sobota, 26 października 2013

Rozdział 25.

Wszedłem do sali z moją dziewczyną i nie wierzyłem w to co wtedy zobaczyłem. Na jednym z czterech łóżek leżała Agnieszka. Poczułem jak moje nogi są niczym wata, a serce wymięka. Dość dziwne określenia, ale gdy widzisz swoją przyjaciółkę nieprzytomną z kilkoma bandażami na ciele nie wiesz co masz robić. Dagę jednak przejęła ta druga kobieta leżąca na łóżku obok. Była przytomna. Wyglądała na oko jakoś z 40/50 lat.
-Mamo ... ? -wydusiła Dagmara siadając na krawędzi szpitalnego łóżka i złapała opatuloną bandażem, dłoń swojej matki
-To, to twoja mama ? -tylko tyle zdołałem powiedzieć
Kobieta spojrzała na mnie, po czym kiwnęła głową w stronę Agi.
-Mi nic nie jest. Jakaś rana na czole i skręcony nadgarstek, za to jej...Wybaczcie mi proszę... Ona szła tak szybko, nie widziałam jej i potrąciłam.
-Co?! -oburzyła się Malicka -Mamo jak mogłaś ? -zaczęła szlochać- Ona ma tak ciężkie życie, a ty jej to jeszcze bardziej utrudniasz. Mamo... -odeszła z jej łóżka tonąc w łzach i podeszła do Agi.
Zrobiłem to samo. Usiadłem na drugiej krawędzi łóżka przyjaciółki i delikatnie położyłem dłoń na jej ramieniu. Popłakałem się. Strasznie jest widzieć przyjaciółkę w takim stanie.
-Aga, nie możesz -mówiła moja dziewczyna z pretensjami do nieprzytomnej.- Wiem, że mnie słyszysz. Aguś proszę... Obudź się. Obiecuję, że już zawsze będę przy tobie. Ja i Kevin. Tylko proszę obudź się...
To było straszne. Nie da się tego inaczej opisać. Wiele razy ktoś mówi, że ma pecha, ale Majewska miała go ponad wszystko.
Moja dziewczyna wtuliła się w Agnieszkę i szeptała jej coś do ucha. Nie chciałem im przeszkadzać. Chciałem ''porozmawiać'' z nią sam na sam, nie przy kimś i pewnie Dagmara tak samo.
-Zaraz wrócę -poinformowałem i wyszedłem na korytarz.
Usiadłem na krześle naprzeciw drzwi. Widok miałem właśnie na tą salę. Wyciągnąłem telefon ze spodni i wybrałem numer Marco. Kto jak kto, ale on powinien o tym wiedzieć.
-Halo ? -usłyszałem głos przyjaciela
-Marco, przyjedź do szpitala.
Nie chciałem mu jeszcze mówić, by nie był zbyt poddenerwowany.
-Coś ci się stało ?
-Nie, nie mi, ale przyjedź.
-Agnieszka jest w szpitalu ?! -spytał
-Może. Przyjedź jak najszybciej.
-Kevin...  ja się z nią pokłóciłem -wyznał z żalem.
-Ty idioto...
-Wiem. Ale co ty być zrobił gdyby Daga...-nie dałem mu dokończyć.
-To było dawno.! Rozumiesz?! DAWNO .! Każdy zasługuje na drugą szansę.
-Może masz racje...
-Ja ją mam.! Przyjeżdżaj tu jak najszybciej. Do zobaczenia -podałem mu adres i rozłączyłem się.
Zauważyłem, że do sali wchodzi lekarz. Wszedłem zaraz za nim.
-Witam. Pani zapewne jest Dagmara Maliska?
-Malicka -poprawiła go.
-Tak, właśnie. Pani matka zostanie dziś u nas na obserwację. Jutro już będzie mogła wyjść.
-A co z Agą ? -spytałem
-Tak... stan pani Agnieszki jest nieco gorszy. Pani Majewska jest w śpiączce ... -nie dokończył, bo moja dziewczyna zabrała głos.
-Jak długo to potrwa?
-Śpiączka trwa od paru godzin po kilka tygodni. Po miesiącu następuje tak zwana śmierć mózgu -wyjaśnił.
-A czy jest szansa, że u Agi właśnie tak się stanie?
