE NUDNY ALE NASTĘPNY ...
Huhu... :D Adzia śpi u Marcooo ;) Będzie się działo ;) Następny postaram się dodać jak najszybciej.
Zostawiam do Waszej opini ... nie zdziwię się jak nie będzie komentarzy, bo przy nudziłam na maxa... 




3 komentarze:

  1. Noc u Marco *.*
    Dawaj szybko nexta, bo nie mogę się doczekać;)
    Świetny rozdział. Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm,,,
    Co by tu napisać . ? Siedzisz obok i czytasz . . . co to wql ma być ?

    Ale powiem ci , że jako pierwsza , która miała pierwsza przyjemność przeczytania ( nieopublikowanego jeszcze rozdziału nr.11 ) nawet ci wyszło ;))
    Czekam na ten 12 , który właśnie dopracowujesz . I ciekawi mnie co oni będą robić w domu Marco .;))
    Kończ i publikuj .;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah, noc u Marco uhuhuhu *.* grubo, grubo ;D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale zastanawiam się czy Marco mówił serio o tym kotku czy tylko po to, żeby Aga pojechała do niego :P Czekam z niecierpliwością pozdrawiam, Karu :>

    OdpowiedzUsuń