Podróż pociągiem wciąż trwała. O ile można to tak nazwać... Pojawiło się utrudnienie na torach i pasażerowie mieli dwugodzinny postój oraz 3 godziny jazdy przed sobą.
Agnieszka wraz z Kevinem wyszli już z pojazdu. Tak jak było mówione czekała tam na nią Dagmara.
-Cześć kochana- rzuciła się na szyję przyjaciółce. -Czy to .?!
-Tak, Kevin -uśmiechnęła się.
Daga zaczęła piszczeć i nie do końca zdając sobie ze wszystkiego sprawę przytuliła piłkarza.
-Miło było was poznać- miał zamiar odejść.
-Ey Kevin -zaczepiła go jeszcze Aga przytrzymując go za rękaw kurtki. -Dla ciebie. Świetne opowiadanie nam wyszło -obdarowała go uśmiechem, wręczając kilkadziesiąt zapisanych podczas jazdy kartek.
-Dziękuję, ale możesz zatrzymać.
-Co to jest .? -spytała przyjaciółka
-Wymarzony pobyt w Dortmundzie -rzekła.
-Z Kevinem .? -dopytywała
-Z całą Borussią i wami dwoma -zaśmiał się Grosskreutz.
-Muszę to przeczytać .!
-Hm... może byśmy się poznali bliżej .? Zapraszam was na kawę.
Cała trójka ruszyła do pobliskiej kawiarenki.
Aga chciałaby cała ta historia, którą napisała wraz z piłkarzem wydarzyła się na prawdę poza jednym szczegółem... Zdradą przez Reus'a.
Grupka usiadła przy jednym ze stołów i zamówili kofeinowy napój. Dagmara chwyciła kartki i zaczęła czytać jedną z nich. Zaciekawił ją tylko jeden fakt.
-Jaki tytuł .?
-Życie ze mną to nie spacer -odpowiedzieli równo autorzy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
No więc taki epilog przygotowałam :D
Wiedziałam od początku, że tak będzie wyglądał dlatego narratorami w blogu byli tylko Aga i Kevin :D
Jeszcze raz zapraszam na nowego bloga :) Rozdział 1. niedługo, teraz zapraszam na Prolog ,,http://bonastolatkowietezmajauczucia.blogspot.com/'' :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CHCIAŁABYM WAM BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO NAPRAWDĘ Z CAŁEGO SERDUCHA PODZIĘKOWAĆ ZA TO WSZYSTKO. ZA CZYTANIE, KOMENTOWANIE, SPRAWDZANIE CZY JEST NOWY ROZDZIAŁ .! <3 DZIĘKUJĘ, NAPRAWDĘ BARDZO DZIĘKUJĘ .! ;*
Pod ostatnim rozdziałem miało miejsce 5 Waszych komentarzy .. Jeden przykuł moją uwagę tak na maxa.. Dziewczyna dziękowała za to, że miałam czas pisać (oczywiście nie odbyło się bez innych słów:) ).. Dziękuję za miłe słowa, których było mnóstwo we wszystkich 5 komentach. Ale to ja powinnam Wam bardziej dziękować za to co z trudem było można czytać..
DZIĘKUJĘ MIŚKI .! KOCHAM WAS <3
,,Życie ze mną to nie spacer''
wtorek, 11 lutego 2014
sobota, 8 lutego 2014
Rozdział 37
Wpadłam do domu Reus'a jak by mnie ogień gonił i... i nic. Stanęłam na środku salonu i nie wiedziałam od czego zacząć. Po krótkim ochłonięciu pobiegłam szybko na górę (co chwila potykając się na schodach) do pokoju, w którym kiedyś spałam. Powysuwałam wszystkie szuflady, pootwierałam wszystkie szafki, pusto. Dosłownie nic tam nie było. Stamtąd poszłam do łazienki gdzie również nic nie znalazłam. Więc koszulka musiała być w pokoju Marco. Weszłam niepewnie do jego sypialni. Wtedy zdałam sobie sprawę , że to wszystko jest totalnie bez sensu. Ten porywacz w ogóle jest jakiś dziwny. ,,Znajdź koszulkę, a on przeżyje'' to totalnie bez sensu. No ale cóż... Zaczęłam od przeszukiwania szafy. Przeglądałam każdą koszulkę po kolei , bo nawet koloru nie pamiętałam. Część t-shirtów znalazła się na podłodze, a część na łóżku piłkarza. W pewnej chwili w moich rękach zawitała koszulka z numerem 10 i nazwiskiem Gotze, a w nią zawinięty był trykot z tym samym nazwiskiem, lecz innym numerem i kolorem. Bardzo posmutniałam zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy to przeżywają, ale trzeba to rozumieć i wybaczać. Przeglądałam dalej i dalej, aż w końcu opróżniłam szafę. Spojrzałam na zegarek... pół godziny do końca. Westchnęłam i po raz kolejny popatrzałam na szafę. Na dole było jakieś pudło i torba treningowa. W tym pierwszym nic, ale w torbie... Wiem nie powinnam tam w ogóle sprawdzać, bo raczej tam chowa się dosyć prywatne rzeczy, ale zaryzykowałam i ...
-Serio .? -spytałam samą siebie na głos
Chwyciłam swoją rzecz i wybiegłam z domu zamykając go na klucz. Prosto stamtąd wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon. Jechałam szybko i dzięki Bogu dojechałam bez problemu i dłuższych postojów na drodze.
-Ja wciąż nie rozumiem co to w ogóle za pomysł -byłem oburzony.
Jak można wymyślić bajeczkę o porwaniu z piłkarzem znienawidzonego klubu, po to by ściągnąć dziewczynę do swojego miasta i po prosić ją o wybaczenie. To bez sensu, choć przyznam nawet romantyczne. Widać, że chłopak stracił dla niej głowę. Jest tylko jeden problem... Ona się tak na stresowała, zaryzykowała pracę tylko po to by dowiedzieć się, iż jej były chce do niej wrócić. Wątpię czy ktokolwiek by wybaczył.
-Kevin, zrozum : ja ją kocham.! Jestem gotów zrobić dla niej wszystko -spojrzał mi w oczy siedząc naprzeciwko.
Nie powiem zimno siedziało się na chodniku, ale teraz musieliśmy zadowolić się właśnie tym.
##############################
Ten sam czas (oczami Agnieszki)
Miałam jeszcze 20 minut, więc postanowiłam podjechać z innej strony restauracji i zobaczyć co u chłopaków. Wysiadłam z samochodu zaciskając w ręku moją rzecz i szybkim tempem szłam. Ostrożnie wychyliłam się zza rogu, by zobaczyć czy porywacz wciąż siedzi na tamtym miejscu. Tak, siedział. I chyba mnie zauważył, bo wstał. Szybko więc pobiegłam do mojego miejsca docelowego, czyli Jonasa i Kevina. A tam ujrzałam jeszcze...
-Marco.? Jak .? Uratowaliście.? -zmieszałam się -Dlaczego nie daliście znać.?!
-Bo, to nie tak... -tłumaczył Kevin.
-Cicho .! -krzyknął Jonas, Marco i porywacz, który przybiegł za mną
-Nie cicho .! Żądam prawdy .
Marco podszedł do mnie i usiłował mnie pocałować, ale się odsunęłam.
-Nienawidzę cię za to co zrobiłeś.! Co miałeś na celu kłamiąc w ten sposób .?! Chciałeś mnie odzyskać.? To wiedz, że jeszcze bardziej pogorszyłeś sprawę. Z dnia na dzień kocham cię coraz mniej...
-Czyli wciąż kochasz -szepnął patrząc w moje oczy.
-Tak i wciąż nie wiem dlaczego.
-Skoro kochasz to dlaczego...?
-Za bardzo to zabolało. Nie dam rady, wybacz -rzuciłam koszulkę i odeszłam.
Pobiegłam do parku. Usiadłam na tej ławce co zawsze i zaczęłam płakać. To wszystko mnie przerastało. Tak, kocham go, ale nie dam rady być z nim po tym co zrobił. Każdy zasługuje na drugą szansę, ale ja po prostu się boję. Boję się mu zaufać.
-Nie płacz, nie warto -usłyszałam głos Jonasa.
Znów przy mnie był. Znów miałam go obok. Znów on przyszedł, gdy reszty nie było... Może ja po prostu go nie zauważałam .?
-Jonas, myślisz, że mogli byśmy spróbować.? -wypaliłam
Spojrzał na mnie zmieszany i przytulił.
-Aga, nie chcę byś mnie wykorzystała w ten sposób, by odegrać się na Marco. Przemyśl to co czujesz...
-Ale gdybym...gdybym cię kochała to...
-To byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie.
Jak to zawsze bywa... dzwoniący telefon przerwał naszą rozmowę. Widząc, że dzwoni Tanja nie zastanawiałam się ani chwili, odebrałam.
-Cześć -przywitałam się.
-Hej. Wiesz...raczej się już nie spotkamy więcej. Wracam do domu,
-Nie.? Szkoda. Prawie się nie znamy -westchnęłam.
-To co miałam zrobić, już zrobiłam.
-Znaczy .?
-Zniszczyłam Robben'owi życie tak, jak on zniszczył mi.
-Brawo siostro .! -ucieszyłam się
Wszystko było dla mnie jasne. Wtedy w klubie, to z nią tańczył Arjen. Domyśliłam się, że on jest ojcem Camilli i raczej zignorował tę sprawę, a moja koleżanka chciała po prostu się odegrać. Z dobrym skutkiem.
-Hehe. Dzięki. Ja zaraz mam samolot, więc kończę. Zdzwonimy się jeszcze kiedyś, prawda.?
-Tak, może nawet spotkamy -ucieszyłam się, że ona również chce nawiązać ze mną znajomość.
-Więc do usłyszenia.
-Do usłyszenia -rozłączyłam się.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni. Spojrzałam na Hofmann'a i pocałowałam go.
-Jestem pewna -szepnęłam.
-Cieszę się.
Siedziałam z Dagmarą u niej w domu. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Na mojej niedoszłej pracy zaczynając, po przez plan Marco, aż po mój związek z Jonasem. Tak z nim... Może nie kochałam go jeszcze aż tak bardzo, ale wiedziałam, że z tego może wyjść tylko coś dobrego. Reus to przeżyje i może nauczy się czegoś na przyszłość.
-Wiesz... ja ci to nawet trochę zazdroszczę -westchnęła przyjaciółka. -Takie ciekawe życie, a na końcu jeszcze masz faceta, który cię kocha.
-Haha.. tak. Jednak mam trochę wyrzuty sumienia co do Marco...
-Będzie dobrze. Zasłużył...
Gdzieś w środku jednak żałowałam swojej decyzji, bo daliśmy Ann za wygraną i zakończyliśmy coś co trwało o wiele za krótko. Piłkarz miał to COŚ, jednak życie jest nieco dziwne.
-To ja już pójdę na górę -powiedziałam wynosząc dwa kubki do kuchni.
-Ja też się już kładę. Ey... a nie ciekawi cię o czym gada teraz Mario z Marco .?
(Gotze u niego nocował)
-Wiesz... jakoś nie zbyt. A właśnie... Co do Mario. Między mną, a nim wszystko gra. I chyba potrzebuję antyramy.
-O.o
-Dał mi swój autograf -uśmiechnęłam się na wspomnienia.
-Chcesz mieć autograf z Bayern'u na ścianie.? -nie dowierzała
-Nie... z Borussii.
Siostra tylko obdarowała mnie uśmiechem i poszła na górę. Ja jednak jeszcze chwilę postanowiłam zostać i popisać na czacie. Weszłam z powrotem do salonu, gdzie znajdował się jej laptop. Włączyłam go i zalogowałam na portalu. Mój ''znajomy'' właśnie był dostępny. Postanowiłam napisać pierwsza.
Pisaliśmy jakieś 30 minut, po czym zmęczona pożegnałam się z Schurrle.Wyłączyłam laptopa, pogasiłam światła i poszłam na górę. Wzięłam prysznic, poszłam do pokoju ... Zaczęłam wspominać jak to wszystko się zaczęło... Śmierć cioci , pociąg, w którym poznałam Kevina, Dortmund, potem Mario i Monachium, zawsze zamieszania... Moje porwanie, Tanja, Marco... Życie to nie spacer...życie ze mną to nie spacer.
-Serio .? -spytałam samą siebie na głos
Chwyciłam swoją rzecz i wybiegłam z domu zamykając go na klucz. Prosto stamtąd wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon. Jechałam szybko i dzięki Bogu dojechałam bez problemu i dłuższych postojów na drodze.
##############################
Ten sam czas (oczami Kevina) -Ja wciąż nie rozumiem co to w ogóle za pomysł -byłem oburzony.
Jak można wymyślić bajeczkę o porwaniu z piłkarzem znienawidzonego klubu, po to by ściągnąć dziewczynę do swojego miasta i po prosić ją o wybaczenie. To bez sensu, choć przyznam nawet romantyczne. Widać, że chłopak stracił dla niej głowę. Jest tylko jeden problem... Ona się tak na stresowała, zaryzykowała pracę tylko po to by dowiedzieć się, iż jej były chce do niej wrócić. Wątpię czy ktokolwiek by wybaczył.
-Kevin, zrozum : ja ją kocham.! Jestem gotów zrobić dla niej wszystko -spojrzał mi w oczy siedząc naprzeciwko.
Nie powiem zimno siedziało się na chodniku, ale teraz musieliśmy zadowolić się właśnie tym.
##############################
Miałam jeszcze 20 minut, więc postanowiłam podjechać z innej strony restauracji i zobaczyć co u chłopaków. Wysiadłam z samochodu zaciskając w ręku moją rzecz i szybkim tempem szłam. Ostrożnie wychyliłam się zza rogu, by zobaczyć czy porywacz wciąż siedzi na tamtym miejscu. Tak, siedział. I chyba mnie zauważył, bo wstał. Szybko więc pobiegłam do mojego miejsca docelowego, czyli Jonasa i Kevina. A tam ujrzałam jeszcze...
-Marco.? Jak .? Uratowaliście.? -zmieszałam się -Dlaczego nie daliście znać.?!
-Bo, to nie tak... -tłumaczył Kevin.
-Cicho .! -krzyknął Jonas, Marco i porywacz, który przybiegł za mną
-Nie cicho .! Żądam prawdy .
Marco podszedł do mnie i usiłował mnie pocałować, ale się odsunęłam.
-Nienawidzę cię za to co zrobiłeś.! Co miałeś na celu kłamiąc w ten sposób .?! Chciałeś mnie odzyskać.? To wiedz, że jeszcze bardziej pogorszyłeś sprawę. Z dnia na dzień kocham cię coraz mniej...
-Czyli wciąż kochasz -szepnął patrząc w moje oczy.
-Tak i wciąż nie wiem dlaczego.
-Skoro kochasz to dlaczego...?
-Za bardzo to zabolało. Nie dam rady, wybacz -rzuciłam koszulkę i odeszłam.
Pobiegłam do parku. Usiadłam na tej ławce co zawsze i zaczęłam płakać. To wszystko mnie przerastało. Tak, kocham go, ale nie dam rady być z nim po tym co zrobił. Każdy zasługuje na drugą szansę, ale ja po prostu się boję. Boję się mu zaufać.
-Nie płacz, nie warto -usłyszałam głos Jonasa.
Znów przy mnie był. Znów miałam go obok. Znów on przyszedł, gdy reszty nie było... Może ja po prostu go nie zauważałam .?
-Jonas, myślisz, że mogli byśmy spróbować.? -wypaliłam
Spojrzał na mnie zmieszany i przytulił.
-Aga, nie chcę byś mnie wykorzystała w ten sposób, by odegrać się na Marco. Przemyśl to co czujesz...
-Ale gdybym...gdybym cię kochała to...
-To byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie.
Jak to zawsze bywa... dzwoniący telefon przerwał naszą rozmowę. Widząc, że dzwoni Tanja nie zastanawiałam się ani chwili, odebrałam.
-Cześć -przywitałam się.
-Hej. Wiesz...raczej się już nie spotkamy więcej. Wracam do domu,
-Nie.? Szkoda. Prawie się nie znamy -westchnęłam.
-To co miałam zrobić, już zrobiłam.
-Znaczy .?
-Zniszczyłam Robben'owi życie tak, jak on zniszczył mi.
-Brawo siostro .! -ucieszyłam się
Wszystko było dla mnie jasne. Wtedy w klubie, to z nią tańczył Arjen. Domyśliłam się, że on jest ojcem Camilli i raczej zignorował tę sprawę, a moja koleżanka chciała po prostu się odegrać. Z dobrym skutkiem.
-Hehe. Dzięki. Ja zaraz mam samolot, więc kończę. Zdzwonimy się jeszcze kiedyś, prawda.?
-Tak, może nawet spotkamy -ucieszyłam się, że ona również chce nawiązać ze mną znajomość.
-Więc do usłyszenia.
-Do usłyszenia -rozłączyłam się.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni. Spojrzałam na Hofmann'a i pocałowałam go.
-Jestem pewna -szepnęłam.
-Cieszę się.
##############################
Wieczór (oczami Agnieszki)Siedziałam z Dagmarą u niej w domu. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Na mojej niedoszłej pracy zaczynając, po przez plan Marco, aż po mój związek z Jonasem. Tak z nim... Może nie kochałam go jeszcze aż tak bardzo, ale wiedziałam, że z tego może wyjść tylko coś dobrego. Reus to przeżyje i może nauczy się czegoś na przyszłość.
-Wiesz... ja ci to nawet trochę zazdroszczę -westchnęła przyjaciółka. -Takie ciekawe życie, a na końcu jeszcze masz faceta, który cię kocha.
-Haha.. tak. Jednak mam trochę wyrzuty sumienia co do Marco...
-Będzie dobrze. Zasłużył...
Gdzieś w środku jednak żałowałam swojej decyzji, bo daliśmy Ann za wygraną i zakończyliśmy coś co trwało o wiele za krótko. Piłkarz miał to COŚ, jednak życie jest nieco dziwne.
-To ja już pójdę na górę -powiedziałam wynosząc dwa kubki do kuchni.
-Ja też się już kładę. Ey... a nie ciekawi cię o czym gada teraz Mario z Marco .?
(Gotze u niego nocował)
-Wiesz... jakoś nie zbyt. A właśnie... Co do Mario. Między mną, a nim wszystko gra. I chyba potrzebuję antyramy.
-O.o
-Dał mi swój autograf -uśmiechnęłam się na wspomnienia.
-Chcesz mieć autograf z Bayern'u na ścianie.? -nie dowierzała
-Nie... z Borussii.
Siostra tylko obdarowała mnie uśmiechem i poszła na górę. Ja jednak jeszcze chwilę postanowiłam zostać i popisać na czacie. Weszłam z powrotem do salonu, gdzie znajdował się jej laptop. Włączyłam go i zalogowałam na portalu. Mój ''znajomy'' właśnie był dostępny. Postanowiłam napisać pierwsza.
,,Siema''
,,Siema XD''
,,Co tam .? ;)''
,,Nic w porządku. ''
,,Aha..''.
,,A u cb .? ''
,,Jakoś... wiesz... Dzwonił dziś mój niedoszły szef i nie mam pracy, do tego zmieniłam chłopaka i wgl..''.
,,Oł... to krucho. ''
,,Nie jest źle :D ''
,,Gdzie teraz jesteś.? ''
,,W Dortmundzie -.-'' Dlaczego tak często o to pytasz.? ''
,,Dobrze mi się z tb pisze, a ja niedługo będę leciał do Dortmundu :D''
,,Z... ?''
,,Z Londynu ;) ''
,,Do kogoś czy po prostu ..? ''
,,Mam tam przyjaciela, który zerwał z dziewczyną...Jakaś polka mu w głowie namotała, potem do Monachium wyjechała , dziś wróciła do Dortmundu i takie tam pomieszanie...''
To dało mi trochę do myślenia... Wiedziałam, że mój były na przyjaciela grającego w Chelsea Londyn ...
,,Czy twój przyjaciel nie ma na imię Marco.? ''
,,Skąd wiesz.? O.o''
,,A ty jesteś Andre''
,,Jprdl.. skąd wiesz.? Nie mów tylko nikomu, że siedzę na czacie...''
,,Nie powiem, bo po co .? ;) Upewniam się po prostu''
Pisaliśmy jakieś 30 minut, po czym zmęczona pożegnałam się z Schurrle.Wyłączyłam laptopa, pogasiłam światła i poszłam na górę. Wzięłam prysznic, poszłam do pokoju ... Zaczęłam wspominać jak to wszystko się zaczęło... Śmierć cioci , pociąg, w którym poznałam Kevina, Dortmund, potem Mario i Monachium, zawsze zamieszania... Moje porwanie, Tanja, Marco... Życie to nie spacer...życie ze mną to nie spacer.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc.. Bloga kończę jednak na 37 rozdziałach ;)
No więc.. Bloga kończę jednak na 37 rozdziałach ;)
Sądzę, że tu wszystko się wyjaśniło i nie ma żadnych niedomówień :)
Biorąc pod uwagę Wasze komentarze zdecydowałam na Jonasa ;) Mało osób na niego komentowało, a przemyślałam i wymyśliłam, że to może Was zaskoczy :D
Oczywiście nie mam zamiaru kończyć z pisaniem dlatego założyłam nowego bloga, którego już piszę :D http://bonastolatkowietezmajauczucia.blogspot.com
No to niedługo epilog i heja...