-Y... no. Powiem krótko. Jej życie będzie zależało od najbliższych kilkudziesięciu dni. Narazie szanse naszym zdaniem są nikłe, ale nie takie cuda miały miejsce.
-Zaraz.! -ocknęła się moja dziewczyna, po czym obróciła w stronę matki -Mamo, ciocia Renata była w śpiączce, ale... ona po przebudzeniu nas nie pamiętała -wybuchła płaczem i podeszła tuląc się do mnie. 
-Panie doktorze, to prawda? -zapytałem
-Tak. Możliwe, że pacjent po przebudzeniu będzie miał problemy z mową, chodzeniem, bądź pamięcią. Śpiączka tak naprawdę jest dla nas zagadką.
-A da się coś zrobić by się obudziła ? -zapytałem
-Niech państwo z nią rozmawiają, niekiedy to pomaga -uśmiechnął się lekko i wyszedł.
Dziewczyna wtulona we mnie szlochała jeszcze bardziej.
-Co się...Aga?! Co to ma znaczyć.?! Czemu jest nie przytomna.!? - pytał zdenerwowany Reus -Cholera.! To przecież moja wina.! -ukrył twarz w dłoniach
Po chwili do pomieszczenia wbiegł także Gotze. Zrobił wielkie oczy po czym złapał się za głowę. 
-Kur*a mać.!
Podszedł do swojego największego przyjaciela i położył mu rękę na ramieniu. Ja i Daga uważnie się im przyglądaliśmy.
-Marco, wybacz... To moja wina. Gdybym wtedy z Jonasem ją powstrzymali, zatrzymali... może by nie pobiegła. Dobrze mówiła.!
-Mario o czym ty mówisz? -spytał mój kolega z klubu
-Byłem z Jonasem się przejść. Zauważyliśmy Agę jak płakała. Hofmann ją przytulił i próbował ją uspokoić. Ale oczywiście musiałem się wtrącić i wyprowadzić ją z równowagi. A wiecie co powiedziała jak się sprzeczaliśmy ? Ciekawe czy przyjdziesz na mój pogrzeb jak wyprowadzisz mnie z równowagi tak na maxa.
-Mówiliście, że wszystko okey .! -oburzył się
-No bo... Marco robiliśmy to dla ciebie. Nie chcieliśmy byś się na nas gniewał.
-I dzięki waszym dziecinnym sprzeczką Aga jest w szpitalu.!
-Mówiłeś, że nie wiesz czy chcesz z nią być.! Że boisz się jej zaufać -przypomniał mu coś.
Zmarszczyłem brwi. Takie słowa nie były w stylu Reus'a i nie wyobrażałem sobie by taką wypowiedź  mógł skierować w stronę swojej ukochanej.
-Ale to nie zmienia faktu, że mi na niej zależy.
-Uspokójcie się.! -zażądała starsza Malicka -Ona to wszystko słyszy -wskazała na naszą przyjaciółkę.
-Mogę zostać z nią sam ? -spytał Mario
-Dobry pomysł chłopcze. Przejdę się do toalety -wstała z łóżka, a ja z jej córką pomogliśmy jej dość do drzwi.
Daga poszła ze swoją mamą do toalety, a ja wraz z Marco zostaliśmy na korytarzu. Było tam tylko jedno krzesło, więc ustąpiłem miejsca pomocnikowi tutejszego klubu , a sam spocząłem przy zamkniętych drzwiach od sali Agi.
Całkiem niechcący słyszałem wszystkie słowa wypowiadane przez Mario.
-Aga, przepraszam. Wybacz mi, że byłem tak nie miły i za wszelką cenę chciałem odsunąć cię od Marco. Wiem, było to głupie i właściwie sam nie wiem dlaczego to robiłem... -urwał po chwili szlochając. -Wtedy jak mówiłaś o tym pogrzebie... o swoim pogrzebie... nie wiedziałem, że mówisz poważnie. Wiesz, miałaś rację, że będę miał wyrzuty sumienia. Znasz mnie lepiej niż ja sam siebie -zaśmiał się przez płacz. -Ale, Aga, bo ty nie możesz. Ten no... musisz się obudzić. Marco cię kocha i napewno żałuje słów, które powiedział. Mogę ci to zapewnić bo rozmawialiśmy zaraz po waszej kłótni. To tyle -usłyszałem jeden krótki krok. -Jednak nie. Chciałbym ci coś wyjaśnić. Nie będę dużo mówił, bo Marco pewnie chce z tobą jeszcze porozmawiać, ale powiem kilka ważnych słów. Gdybym miał opisać swoje życie jednym kolorem, napewno byłby to żółty- głos mu się załamał i po chwili musiałem odsunąć się od drzwi.
