Przebudziłam się o trzeciej. Z boku na bok...nic. Nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam przemyśleć to i owo.
Kevin... Chciałabym by stał się moim przyjacielem na zawsze i nigdy nie odszedł. Po rozmowie przeprowadzonej w pociągu myślę, on jest jak Daga. Wysłucha, rozumie, udowodni, że świat nie jest wcale taki zły. Takiej osoby mi było trzeba przez te ostatnie lata. Znam go krótko, ale widzę, że ja dla niego też nie jestem obojętna. Nie mówię o miłości, mówię o przyjaźni, która jest cenniejsza niż złoto, niż jakikolwiek skarb znajdujący się na ziemi. Zresztą nie myślę o związku. Nie chcę mieć teraz z miłością nic wspólnego. Chcę mieć przyjaciół. Takich prawdziwych, którym będę mogła powiedzieć wszystko i na nich polegać bez względu na wszystko.
Moja myśli przerwał odgłos... wymiotowania. Natychmiast pobiegłam do pokoju Dagmary. Nie było jej, więc pobiegłam do jej łazienki. Siedziała przy klozecie.
-Daga wszystko gra?
-Tak, tylko źle się czuję. Chyba coś zjadłam nieświeżego.
Po tych słowach... no sami wiecie co zrobiła. Poszłam i uchyliłam okno.
-Zaparzę ci mięty - powiedziałam i poszłam do kuchni.
Wstawiłam wodę, do szklanki wrzuciłam saszetkę mięty i czekałam aż woda się zagotuje.
Nie ma się co oszukiwać. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to to, że Dagmara może być w ciąży.
Woda w czajniku już się zagotowała, więc zalałam herbatę. Trochę przelałam, więc szłam powoli i ostrożnie do toalety. Postawiłam herbatę obok niej.
-Dziękuję.
-Nie ma za co- usiadłam przy niej i położyłam dłoń na jej ramieniu.
-I przepraszam, że cię obudziłam.
-W sumie to mnie nie obudziłaś i tak nie spałam.
-Może nie siedź tak blisko mnie. Jeszcze się zarazisz.
-E tam... ty jesteś ważniejsza. Ale ... nie jesteś w ciąży co nie?- zapytałam prosto z mostu
Ani ona, ani ja nie lubiłyśmy owijania w bawełnę.
-Hehe. No co ty. Niby z kim jak ja nawet chłopaka nie mam?
-Nie, nie tak się pytam.
-Ty i ta twoja wyobraźnia.
Uśmiechnęłam się lekko. Zapach w toalecie nie był zbyt przyjemny, więc chciałam pójść do mojej łazienki po odświeżacz. Jednak wyszło trochę inaczej. To wszystko (już nie opisuję ze szczegółami ;d ) doprowadziło do tego, że sama zaczęłam wymiotować. (nasze łazienki znajdywały się na przeciwko siebie)
-A nie mówiłam? -zaśmiała się przyjaciółka
Gdy już trochę nam się poprawiło, (ale najlepiej nie było) rozłożyłyśmy sobie ręczniki na podłodze i gadałyśmy przez otwarte drzwi.
-Wiesz Daga... Ja ci coś muszę powiedzieć -zaczęłam.
-Zakochałaś się?
-Niee.
-To co?
-Przedwczoraj jechałam w pociągu z Kevinem Grosskreutzem. To z nim SMSowałam wczoraj na korcie. Właśnie wczoraj też spotkałam Anię Stachurską i przytulałam Marco i Lewego.
Oho...no i się zaczęło. Co? Jak? Gdzie? Kiedy? O której? itd. No ale musiałam jej powiedzieć, w końcu to moja przyjaciółka, której wiele zawdzięczam. Po długim wywiadzie, trwającym do godziny 5, zasnęłyśmy na podłodze w łazience.
Obudził nas dźwięk mojego telefonu.
-Cholera Kevin! - popędziłam szybko do pokoju i wzięłam telefon
-Halo?
-Aga, dlaczego nie odpisujesz?
-Przepraszam. Spałam w łazience, a telefon zostawiłam w pokoju.
-W łazience?
