Okey... to od początku.
Mecze obu reprezentacji - Polski i Niemiec zakończyły się wygraną. Bardzo mnie cieszy ten fakt. Mimo , że oglądałam to wydarzenie w telewizorze i tak duchem byłam z nimi.
W pracy radzę sobie średnio. Nie wszystkie ujęcia są powalające, jednak i takie się zdarzają. Szef jest bardzo miłym człowiekiem i sądzę, że może da mi szansę na jakąś dłuższą umowę.
Co wraz z Dagą robiłyśmy przez ten czas ? Poza tym, że odwiedziłyśmy adwokata oraz policję? Nic... chodziłyśmy do pracy, na spacery, jakieś zakupy, na korty no i tak dalej. Z piłkarzami czasami pisałyśmy przez internet. Na treningi Borussen nie chodziłyśmy, bo przecież z nikim nie miałyśmy tak dobrego kontaktu, by sobie na to pozwolić.
Jutro impreza u Marco, a dziś wieczorem piłkarze wracają ze zgrupowania. Mój plan jest obmyślony co do ostatniego szczegółu. Musiałam sprawić, by Mario pożałował swojej decyzji o transferze do Bayern'u Monachium.
Wróciłam z Dagmarą do domu. Zmęczone po pracy i tej zabawie, na której robiłyśmy zdjęcia, opadłyśmy na łóżko w salonie. Po pewnym czasie poszłyśmy po laptopy. Przeglądałam zdjęcia znajomych z Polski, zdjęcia piłkarzy i czytałam plotki na temat Borussii.
-Ej! Aga ! Wiedziałaś, że Nuri miał piątego urodziny ?!
-Co jak to miał ? Czekaj... wtedy byłam porwana.
Wtedy poczułam wyrzuty sumienia. Przeze mnie Mats, Marco, Kevin, Jonas i Lewy z Anią nie byli na zabawie u Sahin'a. Poczułam się strasznie. Wątpię czy ktokolwiek by tak normalnie do tego podszedł.
-Wiesz Daga może jakąś rekompensatę dla chłopaków ? -obdarowałam przyjaciółkę uśmiechem
-Przecież jutro jest impreza u Marco.
-No dobra... ale ja mówię żeby zrobić imprezę tutaj.
-Nie wierzę! Ty chcesz zrobić imprezę! Pokarz czoło, masz gorączkę- przybliżyła się do mnie zaniepokojona.
-Możliwe...
-Czekaj skocze po termometr- pobiegła do schodów i zawróciła. -Dobra, a tak poważnie. Może byśmy coś kupiły Nuriemu ?
-No na pewno... Tylko co ?
Przyjaciółka wróciła na miejsce i razem szukałyśmy w internecie pomysły na fajny prezent. Były takie pomysły jak : wywołaj zdjęcie i opraw w ramkę, kup kubek z jego imieniem, kup misia i ubierz w jego koszulkę... Ale to wszystko było tandetne.
-Mam! - krzyknęła kumpela- Kupimy mu po prostu jakiś porządny procent.
Walnęłam się w czoło.
-No przecież. Ale my głupieeee!
Wyłączyłyśmy komputery i poszłyśmy zrobić kolację. Trochę późną, bo dochodziła 23. Cóż jak się w ciągu dnia zjadło tylko śniadanie i kawałek tortu to efekt jest właśnie taki. Dobrze, że jutrzejszego dnia miałyśmy wolne.
Zjadłyśmy kanapki i poszłyśmy na górę. Zanim położyłam się spać, uszykowałam mój zarąbisty strój na imprezę...
