niedziela, 8 września 2013

Rozdział 18

13 września 2013 (godz.18:30)
Siedziałam w pokoju na łóżku. Na dole czekała już Ania, Kevin i Daga. Nie śpieszyło mi się zbytnio by już zejść na dół. Wiedziałam jaka będzie ich reakcja na mój t-shirt. Jednego żałowałam w tamtej chwili, że nie miałam koszulki Gotze'go z Borussii. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się. I tak właśnie zrobiłam. Ubrałam się, wyprostowałam włosy, pomalowałam rzęsy, a usta przejechałam błyszczykiem. Wyglądałam jak nigdy. Do tego te szpile. Grrr..! Cudem będzie jak przeżyję chodzenie w nich. Dobra, wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Przyjaciele siedzieli w salonie. Zapięłam marynarkę i skierowałam się w ich stronę.
-Wow. Aga to na pewno ty ? -zapytała Ania
-Co się stało z Agnieszka? -zapytał Kevin
-Tak wiem, wyglądam jak nigdy -przyznałam. -Idziemy?
Wolałam by mój t-shirt podziwiali dopiero na imprezie. Jak nie będzie możliwości zmienienia go.
Dwójka przyjaciół wstała z kanapy.
-Stop! -zarządziła Dagmara 
Grosskreutz i Lewandowska ponownie spoczęli na kanapie, a Majewska obeszła mnie dookoła.
-Rozepnij marynarkę - powiedziała.
Zaklęłam w myślach.
-Przestań, ja już dawno wyrzuciłam tamtą koszulkę: Fuck you very much.
-Agaa...-spojrzała na mnie surowo
Zrobiłam jak kazała.
-Happy fucking day ?! Poważnie? -spytała- Myślałam, że stać cię na coś lepszego.
-O czym wy mówicie? -odezwał się Kevin
-O niczym -powiedziała pospiesznie. -Idziemy ?
Wszyscy wymienili spojrzenia i po chwili siedziałam w samochodzie z Dagą, a pomocnik BVB z karateczką.
-Z tyłu na siedzeniu masz koszulkę do przebrania.
-Nie będę jej zmieniać, skoro napisana na niej jest prawda. Szczęśliwy, pieprzony dzień. 
-Oj Aga, Aga...
Powstrzymałam się od skomentowania zaciskając pięści. Będę robiła co mi się żywnie podoba.
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Stanęliśmy przy drzwiach domu Marco. Kevin zadzwonił dzwonkiem i po chwili gospodarz nam otworzył. Przywitał się z kumplem z drużyny, później z Anią i Dagą.
-A pani to kto ? -zapytał poważnie- Nie chcę żadnych paparazzi!
-Bardzo śmieszne -powiedziałam sarkastycznie.- Wpuścisz mnie, czy mam iść do domu?
-Aga? -zmarszczył brwi. -Sorry, nie poznałem cie. Wyglądasz... WOW!
-Dzięki -zarumieniłam się.
Weszłam z przyjacielem do domu. Panował tam chaos. Osób było od zarypania,a mieszkania nie dało się poznać. Oprócz narożnika były jeszcze trzy stoliki i kanapa, na której siedziały WAG'S. A mianowicie : Ewa Piszczek, Agata Błaszczykowska,Monika Podolska, jakaś kobieta, której nie znam nawet z internetu i właśnie dosiadała się do nich Anna Lewandowska z Dagą. Marco jakby czytał w moich myślach.
-Te trzy na kanapie znasz. Pewnie poza tamtą -kiwnął głową.-Ona jest żoną Mullera ,Lisa. Tak w ogóle szykuj się, bo Thomas ma dziś urodziny.
-Będzie się działo -szepnęłam do siebie, a Reus dalej nawijał.
-Inni piłkarze Bayern'u mianowicie : Toni Kross,Bastian Schweinsteiger,Manuel Neuer, Philip Lahm nie przyprowadzili swoich kobiet. Tam na narożniku jest Lukasz Podolski z Andre  i ...Mario. No i tam, przy stoliku masz Borussie czyli Matsa, Jonasa,Lewego, Kubę, Piszcza, Svena z Simone, i Marcela, niestety bez Lisy, dalej tam na w kuchni jest Ilkay z Silą. A Mesut Oezil poszedł do toalety.

-Dobra, dobra... połapię się. Dzięki.