Tak jeszcze nie oficjalnie (bo pod epilogiem dopiero) CHCĘ WAM BARDZO, ALE TO BARDZO PODZIĘKOWAĆ. .! ZA TO, ŻE BYLIŚCIE, JESTEŚCIE I MAM NADZIEJĘ BĘDZIECIE. ! <3
sobota, 1 lutego 2014
Rozdział 36
26 września 2013r.
Powoli robiło się jasno, gdyż dochodziła godzina szósta. Gdzieniegdzie można było dostrzec ludzi. A my siedzieliśmy w samochodzie i myśleliśmy co zrobić. Rozmawialiśmy jakiś czas, aż w końcu Kevin wszystko podsumował.
-Dobra, czyli idziemy. Ja pukam. Czekamy. Jeśli nikt nie otworzy to wejdziemy (Mario wie, gdzie Reus chowa zapasowe klucze). A jeśli otworzy... no logiczne, Marco nic nie jest, a komuś się nudziło.
Wymieniliśmy spojrzenia i wyszliśmy z samochodu zamykając go. Podeszliśmy do drzwi i brat zapukał. Raz, drugi, trzeci... nic. Zgodnie z planem Gotze wyjął z doniczki klucze i otworzył mieszkanie. By nie wzbudzać podejrzeń zaraz po wejściu do środka zamknęliśmy drzwi.
-Marco, jesteś.?! -krzyknął jego przyjaciel z reprezentacji
Odpowiedziała nam głucha cisza.
-Pójdę zajrzeć do jego sypialni - powiedział i ruszył ku schodom.
-Czekaj.! -krzyknął Kevin
W tym samym momencie poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Wyjęłam go i popatrzałam na kolegów.
-Marco dzwoni -powiedziałam z sarkazmem.
-Odbierz i daj na głośnik - doradził Grosskreutz.
Wszyscy usiedliśmy na kanapie w salonie. Odebrałam.
-Tak .? -spytałam
-Zapewniam wam, że Reus'ika w domciu nie ma. Straszne, nie sądzicie.?
-Gdzie on jest .?! -warknął Mario
-Hahaha. U mnie.? Spokojnie chłopcy i Aguśko, mam propozycję. I pozwólcie, że będę rozmawiał tylko z nią.
Spojrzałam na Kevina. Ten kiwnął głową.
-Jaką propozycję.? -spytałam
-Spotkajmy się dziś o 14 w restauracji ''Starslife'' przy parku.
-Nie można wcześniej .? -spytałam
-Nie.
-Może jednak. ? 13:00 .?
-Jedynie wchodzi w grę 15:01.
-Daruj sobie. Narazie. I tak... jeszcze jedno... Jeśli Marco coś się stanie...
-I tak jeszcze jedno... jeśli wezwiecie mundurowych to nogi wam z d*py powyrywam. Jasne.?! -mówił zdenerwowany
-Jasne -powiedziałam na odczepnego.
Rozmowa została zakończona., a my siedzieliśmy w ciszy przez jakąś niecałą minutę.
-Wiem .! -Kevin się poderwał i biegł do wyjścia -Musi tu być.! -krzyknął i wybiegł
Spojrzałam na Mario, on na mnie. Wzięłam telefon i wspólnie pobiegliśmy za piłkarzem BVB.
-O co chodzi .? -krzyknął Gotze do kumpla
-Musi tu być skoro wiedział, że wchodziliśmy do środka.
-Rozdzielmy się -podpowiedziałam.
-Okey. Jakby co krzyczcie - dziewiętnastka Borussii Dortmund poparła mój pomysł.
Pokiwaliśmy głowami i każdy poszedł w swoją stronę.
Marco został porwany. Nie wiadomo gdzie jest, co mu jest i jak długo będzie to trwało. A wszystko przez to, że wyszedł osamotniony, pod wpływem alkoholu z imprezy. Mógł wyluzować i posłuchać rady Jurgena...ale nie, bo po co.?
Chodziłem w te i wewte krzycząc za przyjacielem, lecz bez skutków.Ani bandziora, który mógł zdzwonić, ani Marco. Wciąż byliśmy w punkcie wyjścia.
Postanowiłem zadzwonić do Agi, następnie do Mario sprawdzić, czy napotkali jakiś ślad.
-Tak .? -odebrała
-I jak .?
-Bez zmian. Pustka. Zero. Nic.
-To tak jak u mnie. Miałaś kontakt z Mario .?
-Nie.
-Dobra, to ja zadzwonię.
-Okeey .
Rozłączyłem się i wybrałem numer Gotze'go.
-I jak .? -spytałem
-Nic.
-Aha. Tak jak u mnie i Agi. Kurde... a jeśli mu na serio coś się stało.?
-Ja mam co do tego inne podejrzenia.
-Jakie.? -zaciekawiło mnie to
-Nieważne... Pewnie niedługo sam się dowiesz. Ja bym na twoim miejscu się nie martwił.
Niezrozumiane to dla mnie było. Co on miał na myśli.? Czy Marco chce wypróbować przyjaciół, a może odzyskać Agnieszkę.?
-Mówisz bym się nie martwił, a sam przyjechałeś w środku nocy 500km.
-Ale teraz tak sobie myślę.. ah nieważne -westchnął.
-Okey. To spotkajmy się pod domem Marco za 10 minut.
-Dobra. Napiszę do Agi.
Rozłączyliśmy się.
Nie wiedziałem już co myśleć. Może Reus rzeczywiście chce nas tylko wypróbować. No ale zostawało kilka innych, podejrzanych elementów. Postanowiłem, że zostawię sprawę tak jak jest i niech się dzieje co chce.
Nic ciekawego nie znalazłam, dlatego wróciłam do samochodu. Nie musiałam długo czekać na przyjaciół. Wszyscy wsiedli do samochodu.
-Nic -powiedział Mario.
-Nic -odparł Kevin.
-Witam w klubie - oznajmiłam.
-To gdzie teraz.? -zapytał Gotze
-Do Dagi i czekamy aż nadejdzie godzina 14- zaproponował Grosskreutz.
Tak też zrobiliśmy. Odpaliłam auto i pojechaliśmy prosto do domu przyjaciółki. Była nieco zdziwiona naszą zbiorową obecnością przed siódmą rano, ale nie było tak źle...
Siedzieliśmy u Dagi mówiąc o wszystkim i o niczym. W końcu powiedziała, że Hofmann napewno by się ucieszył na mój widok, więc zadzwoniliśmy po niego. Ten wpadł do Malickiej z chochelką w dłoni
ponieważ nie widział do końca co jest grane, a na naczynie miało służyć jako broń. Przynajmniej atmosfera się rozluźniła.
-Może już jedźmy .? -zaproponował brat
-Jeszcze nawet trzynastej nie ma -upomniał Gotze.
-Obmyślimy plan.
-A czy ja przypadkiem nie miałam być tam sama.? -wtrąciłam
-Pójdziesz... To znaczy... Zrobimy tak. Pojedziemy do parku naprzeciwko restauracji. Jest świetny widok na ten lokal, więc szybko określimy kto jest sprawcą zamieszania i czy jest to jedna osoba, czy też kilka - odparł chłopak przyjaciółki.
-Więc jedźmy -powiedziałam.
Była nas akurat piątka, więc w sam raz by zmieścić się w samochodzie. W końcu dojechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy z Mercedesa, po czym stanęliśmy na jednej z alejek parku. Czekaliśmy wpatrując się w Starslife. Mijały minuty aż w końcu ujrzeliśmy dwóch podejrzanych mężczyzn. Jeden o ciemnej karnacji, drugi normalnej. Obydwoje mieli kaptury i rozglądali się dookoła.
Jednak gdy ten niższy popatrzał w stronę parku szczęka mi opadła.
-Marco.! -powiedzieliśmy chórem
Nawet nie wiem kiedy stałam przed nim.
- Ty idioto.!Jak mogłeś.?! Martwiłam się. Wszyscy się martwiliśmy.! -krzyczałam patrząc mu w oczy -Nienawidzę cię.! Narażam moją pracę, przyjeżdżam tu... Tylko po to by zobaczyć jak kłamiesz .! Nienawidzę cię.! Rozu.. -nie dał mi dokończyć, gdyż pocałował mnie.
-Gdybyś mnie nie kochała nie było by cię tu -szepnął i przytulił mocno.
-Dlaczego to zrobiłeś.?
-Chciałem sprawdzić czy jeszcze mnie kochasz.
-Kocham, ale nie potrafię ci wybaczyć...
-Każdy zasługuję na drugą szansę.
I co ja mu miałam powiedzieć .? Nie tak łatwo wybaczyć zdradę...ani wytrzymać bez bliskości osoby, którą się kocha. To wszystko jest takie trudne.
Ta... to się nazywa zryta bania. Tak na pewno nie mogło być, choć nadzieja umiera ostatnia.
No więc ...zakapturzeni mężczyźni porozglądali się uważnie wokół i zajęli jeden ze stolików na zewnątrz lokalu. Długo prowadzili dyskusję. Z ich gestów można było dostrzec, że się kłócili. Ten drobniejszy wstał, zakrył twarz dłońmi i krzyknął coś do kolegi, po czym odszedł za lokal.
-Dochodzi czternasta -oznajmił Jonas wciąż trzymając chochelkę w dłoni.
-Mam plan -oznajmił Kevin. -Pójdźmy za tym drugim kolesiem. Tylko tak dyskretnie.
-Ja z tobą -oznajmił Hofmann.
-Dobra. A ja idę na spotkanie -rzekłam.
-Haha.. wy mnie dołujecie -śmiał się Mario.-Serio.
-Ale dlaczego.? -spytała Daga ten jednak westchnął tylko ciężko i spojrzał przed siebie
No nic nie pozostało jak działać z planem i iść. Rozdzieliłam się z chłopakami i wyruszyłam do restauracji. Gdy byłam blisko budynku umięśniony nieznajomy kiwnął do mnie głową na znak bym usiadła przy jego stole. Tak też zrobiłam.
-Więc czego chcesz.? -spytałam
-Ja.? To ty chcesz... Marco.
-Tylko z niewiadomych mi przyczyn nie chcesz go zwrócić.
Wziął łyk wody z lodem i przyglądnął mi się uważnie.
Tak jak postanowiliśmy ja z Hofmann'em poszedłem za jednym z podejrzanych, a Agnieszka na spotkanie. By nie wzbudzać podejrzeń dziewczyna poszła innym przejściem dla pieszych niż my. Wszystko szło dobrze... weszliśmy na chodnik i niezauważeni dostaliśmy się za restaurację. Tam przy ścianie siedział zakapturzony facet. Postanowiłem odezwać się pod byle pretekstem.
-Przepraszam, wiesz gdzie jest Signal Iduna Park .? -spytałem
Przerażony wstał i odruchowo zdjął kaptur. Nie wierzyłem własnym oczom.
-Co ty do cholery czynisz.?! -rzuciłem się na Reus'a -Aga się martwi a ty co.?!
-Kevin, spokojnie -rozdzielił nas Jonas. -Chyba, że chcesz bym użył tej o to chochli -pomachał mi przed oczami metalem.
-Przestań z tą chochelką .!
-O co chodzi .? -nie rozumiał Marco
-O co chodzi.?! -wkurzyłem się
-Kevin.! Zamknij się.! Ja mu opowiem -młody zawodnik BVB miał wszystko pod kontrolą. -Chodzi o to, iż Mario Gotze wraz z Agnieszką, twoją byłą, przyjechali w środku nocy z Monachium, aż tutaj po to by cię uratować , kiedy ty wcale tego nie potrzebujesz -wyjaśnił.
-Mam dwa pytania. Co ma do tego chochla i ...Mario z Agą żyją .? Obydwoje.?
-No to o -znów podniósł przedmiot- do obrony własnej i nie tylko...też do nalewania zupy , czy coś. A co do nich... No też się zdziwiłem.
-Przestańcie.! Marco, w tej chwili idź tam i wszystko wyjaśnij .! -rozkazałem
Nie mogłem pozwolić na takie cierpienie przyjaciółki. Zranił ją raz, po takim numerze na pewno tego nie wybaczy. Już na 100%.
-Nie, nie mogę. Roman ma podsłuch możemy się dowiedzieć co czuje do mnie Aga i czy jej zależy.
-Jaki Roman .? -spytał Hofmann
-Neustädter
-Kolegujesz się z Die Knappen 'em .?!(Die Knappen -Górnicy, przydomek Schalke04).
Ja o tym wiedziałem, że klubowa 11 ma przyjaciela w Gelsenkirchen lecz 21-latek najwidoczniej nie.
-Tak, koleguję. Możemy już słuchać.?
Usiedliśmy na ziemi i wszyscy słuchaliśmy całego dialogu przyjaciółki z piłkarzem.
-Zwrócę pod jednym warunkiem -usłyszeliśmy zachrypnięty głos.
-Jakim .? -odparła złośliwie
-Mam dla ciebie misję.
-Słucham.
Siedziałam naprzeciw mężczyzny i patrzyliśmy sobie w oczy nienawistnie. Wymieniane między nami zdania były szybkie i wypowiadane bez emocji.
W pewnej chwili facet postawił ultimatum -Ja wykonam ''misję'', on wypuści Marco. Przemyślałam wszystko, po czym zachowując ostrożność w słowach i czynach zabrałam głos.
-Z czym to się wiąże .? -spytałam
-Masz mi uświadomić dlaczego mam go nie zabić. Przecież bym mógł żyć jak w raju... zażądać okupu , mieć frajdę z zabicia, zostać sławny...A ty chcesz mi to odebrać. Uświadom dlaczego.
-Jak mam to zrobić .?
-Pójdziesz do lokalu. Przy barze jest młoda brunetka, która poprosisz o klucz do toalety. Tam na parapecie, w doniczce jest kluczyk do samochodu. Weźmiesz go i pojedziesz niebieskim Lamborghini do mieszkania Reus'a, zapewne wiesz gdzie chowa klucz od domu. Poszukasz tam swojej rzeczy.
Ostatnie słowa były dla mnie nie zrozumiałe. Porywacz jakby wyczytał to z moich zmarszczonych brwi, gdyż kontynuował.
-Kiedyś nocowałaś u niego. Zostawiłaś tam koszulkę, pomyśl gdzie mógł ją schować i przywieź.
-Ale jak to ma się do tego wszystkiego .?
-Jeśli ma dla kogo żyć, to żyć będzie.
-Nadal nie rozumiem skąd ja mam wiedzieć gdzie schował moją koszulkę.
To wszystko wydawało mi się bez sensu.
-Powinnaś znać go na tyle by wiedzieć. Ruszaj, masz godzinę.
Rzuciłam krótkie spojrzenie na park i wstałam od stołu. Szybkim tempem weszłam do restauracji. Przy ladzie zauważyłam młodą kobietę.
-Przepraszam, czy mogę do toalety .? -zaczepiłam ją
-Oczywiście, proszę klucz.
Pośpiesznie udałam się do łazienki. Otworzyłam drzwi, po czym zamknęłam je na zamek. Podeszłam do okna gdzie stał storczyk. Rzucał się w oczy kluczyk od samochodu. Chwyciłam go i wyszłam z toalety. Następnie oddałam klucz od toalety miłej pani.
-Do widzenia -rzekła.
-Do widzenia.
Truchtem opuściłam Starslife, potem biegnąc szybko na parking szukałam Lamborgini...a gdyż już go ujrzałam ... WOW. Nie mogłam za bardzo się tym cieszyć... Liczył się czas, tempo, jak szybko to zrobię.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Siema :D W końcu mamy rozdział :)
Od razu zaznaczam, że zbliżamy się do końca :P będzie 40 rozdziałów + epilog i podziękowania :)
Jeszcze nie wiem jak to do końca rozegram... a Wy jak byście chcieli .? Aga ma być z Marco .? A może Jonasem .? O.o A co jeśli jest coś między nią, a Mario .?a gdyby tak... pamiętacie jej przeżycia z Matsem .? ^^
No wybór należy w 60% do Was :)
Czekam na komentarze ;*
KOCHAM WAS<3<3<3
Powoli robiło się jasno, gdyż dochodziła godzina szósta. Gdzieniegdzie można było dostrzec ludzi. A my siedzieliśmy w samochodzie i myśleliśmy co zrobić. Rozmawialiśmy jakiś czas, aż w końcu Kevin wszystko podsumował.
-Dobra, czyli idziemy. Ja pukam. Czekamy. Jeśli nikt nie otworzy to wejdziemy (Mario wie, gdzie Reus chowa zapasowe klucze). A jeśli otworzy... no logiczne, Marco nic nie jest, a komuś się nudziło.
Wymieniliśmy spojrzenia i wyszliśmy z samochodu zamykając go. Podeszliśmy do drzwi i brat zapukał. Raz, drugi, trzeci... nic. Zgodnie z planem Gotze wyjął z doniczki klucze i otworzył mieszkanie. By nie wzbudzać podejrzeń zaraz po wejściu do środka zamknęliśmy drzwi.
-Marco, jesteś.?! -krzyknął jego przyjaciel z reprezentacji
Odpowiedziała nam głucha cisza.
-Pójdę zajrzeć do jego sypialni - powiedział i ruszył ku schodom.
-Czekaj.! -krzyknął Kevin
W tym samym momencie poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Wyjęłam go i popatrzałam na kolegów.
-Marco dzwoni -powiedziałam z sarkazmem.
-Odbierz i daj na głośnik - doradził Grosskreutz.
Wszyscy usiedliśmy na kanapie w salonie. Odebrałam.
-Tak .? -spytałam
-Zapewniam wam, że Reus'ika w domciu nie ma. Straszne, nie sądzicie.?
-Gdzie on jest .?! -warknął Mario
-Hahaha. U mnie.? Spokojnie chłopcy i Aguśko, mam propozycję. I pozwólcie, że będę rozmawiał tylko z nią.
Spojrzałam na Kevina. Ten kiwnął głową.
-Jaką propozycję.? -spytałam
-Spotkajmy się dziś o 14 w restauracji ''Starslife'' przy parku.
-Nie można wcześniej .? -spytałam
-Nie.
-Może jednak. ? 13:00 .?
-Jedynie wchodzi w grę 15:01.
-Daruj sobie. Narazie. I tak... jeszcze jedno... Jeśli Marco coś się stanie...
-I tak jeszcze jedno... jeśli wezwiecie mundurowych to nogi wam z d*py powyrywam. Jasne.?! -mówił zdenerwowany
-Jasne -powiedziałam na odczepnego.
Rozmowa została zakończona., a my siedzieliśmy w ciszy przez jakąś niecałą minutę.
-Wiem .! -Kevin się poderwał i biegł do wyjścia -Musi tu być.! -krzyknął i wybiegł
Spojrzałam na Mario, on na mnie. Wzięłam telefon i wspólnie pobiegliśmy za piłkarzem BVB.
-O co chodzi .? -krzyknął Gotze do kumpla
-Musi tu być skoro wiedział, że wchodziliśmy do środka.
-Rozdzielmy się -podpowiedziałam.
-Okey. Jakby co krzyczcie - dziewiętnastka Borussii Dortmund poparła mój pomysł.
Pokiwaliśmy głowami i każdy poszedł w swoją stronę.
##############################
26 września 2013r. (oczami Kevina) Marco został porwany. Nie wiadomo gdzie jest, co mu jest i jak długo będzie to trwało. A wszystko przez to, że wyszedł osamotniony, pod wpływem alkoholu z imprezy. Mógł wyluzować i posłuchać rady Jurgena...ale nie, bo po co.?
Chodziłem w te i wewte krzycząc za przyjacielem, lecz bez skutków.Ani bandziora, który mógł zdzwonić, ani Marco. Wciąż byliśmy w punkcie wyjścia.
Postanowiłem zadzwonić do Agi, następnie do Mario sprawdzić, czy napotkali jakiś ślad.
-Tak .? -odebrała
-I jak .?
-Bez zmian. Pustka. Zero. Nic.
-To tak jak u mnie. Miałaś kontakt z Mario .?
-Nie.
-Dobra, to ja zadzwonię.
-Okeey .
Rozłączyłem się i wybrałem numer Gotze'go.
-I jak .? -spytałem
-Nic.
-Aha. Tak jak u mnie i Agi. Kurde... a jeśli mu na serio coś się stało.?
-Ja mam co do tego inne podejrzenia.
-Jakie.? -zaciekawiło mnie to
-Nieważne... Pewnie niedługo sam się dowiesz. Ja bym na twoim miejscu się nie martwił.
Niezrozumiane to dla mnie było. Co on miał na myśli.? Czy Marco chce wypróbować przyjaciół, a może odzyskać Agnieszkę.?
-Mówisz bym się nie martwił, a sam przyjechałeś w środku nocy 500km.
-Ale teraz tak sobie myślę.. ah nieważne -westchnął.
-Okey. To spotkajmy się pod domem Marco za 10 minut.
-Dobra. Napiszę do Agi.
Rozłączyliśmy się.
