-Aga.! O co chodzi? Co to za napis na kopercie ,,Prawda o Agnieszce Majewskiej''? -pytał Mario.
Kątem oka spojrzałam na kopertę, którą trzymał w ręku. Napis był z literek powycinanych z gazet. Ponownie poczułam jak w moim życiu wita kryminał. Jutro miałam rozprawę dotyczącą porwania, a dziś myślę czy zgłosić na policję drugie zgłoszenie o naruszeniu prywatności. Przecież to było chore.!
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Ukryłam twarz w dłoniach.
-Bo to... ja nie chciałam... niechcący... - próbowałam złożyć jakieś normalne zdanie, ale nie wychodziło mi.
Mój głos drżał podobnie jak ja. Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula. To była Daga, poznałam po perfumach. Zawsze była przy mnie. Wzloty, upadki, codzienność... bez względu na to , zawsze mogłam na nią liczyć. Była moim aniołem stróżem, na którym w żaden sposób nie można było się zawieść.
-Trzeba im powiedzieć -szepnęła mi do ucha.
Przytuliłam ją i utopiłam twarz w jej ramieniu płacząc jeszcze bardziej zadawając sobie jedno pytanie. : Dlaczego właśnie ja muszę mieć tak skomplikowane życie? Pierw sierociniec, śmierć przyjaciółki w gimnazjum, śmierć cioci niedawno, porwanie i to... Ale to było dawno, więc po co komu wiedzieć co było kiedyś? W końcu człowiek powinien żyć teraźniejszością, a nie tym co było...
-Mogę ? -usłyszałam głos Marco
-Tak, ja zadzwonię do szefa, że Aga źle się poczuła -powiedziała przyjaciółka. -Choć Mario, pomożesz mi.
Puściłam ją i skuliłam się, jakbym myślała, że będę niewidzialna. Rękoma zakryłam głowę i próbowałam opanować emocje. Poczułam jak Reus mnie przytula. Momentalnie poczułam woń jego perfum i ciepło. Pocałował mnie w głowę i nic nie mówiąc przytulił mnie do siebie jeszcze bardziej. Przykleiłam się do niego i uroniłam kilka łez.
On nie był normalnym mężczyzną. Był ideałem, których jest mało. Kto z mężczyzn po liście z takim nagłówkiem, by go nie otworzył i nie czekał na wyjaśnienia?
-Marco, wybacz... -wyszeptałam.
-Nie musisz nic mówić. Powiesz jak będziesz gotowa -powiedział i złapał moją dłoń.
##############################
Ten sam czas (oczami Kevina)Brałem relaksującą kąpiel i rozmyślałem nad tym co miało mieć miejsce w środę. Mecz z Napoli nie miał należeć do łatwych i wiedziałem, że cała drużyna musi nastawić się na to psychicznie. Nie wyobrażałem sobie Bayern'u, który ponownie wygrywa Champions League. Nie mogliśmy zawieść trenerów, rodziny, a przede wszystkim kibiców i samych siebie, dlatego każda wygrana miała znaczenie. Moje oderwanie od świata prywatnego przerwał dźwięk telefonu. Owinąłem się w ręcznik i ślizgając nogami po podłodze sięgnąłem z szafki i'Phona. Na wyświetlaczu pojawił się napis : Mario. W głowie miałem natychmiast tysiąc myśli, niepokojących myśli.
-Stało się coś ? -zapytałem zaraz po tym jak nacisnąłem Odbierz.
-Tak. Daga powiedziała bym cię zawiadomił.
-Ale co się stało? -pytałem poddenerwowany
-Przyjedź to się dowiesz.
-Do Marco?
-Nie, do Monachium -powiedział sarkastycznie.
-Mario, cholera możesz przestać?! Stało się coś, czy sobie żarty robicie? -denerwowało mnie jego zachowanie
-To Aga robi sobie żarty. Od początku wiedziałem, że to dziwna kobieta... -zaczął ale mu przerwałem.
-Serio? Chcesz, żeby Marco się o tym dowiedział ? Napewno się ucieszy, że jego przyjaciel nie toleruje jego dziewczyny -wiedziałem jak go podejść, by zaczął mówić normalnie, ale nie tym razem...
-W końcu Marco przyzna mi rację.! Chociaż raz się nie myliłem- z jego tonu wywnioskowałem, że się cieszy.
-Nie ma to jak radość z czyjegoś nieszczęścia, nieprawdaż ? -zagadnąłem z ironią
-Dokładnie. Dobra, kończę, bo twoja dziewczyna chce żebym gadał ciszej, lub w ogóle.
-Y... co?
-Aga jest z Marco w salonie i albo nic nie mówią, albo twoja dziewczyna jest głucha... Ałć.! I potrafi mocno walnąć.
-Dobrze ci tak. Ale dobra, pogadamy jak już dojadę.
-Okey, do zobaczenia.
-No.
Rozłączyłem się i czym prędzej ruszyłem do pokoju włożyć na siebie jakieś ubranie. Wziąłem z szafy pierwsze, lepsze ubrania i założyłem. Biegałem po pokoju, jakby gonił mnie ogień. Gdy byłem już ogarnięty chwyciłem kluczyki od domu i BMW leżące na szafce. Włożyłem buty i czym prędzej wyszedłem z domu zamykając go na klucz. Później prosto do mojego auta i z piskiem opon odjechałem.
##############################
Ten sam czas (oczami Agi)Wciąż wtulona w chłopaka myślałam nad tym, czy mu teraz powiedzieć. Wiedziałam, że mogę mu zaufać i oczekiwać zrozumienia. Ale nie takiego i nie od niego... Bo tak naprawdę na naszej drodze spotykamy wielu ludzi. Jedni pomagają nam zrozumieć problemy, inni tylko słuchają i pocieszają. Zdecydowanie wolę tą pierwszą grupę. Wolę być zrozumiana niż pocieszona, bo co mi pocieszeniu skoro dalej na sercu będę miała głaz? W wyznaniu przyjaciołom (poza Dagą, która wiedziała) prawdy powstrzymywała mnie obawa przed tym, że mnie nie zrozumieją, wysłuchają, potrząsną głową i powiedzą : wszystko będzie dobrze. Wiele razy to słyszałam, ale przez ostatnie lata, kiedy nie miałam kontaktu z Dagą, ponieważ przez pół roku miała komplikacje z przeprowadzką, nie zostałam zrozumiana. Wysłuchiwała mnie pani psycholog, ciocia, ale nikt nie powiedział mi : Słuchaj, każdy w życiu tak ma. Czasem wszystko się wali, a czasem buduje. Ale zrozum jedno, nigdy nie będzie tak jak byś chciała. Czasami popełniasz błędy i dopiero po dokonanym czynie uświadamiasz sobie, że to było bez sensu, głupie i żałujesz tego. Ja też mam takie problemy, więc świetnie cię rozumiem. Kiedyś nawet... blablabla... właśnie tego mi brakowało. Ale czy tego mogłam oczekiwać od Marco i Kevina? Bo od Mario, raczej nie...
W mgnieniu oka do mieszkania wszedł Grosskreutz.Tak się przestraszyłam, że aż odskoczyłam od Marco. Obydwaj patrzyli na mnie. Z ich mimiki twarzy wywnioskowałam, że chcieli by tak dużo powiedzieć, ale nie wiedzą jak. Sięgnęłam ręką po koc leżący na końcu narożnika i bez ładu się nim opatuliłam. Usiadłam wygodnie i wzięłam głęboki wdech ocierając dłonią łzy.
-Dobra... siadajcie. Muszę wam to w końcu powiedzieć.
-Nie musisz -powiedzieli równo.
-Muszę, bo nie chcę was dłużej okłamywać.
-Zawołać Dagę? -zapytał szeptem Kevin, jakby bał się w jaki kolwiek sposób odezwać
-Czemu nie? Ale Daga... ona wie.
-A Mario? -kolejne pytanie, tym razem ze strony Reus'a
-Nie wiem, czy... no bo... dobry pomysł ?
-Aga, ty nadal...?
-Nie.! Między nami okey, tylko, czy... mogę mu zaufać ?
Z jednej strony dobrze by było gdyby każdy z nich wiedział, a z drugiej obawiałam się reakcji Gotze'go. W końcu miałby świadomość, że miał rację. Jestem kłamczuchą i udaję kogoś kim nie jestem próbując zapomnieć o tym co było. Ale to naprawdę nie jest takie proste. Żałowałam tych czynów i nie wiem jakim cudem dałam się do tego namówić. Żałowałam, żałuję i będę żałować, rozpamiętywać to w nieskończoność...
-Możecie?! -krzyknął gospodarz do Malickiej i Gotze'go
-Idziemy, idziemy -odpowiedziała przyjaciółka wchodząc do salonu.
Mario usiadł obok Kevina, a Dagmara obok mnie. Poczułam jak wszyscy spoglądają w moją stronę. Czułam się trochę niezręcznie.
-To co nasza Agusia nawywijała ? -spytał gracz Monachium
Popatrzyłam na niego z żalem i złością. Nie chodziło już o ten porypany Bayern, ale o sam fakt jak mnie traktował. Ja, mimo że go nie lubię, to potrafiłabym wesprzeć go w takiej sytuacji, a on ? On nadal mnie nienawidził. Czyżbym powiedziała o tyle za dużo ?
-Aga -pomachał mi przed oczami.- Tu Ziemia.
Popatrzyłam na podłogę i stwierdziłam, że jest bardzo interesująca. Jednak wiedziałam, musiałam to powiedzieć teraz. Więcej takiej okazji mogło nie być.
-Więc... bo... ja, kiedyś... W pierwszej liceum. Daga miała wycinany wyrostek, nie było jej trzy tygodnie w szkole... to było po śmierci tamtej koleżanki, co ... co się utopiła. Znalazłam towarzystwo, albo raczej... oni mnie. Dali mi cukierki, konkretnie dwa... kazali zjeść... to były... to były narkotyki - po policzkach popłynęły mi łzy, a oddech przyspieszał. - Były tak mocne, że mało nie wylądowałam w szpitalu. Chcieli później pieniędzy. Nie miałam z czego im spłacić, więc dali propozycję... Albo popracuję dla nich przez tydzień, albo...
-No to twoje CV zapowiada się ciekawie -wyszeptał ze śmiechem Mario.
-Gotze , zamknij się.! -zażądała Dagmara i wcisnęła się pomiędzy mnie,a Marco i przytuliła.
Wyczułam, że ona też płacze. To była najlepsza przyjaciółka pod słońcem. Gdy cieszyłam się ja, ona też. A gdy ja płakałam, płakała i ona. Łączyło nas coś więcej niż wspomnienia i wspólne wygłupy, łączyła nas więź, którą nazwałyśmy rodzinną. Ona była dla mnie jak siostra, jak aniołek, który podnosi mnie po upadku i karze walczyć. Była siostrą, o jakiej zawsze marzyłam.
-Dobra... opowiadam dalej...- wyszeptałam, a Malicka osunęła się ode mnie. -Więc... bałam się o własne życie... nie miałam im z czego spłacić. Nagrałam jedną rozmowę jak mi grozili i zmuszali do... Do trucia innych ludzi...Musiałam, nie miałam wyboru... Próbowałam się stawić, pobili mnie... więc, chodziłam z rana na rynek i sprzedawałam cukierki 7€ kilogram. Najbardziej bolało mnie jak kupowały je małe dzieci. Przecież to było straszne... wszystkie pieniądze dawałam im... Pewnego dnia zaszła do mnie policja... szczęście, że miałam to nagranie, bo inaczej... dłużej bym siedziała -popłakałam się ukrywając twarz w dłoniach.
-Co?! Siedziałam w więzieniu?! Dlaczego mi nie powiedziałaś?! -podniosłam głowę, a Marco wstał z łóżka i patrzał na mnie zaszklonymi oczami
-Musiałam nie rozumiesz?! Nie miałam wyboru.! -wykrzyczałam
-A policja? Dlaczego nie poszłaś?!
-Ta gromada mi groziła.! By mnie zabili.!
-A ty ćpałaś ? -wyszeptał
-Dwa razy, jak patrzyli. Jak nie to wyrzucałam to coś do śmietnika.
-Jak długo z nimi się kolegowałaś?
Denerwowały mnie te pytania. W ogóle cała sytuacja, powrót do głupiej przeszłości.
-Tydzień. Aż spłaciłam dług...
-Ile siedziałaś w więzieniu?
-Rok, miałam nagranie, więc siedziałam rok w więzieniu.
-Jak... dlaczego nie powiedziałaś?
-Bałam się.
-Nie ufasz mi? -spytał zdziwiony
-To nie tak... po prostu- nie wiedziałam co powiedzieć.
-Pogadamy później -powiedział, po czym wyszedł.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Daga chciała mnie przytulić, ale wstałam z łóżka rzuciłam koc na podłogę.
-Aga, spokojnie. Przejdzie mu... -powiedział Grosskreutz zmierzając ku mnie.
-Dlaczego?! Dlaczego wszystko musi się walić?! Przecież to nie moja wina.! Pieprzona przeszłość.! Nienawidzę życia.! Nienawidzę.! -pobiegłam do drzwi
Dwójka przyjaciół w mgnieniu oka znalazła się przy mnie.
-Nie, nie idźcie za mną -poprosiłam miękkim głosem. - Chcę pobyć sama.
-Tylko nie zrób niczego głupiego- pouczył mnie Keivn.
-Pewnie, że nie zrobię. Z moją siostrą za godzinę idziemy do pracy. Spotkamy się na miejscu -wymusiłam uśmiech i wyszłam.
##############################
Ten sam czas (oczami Kevina)W życiu nie powiedziałbym, że Agnieszka mogła siedzieć w więzieniu, a co dopiero mieć doczynienia z narkotykami. Jednak widać po niej, ze tego żałuje, chce o tym zapomnieć. Nie rozumiem dlaczego Marco tak zareagował. Każdy popełnia błędy, ale musimy nauczyć się wybaczać. Miałem trochę wyrzuty, ponieważ nie powiedziała nam wcześniej, ale w sumie... Nie wiem czy bym o tym mówił na jej miejscu. Myślę, że Reus też to zrozumie i jej wybaczy.
Siedziałem z moją dziewczyną i Mario w salonie. Gotze właściwie chyba nie przejął się specjalnie tą sytuacją. Wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że się cieszy.
-Martwię się -wyznałem.
-Aga nie zrobi nic głupiego. Znam ją i wiem. Skoro powiedziała do zobaczenia w pracy, wszystko będzie w porządku -pocieszała mnie.
-Od początku wiedziałem... -zabrał głos mój były kolega z klubu.
-Mario.! -zwróciliśmy mu uwagę
-No dobra...
##############################
Pół godziny później (oczami Agnieszki)Byłam w domu i zmieniłam ubrania, ponieważ tamte były mokre od łez.
Z aparatem w ręku szłam do miejscowego klubu, w którym miała być huczna osiemnastka. Obawiałam się, że mogę być nieco rozproszona całą sytuacją, ale nie mogę przecież co chwila brać wolnego. Tym bardziej, że jutro idę do sądu.
Do pracy miałam jeszcze 40 minut. Wiem... miałyśmy być wcześniej, ale jakoś nie miałam na to ochoty.
W środku mnie trwała bitwa wielu myśli i różnych uczuć. Nie wiedziałam czy płakać, być na siebie wściekłą, czy mieć to gdzieś. Przyspieszyłam kroku i czując jak do oczu napływają mi łzy prawie nic nie widziałam. Szłam tak szybko, można by powiedzieć, mało co nie biegłam na ślepo. Do momentu gdy poczułam jak ktoś objął mnie w pasie. Nerwowo odskoczyłam od kogoś ocierając łzy.
-Marco?
-Zaczekaj... daj mi wyjaśnić. Przepraszam, że tak zareagowałem, ale wiem... Jejku jak by to ując -udał zamyślonego po czym znienacka mnie pocałował, wręczając mi do ręki ten przeklęty list.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Poświęciłam temu rozdziałowi dużo czasu i wydaje mi się całkiem, całkiem... :)
.. myślę nad tym by zakończyć bloga na 40 rozdziałach... o ile tyle wymęczę .. ;P żeby nie było to już uprzedzam :)
Zostawiam rozdział waszej opinii i zapraszam do wypełniania ankiet u góry po prawej stronie ;)
DZIĘKI, ŻE CZYTACIE I POZDROWIONKA.! ;*
i jeśli to czytasz to proszę o komentarz, bo to naprawdę motywuje.! :)
Zajebisty rozdział *.* Jak wszystkie zresztą ; ) Muszę przyznać, że jestem kompletnie zaskoczona przebiegiem wydarzeń i nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy ;D Hmm... A może po prostu ludzie lubią zaskakiwać .Wiedz, że ty zaskakujesz mnie za każdym razem ; * Mam nadzieję, że przeszłość Agnieszki nie wpłynie na relacje jej i Marco ; P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny ; )
Genialne !!! Ciebie po prostu chce się czytać :* Chyba wszystkich zaskoczyłaś tym przebiegiem zdarzeń :D Tylko, żeby Agnieszka była z Marco :*
OdpowiedzUsuńJak to będzie kiedyś koniec :(
Ale proszę załóż kolejnego bloga (jak ten na pewno chcesz skończyć) :)
Pozdrowionka :* i weny w pisaniu :*
P.S Jesteś genialna w pisaniu i nie przestawaj tego robić^^
Jejkuuu...dziękuję za aż tak ciepłe słowa. ;* Naprawdę motywujecie mnie tym i to bardzo. Dziękuję ;* <3
UsuńJak ty to wymyślasz?! ;) Cudoo *.* Chyba nikt się nie spodziewał !
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ? bo juz sie nie moge doczekać :)
Pozdrowiamm <3