##############################
13 września 2013Przebudziłam się, lecz ani trochę nie chciało mi się wstawać. Leżałam spoglądając w sufit, rozmyślając o wszystkim i o niczym. Było kilka bezsensownych tematów, o których w tamtej chwili myślałam. Gdy stwierdziłam, że leżę tak już dłuższy czas postanowiłam spojrzeć na zegarek. Wyciągnęłam rękę, by wziąć telefon. Usiadłam po turecku i odblokowałam i'Phon'a, który obecnie miał obudowę REUS. Dochodziła 13. Zdziwiło mnie to jak mogłam tak długo spać. Jednak nie przejęłam się tym tak bardzo, wstałam w sam raz na obiad. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Tam wyjrzałam przez okno. Nie wyglądało by było zbyt ciepło. Gdy już zaliczyłam poranne orzeźwienie stanęłam przed szafą i wyjęłam, po czym ubrałam, ciuchy. Wzięłam z łóżka telefon i włożyłam go do kieszeni spodni. W końcu wyszłam z pokoju zamykając drzwi.
Na dole ujrzałam Dagmarę podśpiewującą piosenkę Nice w kuchni. Wsypywała pieprz, gdy...
-Bu! -wystraszyłam ją znienacka
-Chcesz żebym zawału dostała?!-przerwała gotowanie i spojrzała na mnie z wyrzutami
-Nie, chciałam się odgryźć za ostatnio- wyszczerzyłam zęby jak Igor z LemON'a.
Uwielbiałam ten zespół, a Igor był naprawdę świetnym wokalistą. Często imponowało mi jego podejście do życia: Bądź dziwakiem i idź własną drogą!
-Kochana, możesz mi w końcu powiedzieć jak idziesz ubrana na imprezę? -zapytała
-Nie, to moja słodka tajemnica-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Tylko nie idź przypadkiem w tej koszulce, którą założyłaś na urodziny Tomka rok temu.
-Haha... coś ci się nie podoba w tamtej koszulce? Na tą imprezę jak znalazł. Jeszcze dopiszę Mario !
-Aga wyluzuj. Dlaczego ty nie możesz zrozumieć jego decyzji ?
-Daj spokój. On jest przekupnym zdrajcą, idiotą, cha...
-Aga!
-No co?!
-Gów... jejku po prostu się opanuj. Przeszedł do Bayern'u to przeszedł co cie to interesuje, to jego decyzja.
-Mnie interesuje to, że przez tego kretyna wylałam kilka wiader łez. Ja jestem przywiązana do Borussii i każdego zawodnika, ale odejście Mario zadziałało na mnie strasznie i dobrze o tym wiesz, że Gotze był osobą niezbędną w BVB. Nie tylko pod względem gry, ale także osobistym. Pierw namawia Marco, by przeszedł do Dortmundu i był z nim, a sezon później...
-Ale skoro Marco mu wybaczył, to dlaczego ty nie możesz?!
-Przed chwilą ci wytłumaczyłam.
-A idź ty w cholerę.
-I idę!
Pełna złości wyszłam z domu. W pierwszej chwili chciałam się wrócić, jednak szybko puściłam tę myśl z wiatrem. Szłam ulicami tego pięknego miasta prosto do parku. Tam usiadłam na ławce przytulając nogi.
Nie przypuściłabym , że Dagmara właśnie to mi powie. Sama była załamana odejściem Gotze'go do Monachium, a teraz : wybacz mu. Nic z tego nie rozumiałam.
-Rozmyślamy ? -usiał obok mnie uśmiechnięty Jonas
-Daj spokój szkoda gadać. Posprzeczałam się z Dagą.
-A mogę wiedzieć o co ?
-O Mario.
Zmarszczył brwi i niezrozumiale na mnie patrzył. Ciekawe co sobie pomyślał... Postanowiłam sprostować moją wypowiedź.
-Jestem na niego wściekła. Nigdy nie wybaczę mu zostawienia BVB. Nigdy. A moja kochana Dagusia,mówi, że to normalne i tak dalej. Ty zapewne powiesz mi to samo ...
-Nie- odpowiedział śmiejąc się. -Powiem, iż rozumiem twoje zbulwersowanie na piłkarza. Normalka, ja też w głębi duszy mam do niego wyrzuty, ale z drugiej strony... mam szansę się wykazać.
Zaśmialiśmy się.
-Dzięki, za zrozumienie. Każda inna osoba pewnie powiedziała by co innego.
-Pewnie tak. A wiesz dlaczego ? zagadnął
Zamyśliłam się jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
-Dlaczego? -w końcu odważyłam zapytać
-Bo Jonas Hofmann ...jest tylko jeden.
Jego wypowiedź ponownie wywołała śmiech. Był świetną osobą na poprawienie humoru.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.
Wtedy zaburczało mi w brzuchu. Moja twarz przypominała buraka, bo była to trochę głupia sytuacja.
-Sorki, nic dziś nie jadłam. Z resztą niedawno wstałam.
-Chodź, tu niedaleko jest moja ulubiona restauracja.
-Nie mam pieniędzy ...
-Daj spokój.
Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy przed siebie. Zbierało się na deszcz, bo chmury były coraz bardziej granatowe.
-Chyba będzie dziś burza- stwierdził towarzysz spoglądając na niebo.
-Nie wątpię.A Jonas ja mam takie pytanie...
-Wal śmiało.
Zawahałam się, czy pytać o to czy nie. Jedak mój plan musiał być zapięty na ostatni guzik.
-Mario ma dziewczynę ? -zapytałam
-Hoho... a cóż to za pytanie? Czyżby wszelaka polka się zakochała o to w tym...
-No bez jaj. Ja pytam poważnie.
-Hm... no ma Ann-Karhtin. Wątpię czy laska wie w ogóle o tej imprezie. Nie dziwię się. Ja też bym takiej nie zabrał.
-Hahaha- wybuchłam śmiechem- Ostatnio słuchałam jej piosenki.
-Czekaj -przystanął.- Jak to słuchałaś jej piosenki?
Stał na przeciw mnie i patrzał na mnie z niepokojem.
-Jonas, coś nie tak ?
-Słuchałaś jej piosenki i żyjesz?
Zaczęłam się śmiać. Przez resztę drogi dopisywał nam bardzo dobry humor.
W końcu doszliśmy do restauracji. Budynek wydawał się przytulny już z zewnątrz. Przeczucia mnie nie myliły. W pomieszczeniu, na środku sali był kominek, który sprawiał ten nastrój. Po prosto uroczo. Zajęliśmy miejsce w rogu, by nikt nie zorientował się, że przebywa tutaj gwiazda BVB.
Spojrzałam w prawą stronę. Kropelki deszczu delikatnie uderzały w szybę, a następnie po niej spływały. W tamtej chwili przed oczami stanął mi pewien obraz.
Siedziałam na parapecie w sierocińcu spoglądając przez okno. Panowała burza i padał silny grad. Opiekunki wyłączyły prąd, więc wraz z moją lokatorką siedziałyśmy same w pokoju przy blasku świec. Wtedy obchodziłam moje trzynaste urodziny. Wszyscy zapomnieli i przejęli się tym co się działo. Niedaleko ośrodka walnął piorun. Spłonął dom kobiety, która często nas odwiedzała. Lubiłam ją. Właśnie jej zwierzałam się ze wszystkiego. Lecz tamtego dnia, trafiła do szpitala z strasznym poparzeniem, umarła.
-Agaaaa halooo! Jest tam kto ? -machał mi przed oczami ręką pomocnik BVB
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Widzę właśnie. Stało się coś ? Jak chcesz nie ma problemu chętnie wysłucham, wesprę, doradzę...
Po co miałam mu to opowiadać? Nie chcę zamęczać nikogo tematami: Jak to ja mam ciężkie życie. Bez sensu. Zresztą jakbym potrzebowała się komuś wydać, zawsze mam Kevina i Dagę. Wiem, że im mogę zaufać w stu procentach. Co do Jonasa nie miałam złych przeczuć, ale życie nauczyło mnie, by nie ufać komukolwiek.
-Nie, wszystko w porządku -oznajmiłam. -Myślę jak ja wrócę w taką ulewę.
-No problem i to wielki. Ja jestem na krótki rękaw, bez bluzy. Co teraz? Zmokniesz. Hm... no chyba, że ściągnę teraz koszulkę dam ci ją i będziesz miała czapkę XXI wieku.
-Haha. Z cukru nie jestem, jednak... Nie pogardziłam bym koszulką takiego wspaniałego piłkarza -puściłam mu oczko.