-Nie wierzę. Gotze płacze -próbował nas rozweselić Reus.
-Jak stamtąd wrócisz też będziesz płakał -zapewnił go.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Właściwie to sam nie wiem dlaczego chciałem podsłuchiwać to co mówił mój kumpel do poszkodowanej. Może ponownie zacząłem się o nią martwić. ? W końcu Marco obiecał, że jej nie skrzywdzi, a tym czasem gdyby zachował się tak jak powinien nie doszłoby do wypadku.
Kumpel wszedł do sali, a ja usiadłem pod drzwiami. Mario przysiadł się do mnie. Rzuciłem mu pytające spojrzenie. 
-No co ? Też jestem ciekaw.
W odpowiedzi kiwnąłem głową. Po chwili do naszych uszu doszedł zachrypnięty głos Marco.
-Aguś, wiesz, że cię kocham .? Sam nie wiem co mi wtedy odbiło. Nie zasługuję na jakiekolwiek wybaczenie. Przesadziłem. Obiecałem, że ciebie nie skrzywdzę, zawaliłem. Mówią - winny się tłumaczy. I ja mógłbym tłumaczyć swoje zachowanie w nieskończoność błagając cię o wybaczenie, ale ja po prostu na nie nie zasługuję. Powinnaś być z kimś innym, kimś kto na to zasługuje... -pociągnął nosem. - Nie musimy się nawet widywać, zniknę z twojego życia nie ryzykując tym, że kiedykolwiek jeszcze cię zranię, tylko proszę obudź się. Zrób to dla Kevina, Dagi i ...Mario. Wiesz, on chyba żałuje tego jak cię traktował. Bez powodu by w końcu nie płakał... Nie wiem co jeszcze powiedzieć. Więc.... może pójdę. Proszę obudź się -chyba ją pocałował.
Usłyszeliśmy kroki, dlatego szybkim tempem odsunęliśmy się od drzwi i pozwoliliśmy Marco swobodnie wyjść. Zrobił krok na korytarz i dziwnie się kiwnął łapiąc pospiesznie futrynę drzwi. W obawach przed omdleniem kumpla wraz z Gotze go podtrzymaliśmy.
-Wszystko okey ? -spytałem
-Pójdę po lekarza - powiedział Mario gotów wyruszyć na poszukiwania.
-Nie trzeba. Po prostu ...dajcie mi tylko wody.
Posadziliśmy go na krześle i Mario pobiegł do szpitalnego sklepiku po coś do picia. Ja stałem przy przyjacielu i uważnie czuwałem, by nie zemdlał. Nawet nie wiem kiedy przyszły Malickie.
-Gdzie Mario ? Co jest Marco ? -zasypała mnie pytaniami ta młodsza
-Wszystko okey. Mario poszedł po picie -wyjaśniłem.
Kiwnęła głową i weszła do sali. Położyła rodzicielkę do łóżka i spoczęła na kanapie naprzeciw łóżek szpitalnych. Położyła się i płakała.
-Masz -gracz Bayern'u wręczył mi wodę, a ja podałem ją dalej.
-Masz Marco, napij się. Może wyjdziemy na dwór ? -zapytałem
-Kevin, wyluzuj. To nie ja jestem w śpiączce -wziął łyk H2O po czym po jego policzkach spłynęły łzy.
Wypadek nie miał kiedy się zdarzyć ? Musiał akurat dziś ? Jutro rano wylatujemy do Napoli. Jak mieliśmy wygrać mecz skoro nasz największy as był zrozpaczony ? Nasze partnerki na trybunach Stadio San Paolo miały dać nam kompa, być prywatną motywacją na trybunach. A tymczasem obydwie zostaną w Dortmundzie na sali szpitalnej.