-Nie ma sprawy. Baw się dobrze- chciał iść, ale zawrócił.- Musimy za chwilę porozmawiać. Idę na chwilę na górę, a później cię znajdę.
Zostawił mnie na pastwę losu. Na razie chciałam się ze wszystkimi przywitać i zapoznać. Pomaszerowałam w stronę Ewy, Agaty, Ani, Dagi i Lisy.
-Cześć. Jestem Agnieszka.
-Hej, siadaj - Agata powitała mnie z ciepłym uśmiechem.
-Nie musimy się przedstawiać co ? -zapytała ze śmiechem Ewa
-No co ty. Grzechem was nie znać.
-Haha... właśnie obgadujemy po polsku, tą panią obok. Dziewczynę piłkarza klubu, za którym nie przepadamy -wyznała w ojczystym języku Daga.
-Sądzę , że to trochę no fair -odezwała się Anna.
-Weź przestań. Kilometrowe tipsy, tapety pół kilo, a na dodatek wygląda jak tęcza.
Zaczęłyśmy się śmiać z wypowiedzi Błaszczykowskiej. W sumie miała rację, Lisa wygląda niemal jak tęcza.
-Uwaga, uwaga ! -usłyszeliśmy głos przez mikrofon- Mówi do was DJJJJJ Leeewyy, słodki cukierek... Gotowi na zabawę?!
Ja zaczęłam się śmiać, a reszta zgromadzonych piszczeć. W tym momencie poczułam, że to będzie jeden z najlepszych dni w moim życiu. Jednak w głębi czułam, iż postępuję źle. W końcu miałam żałobę,a baluję...
W tle rozległa piosenka. Moja ulubiona. Uwielbiam piosenki Remady'ego.
-Chodź idziemy zatańczyć ! -ciągnęła mnie Daga
Miałam zabalować, jednak wtedy przypomniał mi się taki mały, drobny szczególik. Przecież ja nie umiem tańczyć!
-Daga, wiesz, że nie umiem...
-Nauczymy cię! - krzyknęła mi do ucha Lewandowska, po czym znikła
-My idziemy do swoich -obdarowała nas uśmiechem Agata i wraz z Ewą poszły szukać partnerów.
Lisa siedziała i podziwiała swoje paznokcie. Dziwna typa -stwierdziłam.
Obok mnie ponownie pojawiła się Ania ze...
-Co to za ścierki ? -spytała Majewska
-Dla Agi. Ułatwiona nauka tańca- zaczęła się śmiać.-Masz- wręczyła mi dwie niebieskie ścierki, a ona miała dwie zielone. -Panienki na parkiet!!
Przyjaciółki powiedziały krótko o co chodzi. Miałam rękoma machać tak, jakbym myła okna, w dość skomplikowany sposób. Tak też robiłam.  Machałam rękoma na wszystkie strony, chociaż wiedziałam, że nie wychodzi mi to najlepiej. Skusiłam się wtedy by popatrzeć w moją prawą stronę i... zobaczyłam Marco. Natychmiast wręczyłam ścierki Dadze. Jejku,skompromitowanie na maxa. Miałam ochotę zapaść się pod ziemie.
-Ja pójdę pooddychać świeżym powietrzem -krzyknęłam do kumpelek i ruszyłam w stronę gospodarza.
Miałam zamiar zagadać, o czym chciał porozmawiać, ale nie zdążyłam. Swoją dłonią złapał moją, a ja poczułam na mojej twarzy rumieńce. Przedzieraliśmy przez tłumy aż w końcu poszliśmy na górę do jego ''pokoju przemyśleń''. Wskazał ręką bym usiadła na koc, bo kanapa (jak się domyśliłam) wylądowała w salonie. Reus stanął przy oknie. Spoglądał w dal i prawie w ogóle nie mrugał. Jego wyraz twarzy był bardzo poważny. Stresowało mnie to trochę.
-Aga wiem, że nie lubisz Mario, ale proszę bądź miła.
Więc chodziło o Gotze'go. Przyjaciel , przyjaciel... ah... jaki to przyjaciel jak wieje od ciebie jak najdalej ?
-Marco nie przepadam za nim i nie mam zamiaru tego ukrywać.
-O nic więcej nie proszę- usiadł obok mnie, bardzo blisko mnie.- Bądź miła.
-Nieee...
Złapał moja prawą dłoń. Tak delikatnie i niepewnie. Spuściłam głowę, czując na sobie jego wzrok.
-Wiem za co go nienawidzisz i za co masz do niego wyrzuty, ale to nie zmienia faktu, że moja przyjaciółka nie znosi mojego najlepszego przyjaciela. Zdajesz sobie sprawę z tego jak to mnie boli ?
-A zdajesz sobie sprawę ile się nacierpiałam przez niego? -mówiłam miękkim głosem- Tyle przez niego płakałam, tak martwiłam o Borussię, o jego przyjaciół z drużyny, o to, że ty możesz go stracić...
-Każdy kibic BVB...
Jego wypowiedź przerwała dwójka ludzi próbujących tu wejść. Byli to Ilkay i Sila, którzy obdarowywali się pocałunkami.
-Stary... no nie u mnie w domu. Poza tym już wypiłeś ? -interweniował blondyn
-No dobra, wybaczcie... -powiedział Gundogan po czym wyszedł zamykając drzwi.
Wstałam i oparłam o ścianę obok okna. Spoglądając w dal. dostrzegłam całkiem piękny widok. Las i jakaś rzeczka. Nic dziwnego, że właśnie w tym pokoju Marco myśli nad różnymi sprawami. W tym wypadku ja musiałam pomyśleć: Jak mam traktować piłkarza Bayern'u? Planowałam słodką zemstę, nie mogłam z niej tak łatwo zrezygnować. Postanowiłam, iż pierw go poznam, a później stwierdzę co dalej.
-Dobra, spróbuję, ale nic nie obiecuję - odezwałam się.
-Dzięki, wielka jesteś.
Znienacka mnie przytulił. Stałam wtulona w jego ramiona, uśmiech nie znikał mi z twarzy, a serce waliło jak miałoby zaraz wyskoczyć. Jednak... wszystko co dobre, szybko się kończy.
-A swoją drogą, fajnie tańczysz- usłyszałam jego śmiech, gdy otwierał drzwi.
-Bardzo śmieszne - spojrzałam na niego kręcą głową.
-No, dobra. Nie było tak źle. Chodź już. Poznam cię z Mario.
Westchnęłam. Reus przepuścił mnie w drzwiach, po czym zamknął je na klucz. Zeszliśmy na dół. Zabawa dopiero się rozkręcała. Lewy też...
-Hola hola, może coś polskiego ?! -krzyknął ''DJ''
A! I te piski...
-Dobraaaa! To lecimy do Poooolski !
Usłyszeliśmy super nutę.
Naszym oczom ukazał się wariujący tłum WAGs i piłkarzy.
-Tam jest! -krzyknął blondyn i pokazał palcem na kuchnię
Poszliśmy w tamtą stronę. Usiadłam na taborecie, a naprzeciw mnie stał Mario. Ubrany był bosko. Ciemne rurki i czarna koszula. Podparłam głowę ręką i spoglądałam jak Reus mówi coś na ucho do swojego kumpla. Po chwili odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem, a później zrezygnowana popatrzyłam na ''wroga''. Z uśmiechem na ustach wskazał głową bym poszła za nim. Przewróciłam oczami i wstałam ze stołka. Ponownie zwiedziłam salon, po czym wyszłam z ''kolegą'' na taras.
-Może usiądziemy na trawie? - zaproponował.  
Wzruszyłam ramionami, następnie spoczęłam na wilgotnym, zielonym dywanie. On usiadł naprzeciw mnie.
-Jestem Gotze, Mario Gotze -spojrzał na mnie śmiesznie przy tym ruszając brwiami.
-Fascynujące, kontynuuj- na mojej twarzy zawitał sztuczny uśmiech.
-Marco uprzedzał mnie, że ta rozmowa nie będzie prosta.
-Bo nie będzie, ale obiecałam mu coś i postaram się być miła.
-Nie. Spokojnie, znoszę krytykę.
-Cieszę się. Nie zaszkodzi ci jeszcze jedna partia ?
Westchnął głęboko spoglądając za mnie.
-No co ? Mówię co myślę, źle. Ukrywam swoje uczucia też źle. To co ja mam robić ?
-Nie, w porządku. Tylko, mam do ciebie prośbę.
-Nie wierzę! Mario Gotze ma do mnie prośbę! Chyba oszaleję -przejechałam teatralnie ręką po czole, jakbym miała zemdleć.
-Dlaczego ty taka jesteś ? Dziwię się, że masz w ogóle z kim zadawać.
-Dziwię się, że nie masz uczuć, mimo takiej licznej ilości kobiet.
-Dziwię się, że masz sumienie imprezować mimo żałoby.
-O nie... to cios poniżej pasa. Wiesz? W du**e cię mam! Ciebie ten ten zasran* Bayern! I nie interesuję mnie co powie Marco, Kevin, czy kto kolwiek. Ja z tobą rozmawiać nie będę!
Wstałam i wracałam do salonu. Usłyszałam krzyk za mną.
-To nie ktoś cię prosi ?!
-Tak! -odkrzyknęłam
Wbiegłam do salonu i miałam zamiar wyjść. W sumie... ten palant miał rację. W czasie żałoby imprezować ? Przecież to jest nienormalne. Fakt, miałam zacząć wszystko od nowa, starać się zapomnieć o tym co było i żyć jak gdyby nigdy nic. Problem jest taki, że przeszłość zawsze powraca i ma wpływ na teraźniejszość, nawet wtedy gdy tego tak bardzo nie chcemy. Gdy sobie tego nie życzymy los mści się i robi nam na złość. Takie przynajmniej odczuwam wrażenie. Nie da się tak wymazać z pamięci wspomnień i tamtych chwil. Ani tych błędów: kłamstw, naiwności... Jednak nie ma tego złego. Życie nas kształtuje, pomaga ''wyrobić'' charakter, uczyć na własnych błędach, nie poddawać się i walczyć do końca. Tak właśnie z naiwnej gówniary stałam się stanowczą kobietą. Sądzę, że właśnie dlatego, bo nie miałam wszystkiego o czym nawet bym nie pomyślała. Jak te lafiryndy, które mają wszystko na zawołanie. Nie mają o czym marzyć, gdyż mają wszystko. Mi zostawały tylko marzenia. Powiem krótko, że opłacało się.
Chwyciłam klamkę, po czym gwałtownie ją nacisnęłam otwierając drzwi. Mało zawału nie dostałam. W przejściu stał Mario.
-Aga wybacz, nie chciałem tego powiedzieć.
-Pierw pomyśl, a później mów. Ale... z trudem, ale przyznam ci rację. Nie powinno mnie tu być. Dlatego też mam zamiar wrócić do domu.
-Nie, proszę. Marco mnie zabije, że przeze mnie poszłaś.
-Nawet nie zauważy.
-Aguś, proszę.
I to niemieckie Aguś... Nie umieją tego wypowiedzieć, co nie oznacza, iż nie brzmi to słodko.
-Mam żałobę!
-Jesteś ubrana na czarno tak?
Zmierzyłam się wzrokiem. No fakt miałam czarne ubrania.
-Więc pamiętasz o cioci -dokończył.
-Dobra, niech ci będzie -chciałam wrócić, jednak Gotze coś jeszcze dodał.
-Może zatańczymy ? -zapytał
-Nie umiem.
-Nauczę cię -na jego twarzy zawitał ciepły uśmiech.
Zaśmiałam się. Wiedziałam, że jest zabawny, ale liczyłam z myślą iż człowiek zmienia swoje postępowanie i charakter w towarzystwie innych. Na Mario chyba to nie zadziałało, może zostanie sobą na długo, długo i nic nie zmieni jego charakteru. ALE! To przecież plan zrealizować musiałam. Chciałam by cierpiał jak ja.
-Może później... -szepnęłam i wraz z kolegą wróciliśmy do salonu.
Jednoznacznie stwierdziliśmy, że chętnie coś wypijemy. Szliśmy w stronę kuchni, ale po drodze zaczepił nas Reus.
-Wszędzie was szukałem. I jak ? -zapytał
Wymieniłam spojrzenia z pomocnikiem Monachium.
-Okey -uśmiechnęłam się sztucznie.
-Aga... twoja koszulka jest z dedykacją dla mnie?- spytał
-Wow. Trzy dni później : Mario Gotze spostrzegł mój t-shirt-spojrzałam na niego głupio.
-Widzisz nawet mi się zdarza.
-Doprawdy ? Chyba bardzo często.
-Uwierz...
-STOP! -krzyknął blondyn- Dogadaliście się czy nie ?... Głupie pytanie. Widać nie. Żeby było prościej żadne z was nie opuści imprezy dopóki nie będziecie rozmawiać ze sobą jak normalni ludzie.
-Ale...-zaczął młodszy reprezentant Niemiec.
-Czekaj. Niech tylko was nakryję na kłótni, wyzywaniu, tyraniu, bądź co kolwiek. Nie ręczę za siebie. Nie możecie dla mnie tego zrobić? Aż tak za mną nie przepadacie ? Zostaniecie tu tak długo, jak wam się podoba. Ale macie się DO-GA-DAĆ.
-Ale...
-No co?!
-Przecież ja zostaję tu na tydzień -dokończył.
Wybuchłam śmiechem.
-A właśnie po co tu on, skoro ma kontuzję i nawet nie grał na meczu ? -wtrąciłam
-A po co tu ty skoro nawet nie jesteś WAGs ? -dalej się sprzeczałam z brunetem
-Nie! Ręce opadają. Żegnam - Reus odpuścił, ale postanowił jeszcze coś dodać.- Aga, proszę zmień koszulkę. Wybierz coś z moich rzeczy.
Od razu wiedziałam co wybiorę, no od razu!
-Okey -rzuciłam i szybko poleciałam na górę.
Mało co nie zabiłam się na schodach, mimo to cała i zdrowa wbiegłam do sypialni. Otworzyłam szafę i przeglądałam żółte ubrania. Była koszulka Emmy, Reus'a, Lewego... ale Mario, nie! No jak na złość. Lub... Marco wszystko przemyślał i gdzieś ją ukrył. Zamknęłam szafę i postanowiłam zacząć zabawę w Sherlocka Holmes'a. Usiadłam na dywanie i myślałam gdzie ukryłabym coś cennego. To proste pod łóżkiem. Poczłapałam tam i zajrzałam. Nic. Nawet żadnego pudła, czy czegoś z tych rzeczy. Chciałam wstać, gdy do pokoju wszedł, zamykając za sobą drzwi, przyjaciel. 
-Tego szukasz? - w rękach trzymał koszulkę Gotze'go z BVB
-No tak, tak. Daj, proszęęę -podeszłam do niego z wielkim uśmiechem.
-Dlaczego ty chcesz mu tak dopiec? Chłopak już swoje przeżył. Czytałaś, że pobili przez to Felix'a? A to jak nabili mu limo ? Te wszystkie artykuły...
-No czytałam...
-Ciekawe jak ty byś się zachowała na jego miejscu.
Usiadł na łóżku silnie zaciskając koszulkę w dłoniach.
-Napewno nie zmieniłabym klubu i przyjaciół dla pieniędzy.
-To dlaczego jesteś tu w Dortmundzie? Dlaczego zostawiłaś tamtych przyjaciół i przyjechałaś tutaj ?
-Nie miałam przyjaciół. Miałam kilku znajomych. Kto by chciał się przyjaźnić ze sierotą- usiadłam obok niego.
-Kto by się chciał przyjaźnić z osobą, która w cudzysłowie  zdradziła klub?
-Ty ?
Spojrzał na mnie błagalnie. W jego oczach dostrzegłam łzy. Rzeczywiście raniłam go.
-Przepraszam Marco. Obiecuję, że już wszystko będzie okey. Będę miła, nawet gdym miała udawać- zaśmiałam się.
-Ale nie... ty nie rozumiesz- wlepił oczy w podłogę. -Mówiłaś kiedyś, że spełniłem twoje marzenia. Pamiętasz?
-Tak. Ubzdurałam sobie, jak byłam młodsza i tak zostało.
-Właśnie. Gotze tak samo. Tylko jego marzeniem było zostać podopiecznym Pepa Guardioli. Myślisz, że mnie nie bolało jego odejście?! -wstał krzycząc na mnie  ze łzami w oczach - Myślisz, że wszystko było w porządku?! Jak się o tym dowiedziałem zacząłem płakać jakbym dopiero co stracił brata. Właśnie tak się czułem! Domyślam się, że ty i reszta kibiców też. Tylko ja umiałem mu wybaczyć! Wiesz czemu? Bo podziwiam ludzi, którzy zawzięcie spełniają marzenia.
Po jego policzkach poleciały łzy. Obrócił się i miał zamiar wyjść, lecz zatrzymał się drzwiach stojąc do mnie tyłem.
-Wiesz, że on jest dla mnie jak najwspanialszy brat i gdy ktoś go rani, rani też mnie. Nie jesteśmy tylko duetem na boisku, poza nim też- wyszedł i rzucił koszulkę, która miał w ręku, na ziemię zatrzaskując za sobą drzwi.
Ukryłam twarz w dłoniach.  Zdawałam sobie z tego sprawę, że MG19# spełnia marzenia. Ale gdy Reus mi to powiedział... ze łzami w oczach... Wtedy tak naprawdę uświadomiłam sobie pewne sprawy. Mario dążył do spełnienia marzeń nie pozwalając na to, by ktokolwiek mu w tym przeszkodził. Fakt, za to należał się szacunek. Jednak z drugiej strony zostawiać tak brata ? Niby odwiedzają się i tak dalej, ale ja wiem, że to nie to samo. Widziałam na własne oczy, jak bardzo bolało to Marco. Jeszcze bardziej moje zachowanie. Ja naprawdę chciałam uświadomić Gotze co on zrobił, jak on nas zranił. Lecz zrozumiałam, że on zdaję sobie z tego sprawę, a moim planem miałam zamiar skrzywdzić nie tylko jego lecz także najlepszego przyjaciela.
Wstałam niechętnie i wzięłam do ręki koszulkę z numerem 10. Wtedy przed oczami stanęły mi te wszystkie jego chwile w Borussii. To jak dwójka przyjaciół podskakiwała po strzeleniu gola, to jak razem się wygłupiali, te wywiady razem z nimi, piękne bramki i nie do opisania radość z nich. A później te wszystkie filmiki na YT z udziałem Mario do piosenki J.Wlakera -Down. Gdy ją słyszałam od razu przypominał mi się on. Pierw w żółtych barwach, następnie w czerwonych. I ta myśl, że będzie strzelał bramki dla BVB. Przy tym utworze, mimo starań, zawsze uronię łzę. Nic na to nie poradzę.
Złożyłam koszulkę w kostkę i włożyłam do szafy. Wyciągnęłam z niej inną. Zdjęłam ,,Happy Fucking Day'' i założyłam, po długim namyśle, . Nie z Borussii, gdyż nie chciałam złościć graczy Bayern'u. Wyglądałam okropnie, ale co poradzę. Zostawiłam w pokoju moją koszulkę wraz z marynarką i chciałam wyjść z pokoju. Dlaczego tego nie zrobiłam ? Skoro już wyglądałam jak wyglądałam, to sobie darowałam te nieznośne szpile. Schowałam je pod łóżko Reus'a i na boso wyszłam z pokoju. Zbiegłam na dół. Na narożniku ujrzałam Andre i Simone. Postanowiłam je poznać. Usiadłam obok nich. Miałam zamiar się przedstawić, ale usłyszałam głos.
-Siema, ludzieeeee! Mówi do was DJ Daaaga słodka wisienka! Szalejemy ! -puściła piosenkę i coś tam kombinowała
Najwyraźniej wypiła już troszkę, co pomogło jej dobrze zabalować.  Niepewnie zajęłam miejsce obok żony Podolskiego.
-Cześć, Agnieszka -podałam jej rękę.
-Miło mi Andre, a to Simone- uśmiechnęła się.
-Cześć- przywitała mnie dziewczyna Bendera.
-Czemu nie tańczycie ? -spytałam
-Nasi partnerzy poszli po drinki.
-Aa... to może ja lepiej pójdę- wstałam z miejsca, ale Podolska chwyciła mnie za nadgarstek.
-Nie musisz.
-Trochę głupio będę się czuć między dwoma parami, więc...
-W porządku. Udanej zabawy!
-Dzięki.
Usiadłam przy pustym stoliku podziwiając salon. Przy stole po drugiej stronie dostrzegłam Marco, który na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest, po czym pokazał dłonią okey. Widocznie postawiłam na prawidłową koszulkę. Poczułam jak moje powieki powoli opadają. Postanowiłam pobudzić mój organizm małym procentem. Wstałam i przebijałam przez tłum, ale wtedy moją rękę chwycił, nie kto inny, jak... Gotze.
-Obiecałaś taniec -uśmiech na jego twarzy był szczery.
Spojrzałam na Reus'a, który uważnie nam się przyglądał.
-Wiesz, że robię to tylko dla tego pana tam.
-Nie wątpię.
-Hola, hola... A teraz zapuścimy wolną nutę. Dostrzegam taką potrzebę -powiedziała Dagmara, a gdy ja spojrzałam na nią, zauważyłam, że ona patrzy na mnie.
Wiedziałam już co to za piosnka. Przeczucia mnie nie myliły. Miałam tańczyć do tego. (<-WŁĄCZ)I to z nim.
Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Jeszcze niedawno leżałam w łóżku wsłuchując się w ten wolny utwór myśląc o Gotze, a teraz miałam z nim do tego tańczyć. Cały czas myślałam: Spotkam  go, to mu wygarnę. Tym czasem okazuje się inaczej. Gdy minęło 20 sekund piosenki łzy zakręciły mi się w oczach, a Mario patrzał na mnie zdezorientowany.
-Coś się stało?
-Ta piosenka, kojarzy mi się z tobą.
-Aha, te filmiki.
Kiwnęłam głową. A później stało się coś, czego nigdy bym nie przewidziała. Przytuliłam go i płakałam w jego ramionach. Chciałam zadać mu tak wiele pytań, a wydusiłam z siebie tylko dwa słowa.
-Mario, dlaczego?
Przytulił mnie i szepnął mi do ucha miękkim głosem : wiem, że trudno i wcale na to nie zasługuję, ale wybacz.
Poleciała mi kolejna partia łez. Chciałam go uderzyć, wykrzyczeć mu prosto w oczy co o nim myślę. Nie potrafiłam. A może po prostu nie chciałam... Nie wiem co sprawiło, że powiedziałam mu : Nie gniewam się. Tylko obiecaj, że nadal będziesz kochać Borussię i nigdy o niej nie zapomnisz.
W odpowiedzi dostałam jedno słowo, na którym mi tak bardzo, ale to bardzo zależało: Obiecuję.
Zacisnęłam dłonie w jego koszulkę i próbowałam powstrzymać łzy.
-Proszę, nie płacz.
Te słowa dobiły jeszcze bardziej. Nie byłam w stanie powstrzymać łez. Jak, kiedy przed sobą masz osobę, którą podziwiałaś i uwielbiałaś, następnie znienawidziłaś ? To tak cholernie bolało, a gdy już zdążyłam do tego przywyknąć spotkanie z nim rozdrapało ranę i ponownie poleciały zbędne łzy. Co w tamtym momencie miałam robić? Mścić się za to? Wybaczyć i zapomnieć? Borussia jest moją rodziną, a on ją opuścił...
-Słyszysz ? Aguś proszę cię...
-Tak, wiem -odsunęłam się od niego, uśmiechnęłam i otarłam słone kropelki z moich policzkach.
Spojrzałam na niego niepewnie. W jego brązowych oczach też kręciły się łzy. I bum! Zrozumiałam, wszystko. Cierpieli kibice, cierpieli koledzy, cierpieli przyjaciele, ale on też.
-Tańczymy ? -spytał
Zaśmiałam się z szklanymi oczami.
-Jasne. Tylko nigdy nie tańczyłam z chłopakiem.
-O... pierwszy raz ze mną?
-Haha. Wariat.
Złapał mnie w talii, a ja nieśmiało zarzuciłam ręce na jego szyję. Robiliśmy małe kroczki w rytm muzyki, ciągle patrząc sobie w oczy. Co chwila śmialiśmy się.
Nigdy nie przewidziałabym takiego przebiegu wydarzeń. Nigdy. Przyznam, moja mała cząstka mnie wciąż planowała zemsty na Mario. Jednak nie mogłam. Powstrzymywał mnie przyjaciel i nie zawiodę go. A może to nie ze względu na niego?
I wtedy muzyka skończyła się. Pośpiesznie zabrałam dłonie, ''mój partner'' też.
-Nie było tak źle.
-Jasne- przewróciłam oczami.
-Naprawdę -spoważniał, ja również.
Dziwna była ta sytuacja. Nawet bardzo.
-Przepraszam -powiedziałam spoglądając mu w oczy.
-To ja przepraszam.
-Mogę mieć do ciebie prośbę ? -wypaliłam
-Co tylko zechcesz.
-Na ten tydzień, który spędzisz w Dortmndzie, zapomnijmy o czym, że grasz w Monachium.
-W porządku. Cześć Mario Gotze jestem, gram w BVB.
-Ile bym dała, by to była prawda- szepnęłam.
Poszliśmy do kuchni, by ugasić pragnienie. Piliśmy z Mario drinki, gdy DJ Malicka postanowiła zaszaleć.
-Uwaga! Muszę coś ogłosić! Muszę wyznać komuś miłość.
Zakrztusiłam się napojem. W plecy poklepał mnie... Muller. Podziękowałam i dałam Mario mój napój. Pobiegłam szybko do przyjaciółki.
-Daga co ty robisz?