-Spoko, spoko- nachylił się i wyszeptał.- Tylko nie chcę by barmanki zemdlały.
Ponownie się zaśmiałam. Kątem oka dostrzegłam, że w naszą stronę idzie pani kelnerka z notesem.
-Dzień dobry, co państwu podać? -spytała
-Ja poproszę kawę rozpuszczalną, a ty ? -spojrzał na mnie
-Kakałkooo.
-Kakao ? -upewniła się
-Tak, tak.
-Ciepłe, czy zimne.
-Gorące- uśmiechnęłam się.
-Dobrze. Proszę poczekać około dziesięciu minut.
Miła pani wróciła do swojej pracy, a mój towarzysz próbował wypowiedzieć : kakałko.
-Kakalko . ka-kal-ko.
-Nieee. Ka-ka-łko.
-A idźcie wy z tym swoim L- skrzyżował ręce.
-Tak naprawdę w polskim nie ma słowa kakałko, tylko kakao. Jednak i tak większość osób mówi kakałko.
-Polska jest skomplikowana...
-Błaszczykowski - zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne. Idź się udławić językiem.
-Bez przesady.
Rozmawialiśmy na temat naszych ojczystych języków, mówiliśmy sobie łamacze językowe i co chwila inni spoglądali na nas zniecierpliwieni, kiedy skończymy śmiech. Nawet nie wiem kiedy, przed moim nosem pojawiło się gorące, parujące kakao. Moje dłonie były lodowate. Zresztą, często tak mam. Wzięłam do rąk ciepłą czekoladę i ''ogrzewałam'' się. Przyjaciela trochę to rozbawiło.
-Zimne ręce, gorące serce- wyznałam po polsku.
-Ha ! Akurat to znam, bo nam Lewy mówił. Ale wiesz co? Robert powiedział nam też inną wersję -poruszał brwiami, a ja parskałam śmiechem.
Ta... bo chłopaki to tylko o jednym.
-Dobra, zmieńmy temat.
Pogawędka trwała w najlepsze. Świetnie mi się z nim rozmawiało. Przypadkowo spojrzałam na zegarek wiszący nad kominkiem. Dochodziła 16.
-Muszę spadać- wyznałam wstając.
-O faktycznie- przyznał mi rację, gdy zauważył, która godzina.-Zasiedzieliśmy się trochę.
-No, trochę. Jakieś trzy godzinki.
Na dworze wciąż padało, wręcz lało. Powietrze było wilgotne, a chmury nawet nie myślały by stąd ''odpłynąć''.
-Auto mam jakiś kilometr stąd -poinformował Jonas.
-Ja poczekam, a ty podjedziesz -pokazałam moje białe ząbki.
-Nie za dobrze ci ? -chwytał moją dłoń- Idziemy, raz, raz!
Całą drogę śmiałam się, jak małe dziecko, aż mnie brzuch bolał. Musiało to wyglądać bosko. Dwoje ludzi biegnących za ręce, którzy co chwila krzyczeli : Uważaj kałuża! Raz nawet o mało co by nie wylądowali na ziemi. Co chwila byli ochlapywani przez przejeżdżające auto...
Do auta dotarliśmy cali mokrzy.
-Zabiję cię- wydusiłam przez śmiech.
-Mnie? No coś ty - uśmiechnął się uroczo. -Nie odważysz się.
-Ah... i to uczucie gdy ktoś ma rację ...
Całą drogę udawałam obrażoną. Blisko byłam śmiechu, gdy kierowca uparcie próbował wypowiedzieć : Szedł Sasza suchą szosą. Jednak, nie dałam się i powstrzymałam od śmiechu.
Podjechaliśmy pod dom Dagmary.
-Dzięki -powiedziałam wysiadając.
Miałam zamiar zamknąć drzwi, jednak kolega jeszcze coś dodał.
-Nie ma sprawy. Ale wiesz, że coś za coś ?
-Mianowicie?
-Zabierzesz mnie na kaka-olko.
-Dobrze, kochanie.
