-Ale, że jak .? -spytałem nic nie rozumiejąc
-No więc... wszyscy kibice BVB wiedzą, że ty od zawsze na zawsze Borussen i z tobą mają najlepszy kontakt...
-No i co w związku z tym.? -niecierpliwiłem się
-Wejdź na facebooka i dodaj wpis .: Siema, poszukuję trzech polskich i niemieckich kibiców Borussii.
-I oni też przyjdą ?
Dobrze znałem plan Hofmann'a, był naprawdę świetny i pomysłowy. Napewno by ucieszył Agnieszkę. A wraz z nią, całą reszta.
-Tak.
-Okey.
Zalogowałem się na tamten portal społecznościowy i napisałem. : Witajcie moi kochani Borussen .! ;) <3 Jest pewna sprawa i mam do Was prośbę. . . Napewno wiecie z internetu, bądź gazet, że moja przyjaciółka jest w szpitalu. Mamy dla niej zamiar przygotować niespodziankę. :D Potrzebuję sześciu prawdziwych, oddanych, jedynych kibiców Borussii Dortmund.: trzech Polaków i trzech Niemców. Chętni pisać na priv tam dostarczę szczegóły .! :D Kto pierwszy ten lepszy .!!! :)) [Wasz Kevin]
Opublikowałem post i czekałem na wiadomości, które pojawiły się w mgnieniu oka.
Był to ciekawy pomysł. Podczas gdy to ja byłem nastoletnim kibicem i marzyłem o grze w pierwszej Borussii, czekałem na takie okazje i fakt, że ja mogłem dać te okazje innym kibicom mnie uszczęśliwiał.
-Wiecie co... ? -Mario wstał z łóżka i kłopotliwie drapał po głowie -Wiem, że ten...bo tego... nie, że coś ale... skupcie się może na meczu. To Liga Mistrzów.
-Przecież wiemy -pokiwałem głową.
-Ciekawe czy trener da mi szansę -zamyślił się Jonas.
-Napewno zagrasz ... jakieś 2 minuty - wypowiedź Marco wywołała śmiech.
-Lepsze dwie minuty, niż zero -wzruszył ramionami.
Spoglądnąłem na ekran laptopa. Mało mi gałki z oczodołów nie wyszły. Miałem 71 wiadomości z pytaniami co do opublikowanego przeze mnie postu.
-To kogo wybieramy .? -spytałem patrząc na siedzących obok mnie pomocników BVB
-Dobra, muszę to powiedzieć, bo widzę, że wy nie myślicie rozsądnie - Gotze ponownie nerwowo zwiedzał pokój. -A pomyśleliście co będzie jak ona jednak umrze.? Przecież lekarz sam powiedział : szanse na to, że przeżyje są małe , bo to jakaś tam śpiączka. No tak , czy nie.? -zapytał patrząc na nasze zdezorientowane miny
Miał racje. Szanse na wyzdrowienie Agnieszki były małe, ale i tak zawzięcie wszyscy wierzyliśmy w cud. Nie przemyśleliśmy do końca naszego planu. Co jak ona umrze.? Co powiemy kibicom, którym zrobiliśmy nadzieję.? Sam na ich miejscu poczułbym rozczarowanie i złość na piłkarza. Nie mogłem na to pozwolić.
-Ona z tego wyjdzie -wyszeptałem.
-Kevin ocknij się.! -Mario stanął obok nas -Wiecie dobrze jakie ona ma szczęście.!
-Przestań.! -młody brunet stanął naprzeciw Bawarczyka - My wierzymy, że z tego wyjdzie.! Wiara czyni cuda i kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć.
-Nie... czekajcie. Mario ma rację -powiedział zasmucony Reus. -Spójrzmy prawdzie w oczy. Jej wyzdrowienie graniczy z cudem... Skupmy się na meczu... -wymamrotał od niechcenia po czym zniknął za drzwiami łazienki.
##############################
19 września 2013r. (godz. 12:30) Nie dość, że mecz przegraliśmy to na dodatek Roman załapał czerwoną kartkę. Czy mogło być jeszcze gorzej.?
Zdenerwowany wszedłem do mieszkania rzucając kluczyki na blat w kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem wódkę. Zacząłem pić kieliszek po kieliszku, tak by stracić świadomość tego co dzieje się w około. Miałem dosyć i choć na chwilę chciałem zapomnieć o problemach. O wszystkim ,dosłownie. Każdy w życiu ma takie momenty, że chce zasnąć i nie myśleć o niczym. Mieć wszystko i wszystkich gdzieś, nie przejmować się sytuacjami, które są w tej chwili ani nawet sobą i bliskimi. Po prostu ma wszystkiego dość i chce się wyłączyć, odizolować... Ja chciałem wtedy.
Wziąłem kolejny łyk alkoholu, tym samym opróżniając połowę butelki. Usłyszałem nerwowe pukanie do drzwi. Nie miałem ochoty ich otwierać. Jednak niechciany gość nie odpuszczał. Wstałem z krzesła i wolno poczłapałem do drzwi. Otworzyłem i przez chwilę myślałem, że mam zwidy.
-Co ty tu robisz.? -spytałem trzymając mocno framugę drzwi, by utrzymać równowagę
-To prawda, że Aga jest w szpitalu.?
-Nawet jeśli, to nic ci do tego. Właściwie się nie znacie - traktowałem tą osobę chamsko.- Po co tu jesteś. ?
-Kevin... jesteś pijany.
-Gówn* ci do tego.! Wyjdź i już nigdy nie wracaj - rozkazałem po czym zamknąłem drzwi na zamek.
Miałem dosyć uwag innych. Mogliby od czasu, do czasu zająć się sobą, a nie innymi. Jeszcze brakowało pana z paparazzi, który by powiedział .:Panie Kevinie, czy zdaje pan sobie sprawę, że jest pijanym dupkiem, który zamiast siedzieć z przyjaciółką i dziewczyną w szpitalu piję sobie najdroższą wódkę na rynku. To byłyby słowa bez odrobiny kłamstwa, lecz w tamtym momencie nie brałbym ich do siebie. Chciałem się po prostu odciąć od świata. Tak najzwyczajniej.
Położyłem się na kanapie i z zamkniętymi oczami oczekiwałem na sen. Gdy już wpadłem w objęcia Morfeusza do moich uszu dobiegł ten okropny dźwięk telefonu. Przekląłem głośno i wkurzony wyjąłem I'Phona z kieszeni garnituru. Na wyświetlaczu widniał napis Daga ;* Westchnąłem i odebrałem.
-Wszystko okey - powiedziałem na dzień dobry i do widzenia.
Zdenerwowany rzuciłem telefonem o podłogę. Roztrzaskał się. Z tego co widziałem to ekran pęk.
-A ciul .! -wymamrotałem i opadłem na łóżko
##############################
19 września 2013r. (godz. 20:30) Spałem sobie jak gdyby nigdy nic, ale jak to w życiu bywa coś musiało mnie obudzić. Był to dzwonek. Zaspany wstałem z narożnika i trzymając się za bolącą głowę otworzyłem drzwi. Zobaczyłem dwóch policjantów.
-O co chodzi.? -spytałem
-Pan Ilkay Gundogan został zamordowany. Jest pan jednym z podejrzanych -wypalił ten wyższy.
-Że niby co.!? Nasz Gundo .!?
-Tak. Został zamordowany u siebie w domu...
Oblany potem i ze łzami w oczach wyrwałem się ze snu. Mój oddech był szybki i nerwowy. Mimo, że był to tylko sen, obawa tkwiła gdzieś we mnie. Głupi ja nawet nie miałem jak do niego zadzwonić.
-To tylko sen, nic mu nie jest -pocieszałem się.
W końcu wybuchłem śmiechem.
Poszedłem do kuchni i wyjąłem z niej wodę. Mało co nie upuściłem jej z rąk. Do domu znienacka wszedł klubowy kolega. Stanął naprzeciwko mnie i rozejrzał się po pokoju. Ujrzał to czego chciał, bo jego wzrok zatrzymał się na szklanej butelce. Podszedł, chwycił w ręce i rozwalił moje procenty o podłogę.
-Co ty kur** robisz.?! -nerwy mi puściły
-A ty .!? Twoja dziewczyna, przyjaciółka, koleżanka i dwóch kumpli siedzi płacząc nad Agą, a ty kurde pijesz.? Serio uważasz, że to coś da.? To gratuluje rozwiązania -kiwnął głową.
-Serio uważasz, że to coś da .? -zacytowałem - Łzy życia nie przywrócą.
I dopiero gdy to wypowiedziałem zdałem sobie sprawę z głupoty moich słów. Fakt, faktem, ale przesadziłem. To przecież prawda, że płakanie nad jej łóżkiem nie przyniesie skutków, jednak zawsze lepiej mieć czas na pożegnanie. No i ... zawsze można liczyć na cud.
-Serio .? -spytał Hofmann podchodząc do mnie i patrzał mi w oczy
Na ogół był miły i łatwy w kontaktach z ludźmi. Dla nie jednej osoby okazałby się wspaniałym przyjacielem. No właśnie... w tym momencie on był troskliwym przyjacielem.
-Ty zagorzały kretynie. Chcesz proszę bardzo, zostań tu, nie odwiedzaj jej, nie przychodź, ale nie udawaj radości gdy się wybudzi. Wiesz.,.. myślałem, że jesteś inny. I widać, jednak nie. Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Po cholerę robiłeś jej nadzieję, na zajebist* przyjaźń jak wcale do tego nie zmierzałeś. Postaw się na jej miejscu, a później postępuj- zbliżył się do wyjścia. -Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale Daga też cierpi z powodu twojej nieobecności -wyszedł trzaskając drzwiami.
Nosz .! To głupie uczucie, gdy ktoś ma rację.
Wyszedłem z domu zamykając go na klucz i skierowałem się do mojego auta. Po chwili jednak skapnąłem się, że nie wziąłem kluczyków. Już miałem zamiar wrócić do mieszkania, ale usłyszałem trąbienie. Popatrzyłem na ulicę.
-Wiedziałem.! Wsiadaj.! -krzyknął do mnie roześmiany Jonas
Spojrzałem na niego zrezygnowanie. Nie miałem wyboru musiałem z nim jechać, by było szybciej.
Zająłem miejsce pasażera. Głupio było mi co kolwiek powiedzieć.
-Oj Kevin, Kevin... z tobą to gorzej jak z dzieckiem.
Udałem, że tego nie słyszałem. Nie wiedziałam co powiedzieć i czy w ogóle coś mówić.
Gdy dojechaliśmy na miejsce wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do sali, w której przebywała Aga. Oprócz niej zobaczyłem : Anię, Lewego, Marco i Dagę.
-Jaką piosenkę najbardziej lubi Aga.? -spytał Jonas
-Y... o Nurim.. -wyjąkała jej siostra.
-Okey. Jaką .?
-Der Muri - Nuri.
Jonas podszedł do jej łóżka i puścił z telefonu tą piosenkę.
-Widzisz Aga.? Dbamy tu o ciebie -zaśmiał się.
Panowała cisza. Było nas sześcioro, a nikt nic nie mówił. Coś wisiało w powietrzu. Jakaś spina, niepewność, obawa.
-Weźcie coś mówcie, bo jest jak na stypie -poprosił Jonas ze śmiechem.
-Podziwiam ciebie... Jak możesz mieć tak dobry humor .? -zdziwił się Marco
-No bo ja w nią wierzę. Wiecie...to się nazywa OPTYMIZM .! -ponownie wybuchł śmiechem rozluźniając atmosferę
-Widzieliście co Roman wstawił na fb .? -spytała Ania pomagając Hofmann'owi
-Co takiego .? -spytał
-Że po meczu śmierdzi jak zepsuta kukurydza.
-O.o .?
-Hahaha...
-Karniak .? -spytałem
-Raczej- rzekła.
-Ej... ? -zaczął niepewnie Jonas -Ona... Ona się budzi.!!!! Budzi się.!! Lećcie po lekarza.!
Ania w mgnieniu oka wybiegła z sali. Ja popatrzałem na Agnieszkę. Jej lewa dłoń wystukiwała rytm piosenki. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Jak mogłem choć na chwilę zwątpić w jej przeżycie.?
Czy nadal mogłem nazywać się jej przyjacielem.? Ja... nazywając się jej bratem, opiekunem, oparciem... zmobilizowałem do tego, by w nią wierzyć, rozumieć i pocieszać mimo wszystko. A dałem ciała, na maxa. Sam nie wiem jak mogłem do tego dopuścić. Chwila słabości .? Brak wiary w jej siły.? Przyjaźń jest bezinteresowna i najsilniejsza. Ja to zniszczyłem.
Powoli otwierała oczy nadal wystukując palcami rytm piosenki.
-Aga słyszysz mnie.? -spytał szeptem uszczęśliwiony kolega
Moja dziewczyna stała jak zaczarowana nie wiedząc co robić.
-Mar...? -wyszeptała najciszej, prawie niesłyszalnie
-Nie, Jonas. Zaraz będzie lekarz...
-A Dag...a .?
-Jest tu. Spokojnie.
-Wszystko będzie okey -Marco dotknął jej dłoni, a na jej twarzy zawitał słaby,lecz szczery uśmiech.
Do pokoju wpadł lekarz wraz z Lewandowską. Nakazał nam odejść. Wyciągnął z kieszeni latarkę i świecił Majewskiej w oczy.
-Coś nie tak... -zamyślił się.
Nagle maszyna obok jej łóżka zaczęła szybko pikać.
-Zawołać kogoś szybko .! -nakazał doktor
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No i bien ;D Wybaczcie. Tak, długo nie dodawałam, ale tak jakoś wyszło, ze nie miałam kiedy napisać. Mam nadzieję, że się podoba... Chociaż mi nie. Bo wszystko kręci się w okół Agi... ale w następnym będzie dużo zamieszania ;) Buziaki i nie gniewajcie się za taki urywek :D..I nie mam pojęcia co z Agą... :( Zabić, czy nie... potrzebuję czasu na zastanowienie...
Proszę o komenty i dzięki za wszystko .! <3 Za to, że jesteście .! ;*
Ona musi żyć i być z Marco ;) czekam na nexta
OdpowiedzUsuńO Boże, kobieto! Ty to umiesz zaskakiwać!
OdpowiedzUsuńJa tu się cieszę, że wszystko okej, a tu bum!
Coś nie tak! Masakra, ale pozytywna, bo lubię blogi,.
w których treści są pod napięciem :) Trzymaj tak dalej :)
Kocham to opowiadanie i mam nadzieję, że szybko wymyślisz
dalszą część i się nią z nami podzielisz :D
Z niecierpliwością czekam na next'a i pełnią ciekawości rzecz jasna :D
Dawaj kochana! Pisz, pisz! :D Im szybciej dodasz kolejny wpis tym lepiej
dla nas :D Pozdrawiam gorąco i serdecznie zapraszam do siebie
na nowe blogi :D (przepraszam za spam, ale reklama musi być XD)
http://naturalnie-nierealne.blogspot.com/
http://pilkarski-mezalians.blogspot.com/
http://miloscnaboisku.blogspot.com/
http://wlacz-pozytywne-myslenie.blogspot.com/
Oczywiście również zapraszam do obserwacji i komentowania :D
Jak wiesz to też bardzo motywuje :D
Kurde, muszę jeszcze coś powiedzieć odnośnie rozdziału :D
Jest G-E-N-I-A-L-N-Y! Zdziwiłam się zachowaniem Kevina, ale cieszę się, że się opamiętał chłopina :D Pomysł z puszczeniem piosenki również mi się bardzo spodobał i w trakcie czytania mimowolny uśmiech zagościł na mojej twarzy :D
Czuję, że kolejny rozdział będzie zwariowany :D Ale to będzie takie pozytywne pokręcenie, bo takie cuś lubię :D
Ogólnie prowadzisz świetnego bloga, masz ten dryg do pisania :D
Może się powtórzę, ale czekam na kolejny wpis i mam nadzieję, że nim się nie obejrzę, będzie on gotowy :D Choć wiem, że pisanie wcale nie jest takie łatwe jak się z początku wydaje :D
Trzymaj się cieplutko i zajrzyj do mnie ;)
PS: To chyba mój najdłuższy komentarz ever :D