-Grypa żołądkowa.
-Oj to cienko. W takim razie nici ze spotkania?
-Przykro mi... mam nadzieję, że to będzie trzy dniówka.
-Też mam taką nadzieję. Trzymaj się. Pa.
-Pa pa.
Wróciłam do łazienki z telefonem i położyłam się na ręczniku. Daga jeszcze spała to co ja mogłam robić przez ten czas? Zeszłam na dół i zrobiłam sobie herbatę. Na śniadanie nie miałam ochoty. Włączyłam telewizor, nic nie było ciekawego do oglądania. Postanowiłam zobaczyć, czy przyjaciółka jeszcze śpi. Dokończyłam napój i poszłam na górę. Spała. Poszłam do mojej łazienki i usiadłam na klozecie. Uznałam, że fajnie by było gdybym w końcu napisała do Ani.
,,Cześć ;) Tu Agnieszka''
,,Cześć ;* Co tam? ''
,,Nie najlepiej... Grypa żołądkowa... ;\ ''
,,Hm... mogę cię szybko postawić na nogi :) Gdzie mieszkasz? Zaraz wpadnę''
Nie wierzyłam własnym oczom. Ania prawdopodobnie zaraz tu będzie. Chciałam odpisać od razu, ale musiałam przecież zapytać przyjaciółki. Wstałam i podeszłam do niej. Delikatnie położyłam rękę na jej ramię.-Daga...
-Hm?
-Może Ania tu przyjść?
-Jaka Ania?
-Ta co ci o niej opowiadałam.
-Jasne niech wpada.
Zdziwiła mnie trochę jej obojętność, ale z drugiej strony się nie dziwie... no w końcu nie zawsze spędzasz całą noc na zwracaniu. Odpisałam Lewandowskiej informację pod jaki adres ma przyjechać.
Chciałam zejść na dół, jednak musiałam wrócić do toalety. Gdy już mogłam z niej wyjść zeszłam na dół. W samą porę bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i przekręciłam kluczyk w zamku.
-Wejdź- uśmiechnęłam się.
Usiadłyśmy w salonie. Anna miała torebkę wypełnioną, nie wiem czym.
-Moja przyjaciółka też jest chora.
-W porządku. A gdzie ją znajdę?
-Na górze.
Nowa koleżanka poszła sama na górę. Bałam się reakcji Dagi... Niby: Jasne niech wpada. A co do czego, to później jest inaczej... No ale takie życie. Nie może przecież zawsze być pięknie i kolorowo.
Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Odwróciłam się. Szła przyjaciółka z miską i Ann z dwoma kocami.
-Drogie panie, proszę bardzo połóżcie się na kanapie. Ja spadam do kuchni i coś wam przygotuję.
Wymieniłam spojrzenia z Dagmarą, po czym wzruszyłam ramionami.
Słyszałyśmy jak Ania coś w kuchni przygotowuje. Nie mogłyśmy zobaczyć co to, bo nam zabroniła.Ciekawość zżerała nas od środka. Do momentu, w którym otrzymałyśmy kubek z dziwnym koktajlem.
-Wypijcie, a ja pójdę się załatwić. Tylko macie to wypić!
Ania opuściła nasz salon. Wraz z przyjaciółką wzięłam łyk ''lekarstwa''. Było obrzydliwe, ale skoro miało nas postawić na nogi, piłyśmy dalej.
Nagle zadzwonił telefon Anny.
-Odbierzcie! -krzyknęła
Wyjęłam telefon z jej torebki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Ania, co to do cholery ma być. Mówię o tej kartce w kuchni: ,,Jestem u tej Agnieszki, o której ci opowiadałam, na Flamingoweg 26. Gdybym nie wróciła przed 14 przyjedź tam. Całuje Ann'' A co miałby ci się stać? Ania w co ty się pakujesz? Kevin dzisiaj też mówił o jakieś Agnieszce i z tego co opisywał wyglądała tak samo jak...
-Ania jest w toalecie. A co do Kevina... mówił o sytuacji jaką ma Agnieszka?
-Jakiej sytuacji? Mówił, że poznał miłą osobę i chce bym ja z chłopakami... Z kim ja mówię?
-Z Agnieszką, miło mi. A gdybyś chciał wiedzieć, to ty też mnie już poznałeś. Oberwałam wczoraj od ciebie i Marco piłką.
W telefonie zapanowała cisza.
-Jesteś tam?
-Tak, przepraszam. Jak Ania będzie mogła to niech oddzwoni.
-Dobrze. Pa pa.
Rozłączyłam się. Przeanalizowałam w myślach jeszcze raz tą rozmowę.Za kogo on mnie ma? W sumie to oni. Przecież nie jestem żadnym kryminalistą.
Wróciłam na kanapę i okryłam się kocem. Wypiłam z przyjaciółką koktajle. Przez ten czas Lewandowska już wróciła. Usiadła na fotelu znajdującym się na przeciw kanapy.
-Ania...ale tak szczerze, boisz się mnie? -zapytałam
-Haha. Na początku jak tylko tu weszłam, owszem stwierdziłam, że oglądam za dużo kryminałów . Jednak już wszystko gra. A co Robert dzwonił?
-Tak. Prosił byś oddzwoniła.
Koleżanka ponownie opuściła salon i poszła do kuchni. Rozmawiała z Robertem, co chwila śmiejąc się. Spojrzałam na Dagę. Nie była już blada, na twarzy pojawiły się rumieńce. Ania to by mogła być lekarzem.
A właśnie gdy skończyła rozmowę z Robertem usiadła z powrotem na fotel. Rozmawiałyśmy jakieś 10 minut. Dlaczego tak krótko? Otóż do domu wszedł bez pukania Kevin.
-Drogie panie, makijaż, ręczniki i strój kąpielowy. Tylko proszę... pośpieszcie się.
Wymieniłyśmy spojrzenia. Anka o wszystkim wiedziała.
Pobiegłam z Dagmarą na górę i szybko ubrałyśmy się. (ona aa , ja aa . Oczywiście byłyśmy tak miłe, że Ani pożyczyłyśmy strój)
Wyszłyśmy przed dom. Stały tam dwa auta. W mercedesie siedział samotnie Marco, a w BMW (od kierowcy) Kevin, Lewy, Mats, Jonas.
-Ja idę do auta Kevina! -zaklepała Ania
Cóż pozostało mi i Dadze? Wsiadłyśmy do samochodu Marco. Pomarzyć o takim aucie zawsze wolno. Za to nie karają, jeszcze. Usiadłam z przodu, a Daga z tyłu. Marco odpalił auto i przed 12:30 wyjechaliśmy. Jechaliśmy za Kevinem i spółką.
-Chciałaś się ze mną spotkać? -zapytał
-Nie tylko z tobą -odpowiedziałam.
-Dlaczego nikt mnie nie lubi -posmutniał.
-Marco, ja cię lubię. A na nią nie patrz... to wariatka. W Wariatkowie nie nauczyli jej powagi ani nie nauczyli jej zakochiwać się - poinformowała moja przyjaciółka.
-Nie miałaś nigdy chłopaka? -zapytał
-Nie- odpowiedziałam.
-A pierwszy pocałunek ?
-Nie...
-Pierwszy raz?
-Też nie...
-Ile masz lat?
-Dwadzieścia, ja też. Ona niech ci lepiej nie mówi, bo zaraz powie, że 17- zaśmiała się przyjaciółka.
Nie powiem, atmosfera była świetna. Bałam się tylko gdzie dojedziemy. Na plażę gdzie jest dużo ludzi, czy raczej jeziorko na uboczu miasta... Marco niestety nie chciał mi nic powiedzieć.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Nie wiem czy nie za krótko... Dzięki za 120 wyświetleń. ;*
Zostawiał rozdział do waszej oceny ;))
(następny rozdział we wtorek ;) )
świetny rozdział :) ciekawe gdzie jadą... czekam na nexta. pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję i także pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do The Versatile Blogger :D przezprzypadekzmienilasmojezycie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńwłaśnie nominowałam cię do THE VERSATILE BLOGGER...
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tu: http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/