Zamykając drzwi samochodu usłyszałam jeszcze śmiech Hofmann'a. Szybko wbiegłam do mieszkania. Zdjęłam buty i przeglądnęłam się w lusterku. Bez porównania, wyglądałam jak mokra kaczka. Miałam zamiar pobiec jak najszybciej na górę i się przebrać, ale Daga mnie zagadała.
-Co ci się stało ? Czemu jesteś mokra? Właśnie miałam dzwonić. Gdzie byłaś? -zarzuciła mnie pytaniami
-Nic się nie stało. Jakbyś nie zauważyła, pada. Byłam na kakałku. Jeszcze jakieś pytania ?
-Kto cię odwiózł -zapytała z radością w oczach.
-Pan Klopp.
-Noooo.... ! Gadaj mi tu raz, raz. Marco ?
-Nie. Jonas.
-A... no dobra idź się przebrać, bo wyglądasz jak mokra ka...
-Kwa, kwa! -zachichotałam i poszłam na górę
Ślizgając skarpetkami po podłodze, dotarłam cała i zdrowa do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy pierwsze lepsze dresy i jakąś bokserkę. Wysuszyłam suszarką włosy, po czym na nową związałam je w kitkę. Spojrzałam na telefon - 17:04. i jeden SMS, od Marco.
,,Pamiętasz, że impreza na 19, prawda? ;))''
Nie odpisałam, tylko schowałam i'Phone do kieszeni dresów i zeszłam na dół. Kumpela popijała wodę, a gdy mnie zobaczyła mało co jej nie wypluła.
-Co ? -spytałam
-Ty jeszcze pytasz?
-Dowiem się, o co chodzi?
-Impreza za dwie godziny, a ty ubierasz dresy? Aaaa to jest twój plan co do Gotze'go.
-Nie to nie jest mój plan -powiedziałam z przekonaniem.
-Ah ty i te twoje urojenia. Chodź wyprostuję ci włosy.-Daga, heloł -pomachałam do niej.- Jeszcze dwie godziny.
-Lepiej za dużo niż za mało. No raz, raz na górę.
Przewróciłam oczami, co nie obeszło się uwadze Dagmary.
-Chodź wybierzemy ci coś ładnego i nie stękaj.
Wiedziałam, że moje ubrania będą super, a wszystkim szczęki opadną. Już miałam je przyszykowane.
-Ja już wiem co ubiorę. Dowiesz się później.
Kumpela westchnęła ciężko i wraz ze mną poszła na górą.
Idąc po schodach uśmiech nie znikał mi z twarzy. Ta impreza będzie mega. Zabaluję jak nigdy w życiu, może wypiję jakiegoś drinka, będę się bawić na maxa, oczywiście bez przesady... Jedak chodzi mi o jedno, by Mario pożałował odejścia z BVB. I to bardzo pożałował, tak żeby go to zabolało tak jak mnie wtedy ta wiadomość...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Się rozpisałam... XD Chciałam opisać imprezę, ale jakbym miała opisać całą to by był przesadny rozdział. Wiem ten nie bije na kolana, ale moim zdaniem jest nawet, nawet.
Gwarantuję Wam, że w następnym rozdziale pojawi się pewne wyznanie miłosne :D
~~
Teraz mała tajemnica dotycząca mnie :D Tak naprawdę mam na imię Natalia ;) Pojawia się pytanie : To dlaczego Zuzanna Borussen? O.o ..odpowiedź jest prosta -> Nie lubię swojego imienia, a imię Zuzana bardzo mi się podoba.. Pomieszane co nie ? :)
~~Wracając do bloga~~
Jak myślicie jaki będzie przebieg imprezy ^^
KOMENTUJCIE :)
Buziaki ;***
Na pewno zarąbisty :D Ale ciekawa jestem co Aga wymyśliła na Mario :P Mam nadzieję, że to wyznanie będzie w stronę Agi od Marco :D Czekam na rozdział, mam nadzieję, że już niedługo dodasz :D Pozdrawiam, Karu ;>
OdpowiedzUsuń