-Chcę wyznać Kevinowi miłość -powiedziała (całe szczęście nie do mikrofonu)
-Zaczekaj chwilkę.
-Ale ja nie chcę czekać!
-Pójdę po szampana to uczcimy to -skłamałam.
-No okey, poczekam.
Akurat niedaleko nas stał Marco. Wręczyłam mu telefon i powiedziałam, by poszedł za mną. Włączył nagrywanie i w razie czego Dagmara nie zarzuci mi : Dlaczego mnie nie powstrzymałaś?!
-Mów po polsku ze mną -rzekłam.
-Okey... Ale ja chcę wyznać mu miłość! -tupnęła nogą.
-Jesteś pewna?
-No tak!
-Chodź jutro na trzeźwo mu powiesz... -złapałam jej rękę, ale ona ja wyrwała.
-Chcę mu powiedzieć tu i teraz!
-Jak chcesz. Szczęścia.
Podeszłam do przyjaciela włączyłam STOP i schowałam komórkę do kieszeni. Wróciłam z nim do kuchni.
-O czym mówiliście ? -zapytał
-Zobaczysz zaraz.
-Twój drink- wtrącił się Mario.
-O dzięki.
-A właśnie. Już wszystko między wami okey. Widziałem jak był BIG HUG.
-Okey, okey -rzuciłam.
Staliśmy kilka sekund pijąc zimny alkohol.
-Uwaga. Oficjalnie ogłaszam...
Obok nas stanął Grosskreutz. Widać było, że kompletnie nic nie wypił, jeśli chodzi o %.
-Aga, co ona odwala?
-Hahaha. Zobaczysz.
-Oficjalnie ogłaszam, iż, moje serce, Dagmaaary Malickiej, skreadł... Kee...Keeevinnn! Oklaski!
Nasza trójka zaczęła się śmiać, a brat zakrył oczy rękoma nie dowierzając. Podszedł do mnie i spojrzał błagalnie w moje oczy.
-Co ja mam teraz zrobić?
-A podoba ci się ? spytałam podejrzliwie
-No ... y... no, bo...
-Tak czy nie?
-No tak. Ale ona jest pijana.
-Kevin, zaufaj mi. Daga po pijaku gada samą prawdę.
-Może i tak, ale lepiej pogadam z nią jutro na trzeźwo.
-Jak wolisz.
Grosskreutz poszedł do przyjaciółki i oczymś zawzięcie rozmawiali. Ja przez ten czas popijałam drinka. Jednego, drugiego, później kieliszek za zdrowie jubilata Tomasa Mullera. No i film mi się urwał na tańcu z Mesutem.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wybaczcie, że tak się rozpisałam. I tak mogłabym dłużej bo miałam wielkie plany, ale nie chciałam przedłużać tego na dwa rozdziały, gdyż będę dodawać je rzadko z powodu braku czasu...
~~
Jak myslicie: Czy Dagmara będzie z Kevinem ? Czy Agnieszka nieświadomie coś zrobiła, lub komuś coś powiedziała ? Czy Mario i Marco wybaczą Adze stosunek z jakim podchodziła do Gotze'go? 
Czekam na wasze opinie w komentarzach ;)) 
Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Świetne ♥ Zapraszam do mnie http://bvbstorymarzeniasiespelniaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju.... Nie mogę się doczekać następnego ! <3
    Podejrzewam, że Agnieszka coś odwali :DD
    Świetny rozdział, czekam na next ;p
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aga i Kevin będą razem, Aga nic głupiego po pijaku nie zrobi, a chłopacy jej wybaczą, a Marco też wyzna jej miłość i będą razem :)
    Czekam na następny rozdział :D
    Karu ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki błąd *Daga i Kevin ;P / Karu ;>

      Usuń
  4. Rozdział jak zwykle genialny! Czekam na kolejny i zapraszam do siebie na rozdział numer 1 :D Przepraszam za tak długą nieobecność :D

    http://nowe-miasto-nowe-zycie.blogspot.com/2013/09/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Aghjdeiughendu *.* Zajebisty rozdział ! Po prostu nie znajduję słów aby to opisać ! Dziewczyno masz dar ! Rozwijaj się i czekam na wydanie pierwszej książki ! ( dla mnie pierwszy egzemplarz ! ) ... Dodawaj szybko następny rozdział, chyba że chcesz żebym umarła z niewiedzy i braku cierpliwości :D
    P.S. Kocham tego bloga !!!! <3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń