Siedziałam w pociągu. Ostatni kurs Berlin - Dortmund. Już miałam dość. Cały dzień w pociągu. Z Warszawy do Kostrzyna z Kostrzyna do Berlina... Fakt mogłam wybrać samolot, ale bałam się. Ogólnie w tym momencie to bałam się wszystkiego. Dlatego postanowiłam zamieszkać u mojej przyjaciółki. Na razie. Później znajdę coś dla siebie. Szczerze mówiąc to w tym momencie miałam ochotę położyć się, zasnąć i najzwyczajniej w świecie się nie obudzić. Już miałam zamiar rozłożyć się wygodnie na tych 4 miejscach gdy...
-Można? -usłyszałam męski głos
No tak, tak z moim niemieckim najlepiej nie było. Nienawidzę akcentowania, więc mówiłam po niemiecku z polskim akcentem.
-Proszę- rzuciłam opierając się ręką o oparcie.
Spojrzałam na mężczyznę. Ubrany był w ciemne jeansy. Buty i kurtkę miał skórzaną. A jego czapka z okularkami najzwyczajniej mnie śmieszyła.
Spojrzałam przez szybę. Na dworze robiło się już ciemno. Nic dziwnego dochodziła godzina 20. Mijaliśmy pola, które przecinała mała rzeczka. Chmury były tak kolorowe, że aż nie do opisania. Pomarańczowo-różowo-błękitne. Piękne. Szkoda tylko, że to niebo zabiera nam bliskich. Obserwowałam świat zza szyby i poczułam, że moje powieki domagają się ''wolnego''. Nie mogłam przecież zasnąć. Co jeśli ten mężczyzna mnie okradnie? Przecież go nie znam. Jednak tak bardzo chciało mi się spać, że postanowiłam zaryzykować rozmową.
-Agnieszka- wyciągnęłam rękę do nieznajomego.-yy...Klaus.
Zdziwiła mnie jego reakcja. Zastanawiał się jak ma na imię? Może to po prostu ja przesadzałam?
Poczułam wibrację telefonu w prawej kieszeni spodni. Delikatnie, uważając na moją nową obudowę z logo BVB, wyciągnęłam komórkę. Na wyświetlaczu ukazało mi się imię przyjaciółki.
-No co tam Daguś? -zapytałam po polsku
-W porządku. Kiedy będziesz?
-Nie wiem. Jestem gdzieś w połowie drogi do Dortmundu.
-Dobrze. Ja będę czekała na przystanku.
-Okey. Pa.
-Papa.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni. Oczywiście bardzo delikatnie. Kątem oka spojrzałam na Klausa. Uśmiechnął się lekko.
-Ładny telefon.
-Dziękuję -odparłam.
-Długo kibicujesz Borussi?
-Sześć lat.
Spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Tylko nie mów, że jesteś kibicem Schalke- uprzedziłam stanowczo.
Zaśmiał się spoglądając za szybę.
-Ja miałbym kibicować Schalke? Nigdy w życiu. Borussię kocham odkąd pamiętam. Nigdy nie zmienię zdania. Tak jak na przykład Felipe...
Rozmawialiśmy z jakieś 10 minut o Borussi. Śmialiśmy się co chwila i dogadywaliśmy. Na prawdę miło mi się z nim rozmawiało jednak potrzeba snu była silniejsza.
-Zdrzemnę się. Mam nadzieję, że mnie nie okradniesz -zaśmiałam się.
On w odpowiedzi też, tylko się zaśmiał. Nie byłam pewna czy powinnam zasnąć, ale co mam do stracenia. Ubrania, parę kosmetyków?
Położyłam się wygodnie i zamknęłam oczy.
Mocny wiatr rozwiewał ciemne chmury zapowiadające deszcz. Dłonie utopiłam w kieszeniach kurtki. Spojrzałam przed siebie. Stałam na przeciwko nagrobka mojej cioci.
-Przepraszam za to, że zawsze ci zawadzałam, zbyt mało pomagałam, wierzyłam gdy mówiłaś, że dobrze się czujesz...Przepraszam. Mimo mojego wyjazdu nadal będę o tobie pamiętać- wyznałam.
Łza spłynęła mi po policzku. Otarłam ją i dostrzegłam mężczyznę idącego alejką. Wyglądał na 60 może 70 lat. Nieustannie na mnie spoglądał. Przestraszyło mnie to, więc postanowiłam wracać. Przechodząc obok niego obawiałam się czegoś. I słusznie...
-Wyjeżdżasz bo utraciłaś ostatnią osobę jaka ci pozostała? Uciekasz i chcesz zacząć wszystko od nowa. Chcesz zapomnieć o wszystkim. W ten sposób zapomnisz też o niej. To po co obiecałaś?
Gwałtownie usiadłam. Całe moje ciało było spocone, ręce mi się trzęsły...zaczęłam płakać. Obiecałam cioci, że o niej nie zapomnę, obiecałam. A do cholery chcę wymazać z pamięci wszystko co miało miejsce w Polsce. Wszystko i wszystkich.
-To tylko sen- spojrzał na mnie siedzący naprzeciwko Klaus.
-Nie, to jest rzeczywistość.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
-Mogę wiedzieć co się stało? -zapytał
Cóż mi pozostało? Nie miałam przez ostatnie dwa tygodnie przy sobie nikogo. Do Dagi też nie mogłam się dodzwonić... tłumię to w sobie i tłumię...
-Jestem sierotą. Wychowałam się w domu dziecka... Próbowałam szukać mojej rodziny gdy zbliżały się moje 17-naste urodziny. Znalazłam informację, że moja matka zaginęła, a ojciec nie żyje. Mama jednak miała siostrę, Ulę. Skontaktowałam się z nią trzy miesiące przed moją osiemnastką. Poszukiwania naprawdę dużo czasu mi zajęły. Spotkałyśmy się w parku. Płakała ze szczęścia, bo nikt nie wiedział co stało się ze mną po tym jak mama mnie urodziła. Większość rodziny myślała, że mnie zabiła... A właśnie większość rodziny... Lecieli na pogrzeb dalszej rodziny do Gdańska. Samolot ... spadł. Wszyscy zgineli. Została mi tylko ciocia. W dodatku stara panna. Miałam tylko ją. Zachorowała i ... i umarła. Ja zostałam sama. Zbyt dużo tragedii. Chciałabym o tym wszystkim zapomnieć. Jednak, obiecałam Uli, że zawsze będę o niej pamiętała. Ja już nie wiem co robić... -popłakałam się na maksa.
-Wszystko się ułoży- pocieszał mnie.
-Nie, nic się nie ułoży! Już dwa razy próbowałam się zabić ale mnie ratowali. Postanowiłam więc korzystać z życia i wyjechać do Dortmundu...ale ten głupi sen.
Byłam wkurzona, nawet bardzo. Zawsze coś staje mi na przeszkodzie. A gdyby tak...mieć wszystko gdzieś? Nie przejmować się śmiercią, niczym? Przejmować się sobą? Ciekawe co by z tego wyszło...
-Wiesz, każdy zalicza upadki, tak jak ty. Każdy myślał o tym by się zabić, każdy próbował mieć później wszystko w dupie- mówił, a ja czułam, że czyta moje myśli.- Jednak najlepiej cieszyć się życiem. Tym, że żyjesz, bo żyje się tylko raz. Dlaczego chciałaś się zabić? Gdybyś wtedy nie przeżyła nie siedziałabyś w pociągu z Kevinem Grosskreutzem- oznajmił po czym ściągnął czapkę i okulary.
Nie wierzyłam własnym oczom. Musiałam wtedy bardzo dziwnie wyglądać. Zapłakana na skraju załamania, ale z tą nutką nadziei w oczach i lekkim uśmiechem na twarzy...
-Nie wierzę- wyszeptałam.
-Widzisz życie jest pełne niespodzianek, tylko wtedy gdy żyjesz na prawdę.
Łzy znowu napłynęły mi do oczu. Siedziałam w pociągu z Kevinem! Tym Kevinem! Piłkarzem Borussi Dortmund.
-Y a... Kevin ja...przepraszam-wydusiłam.
-Za co?
-Za to co mówiłam. Po prostu ja nie mam z kim porozmawiać...
-Okey w porządku. Polecam się na przyszłość. Masz mój numer- wyjął z kieszeni swój telefon i mi go wręczył.- Jak coś to dzwoń.
Wzięłam niepewnie jego komórkę i wyjęłam swoją. Spisałam numer, po czym oddałam mu telefon. Pokręciłam przecząco głową.
-Ja w to nie wierzę- wyznałam.
Później duuużo rozmawialiśmy o nadchodzącym meczu z Nurnbergiem, o tym jak wygląda nasze życie i w ogóle o wszystkim. Nawet nie wiem kiedy już dojechaliśmy na miejsce.
Wyszliśmy z pociągu z trudem. Wielkie korki były, lub jak to Kevin uznał nie korek lecz...kolejka do Toi toi (ponieważ na meczach zawsze jest ogromna kolejka do toalety, a właśnie w tym momencie musiało mu się to przypomnieć)
Od razu gdy tylko postawiłam walizkę poczułam czyjś uścisk.
-Aga! Jejku jak ja się za tobą stęskniłam- krzyczała mi nad uchem Daga.
-Ja też za tobą tęskniłam - odwzajemniłam uścisk.
-To ja już będę leciał- oznajmił Grosskreutz.
-Napiszę - zapewniłam.
Kiwnął głową i ruszył przed siebie.
W drodze do domu, który znajdował się przy ulicy Flamingoweg, przyjaciółka nie dawała mi spokoju, kim był ten mężczyzna. Śmiałam się z niej i obiecałam, że opowiem, wkrótce.
Przy kolacji, o ile tak można nazwać posiłek o 23, opowiedziałam jej swoją historię ze szczegółami. Nie odbyło się bez łez i słów, że wszystko będzie dobrze.
-Wiem...nie mogę się poddać i się nie poddam. Liczę na to, że tu w Dortmundzie moje życie nabierze barw.
-I takie podejście do życia mi się podoba.
Uśmiechnęłam się, w tym czasie Dagmara przetarła oczy.
-Kochana chcesz to połóż się spać, ja posprzątam.
-Nie, nie to się jutro ogarnie... Wiesz gdzie śpisz? U góry po lewej, masz własną łazienkę...
-Daga, ja nie jestem tu pierwszy raz.
-Przepraszam, ja nie kontaktuję...
Zaśmiałam się. Przyjaciółka wystawiła mi język i poszła na górę. Ja oczywiście stawiając na swoim umyłam po kolacji. Później poszłam na górę. Wzięłam prysznic i ubrałam piżamę.
Zostało jedno pytanie. Napisać do niego czy nie? Pomyślałam raz się żyje! I napisałam.
''Dobranoc Klaus ;d'' W odpowiedzi dostałam. ''Ja już spałem. Dobranoc'' Uśmiechnęłam się do telefonu i zasnęłam.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Dobra... pierwszy rozdział jest. Mam nadzieję, że nie przynudzam za bardzo.
Czekam na waszą opinię w komentarzach. ;)
Dobrze sie zapowiada czekam na więcej .
OdpowiedzUsuńA i nominowałam cię do Liebster Awards
Więcej info tu : http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/2013/07/liebster-awards_18.html
Super się zapowiada :3
OdpowiedzUsuńCzekamy na następne rozdziały :))
Pozdrawiamy :* i zapraszamy do nas:
http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com/
bardzo fajnie się zapowiada. Kevin nieźle się zakamuflował ;) czekam na następne, w wolnej chwili zapraszam do mnie http://co-los-ze-soba-przyniesie.blogspot.co.uk/ pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa ;*
OdpowiedzUsuń