Nie wiedziałem już co myśleć. Może Reus rzeczywiście chce nas tylko wypróbować. No ale zostawało kilka innych, podejrzanych elementów. Postanowiłem, że zostawię sprawę tak jak jest i niech się dzieje co chce.
##############################
26 września 2013r. (oczami Agnieszki) Nic ciekawego nie znalazłam, dlatego wróciłam do samochodu. Nie musiałam długo czekać na przyjaciół. Wszyscy wsiedli do samochodu.
-Nic -powiedział Mario.
-Nic -odparł Kevin.
-Witam w klubie - oznajmiłam.
-To gdzie teraz.? -zapytał Gotze
-Do Dagi i czekamy aż nadejdzie godzina 14- zaproponował Grosskreutz.
Tak też zrobiliśmy. Odpaliłam auto i pojechaliśmy prosto do domu przyjaciółki. Była nieco zdziwiona naszą zbiorową obecnością przed siódmą rano, ale nie było tak źle...
##############################
Godzina 12:30Siedzieliśmy u Dagi mówiąc o wszystkim i o niczym. W końcu powiedziała, że Hofmann napewno by się ucieszył na mój widok, więc zadzwoniliśmy po niego. Ten wpadł do Malickiej z chochelką w dłoni
ponieważ nie widział do końca co jest grane, a na naczynie miało służyć jako broń. Przynajmniej atmosfera się rozluźniła.
-Może już jedźmy .? -zaproponował brat
-Jeszcze nawet trzynastej nie ma -upomniał Gotze.
-Obmyślimy plan.
-A czy ja przypadkiem nie miałam być tam sama.? -wtrąciłam
-Pójdziesz... To znaczy... Zrobimy tak. Pojedziemy do parku naprzeciwko restauracji. Jest świetny widok na ten lokal, więc szybko określimy kto jest sprawcą zamieszania i czy jest to jedna osoba, czy też kilka - odparł chłopak przyjaciółki.
-Więc jedźmy -powiedziałam.
Była nas akurat piątka, więc w sam raz by zmieścić się w samochodzie. W końcu dojechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy z Mercedesa, po czym stanęliśmy na jednej z alejek parku. Czekaliśmy wpatrując się w Starslife. Mijały minuty aż w końcu ujrzeliśmy dwóch podejrzanych mężczyzn. Jeden o ciemnej karnacji, drugi normalnej. Obydwoje mieli kaptury i rozglądali się dookoła.
Ta... to się nazywa zryta bania. Tak na pewno nie mogło być, choć nadzieja umiera ostatnia.
No więc ...zakapturzeni mężczyźni porozglądali się uważnie wokół i zajęli jeden ze stolików na zewnątrz lokalu. Długo prowadzili dyskusję. Z ich gestów można było dostrzec, że się kłócili. Ten drobniejszy wstał, zakrył twarz dłońmi i krzyknął coś do kolegi, po czym odszedł za lokal.
-Dochodzi czternasta -oznajmił Jonas wciąż trzymając chochelkę w dłoni.
-Mam plan -oznajmił Kevin. -Pójdźmy za tym drugim kolesiem. Tylko tak dyskretnie.
-Ja z tobą -oznajmił Hofmann.
-Dobra. A ja idę na spotkanie -rzekłam.
-Haha.. wy mnie dołujecie -śmiał się Mario.-Serio.
-Ale dlaczego.? -spytała Daga ten jednak westchnął tylko ciężko i spojrzał przed siebie
No nic nie pozostało jak działać z planem i iść. Rozdzieliłam się z chłopakami i wyruszyłam do restauracji. Gdy byłam blisko budynku umięśniony nieznajomy kiwnął do mnie głową na znak bym usiadła przy jego stole. Tak też zrobiłam.
-Więc czego chcesz.? -spytałam
-Ja.? To ty chcesz... Marco.
-Tylko z niewiadomych mi przyczyn nie chcesz go zwrócić.
Wziął łyk wody z lodem i przyglądnął mi się uważnie.
##############################
Ten sam czas (oczami Kevina) Tak jak postanowiliśmy ja z Hofmann'em poszedłem za jednym z podejrzanych, a Agnieszka na spotkanie. By nie wzbudzać podejrzeń dziewczyna poszła innym przejściem dla pieszych niż my. Wszystko szło dobrze... weszliśmy na chodnik i niezauważeni dostaliśmy się za restaurację. Tam przy ścianie siedział zakapturzony facet. Postanowiłem odezwać się pod byle pretekstem.
-Przepraszam, wiesz gdzie jest Signal Iduna Park .? -spytałem
Przerażony wstał i odruchowo zdjął kaptur. Nie wierzyłem własnym oczom.
-Co ty do cholery czynisz.?! -rzuciłem się na Reus'a -Aga się martwi a ty co.?!
-Kevin, spokojnie -rozdzielił nas Jonas. -Chyba, że chcesz bym użył tej o to chochli -pomachał mi przed oczami metalem.
-Przestań z tą chochelką .!
-O co chodzi .? -nie rozumiał Marco
-O co chodzi.?! -wkurzyłem się
-Kevin.! Zamknij się.! Ja mu opowiem -młody zawodnik BVB miał wszystko pod kontrolą. -Chodzi o to, iż Mario Gotze wraz z Agnieszką, twoją byłą, przyjechali w środku nocy z Monachium, aż tutaj po to by cię uratować , kiedy ty wcale tego nie potrzebujesz -wyjaśnił.
-Mam dwa pytania. Co ma do tego chochla i ...Mario z Agą żyją .? Obydwoje.?
-No to o -znów podniósł przedmiot- do obrony własnej i nie tylko...też do nalewania zupy , czy coś. A co do nich... No też się zdziwiłem.
-Przestańcie.! Marco, w tej chwili idź tam i wszystko wyjaśnij .! -rozkazałem
Nie mogłem pozwolić na takie cierpienie przyjaciółki. Zranił ją raz, po takim numerze na pewno tego nie wybaczy. Już na 100%.
-Nie, nie mogę. Roman ma podsłuch możemy się dowiedzieć co czuje do mnie Aga i czy jej zależy.
-Jaki Roman .? -spytał Hofmann
-Neustädter
-Kolegujesz się z Die Knappen 'em .?!(Die Knappen -Górnicy, przydomek Schalke04).
Ja o tym wiedziałem, że klubowa 11 ma przyjaciela w Gelsenkirchen lecz 21-latek najwidoczniej nie.
-Tak, koleguję. Możemy już słuchać.?
Usiedliśmy na ziemi i wszyscy słuchaliśmy całego dialogu przyjaciółki z piłkarzem.
-Zwrócę pod jednym warunkiem -usłyszeliśmy zachrypnięty głos.
-Jakim .? -odparła złośliwie
-Mam dla ciebie misję.
-Słucham.
##############################
Ten sam czas (oczami Agnieszki) Siedziałam naprzeciw mężczyzny i patrzyliśmy sobie w oczy nienawistnie. Wymieniane między nami zdania były szybkie i wypowiadane bez emocji.
W pewnej chwili facet postawił ultimatum -Ja wykonam ''misję'', on wypuści Marco. Przemyślałam wszystko, po czym zachowując ostrożność w słowach i czynach zabrałam głos.
-Z czym to się wiąże .? -spytałam
-Masz mi uświadomić dlaczego mam go nie zabić. Przecież bym mógł żyć jak w raju... zażądać okupu , mieć frajdę z zabicia, zostać sławny...A ty chcesz mi to odebrać. Uświadom dlaczego.
-Jak mam to zrobić .?
-Pójdziesz do lokalu. Przy barze jest młoda brunetka, która poprosisz o klucz do toalety. Tam na parapecie, w doniczce jest kluczyk do samochodu. Weźmiesz go i pojedziesz niebieskim Lamborghini do mieszkania Reus'a, zapewne wiesz gdzie chowa klucz od domu. Poszukasz tam swojej rzeczy.
Ostatnie słowa były dla mnie nie zrozumiałe. Porywacz jakby wyczytał to z moich zmarszczonych brwi, gdyż kontynuował.
-Kiedyś nocowałaś u niego. Zostawiłaś tam koszulkę, pomyśl gdzie mógł ją schować i przywieź.
-Ale jak to ma się do tego wszystkiego .?
-Jeśli ma dla kogo żyć, to żyć będzie.
-Nadal nie rozumiem skąd ja mam wiedzieć gdzie schował moją koszulkę.
To wszystko wydawało mi się bez sensu.
-Powinnaś znać go na tyle by wiedzieć. Ruszaj, masz godzinę.
Rzuciłam krótkie spojrzenie na park i wstałam od stołu. Szybkim tempem weszłam do restauracji. Przy ladzie zauważyłam młodą kobietę.
-Przepraszam, czy mogę do toalety .? -zaczepiłam ją
-Oczywiście, proszę klucz.
Pośpiesznie udałam się do łazienki. Otworzyłam drzwi, po czym zamknęłam je na zamek. Podeszłam do okna gdzie stał storczyk. Rzucał się w oczy kluczyk od samochodu. Chwyciłam go i wyszłam z toalety. Następnie oddałam klucz od toalety miłej pani.
-Do widzenia -rzekła.
-Do widzenia.
Truchtem opuściłam Starslife, potem biegnąc szybko na parking szukałam Lamborgini...a gdyż już go ujrzałam ... WOW. Nie mogłam za bardzo się tym cieszyć... Liczył się czas, tempo, jak szybko to zrobię.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Siema :D W końcu mamy rozdział :)
Od razu zaznaczam, że zbliżamy się do końca :P będzie 40 rozdziałów + epilog i podziękowania :)
Jeszcze nie wiem jak to do końca rozegram... a Wy jak byście chcieli .? Aga ma być z Marco .? A może Jonasem .? O.o A co jeśli jest coś między nią, a Mario .?a gdyby tak... pamiętacie jej przeżycia z Matsem .? ^^
No wybór należy w 60% do Was :)
Czekam na komentarze ;*
KOCHAM WAS<3<3<3
środa, 15 stycznia 2014
Rozdział 35
Rozdział powstał przy współpracy z siostrą ;)) Dzięki ;*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przebudziłam się i przekręciłam na drugi bok. Włożyłam rękę pod poduszkę, przykryłam szczelnie kołdrą i usiłowałam spać dalej. Lecz jednak chciałam zobaczyć, która godzina. Otworzyłam oczy i mało zawału nie dostałam.
-Czyś ty zwariował .?! -walnęłam Mario swoją poduszką
Na drugiej części mojego łóżka leżał nie kto inny jak Gotze.
-Właśnie miałem cię budzić... Tak sobie myślę...-nie dałam mu dokończyć.
-Że powinieneś dać mi spokój.
-Nie... że może powinniśmy pojechać do Dortmundu.
Chwilkę pomyślałam. Jak dziś nie stawię się w Bayern'ie, to mogę zapomnieć by zostać fotografem tutejszego klubu, ale czy praca jest ważniejsza od Marco .? Nie... raczej nie.
-Okey -powiedziałam.
-Serio.?
-No tak , serio.
-Wiesz, że zależy nam na czasie .?
Szybko obydwoje wstaliśmy z łóżka. Kolega pobiegł do swojego pokoju, a ja zostałam w moim i wyjęłam pierwsze, lepsze ubrania, po czym włożyłam na siebie. Wybiegłam z pokoju.
-Przypadek .? -zapytałam gdy zobaczyłam, że Mario ubrał się w tym samym czasie co ja
-Nie sądzę -odparł.
Wymieniliśmy spojrzenia i pobiegliśmy do łazienek. Umyłam zęby, uczesałam kitkę i to było na tyle. Nie malowałam się, nie prostowałam włosów (chyba, że na jakąś szczególną okazję), więc w toalecie spędzałam mało czasu. Gdy wyszłam z pomieszczenia na korytarzu stał już gotowy piłkarz.
-Coś za dużo czasu tam spędziłaś -spojrzał na zegarek, który miał na ręku.
-Ty się nie czeszesz - uśmiechnęłam się.
Odwzajemnij uśmiech.
-Dobra, jedziemy. Nim szybciej dojedziemy, tym lepiej.
-Racja - odparłam i zbiegłam ze schodów, a on za mną.
Szybko znaleźliśmy się przy drzwiach wyjściowych. Założyliśmy buty i kurtki. Gotze przekręcił zamek i wyjął z kieszeni klucze od domu i auta.
-Panie przodem -wskazał ręką wyjście.
-Dawaj, idź bo nie mamy czasu -poganiałam go.
-Nie.
-Boshe ... Typowy chłopak - parsknęłam i poszłam.
-Hue hue...
Chwilę później byliśmy już w garażu. Po krótkiej dywagacji nad tym kto ma prowadzić wsiedliśmy do samochodu. Zanim mieliśmy zamiar wyruszyć w drogę Mario zadzwonił do Bayern'u, by wziąć urlop na żądanie. Klub nie miał nic innego do roboty jak zrozumienie prośby piłkarza.
Próbował raz, drugi, trzeci ...
-No kur*a .! -walnął w kierownice
-Nie no bosko...
Spróbował ponownie i nic. Nie można było odpalić Mercedesa.
-I co robimy .? -spytał
-Jest jakiś samolot do Dortmundu .?
-Jakby był to byśmy nim lecieli.
-Więc masz jakiś plan .?
-Zadzwonię do Toniego, może on pożyczy auto...
Przewróciłam oczami. Kumpel chyba nie chciał bym podsłuchiwała jego rozmowę, więc wyszedł z samochodu. Postanowiłam spróbować szczęścia i przesiadłam się za kierownicę. No w końcu nadzieja matką głupich, ale każda mama kocha swoje dzieci... Odpaliłam samochód. W lusterku zobaczyłam zdziwioną twarz Bawarczyka. Wsiadł do samochodu.
-Wiesz... z jednej strony fajnie, że odpaliłaś bo Toni nie odbierał, a z drugiej strony ...foch.!
-Nie fochaj, jak panienka, tylko jedź.
I tak też się stało. Niedługo potem jechaliśmy już prosto na Dortmund, lecz Mario wciąż udawał obrażonego.
-Znasz drogę .? -spytałam
Zawsze mogłam mu włączyć nawigację z telefonu... On jednak nic nie odpowiedział.
-Dobrze. To foch -postanowiłam grać jak on.
Pół godziny minęło,a my dalej bez słowa. Krępowała mnie ta cisza. Gdyby nie ta niemiecka muzyka dobiegająca z radia to już bym chyba oszalała. Ale i tak miałam dosyć tego ''spechania''. Pomyślałam, że Mario na pewno ma słuchawki od telefonu w skrytce. Tak też było. Modliłam się w duchu bym jakieś znalazła i by pasowały. Szperając w schowku (a było tam dużo różnych rzeczy) dostrzegłam, że kierowca kątem oka na mnie spogląda, jednak nie przełamał się i nic nie powiedział na co, szczerze mówiąc, liczyłam. Znalazłam to czego szukałam i ... o dziwo do mojej komórki jak znalazł. Pewnie dużo telefonów posiadał już Mario, więc możliwe iż miał podobny do mojego. Po chwili tonęłam już w piosence LemON'a - Nice. Przy okazji spojrzałam na zegarek... Ta była 3:09. Czyli nie spałam nawet godziny. Nie chciało mi się spać, jeszcze, więc postanowiłam wejść w Internet i zobaczyć jak długo będziemy jechali do Marco. Mało mi oczy nie wyszły... ok. 3 godzin jazdy.! Westchnęłam i weszłam na ten sam czat co ostatnio. Obiecałam sobie, że więcej tam nie zawitam, ale co miałam robić jak mi się nudziło .? Nie wiem dlaczego weszłam na Bawarię.
Pokręciłam głową i wyszłam z Internetu nadal słuchając polskich piosenek. Mario zjechał do stacji benzynowej. Wysiadł, zatankował, zapłacił i wrócił do auta. Mieliśmy za sobą dopiero godzinę jazdy. Postanowiłam, że jednak resztę drogi prześpię, lecz Gotze nagle zaczął do mnie mówić.Wyjęłam słuchawki z uszu i poprosiłam, by powiedział jeszcze raz.
-Myślałem, by pojechać najpierw do Kevina, potem do Dagi. Tam cię zostawimy, a my pojedziemy do domu Marco.
-Mowy nie ma.! Też jadę -oburzyłam się.
-Nie wiem , czy to dobry pomysł. A jak tam kogoś zastaniemy .?
-Że niby nie zachowam się odpowiednio w takiej sytuacji .?!
-Ty to powiedziałaś...
-Mario serio .? Serio tak myślisz.?
Spojrzał na mnie z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.
-Ha-ha-ha. Jadę i kropka.
-Nie.!
-Tak.!
-To wysiądę z samochodu i będziesz miał mnie na sumieniu.
-Nie zrobisz tego -zaśmiał się.
-A zakład .?
Chwyciłam za klamkę, a Gotze gwałtownie zahamował.Całe szczęście, że nikt za nami nie jechał.
-Czy zawsze jesteś taka uparta.? -zapytał
-Tylko gdy chodzi o ciebie.
Posłał mi krótkie, zabójcze spojrzenie i skupił się na drodze, a ja w spokoju mogłam spać jakieś niecałe dwie godziny...
Obudziłam się i ku mojemu zdziwieniu byłam sama w aucie , rozejrzałam się dookoła i ... stwierdziłam , że znowu jesteśmy na stacji benzynowej . Spojrzałam na zegarek 4.23 . Spałam tylko kilkanaście minut , a czułam się w pełni wypoczęta . Byłam ciekawa gdzie jest Mario .
-Są . - powiedziałam do siebie stwierdzając , ze Gotze zostawił kluczyki w stacyjce
Wyszłam więc i zamknęłam auto . Postanowiłam wejść do sklepu i się rozejrzeć .
-Dzień dobry . - przywitałam się wchodząc do środka .
-Witam , w czymś pomóc .? - spytał sprzedawca
-Tak , po proszę herbatę i kawę .
-Dobrze .
-Już wstałaś .? - usłyszałam głos piłkarza
-Jak widać . - uśmiechnęłam się ironicznie .
-Pani kawa i herbata . - powiedział pracownik stacji podając mi napoje
-Dziękuję.
Wyszliśmy na zewnątrz kierując się do Mercedesa
-Wydaje mi się czy mnie szukałaś ? - zapytał ponownie .
-Ja ? No coś ty . Przyszłam po coś do picia , zobacz jaka jestem kochana kupiłam też tobie . - odparłam
-Dziękuję , też coś mam dla ciebie .
-Tak ? - zdziwiłam się
-Tak . Jak wejdziesz do auta między siedzeniami jest schowek . - odparł
Po jego słowach otworzyłam samochód i wsiedliśmy do środka . Oczywiście zajęłam miejsce pasażera . Przez chwile panowała cisza , a my tylko wymieniliśmy kilka spojrzeń . Zżerała mnie ciekawość . Więc otworzyłam schowek . Spojrzałam do środka , a tam ... TO .Wpatrywałam się przez chwilę , gdy poczułam , że łzy napływają mi do oczu odwróciłam się w drugą stronę .
-Świnia jesteś . - odparłam
-Dlaczego ? -spytał
-To nie jest śmieszne . Wiesz dobrze co sądzę o ... nich .
-Jejku , wzięłaś nie to co miałaś wziąć . - uśmiechnął się i podał mi drugą kartę
Wzięłam ją do ręki i uśmiechnęłam się . Pamiętam Mario u nas w BVB , zawsze radosny u boku przyjaciół . Brakuje go . Nie tylko mi , ale wszystkim . Bez niego Borussia nie jest już tą samą Borussią . Mam mu to za złe chyba jak 99% kibiców , ale staram się to jakoś zaakceptować . Fakt idzie mi to opornie , ale mam nadzieję , że w końcu się uda .
-Dziękuję . - szepnęłam
-Nie ma za co . Mam ich jeszcze kilka ... znaczy może nawet trochę więcej , więc .
-Ale powiem ci jedno , na tej ... karcie ( machnęłam karta "bawarską" ) masz ładniejsze zdjęcie .
-Mówisz serio czy się nabijasz .? - spytał próbując odczytać moje intencje
-Serio , ale na żółtej jesteś szczęśliwszy . - zauważyłam
Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął i ruszył w dalszą drogę .
Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów . Widać było zmęczenie na twarzy Mario .
-Ej , wszystko okey ? - spytałam
-Tak . - ziewnął
-Właśnie widzę . Ile jeszcze zostało do Dortmundu .?
-Yyy .. dokładnie 101 km . - odparł przecierając oczy .
-Zjedź na pobocze zmienimy się , a ty chociaż kilka minut się prześpisz . - zaproponowałam , a raczej zażądałam
-Dam radę .
-Nie ! Zjeżdżaj .!
-Dobra, już dobra .
Mimo kawy zmęczenie dawało się mu we znaki . Z resztą się nie dziwię . 500 km to nie mało .
-Tylko ostrożnie . - poprosił
-Spokojnie .
-Wiesz mam prośbę .
-To słucham . - odpowiedziałam włączając się do ruchu
-Moglibyśmy się pogodzić .? Już nie mam siły na dalszą "walkę" .
-Przyznajesz się do porażki ? - spytałam spoglądając na niego
-Do remisu . Wiesz to jeden z najtrudniejszym spotkań jakie rozegrałem . - zaśmiał się
-Dobrze , postaram się być milsza , ale ty też musisz .
-Okey , a teraz jedź tak żebyśmy oboje przeżyli . - uśmiechnął się i usadowił wygodnie .
Przez pierwsze minuty jazdy Mario uważnie przyglądał się moim poczynaniom na drodze. Spoglądał na moje nogi, dłonie, czy patrzę w lusterka...
-Przestań już -upomniałam go, gdy to wszystko mnie zaczynało denerwować.
-Okey, okey... Tylko nas nie zabij -ponowił prośbę.
-Zrobię co w mojej mocy -puściłam mu oczko.
-Patrz na drogę .!
-Przecież patrzę, ale ty jesteś takim ciachem, że nie sposób się skupić...
-Wybacz. Może usiądę z tyłu .?
-Nie ma zjazdu. Dobra, serio, śpij już.
Gotze oparł głowę o swój zagłówek i niedługo potem już spał, a ja mogłam spokojnie kontynuować jazdę. Spokojnie, troszkę szybciej, ale okey... Jechało mi się po prostu bosko. Samochód był rewelacyjny i wprost stworzony dla mnie. No... mogłam pomarzyć, dlaczego nie .? Nagle usłyszałam w radiu jedną z moich ulubionych piosenek. Chciałam dać głośniej, lecz skoro Gotze spał, a skończyliśmy ''mecz'' to nie mogłam. Zaczęłam więc cicho podśpiewywać i wytrwałam. Reszta drogi minęła podobnie. Coś śpiewałam i tak czasem sobie sama do siebie gadałam jakieś bzdury, grunt , że nie byłam śpiąca. W końcu zobaczyłam tabliczkę z napisem DORTMUND. Nie znałam tego miasta dokładnie, ale po znakach dałam radę dojechać do domu Grosskreutz'a. Zaparkowałam pod jego domem i zgasiłam samochód.
-Mario -szepnęłam.
Nic to nie dało. Piłkarz wciąż był pogrążony w śnie.
-Ey... ciacho wstawaj -powiedziałam nieco głośniej.
Ten jednak nadal nie reagował. Nie chciałam wyrywać go z objęć Morfeusza, więc wysiadłam z samochodu najciszej jak się dało i zamknęłam go . Zapukałam po cichu do domu Kevina. Nikt nie otwierał, więc wyciągnęłam telefon, zadzwoniłam i poprosiłam by otworzył mi drzwi. Tak też się stało.
-Aga.! -przytulił mnie
-Ci...nie krzycz. W samochodzie śpi Mario -poinformowałam obejmując go.
-Okey... to wejdź obgadamy wszystko.
Weszliśmy i opowiedziałam mu co planowałam z piłkarzem Bayern'u.
-Dobra. Nie ma problemu. To ja idę się ogarnąć, za pięć minut jestem- powiedział i poszedł na górę.
Kończyłam pić herbatę, gdy poczułam wibracje telefonu. Nie patrzyłam nawet kto dzwoni tylko po prostu odebrałam.
-Halo .?
-Możesz mi wyjaśnić, dlaczego zamknęłaś mnie w samochodzie.? -spytał Mario
-Bo tak słodko spałeś.
-Ale to nie powód, by zamykać mnie w aucie -udawał zrozpaczonego.
-Biegnę ci na ratunek.
-Czekam... Ale czy to nie mężczyzna powinien być bohaterem .? -zamyślił się
-My jesteśmy inni- zaśmiałam się.
-My jesteśmy .? -ponownie filozofował
-Haha... ogarnij, już idę...
Wyniosłam szklankę do kuchni i schowałam telefon.
-Idę już do auta .! -krzyknęłam Kevinowi
-Okey .! -usłyszałam i wyszłam
Ruszyłam ku samochodowi. Ujrzałam twarz kolegi przyklejoną do szyby. Zaczęłam się śmiać i nacisnęłam guzik na kluczyku tym samym otwierając wóz.
-Myślałem , że się uduszę -teatralnie wziął głęboki wdech otwierając drzwi. -Gdzie Kevin .?
-Już idzie... -powiedziałam i siadłam za kierownicę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, że już dwa tygodnie minęły zanim dodałam..Miałam napisany rozdział i chciałam dodać w niedzielę, lecz po małej dyskusji z siostrą doszłam do wniosku, że jest tragiczny, więc usunęłam i napisałyśmy nowy ;)
Hm... to pytanka ;)
1. Czy Tanją z Monachium odegra w blogu jeszcze jakąś rolę.?
2. Z kim Agnieszka pisała na czacie .? O.o
3. Czy Marco będzie w domu .?
4. Jak będą wyglądały realacje Mario i Agnieszki ...
5. Czy Majewska dostanie pracę w Bayern'ie .?
6. Ile rozdziałów byście jeszcze chcieli .? O.o
Co do ostatniego... to zależy od Was. Ja planuję zakończyć no ... niedługo. Może 50 rozdziałów, może trochę mniej... Byłabym wdzięczna gdybyście doradzili ;)
Pozdrawiamy i dziękuję za tak dużo komentarzy ;*
Właśnie ... POBILIŚCIE REKORD MOICH KOMENTÓW AŻ 12 .!!! <3<3 DZIĘĘĘĘKUJĘĘĘĘĘ <3 ;*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przebudziłam się i przekręciłam na drugi bok. Włożyłam rękę pod poduszkę, przykryłam szczelnie kołdrą i usiłowałam spać dalej. Lecz jednak chciałam zobaczyć, która godzina. Otworzyłam oczy i mało zawału nie dostałam.
-Czyś ty zwariował .?! -walnęłam Mario swoją poduszką
Na drugiej części mojego łóżka leżał nie kto inny jak Gotze.
-Właśnie miałem cię budzić... Tak sobie myślę...-nie dałam mu dokończyć.
-Że powinieneś dać mi spokój.
-Nie... że może powinniśmy pojechać do Dortmundu.
Chwilkę pomyślałam. Jak dziś nie stawię się w Bayern'ie, to mogę zapomnieć by zostać fotografem tutejszego klubu, ale czy praca jest ważniejsza od Marco .? Nie... raczej nie.
-Okey -powiedziałam.
-Serio.?
-No tak , serio.
-Wiesz, że zależy nam na czasie .?
Szybko obydwoje wstaliśmy z łóżka. Kolega pobiegł do swojego pokoju, a ja zostałam w moim i wyjęłam pierwsze, lepsze ubrania, po czym włożyłam na siebie. Wybiegłam z pokoju.
-Przypadek .? -zapytałam gdy zobaczyłam, że Mario ubrał się w tym samym czasie co ja
-Nie sądzę -odparł.
Wymieniliśmy spojrzenia i pobiegliśmy do łazienek. Umyłam zęby, uczesałam kitkę i to było na tyle. Nie malowałam się, nie prostowałam włosów (chyba, że na jakąś szczególną okazję), więc w toalecie spędzałam mało czasu. Gdy wyszłam z pomieszczenia na korytarzu stał już gotowy piłkarz.
-Coś za dużo czasu tam spędziłaś -spojrzał na zegarek, który miał na ręku.
-Ty się nie czeszesz - uśmiechnęłam się.
Odwzajemnij uśmiech.
-Dobra, jedziemy. Nim szybciej dojedziemy, tym lepiej.
-Racja - odparłam i zbiegłam ze schodów, a on za mną.
Szybko znaleźliśmy się przy drzwiach wyjściowych. Założyliśmy buty i kurtki. Gotze przekręcił zamek i wyjął z kieszeni klucze od domu i auta.
-Panie przodem -wskazał ręką wyjście.
-Dawaj, idź bo nie mamy czasu -poganiałam go.
-Nie.
-Boshe ... Typowy chłopak - parsknęłam i poszłam.
-Hue hue...
Chwilę później byliśmy już w garażu. Po krótkiej dywagacji nad tym kto ma prowadzić wsiedliśmy do samochodu. Zanim mieliśmy zamiar wyruszyć w drogę Mario zadzwonił do Bayern'u, by wziąć urlop na żądanie. Klub nie miał nic innego do roboty jak zrozumienie prośby piłkarza.
Próbował raz, drugi, trzeci ...
-No kur*a .! -walnął w kierownice
-Nie no bosko...
Spróbował ponownie i nic. Nie można było odpalić Mercedesa.
-I co robimy .? -spytał
-Jest jakiś samolot do Dortmundu .?
-Jakby był to byśmy nim lecieli.
-Więc masz jakiś plan .?
-Zadzwonię do Toniego, może on pożyczy auto...
Przewróciłam oczami. Kumpel chyba nie chciał bym podsłuchiwała jego rozmowę, więc wyszedł z samochodu. Postanowiłam spróbować szczęścia i przesiadłam się za kierownicę. No w końcu nadzieja matką głupich, ale każda mama kocha swoje dzieci... Odpaliłam samochód. W lusterku zobaczyłam zdziwioną twarz Bawarczyka. Wsiadł do samochodu.
-Wiesz... z jednej strony fajnie, że odpaliłaś bo Toni nie odbierał, a z drugiej strony ...foch.!
-Nie fochaj, jak panienka, tylko jedź.
I tak też się stało. Niedługo potem jechaliśmy już prosto na Dortmund, lecz Mario wciąż udawał obrażonego.
-Znasz drogę .? -spytałam
Zawsze mogłam mu włączyć nawigację z telefonu... On jednak nic nie odpowiedział.
-Dobrze. To foch -postanowiłam grać jak on.
Pół godziny minęło,a my dalej bez słowa. Krępowała mnie ta cisza. Gdyby nie ta niemiecka muzyka dobiegająca z radia to już bym chyba oszalała. Ale i tak miałam dosyć tego ''spechania''. Pomyślałam, że Mario na pewno ma słuchawki od telefonu w skrytce. Tak też było. Modliłam się w duchu bym jakieś znalazła i by pasowały. Szperając w schowku (a było tam dużo różnych rzeczy) dostrzegłam, że kierowca kątem oka na mnie spogląda, jednak nie przełamał się i nic nie powiedział na co, szczerze mówiąc, liczyłam. Znalazłam to czego szukałam i ... o dziwo do mojej komórki jak znalazł. Pewnie dużo telefonów posiadał już Mario, więc możliwe iż miał podobny do mojego. Po chwili tonęłam już w piosence LemON'a - Nice. Przy okazji spojrzałam na zegarek... Ta była 3:09. Czyli nie spałam nawet godziny. Nie chciało mi się spać, jeszcze, więc postanowiłam wejść w Internet i zobaczyć jak długo będziemy jechali do Marco. Mało mi oczy nie wyszły... ok. 3 godzin jazdy.! Westchnęłam i weszłam na ten sam czat co ostatnio. Obiecałam sobie, że więcej tam nie zawitam, ale co miałam robić jak mi się nudziło .? Nie wiem dlaczego weszłam na Bawarię.
,,Siema''- otrzymałam wiadomość.
,,Siema...''
,,Drugi raz na czacie.?''
Zdziwiłam się, że ludzie są w stanie rozpoznać. Postanowiłam odpisać jak ostatnio...
,,Ta...Widać.?''
,,Jak byłem tu pierwszy raz to zawsze pisałem ''.?'', za drugim ,,...'' stąd wiem ;) ''
Przypomniała mi się poprzednia rozmowa. Niemalże identyczna. Postanowiłam sprawdzić, czy może to ta sama osoba.
,,Często tu jesteś .?''
,,Na ogół nie mam czasu, ale lubię sobie popisać z fanami :D''
,,Haha... nie no nie wierzę... Skojarzysz mnie jak powiem , że mieszkam pod mostem.? XD'' -spróbowałam
Chwilę nie odpisywał.
,,A to ty .! ;* Haha... dobre :) Przypadek...?''
,,Tak ;)''
,,:(''
,,Dlaczego nie śpisz.?''
,,Haha...bo tu inaczej czas leci .? :D Mała różnica, ale jest ;)''
,,Mhm...O.o''
,,Really ;)''
,,Anglia.? A tam nie jest godzina do tyłu .? ''
,,No jest :)''
,,Aham...Wiesz... ja muszę kończyć.''-nie miałam ochoty ciągnąć tej rozmowy, koleś był trochę dziwny.,,Papa''
,,Czekaj.!''
Przez chwile pomyślałam, by jednak wyłączyć to coś, ale uległam...
,,Tak.?''
,,Dodaj mnie do kontaktów''
No i dodałam. Napisał mi jak to zrobić i bum.! Jeden znajomy nieznajomy...Pokręciłam głową i wyszłam z Internetu nadal słuchając polskich piosenek. Mario zjechał do stacji benzynowej. Wysiadł, zatankował, zapłacił i wrócił do auta. Mieliśmy za sobą dopiero godzinę jazdy. Postanowiłam, że jednak resztę drogi prześpię, lecz Gotze nagle zaczął do mnie mówić.Wyjęłam słuchawki z uszu i poprosiłam, by powiedział jeszcze raz.
-Myślałem, by pojechać najpierw do Kevina, potem do Dagi. Tam cię zostawimy, a my pojedziemy do domu Marco.
-Mowy nie ma.! Też jadę -oburzyłam się.
-Nie wiem , czy to dobry pomysł. A jak tam kogoś zastaniemy .?
-Że niby nie zachowam się odpowiednio w takiej sytuacji .?!
-Ty to powiedziałaś...
-Mario serio .? Serio tak myślisz.?
Spojrzał na mnie z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.
-Ha-ha-ha. Jadę i kropka.
-Nie.!
-Tak.!
-To wysiądę z samochodu i będziesz miał mnie na sumieniu.
-Nie zrobisz tego -zaśmiał się.
-A zakład .?
Chwyciłam za klamkę, a Gotze gwałtownie zahamował.Całe szczęście, że nikt za nami nie jechał.
-Czy zawsze jesteś taka uparta.? -zapytał
-Tylko gdy chodzi o ciebie.
Posłał mi krótkie, zabójcze spojrzenie i skupił się na drodze, a ja w spokoju mogłam spać jakieś niecałe dwie godziny...
Obudziłam się i ku mojemu zdziwieniu byłam sama w aucie , rozejrzałam się dookoła i ... stwierdziłam , że znowu jesteśmy na stacji benzynowej . Spojrzałam na zegarek 4.23 . Spałam tylko kilkanaście minut , a czułam się w pełni wypoczęta . Byłam ciekawa gdzie jest Mario .
-Są . - powiedziałam do siebie stwierdzając , ze Gotze zostawił kluczyki w stacyjce
Wyszłam więc i zamknęłam auto . Postanowiłam wejść do sklepu i się rozejrzeć .
-Dzień dobry . - przywitałam się wchodząc do środka .
-Witam , w czymś pomóc .? - spytał sprzedawca
-Tak , po proszę herbatę i kawę .
-Dobrze .
-Już wstałaś .? - usłyszałam głos piłkarza
-Jak widać . - uśmiechnęłam się ironicznie .
-Pani kawa i herbata . - powiedział pracownik stacji podając mi napoje
-Dziękuję.
Wyszliśmy na zewnątrz kierując się do Mercedesa
-Wydaje mi się czy mnie szukałaś ? - zapytał ponownie .
-Ja ? No coś ty . Przyszłam po coś do picia , zobacz jaka jestem kochana kupiłam też tobie . - odparłam
-Dziękuję , też coś mam dla ciebie .
-Tak ? - zdziwiłam się
-Tak . Jak wejdziesz do auta między siedzeniami jest schowek . - odparł
Po jego słowach otworzyłam samochód i wsiedliśmy do środka . Oczywiście zajęłam miejsce pasażera . Przez chwile panowała cisza , a my tylko wymieniliśmy kilka spojrzeń . Zżerała mnie ciekawość . Więc otworzyłam schowek . Spojrzałam do środka , a tam ... TO .Wpatrywałam się przez chwilę , gdy poczułam , że łzy napływają mi do oczu odwróciłam się w drugą stronę .
-Świnia jesteś . - odparłam
-Dlaczego ? -spytał
-To nie jest śmieszne . Wiesz dobrze co sądzę o ... nich .
-Jejku , wzięłaś nie to co miałaś wziąć . - uśmiechnął się i podał mi drugą kartę
Wzięłam ją do ręki i uśmiechnęłam się . Pamiętam Mario u nas w BVB , zawsze radosny u boku przyjaciół . Brakuje go . Nie tylko mi , ale wszystkim . Bez niego Borussia nie jest już tą samą Borussią . Mam mu to za złe chyba jak 99% kibiców , ale staram się to jakoś zaakceptować . Fakt idzie mi to opornie , ale mam nadzieję , że w końcu się uda .
-Dziękuję . - szepnęłam
-Nie ma za co . Mam ich jeszcze kilka ... znaczy może nawet trochę więcej , więc .
-Ale powiem ci jedno , na tej ... karcie ( machnęłam karta "bawarską" ) masz ładniejsze zdjęcie .
-Mówisz serio czy się nabijasz .? - spytał próbując odczytać moje intencje
-Serio , ale na żółtej jesteś szczęśliwszy . - zauważyłam
Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął i ruszył w dalszą drogę .
Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów . Widać było zmęczenie na twarzy Mario .
-Ej , wszystko okey ? - spytałam
-Tak . - ziewnął
-Właśnie widzę . Ile jeszcze zostało do Dortmundu .?
-Yyy .. dokładnie 101 km . - odparł przecierając oczy .
-Zjedź na pobocze zmienimy się , a ty chociaż kilka minut się prześpisz . - zaproponowałam , a raczej zażądałam
-Dam radę .
-Nie ! Zjeżdżaj .!
-Dobra, już dobra .
Mimo kawy zmęczenie dawało się mu we znaki . Z resztą się nie dziwię . 500 km to nie mało .
-Tylko ostrożnie . - poprosił
-Spokojnie .
-Wiesz mam prośbę .
-To słucham . - odpowiedziałam włączając się do ruchu
-Moglibyśmy się pogodzić .? Już nie mam siły na dalszą "walkę" .
-Przyznajesz się do porażki ? - spytałam spoglądając na niego
-Do remisu . Wiesz to jeden z najtrudniejszym spotkań jakie rozegrałem . - zaśmiał się
-Dobrze , postaram się być milsza , ale ty też musisz .
-Okey , a teraz jedź tak żebyśmy oboje przeżyli . - uśmiechnął się i usadowił wygodnie .
Przez pierwsze minuty jazdy Mario uważnie przyglądał się moim poczynaniom na drodze. Spoglądał na moje nogi, dłonie, czy patrzę w lusterka...
-Przestań już -upomniałam go, gdy to wszystko mnie zaczynało denerwować.
-Okey, okey... Tylko nas nie zabij -ponowił prośbę.
-Zrobię co w mojej mocy -puściłam mu oczko.
-Patrz na drogę .!
-Przecież patrzę, ale ty jesteś takim ciachem, że nie sposób się skupić...
-Wybacz. Może usiądę z tyłu .?
-Nie ma zjazdu. Dobra, serio, śpij już.
Gotze oparł głowę o swój zagłówek i niedługo potem już spał, a ja mogłam spokojnie kontynuować jazdę. Spokojnie, troszkę szybciej, ale okey... Jechało mi się po prostu bosko. Samochód był rewelacyjny i wprost stworzony dla mnie. No... mogłam pomarzyć, dlaczego nie .? Nagle usłyszałam w radiu jedną z moich ulubionych piosenek. Chciałam dać głośniej, lecz skoro Gotze spał, a skończyliśmy ''mecz'' to nie mogłam. Zaczęłam więc cicho podśpiewywać i wytrwałam. Reszta drogi minęła podobnie. Coś śpiewałam i tak czasem sobie sama do siebie gadałam jakieś bzdury, grunt , że nie byłam śpiąca. W końcu zobaczyłam tabliczkę z napisem DORTMUND. Nie znałam tego miasta dokładnie, ale po znakach dałam radę dojechać do domu Grosskreutz'a. Zaparkowałam pod jego domem i zgasiłam samochód.
-Mario -szepnęłam.
Nic to nie dało. Piłkarz wciąż był pogrążony w śnie.
-Ey... ciacho wstawaj -powiedziałam nieco głośniej.
Ten jednak nadal nie reagował. Nie chciałam wyrywać go z objęć Morfeusza, więc wysiadłam z samochodu najciszej jak się dało i zamknęłam go . Zapukałam po cichu do domu Kevina. Nikt nie otwierał, więc wyciągnęłam telefon, zadzwoniłam i poprosiłam by otworzył mi drzwi. Tak też się stało.
-Aga.! -przytulił mnie
-Ci...nie krzycz. W samochodzie śpi Mario -poinformowałam obejmując go.
-Okey... to wejdź obgadamy wszystko.
Weszliśmy i opowiedziałam mu co planowałam z piłkarzem Bayern'u.
-Dobra. Nie ma problemu. To ja idę się ogarnąć, za pięć minut jestem- powiedział i poszedł na górę.
Kończyłam pić herbatę, gdy poczułam wibracje telefonu. Nie patrzyłam nawet kto dzwoni tylko po prostu odebrałam.
-Halo .?
-Możesz mi wyjaśnić, dlaczego zamknęłaś mnie w samochodzie.? -spytał Mario
-Bo tak słodko spałeś.
-Ale to nie powód, by zamykać mnie w aucie -udawał zrozpaczonego.
-Biegnę ci na ratunek.
-Czekam... Ale czy to nie mężczyzna powinien być bohaterem .? -zamyślił się
-My jesteśmy inni- zaśmiałam się.
-My jesteśmy .? -ponownie filozofował
-Haha... ogarnij, już idę...
Wyniosłam szklankę do kuchni i schowałam telefon.
-Idę już do auta .! -krzyknęłam Kevinowi
-Okey .! -usłyszałam i wyszłam
Ruszyłam ku samochodowi. Ujrzałam twarz kolegi przyklejoną do szyby. Zaczęłam się śmiać i nacisnęłam guzik na kluczyku tym samym otwierając wóz.
-Myślałem , że się uduszę -teatralnie wziął głęboki wdech otwierając drzwi. -Gdzie Kevin .?
-Już idzie... -powiedziałam i siadłam za kierownicę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, że już dwa tygodnie minęły zanim dodałam..Miałam napisany rozdział i chciałam dodać w niedzielę, lecz po małej dyskusji z siostrą doszłam do wniosku, że jest tragiczny, więc usunęłam i napisałyśmy nowy ;)
Hm... to pytanka ;)
1. Czy Tanją z Monachium odegra w blogu jeszcze jakąś rolę.?
2. Z kim Agnieszka pisała na czacie .? O.o
3. Czy Marco będzie w domu .?
4. Jak będą wyglądały realacje Mario i Agnieszki ...
5. Czy Majewska dostanie pracę w Bayern'ie .?
6. Ile rozdziałów byście jeszcze chcieli .? O.o
Co do ostatniego... to zależy od Was. Ja planuję zakończyć no ... niedługo. Może 50 rozdziałów, może trochę mniej... Byłabym wdzięczna gdybyście doradzili ;)
Pozdrawiamy i dziękuję za tak dużo komentarzy ;*
Właśnie ... POBILIŚCIE REKORD MOICH KOMENTÓW AŻ 12 .!!! <3<3 DZIĘĘĘĘKUJĘĘĘĘĘ <3 ;*
środa, 1 stycznia 2014
Rozdział 34
Na początek może powiem tak ... Pod tamtym postem spytałam czyją imprezę chcecie.O.o Były komentarze na Agę i Mario, ale także jeden na piłkarzy BVB. Postanowiłam opisać obydwie ;) Mam nadzieję, że okaże się to dobrym pomysłem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Piłam z Mario sok pomarańczowy przy jednym ze stolików. W pewnej chwili dosiadły się do nas dwie dziewczyny. Ubrane... dość imprezowo. Wysoka brunetka na płaskich butach w miniówce i koszulce z odkrytymi plecami zajęła miejsce obok piłkarza, a jej koleżanka, średniego wzrostu blondynka na szpilkach ubrana nieco lepiej niż jej koleżanka usiadła obok mnie. Obydwie były nico wstawione.
-Możemy się dosiąść .? -spytała brunetka
Spojrzałam na Mario czekając co odpowie. On jednak spojrzał na mnie jakby czekał aż ja mu kiwnę głową. Wzruszyłam ramionami.
-Wiecie...chętnie byśmy z wami coś wypili, ale musimy potańczyć. Wiecie dopiero przyszliśmy -wstał, podszedł do mnie i chwycił za rękę.
Wzięłam jeszcze sok, by móc go spokojnie dokończyć.
-W takim razie możemy z wami -wtrąciła.
-Ale my ... no wiecie. Chcemy sam na sam potańczyć inaczej-odezwał się Gotze, a ja mało nie zakrztusiłam się sokiem.
Pośpiesznie poklepał mnie po plecach. Z dobrym skutkiem.
-Znaczy co.? -nie rozumiała kobieta
-No co ty.? Nie czaisz.? Chcą się urwać na górę -pomogła jej blondynka.
-Aaa. To powodzenia -mrugnęła i odeszła.
Gdy obydwie były wystarczająco daleko położyłam szklankę na stolik i walnęłam Mario w bark.
-Czy ciebie porąbało .?
-Oj daj spokój i tak nie wiedzą kim jestem.
-Żebyś się nie zdziwił -pouczyłam.
-Czego.?
Westchnęłam.
-Dobra, idź sobie już tańczyć -wskazałam na bawiących się ludzi.
-Właśnie problem jest taki, że nie mam z kim -popatrzał w tłum, po czym jednoznacznie na mnie.
-O niee... nawet o tym nie myśl.
-Chciałaś się wybawić, a muszę cię pilnować, więc idziemy -pociągnął mnie za dłoń.
Weszliśmy wśród tłum. To było masakryczne. Nigdy nie byłam na takiej imprezie, nie balowałam. Każdy machał rękoma na wszystkie strony i co chwila kogoś uderzał. No może chciałam się zabawić, ale tak to chyba jednak nie umiałam.
-Wyluzuj -krzyknął mi do ucha Mario i zaczął tańczyć.
Nieźle wywijał na parkiecie. W sumie nic dziwnego, raczej często imprezował. Kątem oka dojrzałam nastolatkę, która nieźle tańczyła. Postanowiłam ją naśladować i chyba nie było tak źle.
-Dobrze, z czasem będzie lepiej - rzekł na co ja się tylko uśmiechnęłam.
Samochodami (moim i Jonasa) dojechaliśmy do klubu, w którym była impreza. Umówiliśmy się, że ani Hofmann, ani ja nie będziemy pić alkoholu by móc później spokojnie wrócić do domu.
-Może chodźmy usiąść tam .? -Simone wskazała ręką na dwa puste stoliki
-Dobry pomysł -przyznała klubowa siódemka.
Tak też się stało. Chwilę później rozsiedliśmy się przy dwóch stołach. Ja,Daga i Marco przy jednym, oraz Simon, Sven i Jonas przy drugim.
-Idę zamówić picie, chcecie coś.? -spytał Bender
Każdy poza mną i Jonasem zażyczył sobie drinków. Moja dziewczyna rozejrzała się uważnie w koło jakby kogoś szukała.
-Coś nie tak .? -spytałem
-Wszystko gra -widać jednak po niej było, że kłamała.
-Daga -powiedziałem twardo.
-Oj nic. Wszystko gra... Ale spójrz na Marco. Ey tu ziemia -walnęła go w bark.- Weź się nie smuć. Wiem, że Aga cię kocha, napewno ci wybaczy.
-Nie wybaczy. Klopp dał mi radę, ale to ... to i tak nie pomoże. Gdzie ten Sven.?
Szkoda mi było tego chłopaka. Zakochał się po uszy i chciał topić smutki w alkoholu... W sumie, sam był sobie winien. Mógł nie przespać się z Ann, to nie byłby w takiej sytuacji.. Ah...lecz nawet jeśli to przecież związek na odległość to nie to samo...
-Co ci trener doradził .? -zapytała moja dziewczyna
-A czy to ważne.? Darujcie sobie i tak macie to w dup*e.!
-Proszę bardzo wasze zamówienia -Sven położył na stoliku mocnego i słabego drinka oraz...wodę.
-W końcu -upragniony Reus chwycił szklankę.
Kurcze...kicha by była gdyby nasz największy as zawalił swoją karierę przez Agnieszkę. Nie mogłem do tego dopuścić. Nikt nie mógł. Musieliśmy coś zrobić...tylko nie do końca wiedziałem co.
Powoli wypiliśmy napoje i ruszyliśmy na parkiet.
Jako tako, ale tańczyłam z Gotze. Nie było ani źle, ani dobrze. Kątem oka rozglądałam się po sali. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam. Piłkarz Bayern'u mający dwójkę dzieci wywijał na parkiecie z jakąś młodą laską. Co jak co, ale to, że całował ją po szyi nie było czymś normalnym jak na to, że jest żonaty.
-Co jest .? -spytał Mario
-Patrz tam -wskazałam dyskretnie palcem. -To nie Robben.?
Młoda gwiazda Bundesligi zrobiła oczy jak pięć złoty i wpatrywała się uważnie.
-To on, ale... Jak.?
-Mówię, że Bawarczycy to...
-To...?
Ups...zapomniałam, że on też się do nich wlicza.
-Nic -obdarowałam go uśmiechem.
-Hm...zagadać, czy zostawić to w jego rękach.? -zastanawiał się
-Bo ja wiem.? Chodźmy się czegoś napić może.? -zaproponowałam
-Może powinienem zawiadomić Bernadien .?
-Kogo.?
-Jego żonę.
-Oj...pomyślimy nad tym jutro. Chodź się napić.
Spojrzał na mnie dziwnie.
-Wody -uzupełniłam swoją wypowiedź.
Tak też zrobiliśmy. Poszliśmy i wypiliśmy po szklance wody przy barze od razu oddając naczynie. Podyskutowaliśmy chwilę i stwierdziliśmy, że jest już nieco późno, więc powinniśmy wracać do domu. W końcu dochodziła 1:00 , a na drugi dzień szliśmy do pracy.
Wyszliśmy z lokalu. Wokoło było czuć won alkoholu od pijaków stojących nieopodal. Wśród nich była jedna, młoda kobieta.Zmuszali ją do wzięcia podejrzę jakiś prochów, czy czegoś. Walnęłam towarzysza w ramię i skazałam głową na towarzystwo.
-Ja sam jeden, na nich trzech .?
-Jedna kobieta na nich trzech.?
-Mówisz o sobie.?
-Nie, o tamtej wśród nich.
-Dzwoń na policję -zaproponował.
-Miałabym ostro przesrane potem. . .
-A ja nie będę miał jak wdam się w bójkę.?
-Dobra...najwyżej będziesz miał tę lachę na sumieniu. Jedźmy -szybkim ruchem wyjęłam z jego kieszeni kurtki kluczyki do Mercedesa.
-Mówiłaś , że nie będziesz prowadzić.
-Nieprawdopodobne, a jednak.! -rzuciłam i wsiadłam za kierownicę
Gdy Daga dała mi w końcu chwilę odetchnąć przysiadłem się do stolika Marco. Piłkarz popijał już trzeciego drinka.
-Marco...
-Wiesz Kevin, nawet się nie fatyguj. Mam dość. Idź do swojej Dagi.
-Weź tak nie mów.
-A jak mam mówić.?! Kur** dlaczego wszystkim wszystko się udaje a mi nie.?! Wszyscy piłkarze mogą mieć dziewczynę o jakiej zwykli ludzie mogą tylko pomarzyć, ale ja nie mogę.! Wszystkie wybaczą zdradę, a jej kurde korona z głowy spadnie.?! -opróżnił szklankę do końca
-A ty byś na jej miejscu byś wybaczył.?!
Reus podniósł szklankę do góry, gdy kelner na niego spojrzał. Po chwili szklaneczka leżała już na z powrotem na stoliku, a przyjaciel podparł głowę rękoma.
-No nie wybaczyłbym. Głupi jestem -opadł na blat.
-Tak trochę.
-Dzięki.
-Szczerość to podstawa.
Podszedł do nas mężczyzna z kolejnym drinkiem dla Marco. Ten bez chwili namysłu chwycił szklankę i opróżnił do połowy. Zrezygnowany pokręciłem głową.
-Powiesz w końcu co Jurgen ci doradził .?
Reus streścił plan trenera, a ja omal nie padłem ze śmiechu. Przez chwilę myślałem, że to alkohol uderzył kumplowi do głowy, ale jednak mówił prawdę. Gdy opanowałem już śmiech mogłem w spokoju pić wodę.
-Ale serio .? -nad nie wierzyłem
-Serio. Ty se to wyobrażasz, bo ja jakoś nie.
Ponownie wybuchłem śmiechem odstawiając resztę mojego napoju na stolik. Położyłem dłoń na ramieniu kolegi.
-Aż tak źle by nie było.
-Masz racje, byłoby gorzej.
Pożartowałem trochę na ten temat... Szkoda, że tylko ja, bo jakoś przyjacielowi się do tego nie śpieszyło. Po chwili przyszła do nas Simone.
-A wy co nie tańczycie.?
-Mi Daga dała chwilę wytchnienia, a Marco, no Marco...
-No Marco.! On przecież zawsze się bawi w najlepsze. Chodź -wzięła go za rękę.
-Nie... Nie mam ochoty -rzucił krótko z powrotem siadając.
-Reusuuuuuuuuuuu mi odmówisz.? -dziewczyna Bendera zaśmiała się i oderwała go od stołu
Zaśmiałem się i patrzyłem na szalejących na parkiecie znajomych. Simone z Marco nie wyglądała najlepiej, gdyż on z brakiem chęci do życia był nieco wstawiony i ledwo ustawał na nogach. Zauważyłem, że zbliża się do mnie Malicka. Westchnąłem ciężko i szukałem wymówki by nie móc wrócić tak szybko na parkiet.
-Sven i tamten jak on...Marcus tańczą nieźle, ale nie ma to jak ty -wyznała.
-O nie licz na mnie. Muszę pilnować żeby niczego Marco do drinka nie dosypali, bo nie wypił -próbowałem wybrnąć.
-O... no fakt. W końcu ktoś go wyciągnął do tańców- uśmiechnęła się i usiadła obok.- Szkoda mi go. Może byśmy tak coś wymyśli, by był z powrotem z Agnieszką.?
-Już trener mu doradził i... może wypalić, ale trochę wstyd jak na gwiazdę Bundesligi.
-Chodź potańczyć nooo -Bender chwycił moją dziewczynę za rękę.
-Pogadamy w domu i coś wymyślimy -krzyknęła szybko i znikła z piłkarzem w tłumie.
Wziąłem ostatni łyk wody i uważnie rozejrzałem się wokoło. Wszyscy ludzie tańczyli w najlepsze, dlatego klubowy kolega rzucał się w oczy. Ledwo stał na nogach, lecz mimo to próbował coś zatańczyć.Gdy muzyka skończyła grać od razu zawitał na krzesełku obok.
-Nudzi mi się -wyznał.
-Jak możesz się nudzić na imprezie.? -nie dowierzałem
-Normalnie. Chodźmy stąd.
-Nie.! Masz się rozluźnić.
-Kolejne drinki w tym nie pomogą -wstał i ruszył ku wyjściu.
Nie mogłem pozwolić na to by przyjaciel w takim stanie samotnie opuścił lokal. Popatrzałem ponownie na szalejący tłum. Najbliżej znajdował się Jonas.
-Marco się zmył, idę za nim -oznajmiłem kumplowi.
-Nic mu nie jest.?
-Ma doła... Zajmę się nim. Przekażesz reszcie, okey .? -zapytałem a Hofmann kiwnął głową i kontynuował taniec z Simone
Pośpiesznie poszedłem za Reus'em. Po wyjściu z klubu nigdzie go nie zobaczyłem. Nawet nie było kogo podpytać o to czy ktoś go widział. Wyszedłem na ulicę. Jakby zapadł się pod ziemię. Przez chwilę w głowie miałem czarne scenariusze, bo kto by nie porwał pijanego MARCO REUS'A.?! Szybko jednak odrzuciłem tę myśl. Piłkarz raczej, by sobie z takimi poradził... Mimo to krzyknąłem na całe gardło : '' Marco.! '' Bo co mi pozostało.? Nawet nie wiedziałem, w którą stronę poszedł. Wyciągnąłem telefon i napisałem Jonasowi : '' Marco wsiąkł, idę go szukać ''. Wzruszyłem ramionami i krzyknąłem jeszcze głośniej imię kolegi.
-Kur*a zostaw mnie.! -usłyszałem krzyk i jakby szarpaninę
Pośpiesznie pobiegłem w kierunku głosu. Zakląłem głośno, bo nikogo i niczego nie zobaczyłem poza kilkoma samochodami.
-No to co, idziemy spać czy coś pijemy .? -spytałam Mario siadając w salonie
-Zaraz druga, a ty jeszcze nie chcesz spać.? Jutro przed siódmą musisz wstać, wiesz o tym.?
-No wiem, ale ta impreza nie wypaliła. Dawaj chociaż po lampce wina. To jak.? -uśmiechnęłam się
-Nie na co dzień mam okazję pić z abstynentem. Tylko się nie upij .! Po dwóch lampkach i już.
-Mhm...
Gotze wszedł do pomieszczenia i z szafki wyjął Hiszpańskie czerwone wino oraz dwie lampki. Postawił wszystko na stole i usiadł o bok.
-Pijemy za coś, czy po prostu .? -zapytał
-Wiesz... może wypijemy za moje marzenie.?
To był dobry pomysł. Odkąd tylko dowiedziałam się o tej niemiłej sprawie, pragnęłam tego. Gotze nalał wina i wręczył mi jedną szklaneczkę.
-Jakie.?- zapytał ponownie
-By Mario Gotze wrócił do Borussii Dortmund -szepnęłam.
-Do dna - uśmiechnął się i wypił zawartość rzeczywiście do końca.
-Tęsknię za tobą - powiedziałam, odstawiłam wino na stolik i przytuliłam piłkarza.
Nic nie powiedział tylko mnie objął. Tak cholernie brakowało mi go w BVB. Początek sezonu zapowiadał się rewelacyjnie, ale przecież nie wiadomo co będzie później. Poza tym w większości sytuacjach brakowało Mario. Mało kto potrafi kiwać się przy rzucie różnym, wyjść z tego czysto i jeszcze idealnie dośrodkować, lub kiwać w polu karnym i strzelić. On zawsze napędzał akcje. Nie mówię, że teraz w Dortmundzie nie ma nikogo podobnego do niego, ale ewidentnie widać brak tego piłkarza. Może pod koniec sezonu przywyknę, lecz teraz był jego początek...
-Dlaczego nie wypijesz.? -zapytał podając mi moje wino
-Bo to moje marzenie, a twoim było trenowanie z Guardiolą.
Chyba go zatkało. Nie dziwię się. Też bym nie wiedziała co odpowiedzieć.
Odstawił lampki i przytulił mnie mocniej.
-Kiedyś wrócę, obiecuję -szepnął.
I jak zwykle taką chwilę gdzie łzy kręcą się w oczach musi coś przerwać. Tym razem był to dźwięk mojego telefonu. Odsunęłam się od Gotze'go i wyciągnęłam i'Phon. Gdy ujrzałam kto dzwoni wkurzyłam się.
-Marco .? -spytał
-Tak, Marco -odrzuciłam połączenie.
-Mogłaś odebrać. Co jak to coś ważnego .?
Komórka ponownie zaczęła dzwonić.
-Czego on nie rozumie.? Chyba jasno wszystko powiedziałam .
-Hm...nie wiem, ale odbierz -doradzał.
Przewróciłam oczami i odebrałam dając na głośnik, by w razie czego kolega pomógł w odpowiedzi. Panowała chwila ciszy...Później usłyszeliśmy twardy, zachrypnięty głos.
-Agnieszka Majewska.? -zapytał ktoś kto napewno nie był Reus'em
Spojrzałam przerażona na Mario. On też się przejął.
-Gdzie jest Marco.? -warknął do telefonu
-Gdzie Agnieszka.?
-Jestem, o... o co chodzi.?
Serce waliło mi jak oszalałe, oddech był nierównomierny, a w głowie kryły się same czarne scenariusze.
-Mamy twojego chłoptasia. Zapewne chętnie, by z tobą porozmawiał, ale chwilowo jest... hm...nie przytomny -zaśmiał się.
Nawet nie wiem kiedy po policzkach moich jak i Gotze spłynęły łzy.
-Co mu zrobiliście.?! -wkurzył się kolega
-Spokojnie Mario, dzwonię do Agi.
Wymieniłam spojrzenia z towarzyszem. Jak to możliwe, że wie z kim przebywam .? Przerażenie w tamtej chwili moje ,jak i piłkarza, było nie do opisania.
-No to co .? Pytam , ja Agnieszka, po co wam Marco i co mu zrobiliście.?!
-Spokojnie, bo zbrzydniesz.
-Wkurw**sz mnie.! Po co wam Marco.?! -krzyczałam przez płacz
Poczułam jak Mario położył swoją dłoń na mojej. Spojrzałam na niego, obydwoje płakaliśmy. Po prostu martwiliśmy się. Oszukiwałam się , że nic nie czuję do gwiazdy BVB. Szkoda tylko jednego, za późno zdałam sobie z tego sprawę. Wciąż go kochałam, był dla mnie wszystkim, ale nie wybaczę zdrady. Moglibyśmy się przyjaźnić, nic więcej. Zresztą w tej chwili liczyło się tylko tyle by przeżył i wszystko było okey.
-Pozwolisz, że wtajemniczę tylko ciebie w ten plan, więc proszę wyjdź z dala od Mario.
-Co za różnica, czy mu później to powiem, czy będzie słuchał.?
-Bo jesteś poddenerwowana i nie zapamiętasz wszystkiego, a on może starać się zachować spokój i zapamięta więcej.
-Jesteś po**banym człowiekiem.
-Możliwe, ale zyskam wiele.
-Nie wyjdę, mów.
-Hm...cóż. Twojemu koleżce kończy się kasa na koncie... Powiem krótko, spotkamy się jutro -takimi słowami zakończył rozmowę.
Chciałam coś powiedzieć, ale rozłączył się.
-Mario... boję się -wyznałam cała roztrzęsiona.
-Ja też.
-Dobra, ogarnijmy -wzięłam wdech. -Trzeba zachować spokój. Może na początek zadzwonię do Kevina i mu o tym powiem. ?
-Dobra, ja przez ten czas wypiszę to co wiemy.
Wybrałam numer Grosskreutza i zadzwoniłam.
-Cześć Aga -wyprzedził mnie. - Kurde, zgubiłem Marco.
-Jak zgubiłeś.?
-Byliśmy na imprezie i wyszedł, ja za nim, lecz za późno.
Opowiedziałam mu całą historię rozmowy z KIMŚ.
-O kur**, co teraz.?
-Ja z Mario to załatwię. Wy powiedzcie o tym Jurgenowi i skupcie się na grze.
-Ja pierdo** mogłem szybciej wyjść.! I nie .! Pomogę wam jakoś. Spiszcie wszystko na ka...
-Bawarczyk się tym zajął -wystawiłam towarzyszowi język, by rozluźnić atmosferę.
-Dobra. Wyślecie mi to po południu. A o co chodziło z tym spotkaniem .?
-Czekaj dam na głośnik .
Włączyłam głośnomówiący i zaczęliśmy dywagację nad całą sprawą. Sprzeczaliśmy się, dogadywaliśmy, przypuszczaliśmy co może mieć miejsce. Wszystko okey...tylko był jeden problem.
-Ey, skoro Marco porwano w Dortmundzie, to jak ja mam spotkać zioma w Monachium.?
-Nie mam pojęcia -zabrał głos brat.- Jedno jest pewnie, nie opuszczaj Mario na krok. To znaczy, Mario ciebie.
-Wiem przecież - przyznał.
-Dzięki, jednak nie skorzystam.
-Aga.! -powiedzieli chórkiem
-Okey -powiedziałam zrezygnowana. -Wiecie, w najgorszym wypadku porwą mnie do Reus'a.
Zapanowała cisza, po czym znów wybuchł chórek.
-To jest myśl.!
-O.o -nie rozumiałam.
-Ale nie skołuję czipa w pięć godzin - powiedział gracz Bayern'u.
-Hm...A da się jakoś namierzyć telefon.?
-Raczej -przyznałam.
-No i dobra.
Obgadaliśmy szczegóły, po czym zakończyliśmy rozmowę. Zanim poszliśmy na górę gospodarz uważnie sprawdził czy wszystkie drzwi i okna są pozamykane.
-Dobra... idziemy spać. Na wszelki wypadek zostaw otwarte drzwi do sypialni, ja też zostawię.
Przytaknęłam i 30 minut później leżałam w łóżku. Koło godziny drugiej dopiero zasnęłam, co łatwe nie było.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Siemanko ;)
Na początek... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU .! :D Spełnienia marzeń i uśmiechów ;))
Hm...w końcu wpadłam na pomysł by nie było nudno :D
Mam nadzieję, że jest okey ;)
Dziś bez pytanek. :P Mam nadzieję, że dacie radę. :D Będzie dobrze .! ;]
A tak w ogóle to dziękujęęęęę.!!!!
Pod tamtym rozdziałem ponownie pojawiło się dużo komentarzy (jak dla mnieXD) bo aż siedem.! Ciekawe ile będzie teraz ... O.o
No cóż czekam na Waszą opinię :)
BUZIAKI I OBY WASZE POSTANOWIENIA NOWOROCZNE SIĘ SPEŁNIŁY .! :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
##############################
25 września 2013r. (oczami Agnieszki) Piłam z Mario sok pomarańczowy przy jednym ze stolików. W pewnej chwili dosiadły się do nas dwie dziewczyny. Ubrane... dość imprezowo. Wysoka brunetka na płaskich butach w miniówce i koszulce z odkrytymi plecami zajęła miejsce obok piłkarza, a jej koleżanka, średniego wzrostu blondynka na szpilkach ubrana nieco lepiej niż jej koleżanka usiadła obok mnie. Obydwie były nico wstawione.
-Możemy się dosiąść .? -spytała brunetka
Spojrzałam na Mario czekając co odpowie. On jednak spojrzał na mnie jakby czekał aż ja mu kiwnę głową. Wzruszyłam ramionami.
-Wiecie...chętnie byśmy z wami coś wypili, ale musimy potańczyć. Wiecie dopiero przyszliśmy -wstał, podszedł do mnie i chwycił za rękę.
Wzięłam jeszcze sok, by móc go spokojnie dokończyć.
-W takim razie możemy z wami -wtrąciła.
-Ale my ... no wiecie. Chcemy sam na sam potańczyć inaczej-odezwał się Gotze, a ja mało nie zakrztusiłam się sokiem.
Pośpiesznie poklepał mnie po plecach. Z dobrym skutkiem.
-Znaczy co.? -nie rozumiała kobieta
-No co ty.? Nie czaisz.? Chcą się urwać na górę -pomogła jej blondynka.
-Aaa. To powodzenia -mrugnęła i odeszła.
Gdy obydwie były wystarczająco daleko położyłam szklankę na stolik i walnęłam Mario w bark.
-Czy ciebie porąbało .?
-Oj daj spokój i tak nie wiedzą kim jestem.
-Żebyś się nie zdziwił -pouczyłam.
-Czego.?
Westchnęłam.
-Dobra, idź sobie już tańczyć -wskazałam na bawiących się ludzi.
-Właśnie problem jest taki, że nie mam z kim -popatrzał w tłum, po czym jednoznacznie na mnie.
-O niee... nawet o tym nie myśl.
-Chciałaś się wybawić, a muszę cię pilnować, więc idziemy -pociągnął mnie za dłoń.
Weszliśmy wśród tłum. To było masakryczne. Nigdy nie byłam na takiej imprezie, nie balowałam. Każdy machał rękoma na wszystkie strony i co chwila kogoś uderzał. No może chciałam się zabawić, ale tak to chyba jednak nie umiałam.
-Wyluzuj -krzyknął mi do ucha Mario i zaczął tańczyć.
Nieźle wywijał na parkiecie. W sumie nic dziwnego, raczej często imprezował. Kątem oka dojrzałam nastolatkę, która nieźle tańczyła. Postanowiłam ją naśladować i chyba nie było tak źle.
-Dobrze, z czasem będzie lepiej - rzekł na co ja się tylko uśmiechnęłam.
##############################
25 września 2013r. (oczami Kevina) Samochodami (moim i Jonasa) dojechaliśmy do klubu, w którym była impreza. Umówiliśmy się, że ani Hofmann, ani ja nie będziemy pić alkoholu by móc później spokojnie wrócić do domu.
-Może chodźmy usiąść tam .? -Simone wskazała ręką na dwa puste stoliki
-Dobry pomysł -przyznała klubowa siódemka.
Tak też się stało. Chwilę później rozsiedliśmy się przy dwóch stołach. Ja,Daga i Marco przy jednym, oraz Simon, Sven i Jonas przy drugim.
-Idę zamówić picie, chcecie coś.? -spytał Bender
Każdy poza mną i Jonasem zażyczył sobie drinków. Moja dziewczyna rozejrzała się uważnie w koło jakby kogoś szukała.
-Coś nie tak .? -spytałem
-Wszystko gra -widać jednak po niej było, że kłamała.
-Daga -powiedziałem twardo.
-Oj nic. Wszystko gra... Ale spójrz na Marco. Ey tu ziemia -walnęła go w bark.- Weź się nie smuć. Wiem, że Aga cię kocha, napewno ci wybaczy.
-Nie wybaczy. Klopp dał mi radę, ale to ... to i tak nie pomoże. Gdzie ten Sven.?
Szkoda mi było tego chłopaka. Zakochał się po uszy i chciał topić smutki w alkoholu... W sumie, sam był sobie winien. Mógł nie przespać się z Ann, to nie byłby w takiej sytuacji.. Ah...lecz nawet jeśli to przecież związek na odległość to nie to samo...
-Co ci trener doradził .? -zapytała moja dziewczyna
-A czy to ważne.? Darujcie sobie i tak macie to w dup*e.!
-Proszę bardzo wasze zamówienia -Sven położył na stoliku mocnego i słabego drinka oraz...wodę.
-W końcu -upragniony Reus chwycił szklankę.
Kurcze...kicha by była gdyby nasz największy as zawalił swoją karierę przez Agnieszkę. Nie mogłem do tego dopuścić. Nikt nie mógł. Musieliśmy coś zrobić...tylko nie do końca wiedziałem co.
Powoli wypiliśmy napoje i ruszyliśmy na parkiet.
##############################
26września 2013r. (oczami Agnieszki) Jako tako, ale tańczyłam z Gotze. Nie było ani źle, ani dobrze. Kątem oka rozglądałam się po sali. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam. Piłkarz Bayern'u mający dwójkę dzieci wywijał na parkiecie z jakąś młodą laską. Co jak co, ale to, że całował ją po szyi nie było czymś normalnym jak na to, że jest żonaty.
-Co jest .? -spytał Mario
-Patrz tam -wskazałam dyskretnie palcem. -To nie Robben.?
Młoda gwiazda Bundesligi zrobiła oczy jak pięć złoty i wpatrywała się uważnie.
-To on, ale... Jak.?
-Mówię, że Bawarczycy to...
-To...?
Ups...zapomniałam, że on też się do nich wlicza.
-Nic -obdarowałam go uśmiechem.
-Hm...zagadać, czy zostawić to w jego rękach.? -zastanawiał się
-Bo ja wiem.? Chodźmy się czegoś napić może.? -zaproponowałam
-Może powinienem zawiadomić Bernadien .?
-Kogo.?
-Jego żonę.
-Oj...pomyślimy nad tym jutro. Chodź się napić.
Spojrzał na mnie dziwnie.
-Wody -uzupełniłam swoją wypowiedź.
Tak też zrobiliśmy. Poszliśmy i wypiliśmy po szklance wody przy barze od razu oddając naczynie. Podyskutowaliśmy chwilę i stwierdziliśmy, że jest już nieco późno, więc powinniśmy wracać do domu. W końcu dochodziła 1:00 , a na drugi dzień szliśmy do pracy.
Wyszliśmy z lokalu. Wokoło było czuć won alkoholu od pijaków stojących nieopodal. Wśród nich była jedna, młoda kobieta.Zmuszali ją do wzięcia podejrzę jakiś prochów, czy czegoś. Walnęłam towarzysza w ramię i skazałam głową na towarzystwo.
-Ja sam jeden, na nich trzech .?
-Jedna kobieta na nich trzech.?
-Mówisz o sobie.?
-Nie, o tamtej wśród nich.
-Dzwoń na policję -zaproponował.
-Miałabym ostro przesrane potem. . .
-A ja nie będę miał jak wdam się w bójkę.?
-Dobra...najwyżej będziesz miał tę lachę na sumieniu. Jedźmy -szybkim ruchem wyjęłam z jego kieszeni kurtki kluczyki do Mercedesa.
-Mówiłaś , że nie będziesz prowadzić.
-Nieprawdopodobne, a jednak.! -rzuciłam i wsiadłam za kierownicę
##############################
26 września 2013r. (oczami Kevina) Gdy Daga dała mi w końcu chwilę odetchnąć przysiadłem się do stolika Marco. Piłkarz popijał już trzeciego drinka.
-Marco...
-Wiesz Kevin, nawet się nie fatyguj. Mam dość. Idź do swojej Dagi.
-Weź tak nie mów.
-A jak mam mówić.?! Kur** dlaczego wszystkim wszystko się udaje a mi nie.?! Wszyscy piłkarze mogą mieć dziewczynę o jakiej zwykli ludzie mogą tylko pomarzyć, ale ja nie mogę.! Wszystkie wybaczą zdradę, a jej kurde korona z głowy spadnie.?! -opróżnił szklankę do końca
-A ty byś na jej miejscu byś wybaczył.?!
Reus podniósł szklankę do góry, gdy kelner na niego spojrzał. Po chwili szklaneczka leżała już na z powrotem na stoliku, a przyjaciel podparł głowę rękoma.
-No nie wybaczyłbym. Głupi jestem -opadł na blat.
-Tak trochę.
-Dzięki.
-Szczerość to podstawa.
Podszedł do nas mężczyzna z kolejnym drinkiem dla Marco. Ten bez chwili namysłu chwycił szklankę i opróżnił do połowy. Zrezygnowany pokręciłem głową.
-Powiesz w końcu co Jurgen ci doradził .?
Reus streścił plan trenera, a ja omal nie padłem ze śmiechu. Przez chwilę myślałem, że to alkohol uderzył kumplowi do głowy, ale jednak mówił prawdę. Gdy opanowałem już śmiech mogłem w spokoju pić wodę.
-Ale serio .? -nad nie wierzyłem
-Serio. Ty se to wyobrażasz, bo ja jakoś nie.
Ponownie wybuchłem śmiechem odstawiając resztę mojego napoju na stolik. Położyłem dłoń na ramieniu kolegi.
-Aż tak źle by nie było.
-Masz racje, byłoby gorzej.
Pożartowałem trochę na ten temat... Szkoda, że tylko ja, bo jakoś przyjacielowi się do tego nie śpieszyło. Po chwili przyszła do nas Simone.
-A wy co nie tańczycie.?
-Mi Daga dała chwilę wytchnienia, a Marco, no Marco...
-No Marco.! On przecież zawsze się bawi w najlepsze. Chodź -wzięła go za rękę.
-Nie... Nie mam ochoty -rzucił krótko z powrotem siadając.
-Reusuuuuuuuuuuu mi odmówisz.? -dziewczyna Bendera zaśmiała się i oderwała go od stołu
Zaśmiałem się i patrzyłem na szalejących na parkiecie znajomych. Simone z Marco nie wyglądała najlepiej, gdyż on z brakiem chęci do życia był nieco wstawiony i ledwo ustawał na nogach. Zauważyłem, że zbliża się do mnie Malicka. Westchnąłem ciężko i szukałem wymówki by nie móc wrócić tak szybko na parkiet.
-Sven i tamten jak on...Marcus tańczą nieźle, ale nie ma to jak ty -wyznała.
-O nie licz na mnie. Muszę pilnować żeby niczego Marco do drinka nie dosypali, bo nie wypił -próbowałem wybrnąć.
-O... no fakt. W końcu ktoś go wyciągnął do tańców- uśmiechnęła się i usiadła obok.- Szkoda mi go. Może byśmy tak coś wymyśli, by był z powrotem z Agnieszką.?
-Już trener mu doradził i... może wypalić, ale trochę wstyd jak na gwiazdę Bundesligi.
-Chodź potańczyć nooo -Bender chwycił moją dziewczynę za rękę.
-Pogadamy w domu i coś wymyślimy -krzyknęła szybko i znikła z piłkarzem w tłumie.
Wziąłem ostatni łyk wody i uważnie rozejrzałem się wokoło. Wszyscy ludzie tańczyli w najlepsze, dlatego klubowy kolega rzucał się w oczy. Ledwo stał na nogach, lecz mimo to próbował coś zatańczyć.Gdy muzyka skończyła grać od razu zawitał na krzesełku obok.
-Nudzi mi się -wyznał.
-Jak możesz się nudzić na imprezie.? -nie dowierzałem
-Normalnie. Chodźmy stąd.
-Nie.! Masz się rozluźnić.
-Kolejne drinki w tym nie pomogą -wstał i ruszył ku wyjściu.
Nie mogłem pozwolić na to by przyjaciel w takim stanie samotnie opuścił lokal. Popatrzałem ponownie na szalejący tłum. Najbliżej znajdował się Jonas.
-Marco się zmył, idę za nim -oznajmiłem kumplowi.
-Nic mu nie jest.?
-Ma doła... Zajmę się nim. Przekażesz reszcie, okey .? -zapytałem a Hofmann kiwnął głową i kontynuował taniec z Simone
Pośpiesznie poszedłem za Reus'em. Po wyjściu z klubu nigdzie go nie zobaczyłem. Nawet nie było kogo podpytać o to czy ktoś go widział. Wyszedłem na ulicę. Jakby zapadł się pod ziemię. Przez chwilę w głowie miałem czarne scenariusze, bo kto by nie porwał pijanego MARCO REUS'A.?! Szybko jednak odrzuciłem tę myśl. Piłkarz raczej, by sobie z takimi poradził... Mimo to krzyknąłem na całe gardło : '' Marco.! '' Bo co mi pozostało.? Nawet nie wiedziałem, w którą stronę poszedł. Wyciągnąłem telefon i napisałem Jonasowi : '' Marco wsiąkł, idę go szukać ''. Wzruszyłem ramionami i krzyknąłem jeszcze głośniej imię kolegi.
-Kur*a zostaw mnie.! -usłyszałem krzyk i jakby szarpaninę
Pośpiesznie pobiegłem w kierunku głosu. Zakląłem głośno, bo nikogo i niczego nie zobaczyłem poza kilkoma samochodami.
##############################
26września 2013r. (oczami Agnieszki) -No to co, idziemy spać czy coś pijemy .? -spytałam Mario siadając w salonie
-Zaraz druga, a ty jeszcze nie chcesz spać.? Jutro przed siódmą musisz wstać, wiesz o tym.?
-No wiem, ale ta impreza nie wypaliła. Dawaj chociaż po lampce wina. To jak.? -uśmiechnęłam się
-Nie na co dzień mam okazję pić z abstynentem. Tylko się nie upij .! Po dwóch lampkach i już.
-Mhm...
Gotze wszedł do pomieszczenia i z szafki wyjął Hiszpańskie czerwone wino oraz dwie lampki. Postawił wszystko na stole i usiadł o bok.
-Pijemy za coś, czy po prostu .? -zapytał
-Wiesz... może wypijemy za moje marzenie.?
To był dobry pomysł. Odkąd tylko dowiedziałam się o tej niemiłej sprawie, pragnęłam tego. Gotze nalał wina i wręczył mi jedną szklaneczkę.
-Jakie.?- zapytał ponownie
-By Mario Gotze wrócił do Borussii Dortmund -szepnęłam.
-Do dna - uśmiechnął się i wypił zawartość rzeczywiście do końca.
-Tęsknię za tobą - powiedziałam, odstawiłam wino na stolik i przytuliłam piłkarza.
Nic nie powiedział tylko mnie objął. Tak cholernie brakowało mi go w BVB. Początek sezonu zapowiadał się rewelacyjnie, ale przecież nie wiadomo co będzie później. Poza tym w większości sytuacjach brakowało Mario. Mało kto potrafi kiwać się przy rzucie różnym, wyjść z tego czysto i jeszcze idealnie dośrodkować, lub kiwać w polu karnym i strzelić. On zawsze napędzał akcje. Nie mówię, że teraz w Dortmundzie nie ma nikogo podobnego do niego, ale ewidentnie widać brak tego piłkarza. Może pod koniec sezonu przywyknę, lecz teraz był jego początek...
-Dlaczego nie wypijesz.? -zapytał podając mi moje wino
-Bo to moje marzenie, a twoim było trenowanie z Guardiolą.
Chyba go zatkało. Nie dziwię się. Też bym nie wiedziała co odpowiedzieć.
Odstawił lampki i przytulił mnie mocniej.
-Kiedyś wrócę, obiecuję -szepnął.
I jak zwykle taką chwilę gdzie łzy kręcą się w oczach musi coś przerwać. Tym razem był to dźwięk mojego telefonu. Odsunęłam się od Gotze'go i wyciągnęłam i'Phon. Gdy ujrzałam kto dzwoni wkurzyłam się.
-Marco .? -spytał
-Tak, Marco -odrzuciłam połączenie.
-Mogłaś odebrać. Co jak to coś ważnego .?
Komórka ponownie zaczęła dzwonić.
-Czego on nie rozumie.? Chyba jasno wszystko powiedziałam .
-Hm...nie wiem, ale odbierz -doradzał.
Przewróciłam oczami i odebrałam dając na głośnik, by w razie czego kolega pomógł w odpowiedzi. Panowała chwila ciszy...Później usłyszeliśmy twardy, zachrypnięty głos.
-Agnieszka Majewska.? -zapytał ktoś kto napewno nie był Reus'em
Spojrzałam przerażona na Mario. On też się przejął.
-Gdzie jest Marco.? -warknął do telefonu
-Gdzie Agnieszka.?
-Jestem, o... o co chodzi.?
Serce waliło mi jak oszalałe, oddech był nierównomierny, a w głowie kryły się same czarne scenariusze.
-Mamy twojego chłoptasia. Zapewne chętnie, by z tobą porozmawiał, ale chwilowo jest... hm...nie przytomny -zaśmiał się.
Nawet nie wiem kiedy po policzkach moich jak i Gotze spłynęły łzy.
-Co mu zrobiliście.?! -wkurzył się kolega
-Spokojnie Mario, dzwonię do Agi.
Wymieniłam spojrzenia z towarzyszem. Jak to możliwe, że wie z kim przebywam .? Przerażenie w tamtej chwili moje ,jak i piłkarza, było nie do opisania.
-No to co .? Pytam , ja Agnieszka, po co wam Marco i co mu zrobiliście.?!
-Spokojnie, bo zbrzydniesz.
-Wkurw**sz mnie.! Po co wam Marco.?! -krzyczałam przez płacz
Poczułam jak Mario położył swoją dłoń na mojej. Spojrzałam na niego, obydwoje płakaliśmy. Po prostu martwiliśmy się. Oszukiwałam się , że nic nie czuję do gwiazdy BVB. Szkoda tylko jednego, za późno zdałam sobie z tego sprawę. Wciąż go kochałam, był dla mnie wszystkim, ale nie wybaczę zdrady. Moglibyśmy się przyjaźnić, nic więcej. Zresztą w tej chwili liczyło się tylko tyle by przeżył i wszystko było okey.
-Pozwolisz, że wtajemniczę tylko ciebie w ten plan, więc proszę wyjdź z dala od Mario.
-Co za różnica, czy mu później to powiem, czy będzie słuchał.?
-Bo jesteś poddenerwowana i nie zapamiętasz wszystkiego, a on może starać się zachować spokój i zapamięta więcej.
-Jesteś po**banym człowiekiem.
-Możliwe, ale zyskam wiele.
-Nie wyjdę, mów.
-Hm...cóż. Twojemu koleżce kończy się kasa na koncie... Powiem krótko, spotkamy się jutro -takimi słowami zakończył rozmowę.
Chciałam coś powiedzieć, ale rozłączył się.
-Mario... boję się -wyznałam cała roztrzęsiona.
-Ja też.
-Dobra, ogarnijmy -wzięłam wdech. -Trzeba zachować spokój. Może na początek zadzwonię do Kevina i mu o tym powiem. ?
-Dobra, ja przez ten czas wypiszę to co wiemy.
Wybrałam numer Grosskreutza i zadzwoniłam.
-Cześć Aga -wyprzedził mnie. - Kurde, zgubiłem Marco.
-Jak zgubiłeś.?
-Byliśmy na imprezie i wyszedł, ja za nim, lecz za późno.
Opowiedziałam mu całą historię rozmowy z KIMŚ.
-O kur**, co teraz.?
-Ja z Mario to załatwię. Wy powiedzcie o tym Jurgenowi i skupcie się na grze.
-Ja pierdo** mogłem szybciej wyjść.! I nie .! Pomogę wam jakoś. Spiszcie wszystko na ka...
-Bawarczyk się tym zajął -wystawiłam towarzyszowi język, by rozluźnić atmosferę.
-Dobra. Wyślecie mi to po południu. A o co chodziło z tym spotkaniem .?
-Czekaj dam na głośnik .
Włączyłam głośnomówiący i zaczęliśmy dywagację nad całą sprawą. Sprzeczaliśmy się, dogadywaliśmy, przypuszczaliśmy co może mieć miejsce. Wszystko okey...tylko był jeden problem.
-Ey, skoro Marco porwano w Dortmundzie, to jak ja mam spotkać zioma w Monachium.?
-Nie mam pojęcia -zabrał głos brat.- Jedno jest pewnie, nie opuszczaj Mario na krok. To znaczy, Mario ciebie.
-Wiem przecież - przyznał.
-Dzięki, jednak nie skorzystam.
-Aga.! -powiedzieli chórkiem
-Okey -powiedziałam zrezygnowana. -Wiecie, w najgorszym wypadku porwą mnie do Reus'a.
Zapanowała cisza, po czym znów wybuchł chórek.
-To jest myśl.!
-O.o -nie rozumiałam.
-Ale nie skołuję czipa w pięć godzin - powiedział gracz Bayern'u.
-Hm...A da się jakoś namierzyć telefon.?
-Raczej -przyznałam.
-No i dobra.
Obgadaliśmy szczegóły, po czym zakończyliśmy rozmowę. Zanim poszliśmy na górę gospodarz uważnie sprawdził czy wszystkie drzwi i okna są pozamykane.
-Dobra... idziemy spać. Na wszelki wypadek zostaw otwarte drzwi do sypialni, ja też zostawię.
Przytaknęłam i 30 minut później leżałam w łóżku. Koło godziny drugiej dopiero zasnęłam, co łatwe nie było.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Siemanko ;)
Na początek... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU .! :D Spełnienia marzeń i uśmiechów ;))
Hm...w końcu wpadłam na pomysł by nie było nudno :D
Mam nadzieję, że jest okey ;)
Dziś bez pytanek. :P Mam nadzieję, że dacie radę. :D Będzie dobrze .! ;]
A tak w ogóle to dziękujęęęęę.!!!!
Pod tamtym rozdziałem ponownie pojawiło się dużo komentarzy (jak dla mnieXD) bo aż siedem.! Ciekawe ile będzie teraz ... O.o
No cóż czekam na Waszą opinię :)
BUZIAKI I OBY WASZE POSTANOWIENIA NOWOROCZNE SIĘ SPEŁNIŁY .! :D
wtorek, 24 grudnia 2013
Rozdział 33
25 września 2013
Spałam sobie w najlepsze a tu nagle dzwoni mój telefon. Niechętnie, po omacku, znalazłam urządzenie leżące na szafce. Nie uwierzyłam w to co ujrzałam na wyświetlaczu...
-Mario, czyś ty zdurniał .? -powiedziałam pełna pretensji
-A ty.? -mówił zaspanym głosem - Za dwadzieścia minut masz być w pracy -ziewnął.
-Że co.?!
Rzuciłam telefon na łóżko i biegałam po pokoju jak oszalała. W dziesięć minut byłam już na tyle ogarnięta by móc stawić się w Bayern'ie. Zanim jednak jeszcze umyłam zęby pobiegłam do pokoju Mario.
-Wstawaj .! -krzyknęłam i miałam zamiar wyjść, ale jego odpowiedź zdołała mnie zatrzymać
-Autobus na Werner-Heisenberg-Allee odjechał o 7:03, więc masz - sięgnął po smartphon'a - niecałe dziesięć minut na przejście ponad trzech kilometrów.
-Gotze do cholery.! Nie wkurzaj mnie i wstawaj.!
-Agusinko kochana, wierzysz, że ktoś taki jak ja da radę wyszykować się w pięć minut.?
Agusinko.? To zdrobnienie było wkurzające i głupie...w sumie jak na Mario przypadło.
Podeszłam do jego łóżka i zabrałam kołdrę rzucając mu jakieś spodnie leżące na krześle obok.
-Chyba nie myślisz, że ubiorę te same co wczoraj .? -usiadł
Myślałam, że zaraz wręcz wybuchnę. Jednak gdyby wiedział jak bardzo mnie to drażni nie dawałby za wygraną, więc postanowiłam zagrać inaczej.
-Wiesz miśku -usiadłam obok niego- Zawsze mogę odegrać się za tamten list i sprzedać pewne informacje prasie.
-Niby jakie .?
-Hm... Już to widzę -spojrzałam marzycielsko w ścianę. - Młoda gwiazda Bayern'u Monachium, Mario Gotze, po horrorach boi się zasnąć. Grając w Dortmundzie zasypiał w jednym łóżku ze swoim klubowym przyjacielem, Marco Reus'em. Ciekawe z kim zasypia grając w Bawarii...
-Nie zrobisz tego.!
-Nie.? Haha...no zobaczymy.
-Mówiłem jak bardzo cię nie lubię .?
-Też cię kocham. Zakładaj spodnie i jedziemy. Czekam na dole.
Mimo to poszłam jeszcze do łazienki umyć zęby. Chwyciłam szczoteczkę i miałam zamiar nałożyć pastę, której rzekomo nigdzie nie było. Odpowiedź była prosta - Mario. Zdenerwowana poszłam do jego toalety. Trochę mnie zamurowało to co zobaczyłam, bo piłkarz był w samych bokserkach, ale nie dałam tego po sobie poznać. Podeszłam do umywalki i wzięłam jego pastę do zębów.
-Ey, co ty robisz.? -zapytał wkładając spodnie
-Zabrałeś mi pastę, to ja biorę twoją.
-Oddawaj -zaczął wyrywać mi ją z rąk.- Cię na taką nie stać.
-Pf... to oddawaj moją.
-Chyba wolisz nie wiedzieć co z nią zrobiłem.
-O.o Mario...? Co ty zrobiłeś z moją pastą .?
-Otwórz swoją kosmetyczkę. Powinna leżeć luzem.
-Co.?! Gotze, zabiję cię.! ZA-BI-JĘ!!!
-Dopiero jak wrócisz z pracy, bo ktoś musi cię zawieść -wystawił język.
-Nie ważne kiedy, grunt, że będzie po problemie.
Wróciłam do swojej łazienki i w spokoju umyłam jamę ustną. Gdy byłam już gotowa z aparatem w ręku zeszłam na dół. O dziwno mój kolega też już tam był.
-Wow.. zadziwiasz mnie.
Poniósł tylko brwi do góry, a na jego twarzy zawitał uśmiech.
-Może lepiej jedźmy -westchnęłam.
O 7:30 zaparkowaliśmy pod Alianz Arena. Wysiadłam pośpiesznie z samochodu i pobiegłam na stadion, następnie salę gdzie miałam się zjawić. Dyrektor Bayern'u obdarował mnie zabójczym spojrzeniem. Matthias Sammer także nie miał z mojej strony szans na to bym go polubiła, gdyż bardziej kojarzył mi się z Borussią. Jednak, niestety, musiałam go przeprosić.
-Przepraszam pana, ale Mario zapodział klucze od domu i dopiero po dłuższych poszukiwaniach znaleźliśmy je w jego torbie treningowej -kitowałam.
-Dobrze, a może mi pani wyjaśnić dlaczego nie szanuje swojej pracy .?
Chwilę myślałam nad tym o co mu chodzi i jednak nic nie wymyśliłam.
-Nie rozumiem.
-Inni pracownicy przychodzą w garniturach. Pani jest drugą kobietą, która zgłosiła się wczoraj tu do pracy, więc proponuję wziąć przykład z pani Ann -(gorszego imienia nie mogła mieć.?-pomyślałam)wskazał głową na brunetkę stojącą niedaleko- i ubrać przynajmniej marynarkę, a nie bluzę...
Tyle chciałam powiedzieć, ale przecież nie mogłam, bo od razu bym pożegnała to miejsce. Głupia niesprawiedliwość.
-Dobrze, jutro ubiorę się lepiej.
-Chłopcy zaczynają trening dopiero za jakiś czas, więc teraz zrobimy sesję paru kibiców z Josep'em Guardiol'ą.
-Okey -uśmiechnęłam się i sięgnęłam do torby po aparat.
-Musi pani mieć torbę Borussii Dortmund.?
-Tak.
-Niedługo dostanie pani z Bayern'u.
Wtedy łzy zakręciły się w moich oczach.
-To nawet torby z BVB nie mogę mieć .?!
-Nie. Koszulki też nie. Jeżeli zostanie pani przyjęta to w piątek dostaniesz.
-Za chwilę wrócę... -szepnęłam z załamaniem w głosie.
Wybiegłam do łazienki. Dobrze wiedziałam gdzie jest, gdyż miałam okazję tam gościć. Oparłam plecy o zimne płytki i zaczęłam płakać tłumiąc w sobie krzyk. Może za bardzo to przeżywałam, ale jak tu zachować spokój jak każą ci nosić KOSZULKĘ BAYERN'U MONACHIUM .?! Odwiecznego wroga, debili, przedstawicieli idiotycznych buraczków... Spojrzałam w lustro.
-Sama jesteś sobie winna -rzekłam.
Mogłam lepiej przemyśleć na co się piszę...
-Marco skup się.! -Klopp po raz kolejny upomniał Reus'a, kiedy ten zamiast dośrodkować kopał piłkę niecelnie w bramkę
-Stary, rozumiem, że sprawa się spieprzyła, ale nie daj tego po sobie poznać w Bundeslidze -powiedziałem.
-Jak.?! Powiedz mi jak ja mam się ogarnąć i przestać tym zadręczać.?! -krzyczał - Kocham ją, a ona mnie nie i tyle.!
-Sam jesteś sobie winien.!
Po tych słowach dwudziestoczteroletni piłkarz spuścił głowę nie mówiąc ani słowa.
-Wiem...próbowałem ją przecież przeprosić. Zrobiłem wszystko co się dało...
-Przeprosiny nic nie dadzą. Musisz zrobić coś jeszcze.
-Kevin, do cholery, nic nie da się już zrobić.!!
-Spokój .! -krzyknął trener -Grajcie.! A Marco po treningu do mnie.
Reus podbiegł kiwać nadbiegającego Sahin'a, a Hofmann zapytał mnie cicho co mówiła jedenastka.
-On ją kocha... -rzekłem krótko i pobiegłem.
Po 15 wraz z Mario wróciłam do domu. Rozpakowaliśmy zakupy, po czym wysłałam wiadomość do Tanji : ,,Przepraszam, nie mam nastroju. Mogłybyśmy spotkać się kiedy indziej.?''
-Powiesz mi w końcu, czy dostałaś tą pracę .? -dopytywał Mario wrzucając ryż do garnka
-Nie denerwuj mnie już.! -warknęłam i odkręciłam słoik z sosem do chińszczyzny
-Czyli nie.?
Rzuciłam mu zabijające spojrzenie.
-Dostałam -powiedziałam cicho.
-Więc dlaczego jesteś zła.? -nie rozumiał
-Nie wiem... Nic nie wiem. Nie rozumiem po co w ogóle się w to pchałam.
-Będzie dobrze. Początki zawsze bywają trudne -pocieszał mnie.
Westchnęłam i wraz z piłkarzem rozpakowałam resztę zakupów. Następnie zrobiliśmy i zjedliśmy obiad. Po posiłku miałam zamiar udać się na górę, gdyż Gotze tylko bezsensu wpatrywał się w TV. Jednak jeszcze zapytałam...
-Wpada ktoś dzisiaj .?
-Robben -odparł obojętnie .
-Bosh... ta głupia małpa, nie umiejąca nawet mydła użyć.
-Haha... wiedziałem. Ale żartuje. Dziś nikt nie wpada.
-Okey, ja idę do siebie.
Poszłam po schodach na górę prosto do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa. W czasie gdy się ładował sięgnęłam po mój aparat. Nie oglądałam zdjęć, które dziś zrobiłam, przeglądałam te z parku. Uśmiech mimowolnie zawitał na mojej twarzy. Wróciłam wyobraźnią do tamtej chwili. Ta... wtedy miałam całą koszulkę w liściach i ktoś mnie od tyłu przytulił... ale kto to był.? -zaczęłam się zastanawiać, bo naprawdę zapomniałam. Postukałam palcami w stolik, na którym miałam rękę i mi się przypomniało. No tak, to był Mats... Ciekawe jak układ mu się z Cathy. Zdałam sobie sprawę, że przez ten wyjazd tak wiele mnie omija.
Zalogowałam się na fb i skype. Nie musiałam długo czekać aż Jonas wyśle mi wiadomość ze swoim linkiem. Chwilę później już rozmawialiśmy.
-I jak .? -spytał
-Dostałam pracę w ... no dostałam pracę.
-Gratuluję.
-Dziękuję.?
-Wszystko się ułoży -pocieszał mnie.
-Chciałabym cię przytulić -wyznałam.
-A Mario... ?
-Serio.?
-Tak.
-Nie.
-Niech cię przytuli. Napewno zrozumie, że tego potrzebujesz.
-Mario.? Wątpię.
-Aga... włącz kamerę. Tak dawno cię nie widziałem...
-Wyglądam jak zawsze...
-Pięknie -przerwał mi. - Haha... Aga no.
-Nie.
-Tak.
-Ty pierwszy -postawiłam warunek.
-Nie, bo jestem bez koszulki.
-Uu... ostro -zaśmiałam się.
-Żartuję. A co tak poza tym u ciebie.?
-Wszystko w porządku. Lepiej mów jak u was.
-Zaraz idę na imprezę z Dagą i Kevinem, może Marco też uda nam się wyciągnąć.
-A to super.
-...
- :(
-Kochasz go .?
-Jonas idziesz.? -usłyszałam głos chyba Svena, ale głowy nie dam
-Zaraz.! -krzyknął zdenerwowany -Pali się .? No mów - kochasz go.? -zwrócił się już do mnie.
-Nic,nie ważne, idź. Musisz ładnie wyglądać -powiedziałam ukrywając smutek.
-Aga, nie chcę...
-Idź. Baw się dobrze- zaśmiałam się.
-Napewno wszystko okey .?
-Tak. Do usłyszenia.
-Do jutra. Tęsknimy -powiedział i rozłączył się.
Przyznam, że trochę posmutniałam. Smutno było widzieć jak dobrze bawią się beze mnie. Oni idą na dyskotekę, a ja .? Ja będę siedziała w domu omijając szerokim łukiem Mario. Nic w tym fajnego. Na imprezę przecież sama też iść nie mogłam. Po prostu bym się bała...Co mi zostało .? Poprosić Gotze'go by poszedł ze mną, lub poczytać książkę. Każdy wybrałby raczej tą pierwszą opcję, ja też.
Pełna obaw na jego reakcję zeszłam na dół. Zastałam gospodarza jedzącego mandarynkę. Stanęłam przed telewizorem wymuszając, by na mnie popatrzał.
-Taaaak.? -spytał jedząc ostatni kawałek owocu
-Mam prośbę.
-Zauważyłem, bo już dawno byś kazała mi się udławić.
I ta szczerość...
-Wiesz... powiem to prosto z mostu. Jesteś fajnym facetem -z trudem mi to przez gardło przeszło- Także dobrym piłkarzem...
-Aga nie. Proszę cię nie mów tego ...
-Tak Mario, właśnie tak.
-...
-Pójdźmy razem na imprezę.
Odetchnął z ulgą, bo dobrze wiedziałam co pomyślał.
-Już myślałem.
-I o to chodziło. Hahaha, serio .? Serio ja w tobie .? Nie, dzięki.
-Mam nadzieję. Na jaką imprezę ty chcesz znowu iść .?
-Jakie znowu .?
-No dobra... ale jaką.?
-Nie wiem. Jakąkolwiek, chcę się dobrze bawić.
-Co się stało .? Przecież to nie w twoim stylu -spojrzał na mnie z niepokojem. -Źle się czujesz.?
-Jeśli chodzi o samopoczucie to tak- spuściłam głowę.- Nie ważne. Idziemy .?
-Aga, wiesz, że pogodziłem się z Marco i mam dobry kontakt z Kevinem, Jonasem... Skoro oni cię kochają i martwią się o ciebie to moim obowiązkiem jest zatroszczyć się o ciebie tak jak oni.
Zdziwił mnie tymi słowami. I to baaardzooo.
-Chcesz porozmawiać .? -zapytał
-Nie -powiedziałam cicho.
-Napewno .?
-Yhym... Dziś chcę się dobrze bawić -powiedziałam radośnie. -Ubieraj się, bo nie zdążysz.
-Jak sobie chcesz -uśmiechnął się. -Kto pierwszy .?
-Stoi.
Obydwoje pobiegliśmy szybko na górę. Ja po 30 minutach byłam gotowa. Po cichu zeszłam na dół zobaczyć, czy Mario już wyszykowany. Zaklęłam w duchu. Siedział zadowolony na kanapie i spoglądał na zegarek. Wpadłam na pomysł by wkraść się do kuchni. Po cichutku, po kryjomu, krok po kroku...
-A ty co .? Wygrałem -poinformował mnie.
-Menda.
-Wow...aleś się odstawiła. Chodź no tu- machnął ręką.
Przewróciłam oczami i podeszłam do Gotze'go.
-Ho ho ... ale żeś się wyperfumowała jak stara pudernica -pomacham dłonią przed nosem.
-To ty śmierdzisz...tylko, że nie perfumami -odpowiedziałam na zaczepkę.
-Tak twierdzisz.? Źle myślisz. Powąchaj -poprawił kołnierz koszuli
Nachyliłam się nad nim i natychmiast odsunęłam.
-Mario, wybacz, ja nie wiedziałam...
-Że tak ładnie pachnę.?
-Że kupujesz najtańsze perfumy z internetu.
-Lepiej z internetu niż ze śmietnika.
-Lepiej ładniej pachnące ze śmietnika niż śmierdzące z internetu. Może ktoś wodę z kibla wlał a ty się tym psikasz.
Chwilę nad czymś myślał.
-Okey...nie przebiję tego -powiedział zrezygnowany. -Idziemy .?
-Ta, JEDZIEMY.
-Spoko loko. Ty prowadzisz z powrotem, bo chcę trochę wy...
-Mowy nie ma. Jeżeli ktoś tu ma pić, to ja.
-Chyba cię pogrzało.
-Ciebie.
-Ciebie.
-Chodź już.
-Okey...
Chwyciłam skaję i wraz z towarzyszem wyszliśmy z domu. Niedługo potem byliśmy w samochodzie. Kierowca wyjął telefon i zaczął coś na nim pisać. Totalnie mnie to wkurzyło, bo dochodziła 22, a przecież na drugi dzień trzeba było iść do pracy, więc powrót przewidywałam na 24.
-Co robisz.? -spytałam
-A wiesz gdzie jest jakaś impreza.?
-W dupie -rzekłam po polsku. -W ogóle to ty mnie wkurzasz, bo jesteś tutejszy i wszystko powinieneś wiedzieć. Albo zadzwonić do tego swojego głupiego, pustego Kroos'ka i zapytać jak masz problem. Co za kraj -zakończyłam polski monolog.
-Dobrze wiesz, że nic nie zrozumiałem, ale po Toniego możemy zajechać.
-Jak wie gdzieś jakaś impreza to spoko.
-Napewno będzie z żonką.
-Normalna.?
-Nieee....
-Znalazłeś już jakąś imprezę. ?
-Tak.
-To jedź, a nie gadasz.!
-Dobra, spokojnie.
Jakieś dwadzieścia minut parkowaliśmy pod jednym z tutejszych klubów. A jakieś trzydzieści później piliśmy sok pomarańczowy z kilkoma innymi osobami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć :D
Na początek : WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU. :D
Laptopo naprawiono wcześniej, więc rozdzialik :D
Myślę, że da się to znieść O.o
No i startujemy z pytankami.
1. Chcecie przebieg imprezy .? (jeśli tak to czyjej: piłkarzy BVB, czy Agi)
2. Czy Klopp doradził Reus'owi co ma zrobić .?
3. Czy Jonas nie przesadza ze swoją opieką nad Agnieszką.?
4. Jak Aga sprawdzi się w nowej pracy i czy długo tam będzie.? Zacznie pokazywać swoje poglądy na różne tematy.?
5. Jak podobają się Wam wątki Agi z Mario .?
Pozdrawiam i dziękuję . Bo jak zobaczyłam, że pod poprzednim rozdziałem było sześć komentarzy to normalnie padłam nie dowierzając. DZIĘKUJĘ (i jeszcze raz) KOCHAM WAS ;*
MERRY CHRISTMAS ;)
Spałam sobie w najlepsze a tu nagle dzwoni mój telefon. Niechętnie, po omacku, znalazłam urządzenie leżące na szafce. Nie uwierzyłam w to co ujrzałam na wyświetlaczu...
-Mario, czyś ty zdurniał .? -powiedziałam pełna pretensji
-A ty.? -mówił zaspanym głosem - Za dwadzieścia minut masz być w pracy -ziewnął.
-Że co.?!
Rzuciłam telefon na łóżko i biegałam po pokoju jak oszalała. W dziesięć minut byłam już na tyle ogarnięta by móc stawić się w Bayern'ie. Zanim jednak jeszcze umyłam zęby pobiegłam do pokoju Mario.
-Wstawaj .! -krzyknęłam i miałam zamiar wyjść, ale jego odpowiedź zdołała mnie zatrzymać
-Autobus na Werner-Heisenberg-Allee odjechał o 7:03, więc masz - sięgnął po smartphon'a - niecałe dziesięć minut na przejście ponad trzech kilometrów.
-Gotze do cholery.! Nie wkurzaj mnie i wstawaj.!
-Agusinko kochana, wierzysz, że ktoś taki jak ja da radę wyszykować się w pięć minut.?
Agusinko.? To zdrobnienie było wkurzające i głupie...w sumie jak na Mario przypadło.
Podeszłam do jego łóżka i zabrałam kołdrę rzucając mu jakieś spodnie leżące na krześle obok.
-Chyba nie myślisz, że ubiorę te same co wczoraj .? -usiadł
Myślałam, że zaraz wręcz wybuchnę. Jednak gdyby wiedział jak bardzo mnie to drażni nie dawałby za wygraną, więc postanowiłam zagrać inaczej.
-Wiesz miśku -usiadłam obok niego- Zawsze mogę odegrać się za tamten list i sprzedać pewne informacje prasie.
-Niby jakie .?
-Hm... Już to widzę -spojrzałam marzycielsko w ścianę. - Młoda gwiazda Bayern'u Monachium, Mario Gotze, po horrorach boi się zasnąć. Grając w Dortmundzie zasypiał w jednym łóżku ze swoim klubowym przyjacielem, Marco Reus'em. Ciekawe z kim zasypia grając w Bawarii...
-Nie zrobisz tego.!
-Nie.? Haha...no zobaczymy.
-Mówiłem jak bardzo cię nie lubię .?
-Też cię kocham. Zakładaj spodnie i jedziemy. Czekam na dole.
Mimo to poszłam jeszcze do łazienki umyć zęby. Chwyciłam szczoteczkę i miałam zamiar nałożyć pastę, której rzekomo nigdzie nie było. Odpowiedź była prosta - Mario. Zdenerwowana poszłam do jego toalety. Trochę mnie zamurowało to co zobaczyłam, bo piłkarz był w samych bokserkach, ale nie dałam tego po sobie poznać. Podeszłam do umywalki i wzięłam jego pastę do zębów.
-Ey, co ty robisz.? -zapytał wkładając spodnie
-Zabrałeś mi pastę, to ja biorę twoją.
-Oddawaj -zaczął wyrywać mi ją z rąk.- Cię na taką nie stać.
-Pf... to oddawaj moją.
-Chyba wolisz nie wiedzieć co z nią zrobiłem.
-O.o Mario...? Co ty zrobiłeś z moją pastą .?
-Otwórz swoją kosmetyczkę. Powinna leżeć luzem.
-Co.?! Gotze, zabiję cię.! ZA-BI-JĘ!!!
-Dopiero jak wrócisz z pracy, bo ktoś musi cię zawieść -wystawił język.
-Nie ważne kiedy, grunt, że będzie po problemie.
Wróciłam do swojej łazienki i w spokoju umyłam jamę ustną. Gdy byłam już gotowa z aparatem w ręku zeszłam na dół. O dziwno mój kolega też już tam był.
-Wow.. zadziwiasz mnie.
Poniósł tylko brwi do góry, a na jego twarzy zawitał uśmiech.
-Może lepiej jedźmy -westchnęłam.
O 7:30 zaparkowaliśmy pod Alianz Arena. Wysiadłam pośpiesznie z samochodu i pobiegłam na stadion, następnie salę gdzie miałam się zjawić. Dyrektor Bayern'u obdarował mnie zabójczym spojrzeniem. Matthias Sammer także nie miał z mojej strony szans na to bym go polubiła, gdyż bardziej kojarzył mi się z Borussią. Jednak, niestety, musiałam go przeprosić.
-Przepraszam pana, ale Mario zapodział klucze od domu i dopiero po dłuższych poszukiwaniach znaleźliśmy je w jego torbie treningowej -kitowałam.
-Dobrze, a może mi pani wyjaśnić dlaczego nie szanuje swojej pracy .?
Chwilę myślałam nad tym o co mu chodzi i jednak nic nie wymyśliłam.
-Nie rozumiem.
-Inni pracownicy przychodzą w garniturach. Pani jest drugą kobietą, która zgłosiła się wczoraj tu do pracy, więc proponuję wziąć przykład z pani Ann -(gorszego imienia nie mogła mieć.?-pomyślałam)wskazał głową na brunetkę stojącą niedaleko- i ubrać przynajmniej marynarkę, a nie bluzę...
Tyle chciałam powiedzieć, ale przecież nie mogłam, bo od razu bym pożegnała to miejsce. Głupia niesprawiedliwość.
-Dobrze, jutro ubiorę się lepiej.
-Chłopcy zaczynają trening dopiero za jakiś czas, więc teraz zrobimy sesję paru kibiców z Josep'em Guardiol'ą.
-Okey -uśmiechnęłam się i sięgnęłam do torby po aparat.
-Musi pani mieć torbę Borussii Dortmund.?
-Tak.
-Niedługo dostanie pani z Bayern'u.
Wtedy łzy zakręciły się w moich oczach.
-To nawet torby z BVB nie mogę mieć .?!
-Nie. Koszulki też nie. Jeżeli zostanie pani przyjęta to w piątek dostaniesz.
-Za chwilę wrócę... -szepnęłam z załamaniem w głosie.
Wybiegłam do łazienki. Dobrze wiedziałam gdzie jest, gdyż miałam okazję tam gościć. Oparłam plecy o zimne płytki i zaczęłam płakać tłumiąc w sobie krzyk. Może za bardzo to przeżywałam, ale jak tu zachować spokój jak każą ci nosić KOSZULKĘ BAYERN'U MONACHIUM .?! Odwiecznego wroga, debili, przedstawicieli idiotycznych buraczków... Spojrzałam w lustro.
-Sama jesteś sobie winna -rzekłam.
Mogłam lepiej przemyśleć na co się piszę...
##############################
25 września 2013r. trening (oczami Kevina) -Marco skup się.! -Klopp po raz kolejny upomniał Reus'a, kiedy ten zamiast dośrodkować kopał piłkę niecelnie w bramkę
-Stary, rozumiem, że sprawa się spieprzyła, ale nie daj tego po sobie poznać w Bundeslidze -powiedziałem.
-Jak.?! Powiedz mi jak ja mam się ogarnąć i przestać tym zadręczać.?! -krzyczał - Kocham ją, a ona mnie nie i tyle.!
-Sam jesteś sobie winien.!
Po tych słowach dwudziestoczteroletni piłkarz spuścił głowę nie mówiąc ani słowa.
-Wiem...próbowałem ją przecież przeprosić. Zrobiłem wszystko co się dało...
-Przeprosiny nic nie dadzą. Musisz zrobić coś jeszcze.
-Kevin, do cholery, nic nie da się już zrobić.!!
-Spokój .! -krzyknął trener -Grajcie.! A Marco po treningu do mnie.
Reus podbiegł kiwać nadbiegającego Sahin'a, a Hofmann zapytał mnie cicho co mówiła jedenastka.
-On ją kocha... -rzekłem krótko i pobiegłem.
##############################
25 września 2013r. (oczami Agnieszki) Po 15 wraz z Mario wróciłam do domu. Rozpakowaliśmy zakupy, po czym wysłałam wiadomość do Tanji : ,,Przepraszam, nie mam nastroju. Mogłybyśmy spotkać się kiedy indziej.?''
-Powiesz mi w końcu, czy dostałaś tą pracę .? -dopytywał Mario wrzucając ryż do garnka
-Nie denerwuj mnie już.! -warknęłam i odkręciłam słoik z sosem do chińszczyzny
-Czyli nie.?
Rzuciłam mu zabijające spojrzenie.
-Dostałam -powiedziałam cicho.
-Więc dlaczego jesteś zła.? -nie rozumiał
-Nie wiem... Nic nie wiem. Nie rozumiem po co w ogóle się w to pchałam.
-Będzie dobrze. Początki zawsze bywają trudne -pocieszał mnie.
Westchnęłam i wraz z piłkarzem rozpakowałam resztę zakupów. Następnie zrobiliśmy i zjedliśmy obiad. Po posiłku miałam zamiar udać się na górę, gdyż Gotze tylko bezsensu wpatrywał się w TV. Jednak jeszcze zapytałam...
-Wpada ktoś dzisiaj .?
-Robben -odparł obojętnie .
-Bosh... ta głupia małpa, nie umiejąca nawet mydła użyć.
-Haha... wiedziałem. Ale żartuje. Dziś nikt nie wpada.
-Okey, ja idę do siebie.
Poszłam po schodach na górę prosto do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa. W czasie gdy się ładował sięgnęłam po mój aparat. Nie oglądałam zdjęć, które dziś zrobiłam, przeglądałam te z parku. Uśmiech mimowolnie zawitał na mojej twarzy. Wróciłam wyobraźnią do tamtej chwili. Ta... wtedy miałam całą koszulkę w liściach i ktoś mnie od tyłu przytulił... ale kto to był.? -zaczęłam się zastanawiać, bo naprawdę zapomniałam. Postukałam palcami w stolik, na którym miałam rękę i mi się przypomniało. No tak, to był Mats... Ciekawe jak układ mu się z Cathy. Zdałam sobie sprawę, że przez ten wyjazd tak wiele mnie omija.
Zalogowałam się na fb i skype. Nie musiałam długo czekać aż Jonas wyśle mi wiadomość ze swoim linkiem. Chwilę później już rozmawialiśmy.
-I jak .? -spytał
-Dostałam pracę w ... no dostałam pracę.
-Gratuluję.
-Dziękuję.?
-Wszystko się ułoży -pocieszał mnie.
-Chciałabym cię przytulić -wyznałam.
-A Mario... ?
-Serio.?
-Tak.
-Nie.
-Niech cię przytuli. Napewno zrozumie, że tego potrzebujesz.
-Mario.? Wątpię.
-Aga... włącz kamerę. Tak dawno cię nie widziałem...
-Wyglądam jak zawsze...
-Pięknie -przerwał mi. - Haha... Aga no.
-Nie.
-Tak.
-Ty pierwszy -postawiłam warunek.
-Nie, bo jestem bez koszulki.
-Uu... ostro -zaśmiałam się.
-Żartuję. A co tak poza tym u ciebie.?
-Wszystko w porządku. Lepiej mów jak u was.
-Zaraz idę na imprezę z Dagą i Kevinem, może Marco też uda nam się wyciągnąć.
-A to super.
-...
- :(
-Kochasz go .?
-Jonas idziesz.? -usłyszałam głos chyba Svena, ale głowy nie dam
-Zaraz.! -krzyknął zdenerwowany -Pali się .? No mów - kochasz go.? -zwrócił się już do mnie.
-Nic,nie ważne, idź. Musisz ładnie wyglądać -powiedziałam ukrywając smutek.
-Aga, nie chcę...
-Idź. Baw się dobrze- zaśmiałam się.
-Napewno wszystko okey .?
-Tak. Do usłyszenia.
-Do jutra. Tęsknimy -powiedział i rozłączył się.
Przyznam, że trochę posmutniałam. Smutno było widzieć jak dobrze bawią się beze mnie. Oni idą na dyskotekę, a ja .? Ja będę siedziała w domu omijając szerokim łukiem Mario. Nic w tym fajnego. Na imprezę przecież sama też iść nie mogłam. Po prostu bym się bała...Co mi zostało .? Poprosić Gotze'go by poszedł ze mną, lub poczytać książkę. Każdy wybrałby raczej tą pierwszą opcję, ja też.
Pełna obaw na jego reakcję zeszłam na dół. Zastałam gospodarza jedzącego mandarynkę. Stanęłam przed telewizorem wymuszając, by na mnie popatrzał.
-Taaaak.? -spytał jedząc ostatni kawałek owocu
-Mam prośbę.
-Zauważyłem, bo już dawno byś kazała mi się udławić.
I ta szczerość...
-Wiesz... powiem to prosto z mostu. Jesteś fajnym facetem -z trudem mi to przez gardło przeszło- Także dobrym piłkarzem...
-Aga nie. Proszę cię nie mów tego ...
-Tak Mario, właśnie tak.
-...
-Pójdźmy razem na imprezę.
Odetchnął z ulgą, bo dobrze wiedziałam co pomyślał.
-Już myślałem.
-I o to chodziło. Hahaha, serio .? Serio ja w tobie .? Nie, dzięki.
-Mam nadzieję. Na jaką imprezę ty chcesz znowu iść .?
-Jakie znowu .?
-No dobra... ale jaką.?
-Nie wiem. Jakąkolwiek, chcę się dobrze bawić.
-Co się stało .? Przecież to nie w twoim stylu -spojrzał na mnie z niepokojem. -Źle się czujesz.?
-Jeśli chodzi o samopoczucie to tak- spuściłam głowę.- Nie ważne. Idziemy .?
-Aga, wiesz, że pogodziłem się z Marco i mam dobry kontakt z Kevinem, Jonasem... Skoro oni cię kochają i martwią się o ciebie to moim obowiązkiem jest zatroszczyć się o ciebie tak jak oni.
Zdziwił mnie tymi słowami. I to baaardzooo.
-Chcesz porozmawiać .? -zapytał
-Nie -powiedziałam cicho.
-Napewno .?
-Yhym... Dziś chcę się dobrze bawić -powiedziałam radośnie. -Ubieraj się, bo nie zdążysz.
-Jak sobie chcesz -uśmiechnął się. -Kto pierwszy .?
-Stoi.
Obydwoje pobiegliśmy szybko na górę. Ja po 30 minutach byłam gotowa. Po cichu zeszłam na dół zobaczyć, czy Mario już wyszykowany. Zaklęłam w duchu. Siedział zadowolony na kanapie i spoglądał na zegarek. Wpadłam na pomysł by wkraść się do kuchni. Po cichutku, po kryjomu, krok po kroku...
-A ty co .? Wygrałem -poinformował mnie.
-Menda.
-Wow...aleś się odstawiła. Chodź no tu- machnął ręką.
Przewróciłam oczami i podeszłam do Gotze'go.
-Ho ho ... ale żeś się wyperfumowała jak stara pudernica -pomacham dłonią przed nosem.
-To ty śmierdzisz...tylko, że nie perfumami -odpowiedziałam na zaczepkę.
-Tak twierdzisz.? Źle myślisz. Powąchaj -poprawił kołnierz koszuli
Nachyliłam się nad nim i natychmiast odsunęłam.
-Mario, wybacz, ja nie wiedziałam...
-Że tak ładnie pachnę.?
-Że kupujesz najtańsze perfumy z internetu.
-Lepiej z internetu niż ze śmietnika.
-Lepiej ładniej pachnące ze śmietnika niż śmierdzące z internetu. Może ktoś wodę z kibla wlał a ty się tym psikasz.
Chwilę nad czymś myślał.
-Okey...nie przebiję tego -powiedział zrezygnowany. -Idziemy .?
-Ta, JEDZIEMY.
-Spoko loko. Ty prowadzisz z powrotem, bo chcę trochę wy...
-Mowy nie ma. Jeżeli ktoś tu ma pić, to ja.
-Chyba cię pogrzało.
-Ciebie.
-Ciebie.
-Chodź już.
-Okey...
Chwyciłam skaję i wraz z towarzyszem wyszliśmy z domu. Niedługo potem byliśmy w samochodzie. Kierowca wyjął telefon i zaczął coś na nim pisać. Totalnie mnie to wkurzyło, bo dochodziła 22, a przecież na drugi dzień trzeba było iść do pracy, więc powrót przewidywałam na 24.
-Co robisz.? -spytałam
-A wiesz gdzie jest jakaś impreza.?
-W dupie -rzekłam po polsku. -W ogóle to ty mnie wkurzasz, bo jesteś tutejszy i wszystko powinieneś wiedzieć. Albo zadzwonić do tego swojego głupiego, pustego Kroos'ka i zapytać jak masz problem. Co za kraj -zakończyłam polski monolog.
-Dobrze wiesz, że nic nie zrozumiałem, ale po Toniego możemy zajechać.
-Jak wie gdzieś jakaś impreza to spoko.
-Napewno będzie z żonką.
-Normalna.?
-Nieee....
-Znalazłeś już jakąś imprezę. ?
-Tak.
-To jedź, a nie gadasz.!
-Dobra, spokojnie.
Jakieś dwadzieścia minut parkowaliśmy pod jednym z tutejszych klubów. A jakieś trzydzieści później piliśmy sok pomarańczowy z kilkoma innymi osobami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć :D
Na początek : WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU. :D
Laptopo naprawiono wcześniej, więc rozdzialik :D
Myślę, że da się to znieść O.o
No i startujemy z pytankami.
1. Chcecie przebieg imprezy .? (jeśli tak to czyjej: piłkarzy BVB, czy Agi)
2. Czy Klopp doradził Reus'owi co ma zrobić .?
3. Czy Jonas nie przesadza ze swoją opieką nad Agnieszką.?
4. Jak Aga sprawdzi się w nowej pracy i czy długo tam będzie.? Zacznie pokazywać swoje poglądy na różne tematy.?
5. Jak podobają się Wam wątki Agi z Mario .?
Pozdrawiam i dziękuję . Bo jak zobaczyłam, że pod poprzednim rozdziałem było sześć komentarzy to normalnie padłam nie dowierzając. DZIĘKUJĘ (i jeszcze raz) KOCHAM WAS ;*
MERRY CHRISTMAS ;)
niedziela, 15 grudnia 2013
Krótka przerwa... :[
Siemanko,
Wybaczcie mi, ale przez jakieś dwa/trzy tygodnie obejdzie się bez bloga...:[
Zepsuł mi się laptop i nie mam jak napisać rozdziału. Mogę czasami popisywać jak wybiorę się np. do kuzynki, ale nic nie wiadomo... Postaram się mimo to nie przedłużać nowego rozdziału i dodać jak najszybciej, ale wątpię czy dam radę w tydzień, więc potrzebuję więcej czasu...
Liczę na Waszą wyrozumiałość i przepraszam ;((
PS. Ilość komentarzy pod poprzednim postem, jak i ich treść, pomogła mi i to bardzo ;) Dziękuję za motywację .! ;)
~Pozdrawiam, dziękuję i jeszcze raz bardzo przepraszam...
Natala
Wybaczcie mi, ale przez jakieś dwa/trzy tygodnie obejdzie się bez bloga...:[
Zepsuł mi się laptop i nie mam jak napisać rozdziału. Mogę czasami popisywać jak wybiorę się np. do kuzynki, ale nic nie wiadomo... Postaram się mimo to nie przedłużać nowego rozdziału i dodać jak najszybciej, ale wątpię czy dam radę w tydzień, więc potrzebuję więcej czasu...
Liczę na Waszą wyrozumiałość i przepraszam ;((
PS. Ilość komentarzy pod poprzednim postem, jak i ich treść, pomogła mi i to bardzo ;) Dziękuję za motywację .! ;)
~Pozdrawiam, dziękuję i jeszcze raz bardzo przepraszam...
Natala
Subskrybuj:
Posty (Atom)