Wszedłem do pomieszczenia. Moja dziewczyna, zarówno jak jej matka, spała. Pomyślałem, że to idealna sytuacja by porozmawiać z Agnieszką. Poinformowałem kumpli o tym co zamierzam i poprosiłem by jeszcze chwilę posiedzieli na korytarzu. Zamknąłem drzwi i najciszej jak potrafiłem zbliżyłem się do łóżka przyjaciółki. Ujrzałem stołek, więc podsunąłem go i usiadłem trzymając dłoń nieprzytomnej.
-Aga... wiesz jak to boli ? Wiesz jak jest patrzeć na przyjaciółkę, która jest w śpiączce i nie wiadomo czy w ogóle się wybudzi ? -momentalnie do oczu napłynęły mi łzy - Nie możesz nam tego zrobić. Nie wyobrażam sobie życia bez takiej przyjaciółki jak ty.. I pomyśleć, że to wszystko zaczęło się w pociągu -uśmiechnąłem się przez łzy, które spływały po policzkach.- Jesteś dla mnie ważna. I... i wybacz... Obawiałem się, że twój związek z Marco nie będzie idealny. Powinienem coś z tym zrobić, ostrzec cię. Co kolwiek. Powinienem być przy tobie częściej. A ja idiota -wybuchłem płaczem. -Zaniedbałem naszą przyjaźń dla Dagi. Pewnie się cieszyłaś, że z nią jestem. Ja cieszyłem się, że jesteś z Marco...ale gdyby nie nasze poznanie nie było by tego wszystkiego. Ciebie poznałem pierwszą i nasza przyjaźń zawsze będzie na pierwszym miejscu -zaśmiałem się płacząc. -Będzie nawet nad Borussią ...
############################## 
17. września 2013r. 
Cała nasza trójka w ponurym nastroju wsiadła do samolotu. Tak trójka, Mario też leci na nasz mecz. Grał w Bayern'ie, ale sercem zawsze był z nami. Ze swoją Borussią. Jego odejście do Monachium nie sprawiło, że na zawsze wymazał z pamięci kumpli i przywiązanie do klubu. W każdej wolnej chwili przyjeżdżał do nas. Szkoda, że Agnieszka nie była w stanie tego pojąć. Gotze wyznał nam, że żałuje zachowania co do polki i bierze na siebie odpowiedzialność za wypadek. Marco mu wybaczył, bo na tym polega prawdziwa przyjaźń. Początkowo się wkurzył, normalne, ale określenie, że ktoś jest dla nas jak rodzeństwo świadczy o tym, że potrafimy sobie wybaczyć nawet największe błędy. I Reus właśnie tak zrobił. Ja też wybaczyłem. Sam byłem zdziwiony, ale w takiej sytuacji nie ma się co kłócić, bo to nie przywróci Adze zdrowia. Jednak wydawało mi się, że młody Bawarczyk nie chce nam czegoś powiedzieć. Nie miałem co liczyć na to, że mi to powie, bo o wiele bliżej był z Marco, więc to on dowiedziałby się pierwszy.
Cała drużyna wiedziała, że koleżanka od dobrych babeczek jest w szpitalu. Niektórzy się nawet tym przejęli, zwłaszcza Nuri z Tugbą i Omerkiem, Jonas, Mats i Mittchel wraz z Schmelzerem. Non stop wypytywali o szczegóły jej pobytu w szpitalu. Także pocieszali mnie, Marco i Mario, to było bezcenne. Nasza drużyna jest jak jedna wielka rodzina, która wspiera się wzajemnie w trudnych sytuacjach.
Zająłem swoje miejsce w samolocie między Jonasem,a Romanem.
-Kevin, Daga została z Agą ? -spytał Hofmann
-Tak. Wczoraj nawet chciała zostać na noc w szpitalu, ale jej mama na to nie pozwoliła zapewniając ją, że jakby co zadzwoni. Najgorsze jest tylko, że dziś pani Zofia wychodzi i martwię się, czy Daga nie będzie się zaniedbywać, ponieważ całymi dniami będzie przy Adze. Wiesz jak to bywa... jeszcze się zagłodzi, czy coś, przestanie spać... Martwię się podwójnie.
-Potrójnie powinieneś -powiedział Weiderfeller. -Spójrz na Marco. Jest praktycznie wyłączony.
-Fakt, jak tylko będziemy w hotelu będę musiał z nim porozmawiać -przyznałem mu rację.
-Szczerze to ja mu się nie dziwię -przyznał gracz z siódemką na plecach. -Jakbym powiedział coś takiego, a później moja ukochana miałby wypadek nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
-Szkoda, że tak to się potoczyło -westchnął bramkarz. -Fajna z niej dziewczyna, przykro by było gdyby... Co ja gadam?! Dzielna jest. Da radę- podnosił na duchu siebie i mnie.
Takie słowa były w tamtym momencie niezbędne.
-Tak, racja. Wrażliwa, ale potrafi być ostra -wyznał młodszy z lekkim uśmiechem.
-Oj Jonas, Jonas... -poklepałem go po ramieniu.
-Wiecie co? Mam plan -rozpromienił się. -Po powrocie do Dortmundu zrobimy tak...
############################## 
17. września 2013r. (godz.21:00)
Pokój w hotelu dzieliłem z Hummels'em. Teraz w końcu był czas na rozpakowanie swoich rzeczy. Byliśmy po treningu, kolacji i prysznicu. Niektórym osobom humor dopisywał choć widać było, że są trochę podłamani. Może nie wszyscy znali ją tak dobrze, ale wiedzieli jedną, najważniejszą rzecz - Aga to jeden z najbardziej zagorzałych kibiców BVB. Tyle wystarczało. Fan to fan i każdy się liczył, bo wszyscy Borussen to jedna rodzina.
-Rozpakowaliście się ? -do pokoju wszedł Marco
-Ja tak, a Kevinowi coś opornie idzie - odpowiedział Mats.
Westchnąłem i wyciągnąłem z torby laptopa kładąc go na moim łóżku. Przyjaciel nachylił się do mojej walizki.
-Dużo ci nie zostało. Zdążysz to zrobić później, a teraz chodź. Musimy porozmawiać.
-Czytasz w moich myślach ? -spytałem -Też chciałem z tobą pogadać.
-Dobra. Bierz laptopa i chodź -śpieszył się.
-Po co ... ? -nie dał mi dokończyć
-Zobaczysz, chodź.
Spytałem pytająco na obrońcę Borussii, a ten sam chyba nie orientował się o co chodzi. Chwyciłem, więc laptopa i wraz z Marco poszedłem do jego pokoju, który dzielił z Mario. Zastałem tam właśnie jego oraz Jonasa.
-To powiesz mi o co chodzi ? -niecierpliwiłem się
-Usiądź na łóżku i włącz laptopa - poradził i wraz z Gotze zajęli miejsca obok mnie.
Przewróciłem oczami i zrobiłem to co mi kazał.
-I co teraz ? -doczekiwałem
-Słuchaj, gadałem z ...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No i jest :D
Boshesz jak ja się cieszę, że mam wenę i pomysły na następne rozdziały :) Ale to tylko i wyłącznie dzięki Wam ;** KOCHAM WAS <3.! Wasze komentarze po prostu mnie uszczęśliwiają i motywują do dalszego pisania. Czasem nawet uśmiecham się do laptopa. Dziękuję Wam za to.! ;* 
A co do bloga... Mario nie powiedział nic o tym , że on napisał list. Myślicie, że powie ? Czy może los się zemści i przypadkiem się wyda ? Czekam na Wasze opinie i krytyki.
PoZdRaWiAm ;*


4 komentarze:

  1. Uhuhu^^. Ile się dzieje <3
    Tylko żeby wszystko dobrze się skończyło ! ♥
    Rozdział długi i świetny (jak zawsze) ♡
    Musiałaś tak skończyć ?? ♥
    To za to teraz szybko kolejny rozdział ♡
    Powtórzę to jeszcze raz: genialnie piszesz^^ :*
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no mega < 3 Cały czas się coś dzieje i za każdym razem daje do myślenia ; ) Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń ; D Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział :) zapraszam http://echte-liebe-19.blogspot.com/do mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoj! No to, to jest genialne! :D
    Dużo się dzieje i to mi się podoba :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny,
    a tymczasem serdecznie zapraszam do mnie
    no nowe blogi :D

    http://pilkarski-mezalians.blogspot.com/

    http://miloscnaboisku.blogspot.com/

    http://naturalnie-nierealne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń